Skocz do zawartości
Nerwica.com

adzikk

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez adzikk

  1. Przemiły Pan lekarz , który zdecydował się wykurzyć mój ból z nogi. Smsowanie z przyjaciółką , która się odbraziła. Długi spacer ze znajomym ; )
  2. Chociaż moja nerwica chce mi znowu umilac czas swoją obecnością :) każdego dnia staram sie robić chociaż jedna rzecz , której sie boje. Tak po prostu - wychodzę z domu , jadę pociągiem , idę na długi spacer . Myśle tez , żeby zacząć biegać. Dla zdrowia i rozładowania emocji chyba nie ma czegoś lepszego. Nie wiem jak inni walczą z atakami - ale ja zawsze staram sie nie nudzić. Oglądam seriale , czytam książki , staram sie przebywać z ludźmi. Ostatnio dużo racjonalizuje i powtarzam sobie , ze jestem ważna, kochana i wartościowa . Podnoszenie swojego poczucia wartości tez robi swoje. I najważniejsze : wsparcie rodziny , narzeczonego . Razem jest łatwiej wygonić to cholerstwo :-)
  3. arasha w zasadzie cieżko mi sie dokopać do wspomnień co mi sie działo i dlaczego po bioxetinie. Pamietam ten okropny nerwobol , który zaczął sie od lewej nogi i szedł przez całe ciało . Puls z rana 140-160 - w spoczynku. Wymioty , brak apetytu przez miesiąc . Brak chęci do życia i sam strach przed braniem leku. Ale wytrwałam w braniu. Lek zaczął działać po 8 tygodniach - po drodze dając mi wszystkie skutki ubocZne. Gosia 84 - nie rozumiem dlaczego nie mówisz o tym , ze gorzej sie czujesz. Przyznanie sie samemu przed sobą tez pomoże zmniejszyć lek . Mój narzeczony tez sie ze mną ma w tej materii - ale jeżeli to ten właściwy to będzie wspierał zawsze - bez względu na wszystko :-)
  4. Fabienka - powiem CI jak jest u mnie :) nawet najmniejsze , najdrobniejsze mysli o nie prawidlowym dzialaniu lekow - spowoduja zawsze skupienie uwagi na ciele. byle skurcz , pulsowanie czy zawirowanie w glowie bedzie odebrane przeze mnie jako sygnal dla moich lekow pod tytulem droga wolna. Dlatego nie mysl. zeby lek na prawde wyszkodzil CI krzywde musialabys go zjesc cale opakowanie na raz. Kiedy zaczelam przyjmowac bioxetin tez myslalam , ze umre przez 3 tygdonie. szkoda nerw , ktore i tak my nerwusy mamy nadwyrezone :) Lony - ropa to raczej normalny objaw po wyrwaniu 8. Na pewno nie dostaniesz sepsy /*: glowa do gory. Slyszalam , ze plukanie szalwia pomaga
  5. @Fabienka ! Napisałaś , że atak zaczął się godzine po tym jak zaczęłaś sprzątać , a powiedz proszę co myślałaś zanim wziełaś lek? Jaka była Twoja gorąca myśl? Bałaś się , że lek Ci nie pomoże? Zaszkodzi ? Wywoła atak? Myśl tutaj gra główną rolę. Ja też tak mam. Często stosuję taktykę -0 brania leku jędzac cukierki - aby go nie zauważyć. Myślę , że spokojnie przepiszą Ci odpowiednik Afobamu może Lorafen albo Etazolam - ja mieszkam w Belgii i nie ma z tym też zadnego problemu. Myślałaś o rozpoczęciu terapii? Pozdrawiam i życzę zdrówka!
  6. Czy ktoś może mi powiedzieć ze swojego doświadczenia jak długo może się utrzymać nerwoból w nodze ? Mam na myśli całą nogę ( stopa , łydka , udo i pachwina). Mam to dziadostwo już 2 tydzień. Lekarz powiedziała , że wszystko jest w porządku, ale ból nie przemija - a przeciwbóle nie działą Więc idę jutro drugi raz na wizytę. Może wyśle mnie na doplera...
  7. W ogóle czego najbardziej się boicie w chwilach ataku paniki? Z mojego doświadczenia , zawsze bałam się , że się uduszę albo dostanę jakiegoś wylewu. Dzisiaj odkryłam swój nowy schemat ! Łoho! Być może to pozwoli mi pozbyć się tego okropnego newobólu , który mam w całej lewej nodze. Bóle ( częściej nerwobóle) -> Zainteresowanie innych -> brak samotności -> szczęście
  8. Od kilku dni trzyma mnie nerwobol w nodze. Lydka , czasami stopa no i udko. Zmniejsza sie kiedy zapominam o nim , ale nie chce uparciuch odpuścić oczywiście lekarz powiedziała , ze to nie zatorowosc żył czy inne cuda jednak wiem , ze nerwobol będzie wędrował czy tego chce czy nie
  9. Hej :) dopiero co się zarejestrowałam ale podzielę się moją historią. Moje lęki zaczęły się w maju ubiegłego roku - nie przeżyłam tak jak trzeba żałoby po mojej ukochanej babci. Wracałam właśnie od chłopaka z Belgii ( a dodać trzeba , że strasznie boję się latać) kiedy coś zaczęło się ze mną dziać. Na początku olałam , pomyślałam , że pewnie nic wielkiego i jak zwykle wyolbrzymiam. Jakimś cudem dotarłam do dworca kolejowego i wtedy się zaczęło. Wchodząc do pociągu nic nie widziałam ( jakieś mroczki przed oczami ect.) , bicia serca , omdlenie i najgorsze z najgorszych kontrolowanie oddechu z drżeniem całego ciała - czyste wariactwo. Dochodziłam do siebie 6 dni - w tym czasie trafiłam na ostry dyżur ( 2 razy) , neurologa, laryngologa , doktora rodzinnego ( 3 razy), zrobiono mi tomografię głowy , podano 10 kroplówek i nazwano zwyczajną histeryczką. Przy ostatniej wizycie Pani Doktor Internista ( którą do dziś miłuję za to co zrobiła) poprosiła mnie, abym udała się do szpitala i poprosiła doktor psychiatrę o opinię. Jako , że byłam pewna swojej śmierci ( czy to nie normalne dla Nerwicy?) udałam się do szpitala psychiatrycznego. Zostałam przyjęta i wylądowałam w szpitalu bez klamek. Byłam tak przestraszona i wyczerpana tym wszystkim - wreszcie po 6 miesiącach od śmierci babuni - zaczęłam wyć jak bóbr w tymże szpitalu. Dodac muszę , że płacz to nie jest żaden problem dla mnie - zwyczajnie zablokowałam się emocjonalnie i to mnie niszczyło w środku. POłożono mnie w szali z szybami - gdzie pielęgniarki pilnowały , abym nic przypadkiem nie odwaliła. Moją sąsiadką była dziewczyna o zaburzeniu dwubiegunowym - na dzień dobry powiedziała , że mnie zabije. Więc siedziałam na łóżku i płakałam. I płakałam i płakałam. Aż miły Pan Sanitariusz przyszedł, aby ze mną porozmawiać. Nie zrozumcie mnie źle - ja po prostu myślałam , że ze mną jest coś nie tak. Oszlałam , sfiksowałam... Cięzko określić. Pani Doktor Psychiatra zrobiła ze mną 2 godzinny wywiad. Na począktu nie chciałam spowiadać się jakiejś obcej babie - ale ona podeszła mnie w taki sposób , że po prostu słowa same płynęły z moich ust. Jeszcze tego samego dnia jako niegroźny przypadek zostałam położona w normalnym pokoju z osobami chorymi na depresje. Podano mi leki uspokajające ( Lorafen raz) i poszłam spać. Odsypiałam cały tydzien lęków , zmagań i płaczu. W ciągu kolejnych dni zostałam zaklasyfikowana na terapię behawioralną grupową ( na którą czekałam dwa miesiące). Wyszłam ze szpitala na własne żądanie- gdyż dostawałam leki uspokajające i w zasadzie na tym konczyla sie terapia. Wróciłam do domu. Nie mogłam podniesc sie z łozka. Przestawiłam meble byle tylko nie pamietac ostatnich dni. Oglądałam seriale i zamykałam się w sobie. Miałam ciągłe nerwobóle. Ten który zaczął się w mojej łydce - szedł przez całe ciało. Oczywiście miałam zrobionego doplera - żyły czyste. Wstając rano mój puls sięgał 130 uderzeń na minutę. Z rana nudności to był porządek dzienny. Mimo wszystko walczyłam ( choć jeszcze nie wiedziałam z czym do konca) zdałam egzaminy , a nawet obroniłam się ( jak mówi mój Belg " MOJA LICENCJATKA EUROPEJSKA"). On przylatywał do mnie i wspierał. Kiedy ja trzęsłam się w nocy ze strachu on trzymał mnie za rękę. Razem chodzilismy na spacery i oglądalismy seriale. To nas bardzo zbliżyło. W lipcu zaczęłam terapię.( 3 miesięczną). Po wywiadzie dostałam Fluoksetyne w postaci Bioxetinu 20 mg oraz diagnozę - Nerwica lękowa . Zaczęłam pracę nad sobą. Poznałam mnóstwo fantastycznych ludzi i ich historię , dramaty przeżycia. z Panią Sonatą - moją terapeutką przeszyłysmy prawie wszystkie najtrudniejsze etapy mojego życia , na ten czas dowiedziałam się , że jestem DDA. Jakoś to wyparłam przez te lata. Lęki zmniejszały się choć nie dawały spokoju. Jednakże wychodziłam bardzo dużo , starałam się podróżować , prowadzić samochód po prostu żyć. Terapię zakończyłam we wrześniu - w stanie w jakim chciałam być. Przez chorobę udało mi się pozbyć bagatela 7 kg ( na stan lipiec 2013 było to 48 kg przy wzroscie 170 cm). Ale wróciłam na studia do Belgii - sama , podchodziłam do egzaminów i jakos tak szło. Jak wygląda to teraz? Pod koniec kwietnia udało mi się zejść już z dawki 10 mg dwa dni w tygodniu na zupełne odstawienie. Ważę 58,8 kg. Jednakże pod koniec tego miesiąca zmarł tata mojego chłopaka. Niespodziewanie w wieku 50 lat. Strasznie to przezyłam. Wspierałam całą rodzinę kosztem siebie. Powróciły nerwobóle , bóle głowy i kontrolowanie oddychania , o koszmarach nawet nie wspomnę. Zaczęłam wracać do fuloksetyny . Dodatkowo biorę magnez i witaminy( chyba wykupię jakiś wagon czy coś ). STrasznie się boję , że to wraca. Zauwazyłam , że zaczynam denerowowac się w kolejkach i pociągach. Kręci mi się w głowie. Paralizuje mnie myśl , że znowu bede szła przez to piekło. Ale parafrazując Salvadora Daliego , który dowiedział się o tym , że ma raka : - Biedny rak. Ja mogę powiedzieć : Biedna nerwica. Się rozpisałam.
×