Od kilku lat mam problem z nerwicą i depresją. Leczyłam się psychiatrycznie, kilka razy próbowałam terapii, ale nigdy nie wychodziło. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale od kilku miesięcy czuję, że nie potrafię normalnie funkcjonować. Teraz do wszystkich problemow psychicznych doszły problemy zdrowotne. Mam obniżoną odpornosc, a własciwie nie mam jej wcale. Ciągle jestem chora (zapalenie gardła) i przyjmuję coraz silniejsze antybiotyki. Od początku roku brałam już 5 antybiotyków + zastrzyki. Wymaz z gardła nie wykazał żadnych bakterii, badania krwi również nic nie wykazały. Podejrzewam, że ma to związek z nerwicą, bo lekarze są bezradni. Ogólnie czuję się bardzo osłabiona. Po wejściu po schodach na trzecie piętro jestem cała spocona i zmęczona jakbym przebiegła maraton. Czuję też ucisk w klatce piersiowej. Echo serca nie wykazało żadnych nieprawidłowości. Nie wiem kompletnie, co robić. Moim marzeniem jest normalne życie, na które w obecnym stanie nie mam po prostu siły. Czasem boję się wyjść z domu. Często nie chodzę na zajęcia, bo po prostu się boję, sama nie wiem czego. Studiuję swój wymarzony kierunek i boje się, że przez ciągłe nieobecności i brak siły na naukę, niedługo mnie wyrzucą. Wtedy chyba załamię się już kompletnie, bo studia były moją ostatnią nadzieją, ostatnią rzeczą, która podtrzymywała mnie przy życiu, ale nie potrafię się na niczym skupić, przeczytanie jednej strony tekstu sprawia mi trudność, a kiedyś potrafiłam czytać po 3 książki tygodniowo. Odrobienie jednego głupiego zadania odwlekam zazwyczaj do późnych godzin nocnych, a ostatecznie i tak go nie robię, bo idę spać. W nocy długo nie mogę zasnąć, a rano nie potrafię się dobudzić. Życia towarzyskiego właściwie nie mam wcale. Mam kilku znajomych, ale były to osoby, z którymi zazwyczaj wychodziłam na imprezy. Teraz mój stan zdrowia nie pozwala mi na ciągłe imprezy (kiedyś wychodziłam do klubów/knajp przynajmniej raz w tygodniu). Poza tym imprezy mnie już nudzą. Ogólnie ludzie mnie nudza i trochę obrzydzają.
Zapisałam się do psychiatry, ale wizytę mam dopiero w połowie maja (uwielbiam ten kraj:/). Na wizytę prywatną niestety mnie nie stać.
Nie wiem już, co mam robić. Mam 22 lata i czuję, że życie przecieka mi między palcami. Nic w życiu nie osiągnęłam i boję się, że już nigdy nie osiągnę. Jeśli nie poradzę sobie ze studiami, to nie wiem, co dalej. Pewnie będę zmuszona wrócić do rodzinnego miasta, gdzie z nudy i braku zajęcia pewnie już totalnie wykituję.
Jak normalnie żyć mimo tego wszystkiego?