Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lalka z porcelany

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Lalka z porcelany

  1. Moja historia z nerwicą lękową Witam Was Wszystkich, przypadkowo trafiłam na to forum jakieś kilka dni temu, ponieważ szukałam leku na usunięcie, bądź chociażby zatarcie nie chcianych wspomnień i przykrych przeżyć jakich doświadczyłam zarówno 4 lata temu jak i tydzień temu. Chciałam napisać pierwszy post ale niestety odcięto mi neta więc skopiowałam swoją historię i wkleiłam na nowo dzisiaj. Jestem 24 letnią młodą dziewczyną, studentką kończącą studia zaoczne. Od roku mieszkam w dużym mieście tak, jak zawsze marzyłam. Jestem w związku z cudownym mężczyzną, Kocham Go całym sercem i duszą i wiem, że jest tym jedynym. Moje życie zawsze niosło ze sobą niespodzianki, jednak byłam zawsze na tyle silna, że sama stawiałam im czoła i wychodziłam zwycięsko z tych potyczek. Niestety dobra passa się skończyła gdy w 2010 roku zmarł mi Tata, to się stało tak nagle tramą było to gdyż to ja jako pierwsza zobaczyłam go nie żywego. Nie potrafiłam tego przyjąć do wiadomości, sądziłam, że to jakiś żart, jednak nie. Rok później dostałam pierwszego ataku, objawy tak jak opisujecie, standardowe, napady gorąca, kołatania serca, szumy w uszach, mrowienie ciała itp. Byłam u wielu specjalistów, przebadano mnie na wiele sposobów i zawsze wyniki wychodziły dobre a nawet bardzo dobre. Mimo tego jeden z lekarzy przepisał mi concor (beta blocek) brałam go długo bo prawie 3 lata. Ataki ustały to prawda, ale nie pokój pozostał. W końcu moja Mama przemówiła mi do rozsądku i zaprowadziła mnie do psychiatry, nie byłam z tego zadowolona bo moje zdanie o tych specjalistach jest stereotypowe, lekarz wysłuchał mnie w ciągu 10 minut a następnie przepisał lek na sen gdyż miałam lęki nocne i lek na dzień o nazwie Paxtin. Lek na sen szybko odłożyłam bo wzmagał mój apetyt i bardzo byłam po nim senna, mogłam spać nawet cały dzień a nie o to chodziło zaś Paxtin też nie obył się bez skutków ubocznych, byłam otępiała, antyemocjonalna a czasami aż za bardzo, zmienne nastroje co kilka minut i uczucie senności. Jednak Paxtinu nie odstawiłam jaki był taki był ale zauważyłam że dzięki niemu zaczęłam powoli czuć się lepiej, aż po pół tora roku wyszłam z nerwicy lękowej i mogłam cieszyć się życiem przez następny cały rok do momentu gdy zakochałam się w swoim przyjacielu, wyznaliśmy sobie miłość, zostaliśmy parą a moja Mama zaczęła wymyślać przeróżne bzdury i niszczyć nasz związek. Nie tolerowała mojego TŻ mimo iż, wywodzi się z dobrej rodziny, nie bogatej ale też nie ubogiej, normalnej rodziny, nie przeklina, nie pije (jego ulubione piwo to karmi...) nie pali, bo tak jak ja się tego brzydzi, nie spożywa narkotyków i nie imprezuje, bo w zasadzie ma tylko jednego przyjaciela a co najważniejsze ma dobre serce i bogatą duszę. Jestem szczęśliwa, że dane jest mi z nim być jednak moja Mama starała się ze wszystkich sił zniszczyć nasz związek. Codzienne kłótnie, płacz, wyzwiska, kontrola mojego życia, doprowadzały mnie do szaleństwa więc wyjechałam z domu rodzinnego i zamieszkałam z moim Ukochanym, pół roku było dobrze aż do ostatniego miesiąca, lipca znów zaczęły się ataki, znów moja choroba powróciła mimo iż ją pokonałam. Strach i lęki powróciły, napady gorąca i mocne, szybkie bicie serca. Lęk doprowadził mnie do tego, że siedzę zamknięta w czterech ścianach, niekiedy bojąc się włączyć komputer, ponieważ wszystko wywołuje u mnie kołatania serca. Nie mogę wyjść na dwór do ludzi, bo zwyczajnie się boję tłumu, autobusów, tramwai, pociągów, jedynie samochodem jako pasażer to jeszcze mogę się poruszać. Sklepy mnie przerażają, tydzień temu karetka przyjechała do tesco bo miałam atak, a gdy wyszłam z ambulansu nie byłam w stanie przejść 100 metrów bo znów się wzmogło, pogotowie zbierało mnie z podwórka koło mojego bloku i pojechali do szpitala. Podano mi magnez w kroplówce dwa worki, zastrzyk w pośladek na uspokojenie, przepadano (wyniki dobre) i wypuszczono do domu. Od tygodnia nie wychodzę z domu bo wszystko mnie przeraża, szum na korytarzu, ludzie. Nie mogę normalnie żyć tak jak dawniej. Jestem ograniczona, zamknięta w szklanej klatce. Nie mogę słuchać muzyki, którą tak kocham, każda piosenka czy ost wywołuje u mnie kołatanie i napady gorąca. Nie mogę oglądać jakichkolwiek filmów, nawet komedii. YT, nie mogę czytać opowiadań, książek nie mogę pisać opowiadać a to jest moja pasja. Rzuciłam wszystko co mnie cieszyło bo to co kiedyś kochałam teraz mnie przeraża przestaję uprawiać seks, bo boję się, że pod czas orgazmu mogę dostać zawału serca, więc rezygnuję z bliskości. Tak samo jest z samotnością. Mój chłopak pracuje od rana do wieczora, całymi dniami jestem sama w domu z kotem. Boję się że jeżeli dostanę ataku nikt mi nie pomoże i umrę, wiem że to tylko moja psychika ale ten lęk jest niestety silniejszy ode mnie. Każdego dnia wylewam łzy bo czuję się bezsilna, tak bardzo chcę znów żyć normalnie, jak każdy inny człowiek i zmagać się z przeciwnościami losu a nie uciekać i kulić się po kątach. Boję się również tego, że mimo iż mój chłopak jest wyrozumiały i tolerancyjny, empatyczny i wrażliwy to nie da rady sobie z moją chorobą, przerośnie go to i mnie rzuci, pomyśli że jestem wariatką a ja Go tak bardzo Kocham dlatego dla dobra jego i mnie samej postanowiłam znów udać się do psychiatry i jeżeli to konieczne znów leczyć się farmakologicznie byle by znów wrócić do normalności, znów żyć i cieszyć się życiem. Zachęcam wszystkich ludzi, którzy zmagają się z tą przypadłością przeze mnie nazywaną "chorobą widmo" gdyż tak naprawdę walczymy z czymś czego nie ma, jest w naszej psychice, jak potwór albo inna mara. Zwalczcie to! bądźcie silni, wiem że to nie jest łatwe, ale w życiu trzeba walczyć i nigdy się nie poddawać, to jest klucz do sukcesu. Pozdrawiam Was bardzo gorąco i wierzę, że uda Nam Wszystkim pokonać lęk!
  2. Lalka z porcelany

    Hej :)

    Witam Mam na imię Roxana i od 4 lat z przerwą roczną cierpię na nerwicę lękową, jest mi bardzo miło poznać Was wszystkich, którzy walczycie z tą przypadłością. Może nie zabrzmi to dobrze ale cieszę się, że znalazłam forum i ludzi, którzy borykają się z tym samym, a jak wiadomo w kupie siła a kupy nikt nie ruszy :) Pozdrawiam
  3. Mimo, że udzieliłam się kilka minut temu na tym forum o zwalczaniu lęku... to nie ukrywam, że miota mną niesamowicie potężna nienawiść do Ciebie, bo to przez Ciebie rzuciłam to co kochałam, przez Ciebie czuje się jak cholerna Laleczka z Saskiej Porcelany, taka krucha, delikatna i wrażliwa a żebym się nie zesrała jeszcze czasami. Wiesz czemu nazywam Cię już od dawna chorobą "widmo" ? bo Ciebie tak naprawdę nie ma! nie istniejesz! jesteś tchórzem, większym niż ja gdy mnie dopadasz. Mam Cię serdecznie dość, uwierz mi Nerwico lękowa, że gdybym spotkała Cię w wersji materialnej na ulicy, nie zabiła bym Cię, bo nie zasługujesz na śmierć, zasługujesz na coś znacznie gorszego, na coś do czego sama się przyczyniasz. Powinnaś konać w agonii ludzkiej radości i szczęściu. Nie tknęła bym Cię swoją dłonią, bo brzydzę się Tobą, nie jesteś warta mojego spojrzenia. I wiec, że od chwili pojawienia się w moim życiu wykopałaś sobie grób do którego małymi kroczkami będę Ciebie spychać. I nie martw się możesz na mnie liczyć w kwestii naplucia Ci w pysk i zasypania Ciebie.
  4. Witam Ja również jestem całkiem nowa na tym forum, szukałam sposobów na radzenie, bądź przezwyciężenie lęku, bo tak jak Wy moi drodzy, tak i ja podejrzewam u siebie nerwicę lękową ulokowaną niestety na sercu. W każdym momencie, gdy robi mi się gorąco i zaczyna przyspieszać bardzo serce boję się, że dostanę zawału. Trwa to już półtora miesiąca. W przeszłości leczyłam się u psychologa a później u psychiatry i wyszłam z choroby "widmo" po półtora roku leczenia farmakologicznego. Później na własne życzenie czułam się już dobrze, więc odstawiłam tabletki jednak w ciągu kolejnego roku doświadczyłam tyle przykrości, bólu, stresu i problemów, że moja nerwica się nasiliła do tego stopnia, że czuję się ograniczona. Nie mogę wyjść na dwór, bo boję się, że zacznie się atak z sercem, nie mogę mieć kontaktu ze wszystkim co powoduje u mnie emocje, krótko mówiąc to co kiedyś kochałam, muzyka, anime, manga, filmy, ludzie, przyjaciele, seks, bliskość, praca.. teraz mnie przeraża. Ostatnio było ze mną bardzo źle, całymi dniami siedziałam sama w domu, nie była dnia gdzie bym nie płakała. I w pewnym momencie stało się coś czemu jestem wdzięczna, nie wiem czy to moja wewnętrzna odwaga czy ciekawość sprawiła, że próbuję walczyć z lękiem na wszystkie możliwe sposoby. Czytam Wasze posty, analizuję, wyciągam wnioski. Próbuję w pewien sposób utożsamić się z "potworem" z którym mam się zmierzyć i go pokonać. Bardzo dużo czytam na temat samej tej istoty choroby i to pomaga, wiedza pomaga! Stałam się spokojniejsza niż tydzień temu, wmawiam sobie, że to tylko moja wyobraźnia, że nic złego mi się nie stanie, że serce jest po to żeby biło a jeżeli zacznie bić szybciej bo staram się nie wsłuchiwać w jego rytm, tylko zająć się czymś innym, odgonić złe myśli, myśleć tylko pozytywnie, dążyć do normalności, małymi kroczkami, metodą prób i błędów. Problem leży w nas samych, świat jest brutalny nie od dziś, problemy, kłopoty i stres doświadcza każdy i tylko od nas samych zależy jak sobie z nim radzimy, zależy od naszego stanu psychicznego i charakteru, ja jestem osobą, która mimo płakania i kulenia się po kątach wstaje z kolan i brnę do przodu, walczę i nie poddaję się. Nie można zaakceptować lęku, lęku trzeba się wyzbyć, pokonać go! Pozdrawiam Was serdecznie
×