Czasami wydaje mi się, ze sam dla siebie jestem najlepszym towarzystwem. Jednocześnie przydałaby mi się bratnia dusza w postaci dziewczyny, ale to chyba skomplikowane. Były w przeszłości 2 osoby z którymi mogłem stworzyć zwiazek, ale oczywiście nic z tego nie wyszło poniekąd też przeze mnie.
Wkurza mnie, że innym się powodzi, a mi nie! Moje pomysły są niewypałami, a decyzje nietrafione. Jakieś fatum, czy coś? "Czekam" ciągle na lepsze jutro, ale ileż można?
mieć fajną i dobrze płatną pracę, być z ukochaną dziewczyną, pojechać z nią w góry lub nad morze, kupić sobie auto, mieszkać w spokojniejszym miejscu, czerpać radość z życia. Tak niewiele, a tak dużo.