Skocz do zawartości
Nerwica.com

lekka_jak_piorko

Użytkownik
  • Postów

    12
  • Dołączył

Treść opublikowana przez lekka_jak_piorko

  1. Dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Faktycznie, na ten moment nie jest różowo a moja tolerancja stresu jest równa 0. Stąd te wątpliwości i wyolbrzymiona reakcja.
  2. Kilka dni temu byłam u psychiatry, zdiagnozowano u mnie zaburzenie depresyjno-lękowe. Od wielu miesięcy doświadczałam silnego lęku, błahe sprawy i irracjonalne dla reszty otoczenia bodźce wytrącały mnie w równowagi do tego stopnia, że nie panowałam nad sobą. Z zewnątrz nikt tego nie dostrzegał, ale we mnie w środku aż się gotowało od napięcia, żalu, przygnębienia, strachu. Do tego częsta derealizacja, poczucie bezsensu, zajadanie i zapijanie stresu, lęk społeczny, bezsenność. Kilka lat temu brałam już leki, które działały na mnie pozytywne - fluoksetyna, później sertralina. Z odstawianiem nie było problemu, nigdy nie odczułam skutków ubocznych. Teraz psychiatra zapisała mi wenlafaksynę 75 mg i trazodon na sen. Słyszałam już kiedyś o trudnym odstawianiu wenli, ale to, co przeczytałam na różnych forach ostatnio mnie sparaliżowało. Do moich codziennych lęków i paranoi doszedł okropny strach przed zażywaniem tego leku. Nie chcę wpaść w jeszcze większe bagno i męczyć się kiedyś przy odstawianiu wenli lub nawet przy pominięciu jednej dawki :( Czy da się zejść z tego leku łagodnie, bez brain zapsów i innych atrakcji? Czy lepiej w ogóle nie zaczynać? Póki co wzięłam 3 tabletki po 37,5 mg...
  3. Witam wszystkich... Ostatnio po raz pierwszy w życiu byłam u psychiatry, która wstępnie zdiagnozowała u mnie dystymię. Na wizytę zbierałam się od przeszło pół roku - w tym czasie mniej więcej dotarło do mnie, że sama nie dam sobie rady z udźwignięciem problemów. Diagnoza "ucieszyła" mnie, paradoksalnie... Po prawie 4 latach dostałam odpowiedź na pytanie, co się ze mną dzieje... Ostatnie kilka lat spędziłam głównie w towarzystwie pustki, przygnębienia, frustracji, samotności. Szczególnie samotność okazała się wyjątkowo destrukcyjną siłą, która nieraz budziła we mnie pragnienie, by zniknąć i przestać czuć ból społecznego niedopasowania. Niemal od zawsze czułam się wyobcowana wśród ludzi, a z biegiem czasu stan ten tylko się pogłębiał. Obserwowałam, jak ludzie wokół mnie tworzą nowe przyjaźnie, związki, jak się spotykają, organizują różne rzeczy, czasami kłócą, by z czasem pogodzić się i znów zostać przyjaciółmi. Ja stałam z boku, czując się z tym fatalnie, jak intruz, ktoś niechciany, niezauważany... By jakoś przetrwać liceum, wykształciłam w sobie (albo raczej sam wykształcił się we mnie) mechanizm negatywnego postrzegania ludzi. Widziałam w nich wrogów, mówiłam sobie, że nie muszę się do nich zbliżać, aby czuć się dobrze. W rzeczywistości miałam w sobie mnóstwo zawiści i zazdrości - chciałam być takim człowiekiem, jak osoby, których nie lubiłam. Poza tym nazbierało się jeszcze wiele innych "ciekawych" objawów. Przewrażliwienie na krytykę, płaczliwość, samoocena równa zeru, poczucie zmarnowanego potencjału, uciekanie w świat fantazji, by jakoś znieść rzeczywistość; lęk przed kontaktem z ludźmi, nadużywanie alkoholu, ciągły niepokój, jakbym była od środka najeżona tysiącami igiełek... Ten niepokój właśnie stał się powodem mojej wizyty u psychiatry. Czytając trochę artykułów i książek rozpoznałam w sobie osobowość unikającą (która zresztą lubi chodzić w parze z dystymią.) Po przeczytaniu tego wątku zrobiło mi się trochę cieplej na sercu. Dobrze, że są w internecie takie miejsca jak to.
  4. Eh, ten sam problem. Zawaliłam studia, bo mimo starań nic nie zostawało w głowie. Porażka na całej linii. Kiedyś lubiłam się uczyć, czytać...
  5. lekka_jak_piorko

    [Toruń]

    Cześć Panix. Ja mieszkam w Toruniu. :-) Chętnie się spotkam.
  6. lekka_jak_piorko

    [Toruń]

    Halo, jest tu ktoś? :-)
  7. Ja również jestem zainteresowana spotkaniem. :-)
  8. lekka_jak_piorko

    Samotność

    Samotność jest czymś strasznym. Gdyby nie Internet i znajomości z osobami najczęściej z drugiego końca Polski, nie miałabym do kogo się odezwać. Na studiach jestem ignorowana, mimo, że staram się zbliżyć do innych. Stopniowo ogarnia mnie coraz większa frustracja i niechęć do ludzi. Mimo, że potrzebuję ich bliskości, rozmowy, uciekam od tego jak najdalej i cierpię w swoich czterech ścianach. Dlaczego tak trudno jest złapać ten kontakt?
  9. Wczoraj mój chłopak zdecydował o rozstaniu, a jest jedyną bliską mi osobą w mieście, w którym studiuję. Nie mam tu żadnych przyjaciół czy znajomych. Boję się wyjść do ludzi, od 2 tyg. staram się umówić na wizytę do psychologa, ale nie potrafię wykonać tego telefonu. Nie cierpię swojego kierunku studiów i większości ludzi, którzy są na moim roku. Jestem samotna, siedzę w pustym mieszkaniu i wstydzę się wyjść,choćby do sklepu z zapuchniętymi od płaczu oczami.
  10. Mi ciężko przychodzi nawiązanie jakiejś nowej relacji, a już zwłaszcza damsko-męskiej. Będąc w związku żyję w ciągłym strachu przed odrzuceniem. Prowokuję kłótnie i czekam jaki będzie rezultat. Strach przed samotnością jednocześnie pcha mnie w samotność. Nieustanne wyrzuty, pretensje z mojej strony męczą mnie od kiedy pamiętam. A słowa partnera, nawet te uspokajające, nie uspokajają. Nie umiem zaufać, zakochać się z beztroską i zwyczajnym poczuciem szczęścia. Za wszystkie niepowodzenia w związku winię zawsze siebie, chociaż nie wiem czy tak powinno być...
  11. lekka_jak_piorko

    Samotność

    Cześć wszystkim. Zacznę od tego że jestem teraz w klasie maturalnej i od kilku lat narasta we mnie poczucie beznadziei, pustki, bezsensu życia. Czuję się "wyalienowana", odstająca od społeczeństwa. W podstawówce byłam jeszcze normalną dziewczyną, jednak już w gimnazjum zaczęłam stopniowo odsuwać się od rówieśników. W liceum chciałam to zmienić, zerwać z samotnością - nie udało się. Jestem raczej zamknięta w sobie, prawie nigdy nie wypowiadam się na forum np. klasy, nie chodzę na imprezy (bo nie jestem na nie zapraszana) itd. Inny problem jest taki, że towarzystwo ludzi często mnie męczy. Nie potrafię z nikim złapać kontaktu, nie znajduję wspólnych tematów. Efekt jest taki, że chociaż czuję się samotna, jednocześnie izoluję się od ludzi. W moim klasie jestem raczej nielubianą osobą, lub, żeby ująć to lepiej mało kto mnie w ogóle zauważa. Mam dwie zaufane przyjaciółki jednak nie zawsze czuję się przy nich dobrze. Mam też chłopaka, ale poza seksem i głupotami raczej nie mamy o czym rozmawiać. Nie wiem nawet po co z nim jestem, skoro nie kocham go, chyba ze strachu bez kompletną pustką w moim życiu. Czasem mam wrażenie, że jestem obca i nie pasuję w ogóle do społeczeństwa. Ludzie są tu, a ta jestem tam, zawsze sama, ponura, zamyślona. Ciągnie mnie w ich stronę ale nie umiem pokonać dystansu, przekonać się do nich... Czy jest tu ktoś z podobnymi problemami do mnie?
×