Wydaje mi się, że mój przypadek jest szczególny. najpierw 2 lata temu odczuwałam niesamowita radośc zycia, czułam sie jak na jakichs prochach, bardzo sczeęsliwa, to była chyba mania. Potem nawet nie zauwazyłam jak zaczyna sie to zmieniać w coś gorszego, w straszne lęki. Najpierw była nerwica natręctw, bałam sie nozy i ostrych narzeędzi, ze kogos nimi skrzywdze lub skrzywdze sama siebie, nastepnie to minęło... Rok pózniej zaczęło mi sie wydawać że wszyscy ludzie sie na mnie patrzą, albo dlatego że wyglądałam wyjątkowo ładnie, albo że wyjatkowo brzydko. Doprowadziło to do tego, ze jak wychodziłam z bloku, to czułam na sobie wzrok nieistniejących ludzi, bo przeciez z kazdego okna mogl sie ktos na mnie patrzec, zaczelam miec problem z chodzeniem, do tego poczucie okropnej nierzeczywistosci. Nieprzyjemne uczucie zwłaszcza w szkole, nie mogłam usiedzieć w ławce, było mi niedobrze, problemy z oddychaniem, mdłości, zreszta wystepuje to do teraz. Pomiedzy tym wszystkim pojawił się lęk że nie będe chciała z nikim rozmawiać. To jest chyba najgorsze. jeśeli ktos do mnie przychodzi, to odrazu mysle tylko o tym, ze moze mi sie niechcieć z kimś rozmawiac. Reszte mozna przewidziec... tak strasznie sie boje tej NIECHECI ze zaczynam odczuwac mdlosci, jest mi slabo, chce zeby ten ktos juz sobie poszedl. ,, Czuje sie strasznie wuobcowana, nikt nie moze mnie zrozumiec, nie potrafie normalnie zyc, niewiem jak ludzie moga byc tacy spokojni, kiedy ja modle sie zebym normalnie zachowywala sie idac do sklepu,...To wszystko jest takie smutne, ze tylko plakac
----------
\prosze o nieprzenoszenie narazie mojego postu, bo pozniej nie mozna go znależć