No, też tak mam. Też zadaję sobie pytania o sens czegokolwiek. I właściwie jakby tak się zastanawiać i analizować to powstaje pytanie czy warto żyć , czy nie lepiej zniknąć jak bańka mydlana. Takie podejście i myślenie negatywne może doprowadzić do coraz to gorszego samopoczucia a zatem dalej, depresji. No i co, poddać się temu i iść w ciemną otchłań ?
Jeżeli to ,,pogrążanie się" Ci nieodpowiada, a z postu wynika że nie, powinnaś swoje myślenie kierować w drugą stronę. Łatwo powiedzieć, nie. Ale da się. Proponuję jak najmniej myśleć o rzeczach które rzeczywiście mogą dołować. Mnie np. dołują myśli o przemijaniu, starości i śmierci. Ale też myśli o ułomności ludzkiego gatunku (w jakiejś znacznej części). A więc nie myślimy o tym. I teraz dodatkowo powinniśmy robić coś co będzie nas ciągnęło w górę. Wyznacz sobie jakieś cele. Studia , rewelacja. skup się na nauce, wynikach, to będzie ci dodawać pewności siebie i ogólnie sensu. Do tego skup się na ciele. Siłownia lub cos motorycznego. Nie wiem jak z tym i Ciebie, ale być może poprawi się wygląd zewnętrzny co też da Ci poczucie być, no jakieś tam pozytywne. Ktoś mógłby powiedzieć ,,weż się w garść" ale to oczywiście bzdetne gadanie. A rodzice? nie działają na Ciebie motywacyjnie do działania?
A więc podstawa niezamartwiać się i działać w druga stronę, próbować znaleźć motywację, cele itp.
Są tu wątki o bezsenności, można się sporo dowiedzieć.
Nie wiem jaka jesteś, pewnie wrażliwa. Obserwując nie raz osobniki męskie nie raz zastanawiam się z czego mają wybierać dziewczyny - myślące, o wrażliwej konstrukcji psychicznej. Bida z nędzą.
Nie myślałaś o spotkaniu z psychologiem.