Skocz do zawartości
Nerwica.com

Asiulka88

Użytkownik
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Asiulka88

  1. Daj mi trochę tej ignorancji :) Przydałaby mi się... Ale wydaje mi się, że ostatnio z ludźmi jest coraz gorzej.
  2. No właśnie...Dobre pytanie- ale chyba zbyt ogólne- to zależy jak duży jest ten niepokój, czy dotyczy czegoś konkretnie czy jest ogólny... Pewnie na wszystkie tego typu sprawy najlepsza jest psychoterapia i ewentualnie leki na początku przynajmniej. Ale jeśli macie delikatniejsze, ale skuteczne sposoby na wyzbycie się wszelkich lęków to piszcie!!! :)
  3. Witaj. Przeczytałam wszystko :) To i tak dzielnie sobie radzisz- nie wyżywasz się na innych. Piszesz, że znasz mechanizmy obrony- chodziłaś na psychoterapię?? Brałaś jakieś leki?? Ja właśnie poznaje problem, ale z drugiej strony... Mój chłopak ma podobne problemy... Tobie zdarza się robić wyrzuty swojemu facetowi jak coś Ci się wymyśli?? A jeśli tak to jak sobie z tym radzicie?? Jak on na to reaguje?? Mnie teksty mojego faceta dobijają... Trudno mi to wszystko zrozumieć... Przecież wie, że tak bardzo mi na nim zależy, a czasem wymyśla takie dziwne historie, że niby mi nie zależy... Itd... A mnie to rani- no bo czemu on mi nie wierzy, że jest mi tak bliski?? Tylko wymyśla sobie takie złe rzeczy i rani siebie i mnie??
  4. Też tak myślę :) Haha to Ty przynajmniej się z tego pośmiejesz, a mnie to trochę przeraża... Może kiedyś się okaże, że to z tymi wszystkimi pewnymi siebie cwaniakami jest coś nie tak, a ci niepewni są normalni...
  5. Przykro mi Natsume... Może to po prostu nie ten facet... Nie dla Ciebie... Zasługujesz na takiego, który nigdy nie sprawi Ci smutku swoją obojętnością... Nie zgadzaj się na bycie "opcją"- albo mu zależy i to czujesz, albo porozmawiaj z nim stanowczo, że nie zgadzasz się na takie bylejactwo z jego strony. Z tego co piszesz to jemu chyba nie zależy... Powiedział Ci wprost, że uważa Cię za opcję?? Czy to tylko Twoje wnioski?? Dziś macie czas i nie chciał przyjechać?? Pomyśl nad tym... Wiem, że to wszystko jest trudne... Trudno odpuścić, jeśli zależy na kimś... Ale jeśli tej drugiej osobie nie zależy to... może tak będzie lepiej... Porozmawiaj z nim szczerze i spokojnie.
  6. Dziękuję Wam za odpowiedzi. Bo tak się zastanawiam- kompleks niższości powoduje, że człowiek uważa się za gorszego od innych, dopatruje się mimowolnie dowodów na to we wszelkich sytuacjach - np ktoś ma się podpisać przy kimś i ktoś patrzy i pewnie myśli sobie, że ten ktoś patrząc myśli sobie coś negatywnego- więc ta sytuacja staje się niemiła i stresująca no i tym sposobem ktoś zaczyna tego unikać. Tak samo z niemal wszystkimi innymi sytuacjami. I tak sobie myślę, czy np kompleks niższości nie może pomóc w rozwinięciu się fobii społecznej?? Niska samoocena do pewnego stopnia wgl nie utrudnia życia, ale kompleks niższości już tak. I bardzo mi się to kojarzy z fobią społeczną. Może jedno zawsze występuje z drugim i się nakręca nawzajem? Bo jakoś trudno mi sobie wyobrazić kogoś mega pewnego siebie i mającego fobię społeczną- chyba że nie wiem wystarczająco dużo o tym wszystkim. Ale jak ktoś ma zdrową samoocenę to raczej będzie miał gdzieś, że ktoś patrzy jak je czy się podpisuje itd. Kompleks niższości i fobia społeczna bardzo mi się ze sobą kojarzą- bardzo podobne są odczucia i skutki. Dlatego pytałam co Wy o tym myślicie. Poza tym zastanawiam się nad sobą- czy to tylko kompleks niższości i jego skutki czy już coś więcej ;/ Np nie lubię odbierać tel, jak dzwoni nieznany mi nr, dawniej nie lubiłam się podpisywać przy kimś albo jeść między obcymi ludźmi( ale nie jakoś strasznie tylko trochę). Z czasem i wiekiem nabrałam pewności siebie i teraz mogę jeść wszędzie, pisać itd. Ale tel nie przepadam odbierać, bo mnie wkurzają Ci wszyscy akwizytorzy. Ciągle tylko, żeby kupiła nowy telefon, bo super oferta- no ileż można. Przybywanie gdzieś między ludźmi na mieście albo w jakichś sklepach itd nie jest dla mnie problemem, ale np czasem obawiam się, że ktoś obcy mnie zaczepi i coś będzie chciał albo coś do mnie mówił- ale to z kolei rozumiem, bo dawniej często tak się zdarzało- byłam osobą bardzo otwartą, życzliwą, wygadaną i chyba to było widać- taki typ kumpeli, z którą można o wszystkim. Ale z czasem zaczęło mnie to męczyć- chciałam po prostu spokojnie przejść sobie przez miasto bez gadania z nikim i teraz jak idę to czasem staram się udawać zajętą :) żeby mnie nikt nie zaczepił :) Ale ogólnie wkurzają mnie ludzie... Ich fałsz, egoizm, głupota, złośliwość itd... Można nie mieć fobii społecznej a nie przepadać za ludźmi??
  7. Asiulka88

    zadajesz pytanie

    haha no świetne pytanie trafiłam :) Myślę ( mam nadzieję ), że nie będzie takiej potrzeby :) ( część rządu mogliby zamiast Ciebie...) Ulubione danie obiadowe??
  8. Asiulka88

    Syndrom DDA

    No właśnie... :)
  9. Hmm... A gdzie jest granica między brakiem pewności siebie, kompleksem niższości a fobią społeczną??
  10. Nadkwasota to straszne dziadostwo... Jem co 2-3 godziny, żeby neutralizować te kwasy. Jak nie zjem to mnie później brzuch boli- jak nie od razu to wieczorem. Jak się denerwuję to wydzielają się jeszcze szybciej. O smażonym mogę zapomnieć. O kawie, alkoholu itp również. Ogólnie mam bardzo wrażliwy żołądek. Jak go ciągle kwasy trawią to się w sumie nie dziwię... Jem czasem coś na nadkwasotę. Ale fakt, wezmę 1-2 tabletki, jest lepiej i przestaje brać I tak ze wszystkim... Dobra, głupie to jest, wiem- może teraz się z tym ogarnę :) Jak się przyznałam publicznie to może się poprawię :)
  11. To zależy jaki ktoś ma żołądek- ogólnie stres powoduje wydzielanie się kwasów, mięta też, a nadmiar kwasów szkodzi. Jeśli ktoś ma niedokwasotę to mięta jest ok, ale w innych przypadkach może lepiej nie. Najlepiej ziółka na uspokojenie- melisa, rumianek, tabletki ziołowe- valused, nervomix. Jest też dużo z mięta do ssania jak ktoś chce tą miętę. Są syropy, można kupić pojedyncze zioła w zielarskim i brać/pić. Mnie żołądek boli po stresie właśnie z nadmiaru kwasów. Wystarczy, że coś zjem i je zneutralizuje. Ogólnie jest mnóstwo tabletek ziołowych na uspokojenie. Jak uspokoją się nerwki to i żołądek :) Ja wyszukałam w necie, analizowałam składy i wybrałam te, który mi odpowiadały. Czyli bez mięty :) I np bez witaminy B6, bo jestem uczulona. A część tabletek ma magnez i właśnie witaminę B6. Mam już spory spis tych tabletek i ich składów. Jak coś to mogę coś doradzić. Ale i tak każdy musi wypróbować na sobie, bo jednemu pomoże, a drugiemu nie. I uważajcie na te z kozłkiem lekarskim czyli valeriane- może powodować mdłości.
  12. Ja ostatnio w związku z nadmiarem stresu i nerwów zaczęłam jeść ziółka na uspokojenie. Kalmsy wgl na mnie chyba nie działają. Działa nervomix- ale wszystko mnie po nim swędzi. Valused coś tam działa. Melisa też. Winko działa ale żołądek mam słaby i nie mogę często. Jest taki syrop- Melised- pyszny w smaku, pomaga, ale też mnie po nim żołądek bolał. Więc syropy u mnie odpadają. Zamierzam wypróbować szyszki chmielu, ziele męczennicy i serdecznik pospolity- do kupienia w zielarskich sklepach. Bierzcie też systematycznie magnez- jest bardzo ważny jeśli chodzi o samopoczucie.
  13. Weszłam na to forum szukając zrozumienia w związku z byciem z kimś z problemami, ale widzę, że dla mnie też się tu coś znajdzie :) Mnie też strasznie wkurzają niektóre dźwięki np stukanie talerzy jeden o drugi, garnków, trzaskanie szafkami i jak ktoś próbuje wyciągnąć językiem coś z między zębów- ten dźwięk mnie doprowadza do szału!! Kiedyś baba w kościele obok mnie tak robiła co chwilę... Myślałam, że zwariuje!! Niewiele brakło i bym się jej spytała czy się nie słyszy albo czy mogłaby wreszcie przestać!!! Denerwuje mnie jak słyszę telewizor, a nie oglądam akurat... Albo jak ktoś gdzie niedaleko mnie gada przez telefon i co chwilę nie wiadomo kiedy coś bardzo głośno mówi... Mieszkam na parterze, ściana mojego pokoju jest centralnie przy drzwiach wejściowych do bloku, ciągle bardzo wyraźnie słyszę kroki jak ktoś wchodzi albo wychodzi i trzaskanie bramy- może to przez to lubię jak jest cisza i spokój, bo mi tego brakuje??
  14. Kac gigant atakujący z zaskoczenia?? hehe dobre... Nienawidzę, nie cierpię, nie trawię chamstwa, złośliwości, egoizmu, rodziców zaniedbujących swoje dzieci, polityki, złych ludzi, agresji, przemocy psychicznej i fizycznej, bezradności, głupoty, komarów, bąków, wciskania kitu, fałszu itd.
  15. Dziękuję Rikuhod, to bardzo mądre i pocieszające co napisałaś... Dzięki :* Pani psycholog z którą pisaliśmy też pisała podobnie... Lucy1979 - mi też się wydaje, że nerwica natręctw to coś innego, bardziej obsesyjne liczenie i różne inne, ale pani psycholog po tym co ja jej dokładnie opisywałam i co on jej opisywał o własnych myślach itp odpisała, że to może być nerwica natręctw, dlatego tak napisałam. Wiem, że dręczą go różne obsesyjne, natrętne myśli i przekonania, z którymi żadne tłumaczenia nie mają szans. Może to taki rodzaj nerwicy natręctw... Też w swoim poście nie opisałam dokładnie wszystkiego, bo strasznie dużo tego jest... A znamy się dopiero 3 miesiące... Chciałam się wygadać, bo ciężko mi jest bardzo... Obawiam się, że to może nie być jakieś jedno zaburzenie tylko np kilka... On wiele spraw widzi po swojemu- tylko że te jego przekonania z prawdą nie mają przeważnie nic wspólnego i ciężko mu to wgl wytłumaczyć... Wbił sobie do głowy, że mnie ktoś w przeszłości krzywdził i nie dociera, gdy mówię, że tak nie było! Albo, że w przeszłości było tak cudownie z innymi, że on już mi nic nie może zaoferować... Dużo tego jest... Czyta artykuły w necie o tym, że kobiety myślą o byłych i kłamią itd i go to dręczy. Choć dobrze wie, że myślę tylko o nim. I dobija mnie to, że on nie wierzy w moje uczucia, w moje słowa... Takie strasznie ciągłe niezrozumienie... Jakby miał swój świat, który jest odporny na dobro i przyjmuje albo wymyśla tylko złe rzeczy.... Np kupił mi kwiaty, postawiłam na biurku. Za jakiś czas posprzątałam inny stolik, kupiłam kwiatka w doniczce i postawiłam na nim. Przyszedł i był zły, bo kwiaty od niego były ładniejsze, a nie dostały całego stolika... Czasem się czuję jakbym sama w końcu miała odejść od zmysłów... Ciągle coś... Albo coś nowego, ale kolejny raz to samo... Obawiam się, że w końcu będę się bała cokolwiek zrobić albo odezwać, bo zacznie coś wymyślać... Juz się na tym łapię... I tak już uważam na słowa, ale to nic nie daje. Czasem coś zrozumie i mówi mądrze, a potem znów jakby zapomniał to wszystko i nic nie rozumiał... Ciężko mi to wszystko tak ująć, żeby ktoś miał obraz całości i wszystkiego. Musielibyście chyba pobyć na moim miejscu. Strasznie dużo jest tych dziwnych, niezrozumiałych dla mnie rzeczy. Choć robię znajomym za psychologa to teraz poległam. Pani psycholog napisała, że nie powinnam być jego terapeutką, a byłam, bo tłumaczyłam mu do upadłego, że źle sobie coś nawymyślał. Ale to nic nie dało, tylko ja się teraz czuję taka wyczerpana, dobita... Bo jak on może tak wiele do mnie czuć, a jednocześnie olewać tak strasznie moje słowa??? Nie mogę tego pojąć... Jest mi bardzo bliski, jak nikt nigdy wcześniej... Ale on tego nie pojmuje, nie wierzy w to i ciągle wynajduje na siłę dowody na to, że niby nie jest... Dobija mnie to... Już dzwonił do psychologa, we wtorek ma dzwonić się umówić dokładnie na pierwszą wizytę. Ale boję się, że jak on mu naopowiada tych swoich wizji to ten psycholog nie będzie wiedział jaka jest prawda... Będę przerabiać moją straszną przeszłość, która nie miała miejsca?? No bez sensu przecież... Musi ten ktoś wiedzieć, że to tylko jego fantazja!! Dlatego chyba powinnam iść tam z nim... Choć mam dość wałkowania w kółko tego samego itd, ale chcę, żeby było lepiej. I znowu się rozgadałam, a to zaledwie jedna setna wszystkiego... Dzięki Rikuhod jeszcze raz... Po tym co napisałaś czuję się odrobinę zrozumiana... A tak strasznie mi tego brakuje i tak strasznie tego potrzebuję...
  16. Witam. Może ktoś z was miał podobny przypadek?? Mam chłopaka od 3 miesięcy. Na początku było cudownie, ale po paru tygodniach gdy się zaangażował ( ja również) zaczął się dziwnie zachowywać. Wszystko co mówiłam potrafił przekręcić na złe znaczenie, zanim jeszcze skończyłam zdanie już zaczynał mówić coś, co wskazywało na to, że źle mnie zrozumiał i bardzo negatywnie. Ma bardzo niską samoocenę. Potrafi sobie nawymyślać jakiś głupich rzeczy, niedorzecznych i irracjonalnych i jest przekonany o prawdziwości swoich wymysłów. Tłumaczę mu wiele razy jaka jest prawda i że źle myśli, ale do niego to nie dociera. Potrafił mi nawet powiedzieć, że przecież on wie lepiej niż ja co np robiłam kiedyś tam... Sam się z niczego nakręca i zaczyna gadać głupoty bez opamiętania. W tych chwilach gdy mu odbija nic do niego nie dociera, bredzi jakieś dziwne rzeczy, wszystko co mówię nawet pięknego i dobrego potrafi jakoś koślawo przekręcić na źle... Strasznie mu ciężko uwierzyć, że mi na nim zależy i wszystko jakby chciał naginać tak, żeby było dowodem na to, że mi niby na nim nie zależy. A zależy mi na nim bardzo!! I boli mnie, gdy on cierpi, bo sobie coś złego nawymyślał, dlatego mu zawsze tłumaczę, że to nie prawda, że jest w błędzie i nie potrzebnie cierpi i jeszcze mnie rani tym, że mi nie wierzy w moje słowa i uczucia. I bardzo dużo czasu zajmuje, żeby się uspokoił i znów był normalny. Czasem cały dzień. Albo np spotykamy się, pytam się słodko " a co to za bluza??" a on na to " a co, brzydka?? to ściągam" i zaczyna ściągać... Albo nie dałam mu buziaka na przywitanie na mieście to od razu afera, bo pewnie się go wstydzę itd. Wymyślił sobie, że ja niby wcześniej miałam cudowne związki (albo że mnie ktoś krzywdził- raz tak, raz tak), że on mi już nic nie może zaoferować itd. Tłumaczyłam mu tyle razy, że jest dla mnie najważniejszy, że nikt nigdy nie był mi tak bliski jak on itd, ale on wie lepiej... To co dobre do niego nie dociera... Albo mówi, że mówię tak tylko, żeby go chronić, żeby mu przykro nie było... Itd. W zwykłej rozmowie z niczego wynikają problemy, nieporozumienia. Z niczego może coś wymyślić. Często zaczyna się panicznie bać, że mnie straci... Dużo tego jest, nie wymieniłam wszystkiego. Ale jest świadomy, że mu "obija", że to jest chore itd. Zaczęliśmy pisać do psychologa, bo to było nie do zniesienia. Pani psycholog napisała, że powinien zasięgnąć pomocy psychologa i że pisanie to za mało. No i miał tak zrobić. Ale zwlekał, bo myślał, że sam sobie poradzi. Ale nie poradził. Pisaliśmy do niej oboje. Napisała, że to być może nerwica natręctw i skutki jego dzieciństwa( brak pewności siebie, poczucie bycia gorszym itd) i że bez terapii się nie obejdzie. Napisała też, że z jego opisów wynika, że być może pierwszy raz tak mocno się zaangażował w kobietę ( czyli we mnie), dlatego też ma takie obawy, bo tak mocne uczucie wiąże się z utratą kontroli. To dobra wiadomość dla mnie, że aż tak mu zależy- ale nie chcę, żeby on cierpiał przez te swoje wymysły!! Poza tym ja też przez to ucierpiałam nerwowo, bo to jest ciężkie bardzo w praktyce dla mnie jako bliskiej mu osoby. Boli mnie to, że on mi aż tak bardzo nie wierzy w to co do niego mówię, tylko "wie lepiej" i rani siebie i mnie. Bardzo dużo złego wynika z tej jego niewiary we mnie i moje uczucia i słowa. A ja nic nie mogę zrobić. Czuję się wtedy jakbym go traciła... Ta bezradność mnie dobija. Pani psycholog pisała, że nie mogę być jego terapeutką i nie powinnam wgl wtedy z nim dyskutować tylko twardo mówić, że potrzebuje pomocy , że ja mu nie mogę pomóc i że koniec tematu. Odczułam już skutki tych jego odbić- jestem taka udręczona... Jedno i to samo wałkowałam, tłumaczyłam, a on dalej za jakiś czas to samo... Jakby nic nie pamiętał, nie rozumiał. I tak w kółko. W końcu dotarło do niego, że nie poradzi sobie sam i że ja na tym cierpię i ma iść do psychologa. Ale przecież zanim terapia pomoże ( o ile trafi na kogoś, kto mu pomoże) to minie troche czasu... A ja już nie mam siły... Takie głupoty wtedy bredzi... Dla mnie to jest niepojęte- jak może być tak dobrym, cudownym facetem dla mnie, a potem tak głupio mówić... I nie przestawać kiedy o to proszę... Wiele rozumiem, ale czasem mnie to wszystko już przerasta... Brakuje mi zwykłej, spokojnej rozmowy, bez przekręcania itd. Miał ktoś z was podobnie??
×