A wylotu nie jestem w stanie zorganizować. Dzwoniłem na policję jak mi groził, to przyjechali i powiedzieli że jak mi się nie podoba, to żebym poszedł do kolegi spać...
W każdej pracy wymagają minimum umiejętności, a ja nie mam żadnych. Nawet jak nakłamię i dostanę pracę, to i tak zaraz wylecę. Byle kto nie nadaję się do normalnego życia w społeczeństwie.
Wczoraj kanapki. A wcześniej dużo wszystkiego. Potrafi bohenek chleba na raz opierdzielić, albo trzy dania ze słoika. Ale dzisiaj nic nie zje. Nic nie zje, bo nic nie kupię do jedzenia. Nie mam po prostu za co.
A znalezienie pracy to dla niego nie problem. Tylko że on znajdzie, umówi się i nie idzie.
Kąpiel, pranie i mycie naczyń, załatwiamy u mojego kolegi, alkoholika (żeby nie było że mam innych) Brat tylko leży i ogląda filmy, albo słucha muzyki i w wolnych chwilach zapowiada że idzie do pracy...