Skocz do zawartości
Nerwica.com

Neurosi

Użytkownik
  • Postów

    49
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Neurosi

  1. Milczałam, bo się po prostu wykańczam każdego dnia z lęku, niepokoju. Do tej pory traktowałam to jako okres przejściowy, żyłam nadzieją, że będzie lepiej. Ale nie jest. Załamałam się. Ciągle płaczę. Żadne leki nie pomagają. Chce mi się wyć. No i znowu miałam atak sztywnienia, duszenia się, nieartykułowanych krzyków, tym razem doszło też bezwiedne oddanie moczu w tłumie ludzi(miałam całe spodnie zasikane). Co za upokorzenie. Nie wierzę już w żadną poprawę. Jestem katoliczką, więc nie mogę tego zakończyć i tego nie zrobię, nie chcę iść do piekła. Ale już nie wytrzymam. Non stop lęk i niepokój - ale jaki. Non stop ataki, coraz bardziej dramatyczne w przebiegu. Na co mi takie życie. Jadę na Seroxacie 60 mg, Mirzaten 45 mg i Tegretol 800 mg. I nic żadnej, żadnej poprawy. Wczoraj byłam u psychiatry. Skoro Tegretol w dawce 800 mg nie pomaga, schodzimy do 400 mg. Jest pomysł lekarki, że po Tegretolu próba z Depakiną. Sama lekarka przyznała, że jest to próba na oślep. A nuż pomoże, ale nie ma jakiegoś uzasadnienia. Ale ja już nie wierzę. Wyczerpały się moje siły. Do tego przytyłam masakrycznie (+ 30 kg). To nie jest życie. Nie mam sił. Ludzie dookoła żyją, mają rodziny, pracę, rozwijają się, mają zainteresowania. A ja? Zdycham każdego dnia. Potwornie zdycham, wykańczam się każdą chwilą dnia. Moja psychiatra powiedziała mi, że taki przebieg choroby świadczy o tym, że na 99% przyczyna jest biologiczna. Czyli że terapia nie pomoże. Czyli że tak ma wyglądać moje życie do końca? No bo skoro leki nie pomagają, terapia nie może pomóc. To co ja mam ze sobą zrobić?
  2. Milczałam, bo się po prostu wykańczam każdego dnia z lęku, niepokoju. Do tej pory traktowałam to jako okres przejściowy, żyłam nadzieją, że będzie lepiej. Ale nie jest. Załamałam się. Ciągle płaczę. Żadne leki nie pomagają. Chce mi się wyć. No i znowu miałam atak sztywnienia, duszenia się, nieartykułowanych krzyków, tym razem doszło też bezwiedne oddanie moczu w tłumie ludzi(miałam całe spodnie zasikane). Co za upokorzenie. Nie wierzę już w żadną poprawę. Jestem katoliczką, więc nie mogę tego zakończyć i tego nie zrobię, nie chcę iść do piekła. Ale już nie wytrzymam. Non stop lęk i niepokój - ale jaki. Non stop ataki, coraz bardziej dramatyczne w przebiegu. Na co mi takie życie. Jadę na Seroxacie 60 mg, Mirzaten 45 mg i Tegretol 800 mg. I nic żadnej, żadnej poprawy. Wczoraj byłam u psychiatry. Skoro Tegretol w dawce 800 mg nie pomaga, schodzimy do 400 mg. Jest pomysł lekarki, że po Tegretolu próba z Depakiną. Sama lekarka przyznała, że jest to próba na oślep. A nuż pomoże, ale nie ma jakiegoś uzasadnienia. Ale ja już nie wierzę. Wyczerpały się moje siły. Do tego przytyłam masakrycznie (+ 30 kg). To nie jest życie. Nie mam sił. Ludzie dookoła żyją, mają rodziny, pracę, rozwijają się, mają zainteresowania. A ja? Zdycham każdego dnia. Potwornie zdycham, wykańczam się każdą chwilą dnia. Moja psychiatra powiedziała mi, że taki przebieg choroby świadczy o tym, że na 99% przyczyna jest biologiczna. Czyli że terapia nie pomoże. Czyli że tak ma wyglądać moje życie do końca? No bo skoro leki nie pomagają, terapia nie może pomóc. To co ja mam ze sobą zrobić?
  3. Tak, mam stwierdzona tezyczke i takie dawki, czyli 8 tabletek Maglek B6, 2 tabletki Calperos i 10 kropli Vigantol ustaliła mi Pani profesor neurolog z IPiN na Sobieskiego. Tezyczka została potwierdzona próba tezyczkowa. Do tej pory myślałam, że moje dyskinezy to tezyczka. Ale robiono mi badanie krwi na poziom wapnia i stąd stwierdzono, że dyskinezy są przejawem silnych zaburzeń lękowych- dysocjacyjne zaburzenia ruchu. W tej chwili biorę 60 mg Seroxatu, 45 mg Mirzatenu i 200 mg Tegretolu. Taka dawkę Hydroksyzyny (200 mg) powiedzieli mi w szpitalu włoskim, żeby brać. Ale odkąd włączyłam Tegretol nie biorę. I tak nie pomagała. Czy Tegretol pomoze na ten okropny irracjonalny lęk, niepokój? Dlaczego mam ten okropny niepokój? Dysocjacyjne zaburzenia ruchu mam od grudnia 2013, byłam wtedy na Fevarinie i Ketrelu. Zmiana leczenia na Brintellix i odstawienie Ketrelu nie przyniosła ustąpienia objawów. Ponowna zmiana leczenia na Seroxat i Mirzaten również nie przyniosła ustąpienia objawów.
  4. Dziękuję. Mój stan cały czas jest zły. Moja lekarka psychiatra 15 lat pracowała w IPIN na Sobieskiego i powiedziała, że tak ciężkiego przypadku, jak ja, nigdy nie widziała.
  5. Mój atak lęku z dysocjacją w czwartek. Miałam kwalifikację u Dr L. Bryły na Dolnej. Był miły, uprzejmy, kulturalny. Powiedział, że nie nadaję się na Oddział Terapeutyczny, bo przy takim poziomie lęku, nie dam rady pracować. Zaproponował oddział dzienny ogólnopsychiatryczny. Rozmawiałam z Ordynatorem tego oddziału dr Józefacką, powiedziała, że raczej to nie jest oddział do zmian lekowych, że raczej nie za bardzo mi pomoże. I po tym mój lęk coraz bardziej mną rozsadzał. Niepokój nie do wytrzymania. Zaczęłam mieć wszystkie objawy przed atakiem sztywnienia. No i wśród ludzi - na przystanku tramwajowym, zesztywniałam, buzia się otworzyła przymusowo, język wyszedł sztywno, bolesne sztywnienie i wykrzywianie twarzy, zaczęłam wydawać nieartykułowane jęki, krzyki i bezwiednie zesikałam się w spodnie. Stałam na zimnie zesikana, z otwartą gębą i trzęsąca się z paniki, wydawałam krzyki. Ktoś do mnie podszedł, dałam kartkę, którą ze sobą miałam. Wezwano pogotowie, przyjechała karetka na sygnale, Izba Przyjęć Szpitala Wolskiego, zastrzyki z benzodiazepin, ponowne sztywnienie, dalej zastrzyki z benzodiazepin, wypuścili do domu, bo na oddziale nie mieli miejsc. To co się ze mną dzieje, to jest najgorsze cierpienie na świecie. Najgorsze. Nie widzę żadnych perspektyw dla siebie, żadnej nadziei. Cierpię strasznie i nie mam już dłużej sił. Dziś byłam u swojej psychiatry. Do Seroxatu 60 mg i Mirzatenu 45 mg dodała mi Tegretol 200 mg. Miało zadziałać od razu, a nie zadziałało wcale. Ja już nie mogę wytrzymać. Moja lekarka powiedziała, że w całej swojej dotychczasowej praktyce lekarskiej nie spotkała takiego przypadku. Lęk wykańcza, a wykończyć nie może. Non stop się telepię z niepokoju.
  6. Czy Tegretol działa na lęk i niepokój nie do wytrzymania? Dostałam go dziś do Seroxatu 60 mg i Mirzatenu 45 mg. Wzięłam już pierwsza dawkę i nie czuje żadnej poprawy. Czy mi nic już nie pomoze? Czemu nie dziala? Miał zacząć działać od razu.
  7. Kochani, dziękuję za wsparcie. Lęk non stop wykańcza. Dziś awaryjnie przyjela mnie moja Pani doktor psychiatra. Do Seroxatu I mirzatenu dolozyla Tegretol. Pomoże mi? Bo już nie mogę wytrzymać z tego niepokoju.
  8. Te ataki są z lęku. Zawsze jest straszny paniczny lęk. Suplementuję magnez z wit. B6 - 8 tabletek, wapń Calperos 2000 mg i Vigantol krople wit. D3 10 kropli dziennie. Nie mogę dłużej znieść tego cierpienia. Dlaczego ja? Dlaczego te okropne ataki? Dlaczego to wszystko niszczy mnie? Dlaczego muszę się bezwiednie zsikać w publicznym miejscu na oczach ludzi i ryczeć przed nimi z wykrzywioną gębą? Za co to? To jest straszne cierpienie. Lęk potworny, nie do wytrzymania. I tak każdego dnia. To nie jest życie.
  9. Magnezu z wit. B6 biorę 8 tabletek na dobę. Mam tężyczkę. Dziś wydarzyło się piekło. Miałam kwalifikację u Dr L. Bryły na Dolnej. Był miły, uprzejmy, kulturalny. Powiedział, że nie nadaję się na Oddział Terapeutyczny, bo przy takim poziomie lęku, nie dam rady pracować. Zaproponował oddział dzienny ogólnopsychiatryczny. Rozmawiałam z Ordynatorem tego oddziału dr Józefacką, powiedziała, że raczej to nie jest oddział do zmian lekowych, że raczej nie za bardzo mi pomoże. I po tym mój lęk coraz bardziej mną rozsadzał. Niepokój nie do wytrzymania. Zaczęłam mieć wszystkie objawy przed atakiem sztywnienia. No i wśród ludzi - na przystanku tramwajowym, zesztywniałam, buzia się otworzyła przymusowo, język wyszedł sztywno, bolesne sztywnienie i wykrzywianie twarzy, zaczęłam wydawać nieartykułowane jęki, krzyki i bezwiednie zesikałam się w spodnie. Stałam na zimnie zesikana, z otwartą gębą i trzęsąca się z paniki, wydawałam krzyki. Ktoś do mnie podszedł, dałam karetkę, którą ze sobą miałam. Wezwano pogotowie, Izba Przyjęć Szpitala Wolskiego, zastrzyki z benzodiazepin, ponowne sztywnienie, dalej zastrzyki z benzodiazepin, wypuścili do domu, bo na oddziale nie mieli miejsc. To co się ze mną dzieje, to jest najgorsze cierpienie na świecie. Najgorsze. Nie widzę żadnych perspektyw dla siebie, żadnej nadziei. Cierpię strasznie i nie mam już dłużej sił.
  10. Paroksetyna w dawce 60 mg i Mirzaten 45 mg i Hydroksyzyna do 200 mg nic nie pomagają. Suplementuje magnez z Wit. B6 8 tablet. na dobę, Calperos 2000 mg na dobę i Vigantol 10 kropli na dobę z powodu tezyczki i też nic. Nie wiem co robić. Proszę podpowiedzcie coś.
  11. Klozapol nie. Ja nie biorę benzo. Nie biorę. Jedyne, kiedy dostaję benzo, to te ataki dysocjacyjne - wtedy na Izbie Przyjęć mi podają. Tak w ogóle nie biorę żadnych benzo, choć cierpię strasznie.
  12. Dziękuję Kochani za wsparcie i podpowiedzi. Uważam, że jestem beznadziejnym przypadkiem. Przez moje zaburzenia (non stop koszmarne lęki, niepokój nie do wytrzymania, natręctwa, napady paniki) całe moje życie legło w gruzach. Mam 30 lat. Mąż nie wytrzymał życia z chorobą, zdradzał i odszedł do kochanki. Nie mam żadnego życia ani zawodowego, ani towarzyskiego. Z każdej pracy mnie wywalali, albo w cierpieniu sama uciekałam, bo już nie mogłam wytrzymać tych objawów. Od grudnia 2013 doszły potworne napady konwersyjne - dysocjacyjne zaburzenia ruchu (sztywnienie mięśni twarzy, języka, przymusowe otwarcie ust, przymusowe wysunięcie języka, ślinotok, duszenie się, wydawanie nieartykułowanych jęków, krzyków, wykrzywianie twarzy, zsikiwanie się - najgorsze okropieństwo na świecie). Ciągle trafiam do szpitala. IPiN Sobieskiego, Szpital Wolski, Tworki, Komorów, Klinika Nerwic, ostatnio Izba Przyjęć Szpitala Nowowiejskiego. Nigdzie mi nie pomogli. Brałam już wszystkie możliwe psychotropy i nic. Lęk silniejszy od prochów. Lekarze albo są bezradni, albo mówią, że na to tylko terapia. Tylko, że ani leki, ani terapia nie pomagają. Byłam w Komorowie (sanatorium, nie leczenie). Byłam 3 razy w Klinice Nerwic i nic. Wszędzie bagatelizują moje problemy (konowały, nie lekarze). Im dłużej się leczę, tym dochodzą nowe objawy, a stare przybierają na sile. Terapeutka mówi, że nie jest w stanie ze mną pracować, ponieważ jestem w takim lęku, że nie potrafię w ogóle współpracować, ani skupić uwagi. Nawet zapowiedziała mi, że kończy ze mną spotkania, ponieważ nie ma sumienia brać pieniędzy, jeśli nie prowadzi ze mną terapii, bo ja nie jestem w stanie mieć terapii tak ogromny mam poziom lęku i niepokoju. Byłam na kwalifikacji w Szpitalu Babińskiego w Krakowie - odrzucili mnie na pierwszym etapie - do dziś nie rozumiem dlaczego. Kazali iść do Komorowa - w Komorowie wczasy pod gruszą, a nie leczenie. Ja chcę być zdrowa i szczęśliwa. A nie każdego dnia marzyć o śmierci. Dlatego piszę o eutanazji, bo to jest takie cierpienie, że już nie można wytrzymać. Dostałam teraz skierowanie na Oddział Dzienny na Dolną, w czwartek mam kwalifikację z dr Ludwikiem Bryłą. Mam też skierowanie po raz czwarty do Kliniki Nerwic na Sobieskiego - tam się pozwalniali wszyscy lekarze. Tylko ani ja, ani moja terapeutka nie wierzy, że to coś pomoże. Brałam przeróżne leki, nawet mega drogi Brintellix - i nic. Wszystko brałam - Coaxil, Fevarin, Seroxat, Anafranil, kombinację Anafranilu z Seroxatem, Asentrę, Brintellix, Lexapro, Seronil, Effectin, Edronax, Lerivon, Trittico CR, Mirzaten, Perazynę, Olzapinę, Rispolept, Ketrel, Tisercin, Chlorprothixen, Hydroksyzynę, Diphergan, Tegretol, Depakinę Chrono, Lamotrix, Lyrica, Relanium, Lorafen, Xanax, Tranxene, Clonazepam, Cloranxen, Imovane, Stilnox, Estazolam. Od benzo się uzależniłam z powodu lęków. A mój stan jest dalej zły. Nie mogę ani pójść na spacer, ani do Kościoła, ani do pracy, ani nigdzie. Non stop trzęsawka z lęku. Non stop stan nie do wytrzymania. Ja już nie mogę. Moja terapeutka mówi, że na Zachodzie to w tak ciężkich przypadkach, jak ja, włącza się pacjenta do programu badawczego. A w Polsce? Gówno kogo obchodzi, że codziennie zdycham z lęku. Nie mam ani zasiłku, ani renty, ani żadnej pomocy. Jak moi Rodzice umrą, ze mną jest finansowy koniec.
  13. Mirtazapina na bezsenność i lęki. Kolejny dzień nerwowego napięcia, lęku i niepokoju. Już mam myśli o eutanazji w Szwajcarii. Beznadziejny przypadek. Nerwica, lęki, borderline. Dlaczego ja?
  14. Lekarka zdecydowala na zwiększenie dawki do 80 mg paroksetyny, bo odchodzilam od zmysłów z lęku. Stąd ta decyzja. I było lepiej chwilowo, a potem znów koszmar. Potworne lęki, niepokój, ssanie od środka. I napisałam o tym pogorszeniu do psychiatry i kazała zmniejszyć do 60 mg. Dlaczego te leki wszystkim pomagają tylko nie mi? Dlaczego życie ma być golgotą?
  15. Jejku, masakra. Schodzę z 80 mg Seroxatu do 60 mg. Czuję wszechogarniajacy, paralizujacy lęk, niepokój, ssanie od środka. Jak to jest możliwe, że jestem na dawce 60 mg Seroxatu i tak się wykanczam? Czy naprawdę nie ma już dla mnie ratunku? Biorę 60 mg paroksetyny i 45 mg mirtazapiny i cholernie się wykanczam przez lęk, niepokój, wszechogarniajace uczucie zagrożenia i nadciagajacej katastrofy.
  16. Jak lekarka zwiększyła mi dawkę Seroxatu z 60 mg do 70 mg była subtelna poprawa, nawet do teatru poszłam, a po zwiększeniu Seroxatu do 80 mg wróciło piekło. Straszny lęk, niepokój, napięcie, rozsypka, smutek, rozpacz. Psychiatra kazał wrócić do dawki 60 mg. Strasznie cierpię.
  17. I znowu piekło. Potworne piekło. Lęk straszny, niepokój, napięcie, smutek, rozpacz. Doszłam do dawki 80 mg Seroxatu i masakra. Lekarka kazała zmniejszyć Seroxat z 80 mg do 60 mg, Mirzaten 45 mg bez zmian. Dziś terapeutka powiedziała, że kończy ze mną spotkania, bo to nie jest terapia tylko wysluchiwanie mnie, a ja całą godzinę wylewam krokodyle łzy i tylko gadam w jakim lęku jestem. I że ona nie może brać pieniędzy, jeśli nie jest w stanie pomóc. I ja się rozpadlam psychicznie. Zaczęłam błagać, żeby mnie nie opuszczala. Jak ja jestem chora, emocjonalna kaleka.
  18. Tak. Organizm się wypłukał z Lyrica i Lamotrixu. Zadziałało podwyższenie dawki Seroxatu z 60 mg do 70 mg (Mirzaten bez zmian 45 mg) i jest lepiej - dzięki Ci za to Panie, chwała Panu. Była masakra, piekło. Teraz nadal czuję lęk, niepokój, ale nie taki masakryczny. Oczywiście chciałabym już nie czuć w ogóle żadnego lęku, ani niepokoju, bo to jednak wykańcza. Póki co cieszę się z poprawy. Nie zmieniam psychiatry. Dostałam skierowanie na Oddział Dzienny na Dolną w Warszawie. Mam kwalifikację z Dr Ludwikiem Bryłą. Czy to dobry ośrodek do leczenia nerwicy i lęków? Czy dobrzy lekarze? Z góry dziękuję za opinie. Bardzo serdecznie dziękuję za wsparcie zarówno tu na forum, jak i w prywatnej korespondencji. Dziękuję w szczególności Tobie Sebo, Kaleb, Nadiaa.
  19. Nie mam wypracowanych lat, żeby dostać rentę z ZUS. Gdy moi znajomi starali się o rentę z powodu nerwicy, lekarz orzecznik powiedział, że nerwica to nie choroba. Dodał, ze zawsze można dostać pracę w ochronie lub na kasie. Tak powiedział lekarz mojej koleżance, która ma nerwicę lękową i pobyt w szpitalu za sobą.
  20. Co to są gabaergiki? Jakie leki do nich należą? Czy paroksetyna i mirtazapina też? Czy są jakieś badania, które można zrobić choremu, żeby określić poziom GABA w mózgu? Byłam u swojego psychiatry, Pani Doktor 15 lat pracowała w IPiN na Sobieskiego. Podjęła decyzję o zwiększeniu dawki paroksetyny do 70 mg, a docelowo do 80 mg, czyli powyżej maksymalnej zarejestrowanej dawki. Mirzaten zostaje 45 mg, choć Pani Doktor zauważyła, że utylam bardzo. Także teraz jestem tylko na seroxacie i mirzatenie. Byłam też u innego psychiatry, na NFZ, farmakologicznie niczego nie wymyślił, dal skierowanie na oddział dzienny psychiatryczny. Nie wiem co zrobić. Iść, nie iść. Nie wierzę już w szpitale. Uważam, że państwowe szpitale psychiatryczne nie leczą, nie diagnozują, nie szukają przyczyn, dla mnie to przechowalnie, a nie miejsce, gdzie można uzyskać realną i skuteczną pomoc. Moja terapeutka jest tego samego zdania, żebym nie szła do szpitala, bo to nic nie pomoże. Moi rodzice też są przeciwni szpitalowi. Widzą, że mam prawie 31 lat, w całym swoim życiu nie przepracowalam dłużej niż 1 rok, nie mam żadnego prawa do zasiłku, ani renty, ani oszczędności. A leczenie mega drogie.
  21. Nadiaa, w 2014 r. psychiatra przepisywał mi lorafen i tranxen na stany lękowe, bo uznał, że ważniejsze jest, abym utrzymała pracę. Z pracy wyleciałam, bo nie mogłam funkcjonować przez stany lękowe. A niestety filozofia mojego psychiatry zaowocowała uzależnieniem od benzodiazepin. Po raz kolejny trafiłam do szpitala - stwierdzono mi uzależnienie od benzodiazepin (zespół abstynencyjny). Dlatego teraz chciałam brać relanium góra przez 3 dni, żeby nie wróciło. Choć w sumie jest się uzależnionym do końca życia. Myślę, że to jest straszne, że w wielu dziedzinach medycyny jest ogromny postęp, a do tej pory nie wymyślono niczego na lęki, co by nie uzależniało.
  22. od dysocjacji ,,, nierozumiem Psychiatrę, który będzie umiał leczyć moje dysocjacyjne zaburzenia ruchowe - psychiatrę z Warszawy.
×