Skocz do zawartości
Nerwica.com

qxy

Użytkownik
  • Postów

    34
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez qxy

  1. Dialog ze sobą jest dla mnie podstawą. Żadne tam duchowe pierniczenie, ale po prostu realizm. Staram się nie nazywać każdego dołu chorobą i każdego uśmiechu drugą chorobą jak to mają w zwyczaju psychiatrzy. Motywacji szukam w sobie i pomimo fatalnej sytuacji w życiu zdarza się ją odnajdować. A kiedy mi się to nie udaje, to mówię sobie "spokojnie" i zaczynam układanie wszystkiego od nowa w głowie. Do skutku. Przede wszystkim odkłamałem pewne sprawy i przestałem się oszukiwać (to niestety robi większość chorujących na depresję i prawie nikt się nie przyzna). To była i jest cudowna porcja energii do działania jak na razie lepiej niż wszystkie dotychczas pożerane leki
  2. qxy

    Samotność

    Aktualnie wykonuję drobne badania społeczne na takich portalach właśnie, które mniej lub bardziej są "randkowymi". Obserwacje są co prawda jak na razie jedynie ilościowe, a nie jakościowe, ale dotyczą obydwu płci. Kiedyś były super czasy pod względem poznawania się przez internet. Jakiś entuzjazm był zazwyczaj po obu stronach, umówienie się na kawę, rozmowa telefoniczna itd nie stanowiła problemu. Teraz współcześnie portale randkowe to trochę takie miejsca pozerstwa i oderwania od rzeczywistości lepiej niż w psychiatryku. Jak na razie skończyłem liczenie na próbie 100 losowych kobiet na badoo - pod kątem jakości profilu, oraz prezencji na zdjęciach. Wyniki nieco zatrważające, ale takich się spodziewałem. Ogólnie szukanie kogoś na portalach randkowych przypomina bardzo mocno szukanie igły w stogu siana.
  3. qxy

    Jak to zrobić?

    "nudność" nie istnieje. Co najwyżej nudności. To co dla jednego jest najszczerszym złotem dla drugiego będzie workiem łajna i na odwrót. Przede wszystkim od siebie mógłbym polecić, żeby przestać samemu się stygmatyzować tymi pojęciami, bo to pojęcia fikcyjne, narzucone przez środowisko. Są ludzie dla których każdy kto nie chodzi na imprezy to muł i nudziarz, ale znam równie wiele osób, które uważają wprost przeciwnie. Moja matamorfoza. Zawsze byłem wycofanym indywidualistą, introwertykiem, w moim przypadku byłem właśnie uważany za nudziarza, z którym jednak można o wszystkim porozmawiać ciekawie (było się czego złapać - mam nadzieję, że też masz taki punkt siebie, który uważasz za udany). Dość błyskawicznie wyleczyłem brak pewności siebie i nieśmiałość. Reszta się nie zmieniła. Dalej nie mam 1000 znajomych, nie uchodzę za duszę towarzystwa, ale z tej jednej zalety udało mi się wyprodukować otoczkę w której mi znakomicie, więc takie bzdety jak to czy ktoś uważa mnie za nudziarza straciły na znaczeniu bardzo mocno. Dodam jeszcze, że chyba indywidualizm w tym pomaga mocno. Zauważ, że jest pewna moda na "fajność" jakkolwiek rozumianą. Ot głupi przykład niewiadomo skąd - modne ciuchy określonych marek w pewnych środowiskach. Szkopuł jest taki, że kiedy 200 osób ubierze się w nawet najlepszy markowy ciuch z tej samej firmy, to nie są już "fajni" tylko "tacy sami". Czyli jacy? Pod względem ubioru po prostu nudni, choć każdy z osobna uważałby inaczej. Podobnie z czującymi się fajnie Panami przy barze w przyciemnianych okularach i krowim łańcuchu na szyi. Z reguły przy barze wypatrzysz takich kilku rządkiem. Tak więc myślę, że kluczem jest obejście tematu z zupełnie innej strony i zrobienie z tego co uważasz za wadę - zalety! Myślę, że masz takie "punkty zaczepne" w Twojej osobowości, które są warte poświęcenia im uwagi kosztem ogólnoprzyjętych wzorców "bycia fajnym". Pozdrawiam.
  4. qxy

    Antyprawdy życiowe

    1. Gorzej być nie może. 2. Skończ studia, będziesz kimś.
  5. nieboszczyk, Ludzkość właśnie dlatego nie wyginęła, bo była przyzwyczajona do rozmaitego rodzaju bólu. Logiczne, że nie trzeba cierpieć, że nie to jest istotą życia, ale ból każdy (fizyczny i psychiczny) jest elementem naturalnym w życiu. Współcześnie jest inaczej, więc jeśli kiedyś mielibyśmy wyginąć w trakcie 1 pokolenia, to wyłącznie teraz.
  6. robotnica, Nie Ty jedna. Ja też swoje zeżarłem. Niestety to jest pasożytniczy system żywiący się problemami ludzkimi. Automaty do wystawiania recept. I to już kur** nawet dzieciom 2 letnim na ADHD, bo przecież jak 2 latek się za dużo rusza to chory jest. Takie żerowanie na ludziach "bez wyjścia" nieco. W złym stanie każdy weźmie ten syf, byle tylko ulżyło. To zrozumiałe. Szkoda, że nie ma kampanii mówiących o tym jak działa ten biznes. Człowiek naje się tego syfu, ogłuszy, otępi, ale odstawia to i nie dość, że z medycznego pkt widzenia depresja musi wrócić po odstawieniu, to jeszcze problemów to nie rozwiązało. Dokładnie po to samo ludzie biorą narkotyki przecież, chleją alkohol itd. To kolejne znieczulenie, a życie musi boleć, bo nikt nie obiecywał, że będzie ono słodkie i przyjemne.
  7. Kilka razy rzucałem faje. Ostatnio z niezłym skutkiem z tabsami Tabex (cytozyna) - bardzo bezpieczny środek i na mnie działał szokująco dobrze. Niestety wtopa i na dniach powinienem rozpocząc poprawkę tej terapii bo działało rewelacyjnie. Spróbowałem na siebie spojrzeć obiektywnie bez wmawiania sobie kitów i wymówek odnośnie palenia fajek i doszedłem do inspirującego wniosku. Każdorazowo rzucenie palenia powodowało efekty pdobne jak kilka tygodni brania antydepresantów. Nie jest tajemnicą, że ta tablica mendelejewa, którą się wdycha powoduje obniżenie nastroju. Dodatkowo psycha w końcu była dumna, bo można było powiedzieć "Dzięki, nie zapalę". Polecam wszystkim osobom walczącym z deprechą jako wsparcie w leczeniu, bo nie ma sensu leczyć się trującymi lekami i dodatkowo truć fajkami. Powodzenia wszystkim walczącym i gratulacje tym, którym się już udało.
  8. Jakich lekarzy masz na myśli w zaburzeniach psychicznych? Mi tak chodziło po głowie, że chyba osoba mająca problem z nastrojem może się równie dobrze udać do endokrynologa, tam przynajmniej diagnoza jest obiektywna i sprawdzalna, a nie na słowo honoru jak w przypadku psychiatrii.
  9. Bracie, siostro kimkolwiek jesteś :) Miło przeczytać, że ktoś też patrzy na szamanów w kitlu z nieco innej perspektywy. Jak się ciężko choruje, to warto "zmarnować" nawet kilka godzin na poczytanie i pooglądanie takich materiałów. Być może chociaż jedna zagubiona owieczka zastanowi się zanim odda się w ręce psychiatry i pozwoli z siebie zrobić dysfunkcyjną roślinę.
  10. Na marginesie - żadne rzetelne badania nie udowodniły, że poziom serotoniny jest odpowiedzialny za przyczyny depresji. Wbrew temu co wszyscy na ten temat mówią i myślą.
  11. Podłączam się, warto zerknąć zanim się rozpocznie leczenie psychiatryczne: Film: "Chemiczna wolność" - dostępny na YT po polsku "Blaski i cienie psychiatrii" Rochelle Macredie - warto przeczytać, żeby mieć świadomość z jakim rodzajem nauki mamy do czynienia. Interesujący materiał również tutaj: http://kefir2010.wordpress.com/2012/03/31/zabijanie-i-okaleczanie-psychotropami-mocny-tekst-oskarzam-lekarzy-media-kartel-farmaceutyczny-o-zbrodnie-z-art-konwencji-genewskiej-dotyczacej-zbrodni-ludobojstwa/ Jeśli te materiały powodują złość, to dobrze. O to w nich chodzi, bo spoglądają na problem z więcej niż jednej strony, forowanej przez media, lekarzy psychiatrów, oraz część społeczeństwa. A wiadomo w walce z wrogiem jakim może być nasz niedostatek psychiczny warto poznać wroga z każdej strony.
  12. ruda-grazyna, Nie martw się. Ja też nie jestem tu długo i w sumie moje obawy się potwierdziły. Czasami na tym forum też można się dobić jakimiś wypowiedziami. Kelnerowanie jeśli Ci się podoba to genialny pomysł - przede wszystkim masz szanse zarobic więcej niż jako pielęgniarka, bo nie oszukujmy się, dobra kelnerka jak trafi do fajnej knajpy gdzie przyzwoicie rozlicza się napiwki wyjdzie znacznie lepiej finansowo. A jeszcze jak masz do tej pracy chęć, to już w ogóle nie ma o czym mówić. Niestety robienie tego co się nie lubi na dłuższą metę zabija kreatywność, chęć rozwoju. Po prostu nie warto, bo życie masz jedno i jest Twoją własnością. Podobnie jak leki psychotropowe i terapie, czemu dowiodły badania, że stosowane długo upośledzają zdolność samodzielnego przezywyciężania problemów, kluczową w przetrwaniu gatunku ludzkiego. Większość ludzi ze studiami ma prawo czuć się oszukana. Kilka lat temu ja byłem po skończonym technikum, a w mojej firmie pracownikiem był doktorant UJ, w dodatku za grosze, dorabiał sobie do marnej pensji. Logiki brak.
  13. ruda-grazyna, Tak trzymaj, postaw sprawy jasno i nie pozwól sobie na wkręcanie się w ten chory system myślena. Niestety społeczeństwo w większości jest otumanione, więc nie oznacza to, że mają rację tylko dlatego, że osób, które tak głupio myślą jest więcej. Niestety tak działa nawet zacna "nauka" psychiatria, która swoją drogą podwalin naukowych nie ma. Wszystko co odstaje lekko od przyjętej normy jest chorobą umysłową. I tak wg jednej z klasyfikacji chorób chrapanie jest chorobą umysłową, a samych chorób jest 374 - zapewne gdybyś porozmawiała z psychiatrą o swojej niechęci do pracy za grosze byle inni mieli satysfakcje, to znalazłaby się dla Ciebie jakaś jednostka chorobowa. Meg1985, System miejscami nie jest socjalistyczny, a niewolniczy. I to nie jest bynajmniej wina pracodawców, oni z róznych przyczyn mniej mogą dać, a pewnie chcieliby więcej, ale niestety w tym chorym kraju, żeby zatrudnić pracownika za najniższą krajową trzeba wywalić na głupawe opłaty minimum 2000 zł. Ta różnica przepada w finansowaniu chorej administracji, przerośniętej oczywiście, oraz na inne "cele społeczne" jak sponsorowanie corocznych remontów dróg i rzekome bezpieczeństwo. I dlatego niestety szacunek do pracy jest niski, bo pracownicy są sfrustrowani i nie ma się co im dziwić. Przy takim braku szacunku do pracy, gdzie sporo ludzi nadal za godzinę ciężkiej pracy fizycznej jest w stanie zarobić na 3 bochenki chleba system można nazwać co jedynie niewolniczym.
  14. qxy

    Samotność

    white Lily, Myślę, że jakoś to wychodzi. Chociaż i dla siebie mógłbym być nieco lepszy. Prawda, że to podstawa we wszystkim i jakby człowiek nie był zdrowy czy chory to od siebie zawsze trzeba zacząć. Bywa, że niektórzy o tym zapominają, a to przecież podstawa :)
  15. Coś mnie dzisiaj złamało właśnie propos leków. Obejrzałem film "Chemiczny spokój" Przeczytałem "Blaski i cienie psychiatrii" Rochelle Macredie i bardzo ciekawą publikację tutaj: http://kefir2010.wordpress.com/2012/03/31/zabijanie-i-okaleczanie-psychotropami-mocny-tekst-oskarzam-lekarzy-media-kartel-farmaceutyczny-o-zbrodnie-z-art-konwencji-genewskiej-dotyczacej-zbrodni-ludobojstwa/ Sporo czytania, ale myślę że warto stracić ten czas przy okazji myśleniu o lekach zapisywanych przez lekarzy. Jak ktoś do tego wie w jaki sposób działa który lek na mózg, to w ogóle może nieco zmienić sposób myślenia i pojmowania tego rodzaju leczenia. I nie wiem czy to dobrze, chyba nie, ale chciałem się podzielić.
  16. qxy

    Samotność

    Gunnarr, niestety klasyczne. Kiedy problemy się zaczynają, to mnóstwo osób przypomina sobie o zostawionym żelazku w domu... To samo miałem i mam w sumie. Moja samotność to jakaś desperacja, w sumie nie trzeba mi aż tak mocno fizycznie człowieka jak zrozumienia. Już nawet nie marzę o kimś bardzo bliskim, a szczytem dla mnie nieosiągalnym było by poznanie kogoś, kto wysłucha, nie oceni jak chorego, zrozumie bałagan w życiu i powie "To nic, chodź wypijemy kawę".
  17. A ja do pytania kolegi wyżej dorzucę jeszcze jedno. Jak z potencją u mężczyzn biorących ten środek? I jeśli uszkadza to jak bardzo doktliwe były te skutki u Was?
  18. Witajcie. A ja z kolei mam i pytanie i podziele się swoim doświadczeniem. Może życzliwa osoba pomoże. Kiedyś przez kilka miesięcy brałem cital - grubych kolejne parę miesięcy dochodziłem do siebie po nim seksualnie i sam nie wiem czy doszedłem do normalnej formy. Wiem, to normalne, bo te leki tak działają i jest to jasno napisane w ulotce. Teraz rozpoczynam terapię lekiem PREFAXINE - wenlafaksyna. Tu doktorka zapewniła, że takie skutki występują znacznie rzadziej i wraca wszystko do normy (No i cholera ja wiem, że tak mówią wszyscy). Problem we mnie jest taki, że po prostu nie mogę leczyć depresji lekiem, który mnie rozwala seksualnie, bo to wpędza mnie w jeszcze gorsze poczucie nędzy. Piszecie o jakiś strasznych zespołach itd, wiadomo nie każdego dotyczą, wiem że nie powinienem też tego czytać, bo każdy inaczej na lek reaguje, ale jednak przeczytałem sobie ten wątek i się zgubiłem. Komu ufać? Czy chociaż ten cholerny miesiąc mogę pojeść takie tabletki (działają na mnie bardzo mocno). Rozumiem, że taki zepół dotyczy raczej osób, które biorą lek dłużej tak? P.s. gdzieś na forum znalazłem listę leków przeciwdepresyjnych, które nie powodują zaburzeń erekcji. No i zgubiłem post
  19. ruda-grazyna, Nie tylko dla Twojej rodziny. Spora większość ludzi ma we łbach uwalony taki system wartości. Znajomy, którego wiele lat nie widziałem zapytał mnie kiedy w końcu zmienię ten samochód? Bo oczywiste, że to samochód jest jednym z wyznaczników statusu społecznego. Tfu.. Materialnego! Nic Ci nie poradzę, bo tak jak mówisz większość porad i tak można o kant dupy rozbić, po prostu powiem, że Cię rozumiem. Fajnie gdyby ktoś spytał w końcu "jak się czujesz", "czy czegoś potrzebujesz" a nie jedynie "czego się dorobiłeś". Jedyne co powiem, to kategorycznie nie idź na żadną kasę, jeżeli wiesz że to nie jest zajęcie dla Ciebie. I basta, bez żadnych tłumaczeń innym czy sobie. Po prostu nie i już. Masz do tego prawo i nic do tego innym.
  20. 2 lata temu pomógł mi bardzo zestaw Cital (antydeprecha) i Lamitrin (stabilizator nastroju). Zestaw antydepresant i stabilizator to podstawa, bo pozwala ustawić człowieka w rozpędzonym rytmie, ale nie pozwala mu za dużo poszaleć maniakalnie. Teraz jednak leczę się jedynie antydepresantem, właściwie dopiero rozpoczynam. Poprzednia diagnoza CHAD była prawdopodobnie mocno naciągnięta. Oba te leki w tamtym okresie nieco namieszały, były skutki uboczne, często nieprzyjemne, ale podsumowując zabrały więcej niż dały, więc było warto. O skutkach ubocznych celowo nie piszę, bo każdy człowiek znosi różnie leki i nie ma sensu ani straszenie ani uspokajanie kogoś, kto być może właśnie po te leki zamierza sięgać. Z tymi lekami jest moim zdaniem tak, że wielu ludzi zapomina, że to nie jest wszystko co mogą zrobić. Podstawą, znacznie ważniejszą niż jakiekolwiek leki jest próbowanie do skutku przejęcia kontroli nad sobą. Lek owszem trzeba do gęby wrzucić, bo choroba to choroba i leczyć należy, ale dokładnie w tym samym momencie należy zakasać rękawy i rozpocząć walkę ze sobą, często swoimi przyzwyczajeniami, nierzadko też z wygodą i utartym schematem w życiu. Wtedy moim zdaniem lek zyskuje dodatkowy power i leczenie farmakologiczne daje lepsze efekty. W przeciwnym razie to trochę jak podlewanie wodą rośliny posadzonej na kijowej ziemi. Coś tam urośnie, ale owoców raczej nie da.
  21. qxy

    Samotność

    Upiory naszych czasów... Samotność w tłumie ludzi. Mi się wydaje, że powtarzanie na zasadzie "idź do ludzi" to takie "weź się w garść" tylko w odniesieniu do samotności, a sami pewnie wiecie, że "weź się w garść" znaczy żeby spadać na drzewo. Żeby nie pitolić o niczym, bo i mi jakiś rozumiejących oczu w pobliżu brak jak wody, to zadam konkretne pytanie, bo jestem tu praktycznie nowy. Ludzie z tego forum czasami spotykają się na kawach / herbatach itd? Widziałem, że jest taki dział tutaj, ale jakaś kompletna martwica i w zasadzie mało kto i mało kiedy tam cokolwiek pisze. Niech Ci bardziej doświadczeni w forum mi podpowiedzą, bo czasami takie jedne rozumiejące gały, to więcej niż wiadro psychotropów podane przez speca od umysłów mówiącego "weź się w garść" tylko na okrętkę.
  22. qxy

    Samotność

    Pluszowy w kosmosie, No oczywiście, że ja daję ludziom zrozumienie i pomoc. Zbyt dosłownie odczytałeś mojego posta i wyciągasz dalekie wnioski. Od zawsze ludziom służyłem pomocą, radą, rozmową, kiedy tylko widziałem, że coś nie tak. Nawet prosić mnie nie było trzeba specjalnie. Po prostu napisałem o samotności w dziale "samotność" - więc napisałem jakby o swoich bolączkach, a nie o tym co ja daję innym - to temat do innego działu.
  23. qxy

    Samotność

    Pluszowy w kosmosie, Niestety to nie jest proste z przyczyn takich, o których pisało już kilka osób wyżej. Nie da się na dłuższą metę znieść obecności cienia obok siebie, osoby która na każde nasze 1 słowo mówi 10 swoich w dodatku nie do tematu. Dlatego tak jak kilka osób zauważyło często cenniejsza jest samotność, choć ta niestety doskwierać lubi i szuka się - choćby tych cieni. Są samotniejsi ode mnie i jest ich całe mnóstwo. Ja od kilku miesięcy z nikim się nie spotkałem, tygodniami nie wychodzę z domu i mój świat ogranicza się w głównej mierze do siebie samego i internetu. Od kilku lat jeśli nie od zawsze tak naprawdę nie spotkałem osoby, która by mnie zrozumiała. Tak po prostu, bez głupich porad, bez ciągłego gadania o sobie. Już nie pamiętam kiedy komuś się mogłem wygadać. A swoją drogą powiedzenie "na bezrybiu i rak ryba" nie obowiązuje wszystkich.
  24. qxy

    Samotność

    Taka refleksja mnie nachodzi. Groniec w musicalu "Metro" śpiewała "Pytają wszyscy skąd jesteś i co robisz, to im wystarczy, że imię jakieś masz". Mi się wydaje, że to jest ten fatalny typ samotności, w którym mijasz jakiś ludzi, czasem jakiś ktoś się nawet przypałęta, ale jednak błyskawicznie zdajemy sobie sprawę, że w zasadzie ta osoba jest tu zbędna, bo słucha jakby nie słuchała, patrzy jakby nie widziała i mówi coś, ale w zasadzie mogłaby nie mówić.
  25. qxy

    Witajcie

    Pluszowy w kosmosie, Nie chciałem zasmucić. Jest miliard trudniejszych sytuacji życiowych niż moja. Dzięki i za taki szybki odzew, przynajmniej da się odnieść wrażenie, że to forum jest żywym stworzeniem. Zawsze to coś pozytywnego. Zabawy mi nie w głowie, ale dzięki. Próbuję to forum obejrzeć, może powiszę tu dłużej, a może zaraz po tym wątku zniknę i nie będę truć. Dzięki
×