Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lenka30

Użytkownik
  • Postów

    441
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Lenka30

  1. Tak, sport to na pewno rozsądny trop... Ja akurat długo nie byłam dobrą sportsmenką, jakoś tak w żadnej dyscyplinie nie mogłam się odnaleźć (łagodnie powiedziane). Lubię tylko taką formę ruchu która mnie bawi np. taniec. Pobiegać bym mogła, ale tylko jakby ktoś mnie gonił, albo ja kogoś :-) Tak biegać aby przebiec mnie jakoś nie rajcuje. Żeby robić coś regularnie muszę to naprawdę bardzo lubić i musi mnie to cieszyć. A co do wieku i wypalenia, to trzeba wierzyć że to przejściowe i jedno i drugie ;-) W sumie to i dieta i sport to dyscyplina, u mnie właśnie dyscyplina jest tym ciałem obcym, z którym mam problemy. I zawsze lepiej łapać się choćby małych przebłysków niż wpadać w doły :-)

  2. Ja też nie wierzę w diety, może są dobre dla osób które mają zdrowy stosunek do jedzenia, ale myślę, że ktoś kto ma zdrowy stosunek do jedzenia jest zwyczajnie szczupły :-) i diety nie potrzebuje.

     

    A nie widzicie zależności - czuję się dobrze/ kocham/ jestem szczęśliwa itp.- nie myślę o jedzeniu? Ja widzę.

     

    Ja dziś wracam do siebie więc jestem dobrej myśli. Może na wszelki wypadek napiszę sobie w domu na lodówce "jestem tylko lodówką, nie znajdziesz we mnie miłości twoich rodziców naiwna kochana idiotko, pamiętaj ser żółty jest tylko serem żółtym".

     

    Albo nie wiem karteczki przypominajki z napisem "już jadłaś" ;-) "nie rób tego swoim udom", " przecież kochasz swój płaski brzuch";-)

  3. Oj czego ja o sobie nie słyszałam! Sporo w tym sprzeczności...

    Jak byłam mała zawsze słyszałam że jestem jak ojciec, że mam zły charakter po ojcu i ogólnie jestem jak ten Skur... Nawet fizycznie na moje nieszczęście byłam taka podobna do tego Skur... Te opinie ze strony matki i jej rodziny rosły wraz ze mną.

     

    Słyszałam też że jestem mądra, grzeczna, bardzo zdolna, że ładnie maluje, że mam bogatą wyobraźnię...ale niestety byłam też podła jak ten Skur... itd.

    Od ojca odkąd go poznałam słyszałam, że jestem jak matka...cokolwiek by to nie znaczyło...jestem jak matka. Jak zaczęłam dojrzewać to słyszałam tylko że jestem brzydka i gruba. Nic innego nie miał mi do powiedzenia. To tak w rodzinie :-)

     

    Od pozostałych osób to zależnie od okoliczności w jakich się poznaliśmy, czasu, miejsca, intensywności naszych relacji...uchodziłam za bardzo wrażliwą, zdolną, bardzo zdolną, inteligentną... Taka wrażliwa i piękna dziewczyna. Taka mądra. Taka smutna...a tu karta się odwraca, inni znajomi i słyszę "bananowa dziewczyna", " o widać że lubisz się bawić", myślę że sporo osób które poznałam uważało mnie za mega wyluzowaną laskę, którą życie bawi i która bawi się życiem. Byłam "rozpieszczoną jedynaczką", "inną od innych", "manipulatorką". Byłam dobra, byłam zła. Słyszałam, że jestem silna i że jestem odważna. Słyszałam "jesteś jak zaczarowana" i to było miłe :-) Wolę opinie na swój temat od osób spoza rodziny, bywa że się wzruszę.

     

    Ostatnio usłyszałam że jestem jak rusałka, że jestem wrażliwa, mądra i śliczna i że jestem najwspanialszą dziewczyną na świecie ( ok, to ostatnie to od narzeczonego;-)

     

    A moja matka twierdzi nadal że jestem chora i podła...jak ten Skur...

     

    To jak postrzegam siebie samą zależy od tego czy słyszę ujadanie matki i jej siostry czy nie. Bywa, że naprawdę siebie lubię, tylko to ciągle takie delikatne.

  4. Ja się obżeram jak za dużo czasu spędzę z matką. Akurat w moim przypadku to ona jest tym napięciem nerwowym, jak jestem u siebie to napięcie mam mniejsze i zaczyna być lepiej, w porywach nawet bardzo dobrze. Niestety napięcie nerwowe jakie wytwarza moja matka przechodzi też linią telefoniczną więc muszę uważać. Nie myślałam, że kiedyś to napiszę, ale zaczynam rozumieć wszystkie znane mi osoby, które całkowicie zerwały kontakt z domem. Teraz uważam, ze mają rację, bywa że innej drogi nie ma. Tylko u mnie jedzenie nigdy nie było czynnością normalną, zwykłą potrzebą, relacja żarcie- człowiek zawsze była zaburzona. A takie chore nawyki urabia się bardzo wcześnie więc trudniej je unormować niż rzucić palenie czy inny nałóg, który przecież przyszedł ze swoim wątpliwym ukojeniem później. Nie wiem jak z tego wyjść, ale ja już nie będę się starała pogodzić rzeczy które nie są do pogodzenia.

  5. Ja uważam, że byłabym mądrzejsza gdyby w szkole WF był każdego dnia, gdyby było dużo piłki nożnej i zajęcia powinny być wspólne dla chłopców i dziewczynek. Myślę też, że fizyki powinno być znacznie więcej, najlepiej tak ze 2 godzinki przed piłką nożną każdego dnia :-) I dużo zajęć manualnych, bo potem ludzie mają kłopot żeby coś rączkami zrobić. Powinny być też zajęcia wyrównawcze z muzyki, rytmika, taniec i dużo geometrii, to może by mnie nauczyło wyobraźni przestrzennej z którą mam problemy.

×