Skocz do zawartości
Nerwica.com

Sarna.

Użytkownik
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Sarna.

  1. Sarna.

    Nic mi się nie chce...

    Miałam tak, myślę że przez stres, po mocno stresowych sytuacjach potrafiłam przespać praktycznie ciągiem kilka dni, nawet jak się zmusiłam żeby iść do szkoły to i tak byłam nieprzytomna albo spałam na lekcjach. Jak skończyłam szkołę to zaczęło mi stopniowo przybywać energii
  2. Meh... rozchodziło mi się o tok myślenia raczej, niż ustalanie stanu. Mi za to chodziło o to że nie rozumiem po co chcieć się łączyć w pary, zwłaszcza z osobami których praktycznie się nie zna
  3. Ładna, ale pustak (albo oszołom). Standardowa procedura. Jeśli to o mnie to przesadnie ładna na pewno nie jestem, pusta raczej też nie
  4. Od kiedy nie staram się być na siłę sympatyczna jest mi o wiele lepiej, niektórzy to doceniają, bo mówię to co myślę. Nie wydaje mi się żebym była nieśmiała a w oczy patrzę, bo wiem że powinnam, z tym że raczej nie nazwałam bym tego patrzeniem w oczy a "przez nie", usłyszałam kiedyś że mam przerażający, pusty wzrok. Co do osób zainteresowanych bliższymi relacjami typu związek to zdarza się tylko ze strony osób które słabo mnie znają, nigdy nie zrozumiem takiego toku myślenia...
  5. Bardzo dziwnie poczułam się czytając twoją pierwszą wypowiedź, jakbym pisała ją sama, praktycznie linijka w linijkę, u mnie też zaczęło się od jedzenia w przedszkolu. Ja kiedy je we mnie wmuszono wymiotowałam, codziennie, nawet na stół, przez co byłam wykluczona z grupy. W szkole byłam nawet lubiana (bez wzajemności z mojej strony), ale chyba nie ja, tylko sposób w jaki się zachowywałam, bo wiedziałam że tak powinnam mimo że nie miało to dla mnie sensu. Z większością rodziny nie utrzymuję kontaktu, bo nie widzę potrzeby, podobnie ze znajomymi. Związków nigdy nie uznawałam i jestem pewna że tak już zostanie.
  6. Też mnie to ciekawi, może jest na forum jakiś specjalista od spaczonych umysłów. Dodam że sama najczęściej myślę o siekierach i katastrofach lotniczych. Nie żebym przedawkowała kiedykolwiek horrory czy filmy katastroficzne, bo nie są to moje ulubione gatunki filmowe. Za psychopatkę się nie uważam, ci podobno nie potrafią rozpoznawać ludzkich emocji, a już doskonale się wiele razy przekonałam że potrafię odgadnąć co siedzi w czyjejś głowie.
  7. Z jednej strony to pocieszające że nie tylko ja tak postrzegam świat. Z drugiej utwierdza mnie w przekonaniu jak nieprzystosowany do przetrwania i beznadziejny jest nasz gatunek skoro takich osób jest więcej. :)
  8. Problem w tym że ja jako swój problem odbieram dotyk innych ludzi, nie to że sama go nie toleruję. Najprościej byłoby powiedzieć innym żeby mnie nie dotykali, ale wtedy wyszłabym już na kompletnego świra. Tak czy siak jakoś, chociaż pozornie wypadałoby ten problem rozwiązać, bo jest coraz gorzej. Piszę głównie z ciekawości, może wie ktoś czy taki problem może wystąpić sam z siebie, jako pewien rodzaj wrodzonej dysfunkcji, czy konieczna jest jakaś trauma? Ogólnie z tego co pamiętam zawsze byłam ogromną indywidualistką, różniłam się od innych dzieci pod wieloma względami i ich nie rozumiałam, do puki nie nauczyłam się się grać i zakładać różne maski nie byłam lubiana, ale opanowałam to.
  9. Kilka lat temu funkcjonowałam jako "ta ruda z długimi nogami i dużym biustem". W sumie patrząc na mój obecny wygląd, chyba podświadomie staram się nim budować dodatkową barierę, chociaż ludzie którzy znali mnie dobrze, zawsze czuli ode mnie chłód i dystans. Teraz przynajmniej nie zwracam uwagi przypadkowych osób wątpliwej kultury jak to bywało dawniej... Co do strzelnicy, jako mały dzieciak strzelałam (do martwych celów) i bardzo mi się to podobało, ktoś chyba jednak uznał że kolejne niedziewczęce hobby nie jest dla mnie odpowiednie. Myślałam nawet ostatnio żeby do tego wrócić. Zwierzęta uwielbiam od kiedy pamiętam, mam w domu nawet szokującą innych ilość, dużo łatwiej mi się z nimi dogadać, czasem myślę że najlepiej byłoby się zaszyć z pieskami i kotkami gdzieś daleko i nie musieć oglądać więcej przedstawicieli własnego gatunku. Uwielbiam samotność, przeszkadza mi każda zbyt żywa istota ludzka w mojej okolicy, trudno mi to ukrywać. Nie mam pojęcia na czym polega fenomen łączenia się w pary i okazywania głębszych uczyć, to na prawdę mączące być obiektem takich uczuć, dlatego już na wstępie traktuję inny żeby im to nie przyszło do głowy, czasem nawet słyszę, niby w żartach, że się mnie boją.
  10. Nic nie zrobiłam ponieważ nie stanowi dla mnie problemu to że nienawidzę kiedy ludzie mnie dotykają ale że to robią, to dla mnie takie naturalne, od zawsze tak było... Z jednej strony chciałabym poznać przyczynę swojego problemu, tyle się jednak słyszy o wszczepianiu fałszywych wspomnień, nie byłabym w stanie zaufać terapeucie. Tym bardziej że sama sobie lubię wkręcać róże zdarzenia które nie miały miejsce. Do specjalisty boję się iść ze względu na to że mam wielką obawę, że ludzie zorientują się że coś ze mną jest nie tak, próbuję to ukrywać, ale samej trudno mi ocenić czy skutecznie. Moja rodzina jest znana w "towarzystwie" więc bez rozgłosu by się nie obeszło. Dojeżdżać do oddalonego miejsca jak na razie możliwości też nie mam. Sama przyczyna jest dla mnie największą zagadką, wie ktoś czy z takim problemem można się po prostu urodzić? Co prawda jak wcześniej pisałam niewiele pamiętam z dzieciństwa ale dorastałam w normalnej rodzinie, tak mi się wydaje.
  11. Witam! Od kiedy pamiętam odczuwam patologiczny lęk przed dotykiem, obecnie jest bardzo źle, uniemożliwia mi to normalne funkcjonowanie. Problem ten dotyczy mnie od kiedy pamiętam, przypominam sobie chwilę jak w podstawówce koleżanka na nudnym apelu oparła głowę o moje ramię a mnie sparaliżowało. Dziwne, że to pamiętam ponieważ właśnie skończyłam liceum a z dzieciństwa pamiętam niewiele. To był moment w którym uświadomiłam sobie jak bardzo boli ludzki dotyk... W chwil obecnej mam sporo problemów ale w tym wątków chciałabym się zająć tym szczególnym, ponieważ według moich ostatnich przemyśleń to on mnie najbardziej więzi. Według moich ostatnich przemyśleń to właśnie paraliżujący ból jaki sprawia mi dotyk powoduje wiele z moich problemów. Nie ma różnicy czy dotyka mnie ktoś obcy czy bliski, boli tak samo. Najbardziej nienawidzę powitań i pożgań, podczas tego całego przytulania i całowania policzków nie potrafię opanować obrzydzenia na twarzy, kiedy ktoś to zobaczy, czuję się głupio. Na chwilę obecną głównie wspomniany wcześniej lęk powoduje że nie spotykam się ze znajomymi ani rodziną, unikam ich jak tylko potrafię, kłamstwa i wymówki opanowałam do perfekcji. Cały plan dnia potrafię podporządkować temu by uniknąć bliższych kontaktów z ludźmi. Co ciekawsze sama nie mam większego problemu z dotykaniem innych, lub taki mi się wydaje, ponieważ kiedy dochodzi już do kontaktu gram i sama już sama pewna nie jestem. Ostatnio przez moje zachowanie zniszczyłam wiele relacji i ważnych dla innych chwil, co gorsza mam wrażenie że inni zauważyli że coś jest ze mną nie tak, a utrata wypracowanej dla innych "gęby" jest moim wielkim lękiem. Dobrze mi jest z dala od ludzi i nie potrzebuję bliższych relacji, jednak coraz trudniej mi udawać kiedy zachodzi potrzeba. Najprościej byłoby powiedzieć "Hej, ludzie, możemy ze sobą przebywać, tylko mnie nie dotykajcie", o moim problemie nie wie jednak nikt, nawet najbliżsi. Piszę ponieważ jestem ciekawa co może być przyczyną mojego problemu i czy ktoś jeszcze się z nim boryka, jak sobie radzicie?
  12. Witaj, czuję się dziwnie, jakbym czytała o sobie chociaż sama nigdy bym tego nie wypowiedziała ani nie napisała. Jestem od ciebie o rok starsza, właśnie skończyłam liceum, mimo że nauczyciele we mnie we mnie nie wierzyli, wręcz znosili mnie i niszczyli mnie psychicznie. Wbrew oczekiwaniom wszystkich zdałam nawet maturę, w odróżnieniu od "pupilków". Mimo że w szkole pojawiałam się rzadko. Ja w przeciwieństwie do ciebie doskonale potrafiłam "grać", żeby przetrwać, mocny makijaż, sztuczna pewność siebie, budowanie dystansu. Nigdy nie byłam ofiarą dzięki temu w jaki sposób okazywałam się innym ludziom, wręcz przeciwnie, mimo wewnętrznego rozchwiania uważana byłam za osobę arogancką i nie dającą sobą pomiatać, stąd też moje problemy z nauczycielami. Nie będę kłamać, 3 lata liceum były dla mnie katorgą, codziennie kiedy szłam do szkoły myślałam tylko o tym że kilka godzin będę musiała udawać kogoś kim nie jestem, spędzać czas z ludźmi i patrzeć na ich równie fałszywe jak moja gęby. Po powrocie do domu nie byłam zwykle w stanie normalnie funkcjonować, odtwarzałam w głowie wydarzenia i myślałam o tym jak bardzo ich wszystkich nienawidzę. Przez problemy z pamięcią nie radziłam sobie z nauką, przez co stres się pogłębiał a ja ledwo przechodziłam z klasy do klasy. Nie jestem pewna czy jestem wybitnie pozbawiona jakiejkolwiek inteligencji, czy dałam to sobie wmówić, przez co nie wiem co dalej począć z życiem. Niestety nie wiem jak sobie/tobie poradzić, jedynym lekarstwem wydaje się być zagłada ludzkości ale to raczej niemożliwe.
×