Skocz do zawartości
Nerwica.com

rozczarowana88

Użytkownik
  • Postów

    48
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez rozczarowana88

  1. Ellwe, mi np. tłuszcz (jeśli przytyję) osadza się zawsze najbardziej na brzuchu. I jest to od razu widoczne . A pod wieczór największe wzdjęcia . księżniczka, to Ty masz figurę modelki .
  2. księżniczka, mnie własnie tez ratuje to, ze dużo chodze (a to serio wiele znaczy). Do przystanku tramwajowego mam 1,5 km chociażby. Ja w sumie nie miałam jakiś poważnych wahan wagi w swoim życiu. Tak do 3-4 kg w jedna, to w drugą stronę. Obecna waga jednak mi pasuje- poczęści zdobyłam ją aktywnością fizyczną, po części nerwami . Z tym, ze jestem ogólnie drobnej postawy.
  3. patryk_22, ja czasem gdy nie moge własnie usnąc mam takie przyspieszone bicie serca. Kiedyś, gdy miałam poważne jazdy z gową, to biło mi tak non stop, nie wiem, aż cud, ze nie dostałam zawału. A znerwicowana też jestem chyba od urodzenia, przynajmniej od kiedy pamiętam . A na pracy zmianowej w życiu nie dałabym rady, ogólnie nie potrafię raczej spać w dzień (jestem zbyt pobudozna/znerwicowana), w nocy daję radę.
  4. I mi takie trawienne przygody nie są obce. ja właśnie schudlam i tego chcę się trzymać, ale juz widze, ze na nowo się obżeram. Heheh, najlepsza dieta to nerwy- wtedy nic nie mogę przełknąć.
  5. Heej, dziewczyny. Lisa_, Ellwe, ja to samo. Zawsze mam taki lęk- że, o, przyjdzie wreszcie piątek, weekend, a ja zamiast zrobić coś fajnego na co zbierałam siły przez cały tydzień skończę z poryciami, które i tak nie pozwolą mi się nigdzie ubawić. Dziś mam taki właśnie piątek- niby się nakręcałam, a tu wszystko już zrobiłam- nawet jakieś pranie i inne pierdoły i mam sporo wolnego czasu. A to jest najbardziej podchwytliwe, bo najłatwiej wtedy o porycie. Eeech, mam wrażenie, że u mnie zawsze musi być coś nie tak, zawsze jakiś powód do zamartwiania. Sama siebie oszukuję, że 'jak już to minie, to będę najszczęśliwsza na świecie i nic nie zmąci mojego spokoju', a tu nagle jakaś pierdoła i mnie rozwala. Przecież każdy ma jakieś kłopoty, nawet drobne i ludzie nie robią od razu katastrofy, nie wali im się całe życie.
  6. relanium200, hej. Tak, wiara w psychoterapię to podstawa. Ale chyba sama widzisz, ze tak sie dalej nie da żyć. A niemożliwe przecież, żebyś żyła tak wiecznie (masz zaledwie 22 lata!). Więc logicznie wynika z tego, że musi być jakieś wyjście! Pomyśl nad tą psychoterapią, serio. Począki nie sa optymistyczne, rozumiem. Wywewnętrzniasz się przed całkiem inną osobą, myślisz 'co ona moze wiedzieć, g*wno przeżyła z tego co ja mam na codzień'. Ale stopniowo (u mnie lekka poprawa była widoczna po jakiś 3 miesiącach) widzisz, że 'o kurde, to nawet działa'. Pamietaj, musisz siebie ratować. Piszesz o studiach- daj sobie szansę uporządkowac życie i skonczyć wymarzony kierunek. Teraz jesteś jednym kłębkiem nerwów. Już nawet Twoje ciało daje Ci mocno znać, że 'hoho, chyba trochę przeginasz'. Nic dziwnego, że nie możesz się uczyć- ja w najgorszych momentach chodziłam z kąta w kąt i nie było mowy nawet o przeczytaniu tej jednej strony (co linijka to znow błędny wzrok, analizowanie problemów, zastanawiani się, katastroficzne wizje). Wizyta aż w połowie maja? Ja zawsze miałam szybko terminy, też na NFZ. Ja mieszkam we Wrocławiu, a Ty skąd jesteś?
  7. DOKŁADNIE, PODPISUJĘ SIĘ POD TYM WSZYSTKIM OBIEMA RĘKAMI. Ja właśnie wróciłam z roweru- przejechałam jakieś 25 km . Koncówkę drogi wracałam w ulewie. I co? Nagle nic mnie nie boli, aż dziwne, ze mam tyle siły. A gdy czuję się źle (np. zaledwie parę dni temu) to nie chce wychodzić z domu, mam wrażenie, że zaraz się po prostu przewróce, rozpadnę na kawałeczki. Niby wiem, ze te dolegliwości są nerwicowe, ale z drugiej strony...i zaczyna się analizowanie, dzielenie włosa na czworo i w końcu już nawet nie wierze racjonalnemu myśleniu. -- 03 kwi 2014, 19:15 -- marta80, mam identycznie ze swędzeniem. To nasila się właśnie keidy mam takie nerwowe okresy. Że jakby przelewam to na ciało. Aż, słuchaj mam strupy na łydkach np. To samo ręce. Najgorzej jak niby się chcę na czymś skupiam, ale jednocześnie ta czynność nie zajmuje mnie w 100% (tak jak mówisz- oglądanie tv, u mnie to też czytanie ksiażki itp.). Ellwe, Też już myślałam, że to koniec. Że już nie ma wyjścia, że ten stan przebił wszystkie poprzednie. Ale po chwili totalnego 'nie wiem, co mam robić, paraliżuje mnie strach' jakoś dawałam radę i ogarniałam wszystko i były piękne chwile. Czasem dopada mnie taki lęk, że nastepnym razem to się 'nie wywinę' i 'to' zepsuje mi całe życie, że nic nie uda mi się ossiągnąć przez swoje 'porycia'. No, to się rozgadałam
  8. creep21, witaj . Wiem, o co chdozi. ja również postanowiłam sobie pomóc bez leków i chodzę na terapię, ale ostatnio gorzej się czuję. Nie chcę się poddawać, nie możemy się poddawać. Moja mama również cieżko znosi moje nastroje...
  9. Witajcie. Ja byłam wczoraj u okulisty i NIC nieprawidłowego nie stwierdził . Oczy idealne, nawet ze dwa razy kazałam mu zaglądać pod powieki . Także tego, ból też minął. Dziewczyny, wspominałyście coś o tatuażu: jakie wrażenia? Sama się ostatnio intensywnie nad tym zastanawiam.
  10. asl, sorry, że tak późno, ale już odpisuję . Tak, chodzę na terapię. Gdy 'to' do mnie wróciło, czyli rok temu, też poleciałam do psychiatry. Dał mi afobam (z alplazolamem, masakra, oni wypisują takie coś na skinienie palca, wypisał mi to po 15- minutowej wizycie!). Nie wzięłam ani tabletki. Uwierz mi, miałam też maskarę. Nie spałam, nie jadłam. Nie wychodziłam z domu. Z jednej strony nie chciałam się poddawać, z drugiej byłam całkiem bezsilna i bałam się wykonać jakiegokolwiek ruchu, żeby z tego wyjść. Powoli, powoli zaczęłam próbować. Gdy przed szkołą szłam na papierosa aż było mi wstyd, bo trzęsły mi się ręce. W szkole to samo, trzęsawka, najgorsze myśli. Przez pierwsze półtora miesiąca radziłam sobie sama (albo i nie radziłam, zwał jak zwał). Potem napisałam do znajomej, która sama chodziła na terapię. Ona dała mi namiar, ale tamta terapeutka nie mogła mnie wtedy poprowadzić, dała numer do kolejnej, a ta znów do innej. I takim sposobem jestem u mojej psychoterapeutki. Jest nieźle. Czasem mam znów 'porycia', ale łatwiej mi je opanowac, nie rozprzestrzeniają się na całe moje życie. W lutym rok temu zdychałam,w maju już było nieźle, a w sierpniu- wrześniu niebo, a ziemia (swoją drogą jeden z najlepszych okresów w moim życiu w ogóle). Co do leków nie neguję ich brania, czasem serio trzeba się najpierw wspomóc. Ja jednak nie chciałam/nie chcę brać ich z paru powodów (nota bene też z powodu lęków ): - zawsze chciałam czuć, że, mimo wszystko, chociaż minimalnie kontroluję to, bez wyciszania się na siłę - boję się skutków ubocznych (np. bardzo boję się przytyć) - boję się od nich uzależnić - najbardziej boję się co POTEM (jak już wspominałam, miałam już epizod z lekami, lęki wrócily i to chyba nawet silniej jakiś czas po ich odstawieniu, a tamto chodzenie do tamtej psycholożki [chodzilam do niej, kiedy pierwszy raz mnie 'poryło'], okazalo się całkowicie złudną terapią, bo gdy chemia przestala działać, okazało się, ze nic się nie zmieniło; gdy nie biore leków, wiem jaki jest mój stan faktyczny)
  11. asl, hej. ja brałam kiedys przez pół roku leki. Potem pare mies. okej i znów jesczze gorsze 'porycie'. Wtedy zawzielam się i wyszłam z tego bez leków. Teraz znów nie jest najlepiej, ale leki uważam za ostateczność. Powalcz. Masz więcej siły niż myślisz.
  12. nerwa, a jak długo nosiłas soczewki (jesli mogę oczywiście spytać ? No, ja już się przerzuciłam na okulary, nawet powoli zaczynamy się lubić . Tylko u mnie najdziwniejsze jest to, że właśnie nosząc soczewki nie miałam żadnych problemów z oczami,a dopiero po ich odstawieniu oczy stają się bardziej wrażliwe, suche, czerwone itp. Zawsze tak miałam, że odczuwałam większy komfort w soczewkach . Ooojj, słuchajcie, -0.5 to zadna wada, zazdroszczę Wam, wiele bym dała za to, cieszcie sie z tego, co jest u was zdrowe (tak dla przeciwwagi hipochondrycznym dolegliwościom . A co do bólu oczu i głowy, też czasem miewam takie 'ściski'. Nawet okulistka mi kiedyś tłumaczyła, ze gdy się stresujemy, napina się cały organizm, mięsnie utrzymujące gałkę oczną również. Co to ta insulinoodporność?
  13. nerwa, ja żałuję, że zaczęłam chodzić, bo oni zawsze coś znajdą i jest powód do nakręcnia. Dziś mam wizytę u okulisty (innego niż poprzednio). Chyba wyobrażacie się, co czuję, chyba tam zemdleję jak wejdę do gabinetu . Aż się zastaawiałam, czy iść dziś do szkoły (chyba lepiej iśc niż rozmyślać do godziny 16 w domu). Dziewczyny, jesteście może alergikami? Pytam, bo sama strasznie ię zamartwiam tą kwestią. -- 01 kwi 2014, 05:33 -- Ja do tej pory normalnie nosiłam soczewki, mogłam używac wszelkich kosmetyków do malowania (zero podrażnień). A od kiedy poszłam do mojej szanowej pani okulistki, która jest przewrażliwiona na punkcie alergii i mi nagadała, odczuwam suche/piekące oczy, ból jakby od wewnętrznej strony powiek (jak się domyślacie, wymacałam je wzdłuż i wszerz). Dodam, że całe życie używam tych samych kosmetyków do makijażu. A wiecie jak to jest z oczami, nawet nie wiem, czy dziś ten okulista mi powie coś mądrego. Aż mam wątpliwości, czy iść, bo a nuż znów będzie kolejny powód do zamartwiania, a takie piekące, suche oczy to mogą być prawie że od wszystkiego (żadnych opuchniętych, zaczerwienionych powiek nie mam). Dziwne, ze objawy zaczęły sie pojawiać, gdy zaczęłam o tym permanentnie myśleć. Już słuchajcie, mam wrażenie, ze wariuję. Jak z nieodczuwania zadnych objawów można dojśc do poważnej sprawy (dodam, ze 1. raz byłam u okulisty 9 tyg temu, a powieki bolą mnie od tygodnia, od czasu...jak zaczęłam się nakręcać), aż czasem myślę, że moje wymysły to jakiś sen, to jest groteskowe. Przyajmniej dziś w nocy spałam normalnie, bo w ciągu 3 osttanich to po 3-4 h. A Wy byście na moim miejscu dziś tam szły? Jestem ciekawa, co myślicie. -- 01 kwi 2014, 05:49 -- Dodam (haha, o poranku zawsze mam nawał lęków i mysli), ze ta bardzo się tym przejmuję, poniewac mam dość duża wadę wzroku (-4,5 ; -5,5 dioptrii) i dośc jasną oprawe oczu, także chyba każda z Was, kobiet, rozumie o co chodzi. Tak samo z farbą do wlosów- jest tylko jedna jedyna, ktorej moge używac <3. Ale nie wierze, jeszcze 3 mies temu nawet nie myślalam o moich oczach, a jeszcze 3 tyg temu nic mi się nie działo. Nawet nie zamierzam wspominać okuliście o jakimś pieczeniu, niech sam sprawdzi, ale wiecie jak to jest, zawsze coś znajdą. Ech, mam ndzieję, że az tak nie zamęczyłam Was, ale wiecie jak to jest. Co najlepsze jak się naczytam odczuwam tak natężone objawy, ze na pewno pwoażna alergia (bialka oczu nie sa nawet czerwone), a czasem nawet o nich zapomne. Pozdrawiam!
  14. rozczarowana88

    Hej Kochani :)

    Hej, kasiowa, tez jestem na forum od niedawna. Dokladnie, o mnie tez maja zdanie, ze jestem pelna energii fajna dziewczyna. Nikt by pewnie nie pomyslal jak jest naprawde. Najciekawsze jest to, ze mam naprawde fajne zycie, ale zawsze wymysle dobie jakis problem. Teraz umieram ze strachu. Przyda sie troche optymizmu
  15. rozczarowana88

    Hej Kochani :)

    Hej, kasiowa, tez jestem na forum od niedawna. Dokladnie, o mnie tez maja zdanie, ze jestem pelna energii fajna dziewczyna. Nikt by pewnie nie pomyslal jak jest naprawde. Najciekawsze jest to, ze mam naprawde fajne zycie, ale zawsze wymysle dobie jakis problem. Teraz umieram ze strachu. Przyda sie troche optymizmu
  16. Hej. Myślicie, że tych cholernych ataków można się jakos pozbyć? Tzn, czy da sie wyjść z nerwicy? Bo u mnie nawet jak już wydaje mi się, że jest dobrze, to nagle znowu trach. jakie sa Wasze doswiadczenia w tym temacie?
  17. Oooo, jakieś napięcia mieśni twarzy to ja też mam. Najczęściej mam to gdy jade np. autobusem. Aż ciężko jakby wyluzować mięśnie twarzy. Ja mam dziś naprawdę zły dzień- miałam iśc z moim chłopakiem na ognisko u znajomych, co planowaliśmy już od jakiegoś czasu. No, ale halo, ja mam chore oczy, to nie mogę iść (po co się cieszyć jak i tak jesteś chora?). Skończyło się tym, że on już nie może mnie słuchać, a ja nie wiem, czy iść, bo możliwe, że dopadną mnie tylko większe lęki (nie zawsze rada- wyjdź z domu, to zrobi ci sie lepiej, jest skuteczna). A jak Wasi bliscy reagują na Wasze 'porycia'? Mnie już nikt nie może słuchać. No i też macie takie problemy z wykonaniem jakiejś czynności, że np. przerywacie co 5 min i zastanawiacie się nad swoim zdrowiem? -- 29 mar 2014, 10:43 -- I jeszcze jedno pyatnie, mam. W sumie niby jest tak, że jakieś nerwice/depresje bardzo często są dziedziczne. Tylko u mnie w rodzinie nie wystepuje żaden taki przypadek. Uważam przykladowo moją mamę za osobę bardzo silną psychicznie. U Was jest to uwarunkowane genetycznie?
  18. madzia11, Ja też kiedyś brałam leki- konkretnie Anafranil (nie wiem, czy komuś coś to mówi). Brałam go przez pół roku i somatyczne objawy zniknęły. Jednak potem nerwica wróciła do mnie pod inną postacią. Właściwie zawsze jest tak, że gdy wyczerpie mi się jeden temat, zaczynam drugi. Wiesz, że po braniu tych leków, wkręciłam sobie, że to zmieniło mi coś w głowie i na pewno 'cos jest nie tak' HAHA, SERIO. Właśnie, to mnie dziwi, jak 'normalni' ludzie mogą się tak nie zamartwiać. dla mnie każdy objaw oznacza, ze coś jest nie tak (i racjonalizacja pomaga tylko na chwilę). Przykładowo ostatnio swędziały mnie plecy, ramiona, dekolt itp. i wkręcilam sobie, że to poważna wysypka i co to w ogóle będzie. Bralam leki na alergię- nic, dalej swędzi (na skórze nie bylo żadnych krostek ani nic, po prostu swędziała mnie skóra). Przeszło, jak znalazłam sobie inny temat do zamartwiania. Ech, na codzień naprawde ciężko życ z takim wymyślaniem. A wlaśnie, racja, im bardziej coś obserwujesz, analizujesz, tym bardziej odszuwasz objawy, więc znów się jeszcze gorzej nakręcasz i kółko się zamyka. I jak tu żyć...
  19. madzia11, Już mówię (postaram się nie rozpisywać). Moim problemem jest to, ze zawsze widze najczarniejszy scenariusz, obojętnie co mi dolega. Mam wrażenie, że sama tak długo myślę 'a co jakby akurat stało się to co podejrzewam' (niby nie wierze w to, ale jednak nie potrafię 'zgnieść tego w zalążku' i dalej analizuje, co by było 'gdyby'), że w końcu pojawiają się objawy. Moim 'konikiem' są oczy i choroby z nimi związane. W styczniu byłam na wizycie u mojej okulistki. powiedziała mi, że na jakieś 2 tyg mam odtsawić soczewki kontaktowe(które nosiłam faktycznie non stop), żeby oczy odpoczęły i potem na kontrolę. Jednak ja wkręciłam sobie, ze na pewno na oku dzieją się straszne rzeczy i ogólnie katastrofa. Przerzuciłam się na okulary. I co? I wtedy dopiero zaczęła się jazda- paradokslanie im bardziej zaczęlam o tym myślec, tym czułam się coraz gorzej. Objawy pojawiały się i zaostrzały. Nie wierzylam w skutecznośc leków. Więc całkowicie odstawiłam soczewki i tak już jets cały czas. Niby oczy mam już zdrowe(tak mi powiedziala na ostatniej wizycie), a ja...czuję się coraz gorzej! Ostatnio poczytałam o tym na necie i wkręciłam sobie uczulenie. I co? Mineły mi poprzednie objawy,a zaczęły mnie bolec jakby powieki. Dodam, ze nie stosuje żadnego nowego kosmetyku ani nic. Oczy nie sa też zaczerwienione, nic, kompletnie nic. Tak się skupiam na tych objawach, że nie mogę się wyluzować. Normalnie, juz nie wiem, co jest. -- 29 mar 2014, 07:56 -- A Wy chodzicie na jakąs terapię/ bierzecie jakieś leki? Pytam, bo już sama nie wiem, co zrobić. Zycie w ciągłym strachu to masakra.
  20. Czesc, dziewczyny. Nie wiem, czy jestem hipochondrykiem (raczej tak), ale to co dzieje sie od jakis niecalych 3 mies to masakra. Czy myslicie, ze mozna tak dlugo myslec o jakims schorzeniu az sie je wywola? Wymyslam objaw i na drugi dzien jestem tak w to wkrecona, ze masakra. Az spac nie moge. Czekam na ofpowiedz jak to jest u Was.
  21. Cześć, Rebelia. Tak, leczę się. W zasadzie już jakiś czas. Na początku mojej 'przygody' brałam leki i chodzilam do psycholożki. Jednak była ona bardzo słaba- chodzenie tam ograniczało się do wypelniania jakiś bzdurnych testów i jej komentarzy 'no już naprawdę nie wiem, co mam Ci powiedzieć'. Po odstawieniu leków porycia wróciły. Próbowałam radzić sobie sama, ale ostatecznie wylądowałam na terapii u mojej obecnej psychoterapeutki (było to rok temu). Była znaczna poprawa, ale teraz znów mnie to dopada. I nie chcę się poddawać. Zalogowałam się tutaj, bo w moim otoczeniu nie ma ludzi z takim problemem/na pewno są, ale wiadomo- nikt o tym nie mowi, a czułam że już nikomu nie mogę powiedzieć co i jak, ewentualnie ludzie, ktorzy wiedzą, nie rozumieją mnie.
  22. Hejka. Jak widzicie, nowa osoba na forum. Czytam Wasze posty jakiś czas, a na forum to zaglądam od daaawna. Wreszcie postanowiłam się zarejestrować. ja dziś też tragiczny dzień. Lisa_ u mnie to samo- kupa nauki na jutro, a porycie masakryczne.
×