Skocz do zawartości
Nerwica.com

fobik90

Użytkownik
  • Postów

    48
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez fobik90

  1. Jak się z tego wyleczyć? Codziennie w domu myślę - dam radę, ludzie mnie nie znają, będę wesoła, radosna - kiedy wychodzę na ulicę ogarnia mnie panika, ludzie mnie irytują, mam wrażenie, że się na mnie gapią!!! tłucze mi serce, ja tak już nie mogę
  2. Jakbym "słyszała" siebie sprzed lat. Prawda była jednak taka, że miałam roszczeniowe podejście do zycia, a z siebie nie dawałam nic. Zaczęłam nad sobą pracowac, zainwestowałam w naukę, rozwój, ale przede wszystkim usiadłam i zastanowiłam się, co chciałabym w życiu robić. Jak już się dowiedziałam - poszukałam firmy o danym profilu i...pracowałam tam za darmo przez 3 miesiące. W zamian oni uczyli mnie zawodu. Po 3 miesiącach dostałam umowę o dzieło, po jakichś 7 miesiącach - o pracę. Później były wzloty i upadki zawodowe, zdarzało się, że zarabiałam 700 zł za miesiąc pracy, w czasie najcieższego epizodu depresji - 200 zł, ratowało mnie mieszkanie z matką. To była mozolna, mrówcza praca nad sobą, ale nigdy nie zeszłam już z obranego zawodowego profilu. Zaczynałam 13 listopada 2007 roku jako wolontariusz, Dzis zarządzam małą grupką ludzi, ale z róznych krajów świata. Zaczęłam podróżować zawodowo za granicę, co całe życie wydawało mi się nieosiągalne. Nic nie przychodzi samo. Nie wiem, na co jesteś chora i jak bardzo, więc nie będę dawać Ci rad typu: weź się w garść, bo w przypadku depresji to nie działa. Myślę, że warto by było, żebyś zastanowiła się, jak możesz dojść do tego, co maja Twoi znajomi. A później trzymanie sie obranej drogi. Z tego co zrozumiałam jesteś bardzo młoda, ja miałam 33 lata gdy zmieniłam o 180 stopni swoje życie, dzis mam 40 więc można. To, co podkreśliłam... tak mi wszystko jedno, że nie wiem, co chcę robić. Moje studia to niewypał, interesuje się całkiem inną tematyką, TYLE, że nie wiem, jak to jest "od środka" rozumiesz? Coś mi się podoba, coś mnie kręci, a tak na prawdę może to się okazać inne, niż mi się wydaje. Bezpłatny staż...mieszkam na zadupiu. Na studia dojeżdżam kilkadziesiąt km every day. Rodzice nie chcą mi dawać pieniędzy na dojazdy. Chcą, żebym poszła do pracy. U mnie w miasteczku nie ma firm - są tylko sklepy. Zakleszczyłam się gdzieś, bez pieniędzy i perspektyw. Nie ma mi kto pomóc... nikt mi nie pożyczy 1 tys czy 2 żebym mogła za darmo popracować i podojeżdzać kilkadziesiąt km. Ja nie wiem czy dożyję 30. Moi znajomi mają domy, samochody i pieniądze od rodziców, dlatego im łatwo. O tych, o któych koleżanka mi opowiadała - i ona sama- mają wielkie domy i stać ich na wszystko. Ja do tego nie dojdę, bo u mnie nikt mnie nie wspierał, a rodzice żyją od 1 do 1. -- 05 maja 2014, 17:42 -- Ferdynand k, a jak to zrobiłeś, że Ci przypisali leki?? co trzeba mówić?
  3. Ferdynand k, nigdy nic nie stwierdzono u mnie, dlatego nikt mi leków nie dał. lucy1979, Ci lekarze nie słuchali, byłam u 3 psychiatrów, bo po prostu jak byłam na terapii, to powiedziałam Pani, że nie chce mi się żyć, że fajnie by było, gdybym umarła. Od razu wysłano mnie do psychiatry, powiedziałam to samo, po czym usłyszałam, że to takie małe smutki i mi przejdzie. Nie wiem czy ci durni lekarze słuchają?! Nie chce mi się żyć, mówiłam to każdemu, potrafiłam płakać i myśleć o śmierci, a oni (każdy jeden!) wmawiali mi, że jestem zdrowa i wymyślam... dlatego im nie wierzę. Prywatny by mi coś dał, ale ja nie mam pieniędzy!!!!!! jestem już zmęczona życiem
  4. Wiem, że nie śledzicie wszystkich wątków - otóż byłam u 3 psychiatrów i multum psychologów, byłam odsyłana od jednego do drugiego, byłam na terapii - tam się dowiedziałam, że jestem zdrowa, wymyślam choroby, nigdy nikt mi nie zapisał żadnych leków, nigdy nic nie stwierdzono, a mnie się nie chce żyć - rodzina mnie poniża, brat wyzywa mnie od kur.w (a miałam 1 chłopaka), słyszę od ojca, że jestem do niczego, że nic mi się w życiu nie uda, a matka mówi, że jestem leniwa i nikt mnie nie zechce. Jestem młoda, ale nie mam już sił. Do innych lekarzy nie pójdę (tamci byli na NFZ), bo innych nie ma, a reszta to płatni - nie ufam już lekarzom -- 05 maja 2014, 17:26 -- Ciągle słyszę, że jestem młoda, że życie przede mną, ale jakie życie, kiedy mnie się z łóżka nie chce wstać, kiedy każdy dzień to walka sama ze sobą, kiedy słyszę, że jestem do niczego, i dlaczego nie mogę znaleźć pracy? Po prostu nie nadaję się do tego, nigdy tak studiów nie zawalałam, nie wiem czy je skończę, jest mi wszystko jedno, na niczym mi nie zależy
  5. Spotkałam koleżankę, która studiuje zaocznie, bo ma pracę. Teraz znalazła kolejną i ma fajne zarobki. Opowiadała o ludziach, znajomych z liceum - zaręczonych i mających pracę. Dobiło mnie to. Pół dnia siedziałam zapłakana. Ja nie mam poukładanego życia. Nie radzę sobie na studiach, pracy nie mogę znaleźć od 1,5 roku (! jestem beznadziejna), nie mam na nic pieniędzy... ludzie jeżdżą, swatają się, zwiedzają świat, kupują mieszkania, kochają się.... A ja siedzę i czekam na śmierć...nic mnie nie cieszy, szczególnie brak pieniędzy. Gdyby nie jedna osoba, którą mam, to bym nie miała co jeść...ta osoba pożycza mi pieniądze, ale jak długo? Do niczego się nie nadaję
  6. GMan, piszesz mu, że "Psychotropy nie są wyjściem, są jedynie pomocą podczas psychoterapii." Ja Ci opowiem z mojego punktu widzenia - jeśli ktoś nie ma chęci do życia to żadne cudowne tabletki mu nie pomogą - nie ma się co oszukiwać! Ja pisałam w innym wątku - kilka psychiatrów, wiele psychologów - jestem zdrowa! - a od 8 lat nie mam ochoty do życia. Nie szukam już nikogo. Co mi dadzą tabletki? Ja nie widzę sensu życia, jestem wypruta. Nie mam celu, wiele spraw zawalam, mam wrodzonego pecha, który mnie wita na każdym kroku. Strudzony21, ciesz się, że masz pracę. Ja nie mogę jej znaleźć, co doprowadza mnie do skraju wytrzymałości, wiele spraw mi umyka, ucieka, bo nie mam pieniędzy. To jest męczące, ale ty masz pracę. Być może powinieneś poszukać dziewczyny, może znaleźć hobby? Proszki nic nie pomogą, to tylko zasilanie kas psychiatrów i ich tłustych portfeli. Oni śmieją się nam /pacjentom/ w twarz. Posłuchają jęczenia, zapiszą coś i potem za naszą kasę jeżdżą na Kretę, Bahamy itp. Nie dziwne, że są szczęśliwi!
  7. Tyle co ty - jedną koleżankę. Reszta to znajomości na zasadzie "cześć" na ulicy. Ludzie chyba mnie nie lubią. Nie wiem czy bym chciała mieć znajomych, może i tak...zazdroszczę ludziom, którzy mają paczki znajomych - po 6- 10 osób - widać, że się dogadują i im fajnie ze sobą.
  8. Ja nie mam nic zdiagnozowanego, ale ostatni rok był bardzo męczący dla mnie psychicznie, prawie jestem wrakiem człowieka i wada poszła do -10 obecnie... Od podstawówki mi biegła w górę, ale podczas nerwów (jak mniemam, bo lekarzem nie jestem) - napinają się mięśnie - i mięśnie gałki oczu też. Wada leci. Ja też nie wiem na czym skończę, pewnie na -40 ...
  9. Dokładnie "nie maż się" "Weź się w garść" "co się nad sobą użalasz" itp itd
  10. Mam to samo, niby chce żyć, ale kiedy nie mam pieniędzy chociaż na leki to chce mi się ryczeć i nie widzę sensu. Też myślę, że umrę młodo przez nerwicę - czuję się jak 60 latka, na skraju życia (psychicznie)
  11. bedzielepiej, psychologiem nie jestem (a szkoda). Wiem tyle, że to co jest w psychice dziecka, zostaje na wiele dłużej. Słowa wypowiedziane w dzieciństwie są jak bumerang - chcesz o nich zapomnieć, a one wracają. Nie wiem, jak silnym trzeba być, żeby to zapomnieć. Jeśli przez X lat słyszałam od ojca, że jestem nikim i nic nie osiągnę, to się nie starałam. Dzieckiem nie jestem, ale psychika jest zapełniona takimi kolcami, trudno je usunąć z głowy, a terapia nie pomagała...
  12. Czemu mam siebie lubić, jak mnie nikt nie lubi, bo moją obroną przed światem jest bycie chamską do ludzi? Od dziecka słyszałam, że byłam okropna, że się darłam, potem, że jestem do niczego, że jestem gruba, że nic nie osiągnę w życiu, że nic mi nie wyjdzie, że jestem nikim. Za co mam siebie lubić? -- 30 kwi 2014, 20:43 -- W pierwszym poście napisałam, tak, że można było zrozumieć, że jestem kobietą, ale być może nick jest mylący. Wybacz. Nie piję,nie ćpam, nie mam zwierząt, rodzice mi wmawiają, że nic nie osiągnę (j/w), miałam kogoś, ale za bardzo go kochałam, żeby go męczyć - musiał wysłuchiwać mojego jęczenia -a on miał fajne życie - fajną rodzinkę, fajną pracę, fajną kasę. Nie chciałam, żeby miał na głowie taką osobę jak ja, w dodatku wiedziałam, że kiedyś mogę sobie coś zrobić. -- 30 kwi 2014, 20:45 -- Jak widzę ciężarówkę rozpędzoną, to mam ochotę się rzucić pod nią. Ale potem myślę, że może kierowca ma żonę, dzieci - może jest szczęśliwy? Nie chcę nikomu pieprzyć życia, swoje i tak mam zmarnowane.
  13. nie ma u mnie dobrych lekarzy, byłam u 3 psychiatrów i niezliczonej ilości psychologów - każdy mówił, że jestem zdrowa, a mój brak chęci do życia i chęć śmierci to "zwykła chandra" :) Nie wierzę tym kocmołuchom. Na prywatnego mnie nie stać. -- 30 kwi 2014, 20:29 -- mnie i otoczeniu. Mnie, bo nie musiałabym się męczyć, i otoczeniu, żeby oni nie musieli się ze mną męczyć. Rodzina i znajomi mają mnie dość, w sumie mnie to nie dziwi - skoro nie mam chęci do życia, to męczę innych i wiele osób mnie po prostu nie lubi, bo nie rozumie co czuję.
  14. Mam ochotę się położyć i umrzeć. I tak od dobrych 8 lat. Codziennie myślę o śmierci, jak to pięknie by było, gdyby mnie nie było. Nie radzę sobie, nie mam nic, kompletnie nic - pracy, mieszkania, jedzenia, wykształcenia. NIC SWOJEGO. Marzę tylko o śmierci, tylko o tym, bo czasu nie cofnę (a nie chciałam się urodzić) w sumie więcej nie mam nic do powiedzenia
  15. Dzisiaj mam okropny humor, złe samopoczucie i nie mam na nic sił. Przytyłam mimo diety (prawie 2 tygodnie) jestem załamana, ale to nic... wiem, że jutro nie będę mogła pojechać na uczelnię, bo zawsze po takiej załamce nie chcę widzieć ludzi... nie wiem jak wytrzymam, bo muszę jutro pojechać
  16. wyszłam bez makijażu, w dresie do sklepu czułam wzrok na sobie. Niby nic takiego nie kupowałam - chusteczki i surówkę ale w głowie miałam myśl "widzą twoje zakupy". Czasem zdaje mi się, że jestem nienormalna Nie lubię jak ktoś za mną w kolejce stoi, czuję się okropnie
  17. Dzisiaj pozytywnie :) Korzystam, póki mam dobre samopoczucie - dziś się nie bałam ludzi, nawet rozmawiałam z panią w MPK:) Zapewne za kilka dni znów będę chciała unikać ludzi, ale to....:) za kilka dni
  18. zima, mieszkam w takim regionie, gdzie mogę pomarzyć o pracy... od pół roku szukam ogłoszeń, jadę do większego miasta - i tylko widzę konsultantka Avon, call-center. raz na miesiąc są poważne ogłoszenia, ale nagle wiele osób się zgłasza... Potrzebuję czegoś na stałe, bo chcę się wyprowadzić. Mogłabym wyjechać, ale moja fobia jest silniejsza...
  19. warrior11, to miłe :) Jednak kiedy wierzę, kiedy czuję, że mi się poprawia, kiedy dzieje się lepiej, to wszystko się wali. Jakby na przekór...kiedy myślę źle - są fajne sytuacje, kiedy pozytywnie wibruję - wtedy wszystko się wali. Niszczy mnie to,że miałam inne wyobrażanie o życiu. O świecie. Myślałam, że wszystko jest takie proste... Jak pisałam szukam pracy - kiedy już mija pół roku, i miałam tylko jeden telefon...no cóż- ciężko wtedy myśleć pozytywnie...ciężko
  20. sad eyes, praktyki... ja szukam pracy i już jestem pewna, że NIE PORADZĘ sobie jestem słabą jednostką
  21. olgra, Brawo :) Ja bym nie dała rady, a przede mną ustna prezentacja na angielski (studia). Boję się, bo nie dość, że po angielsku, to jeszcze przed 15-20 osobami Amarant_89, myślę o tym, ale jak chodziłam na terapię, to na końcu pani psycholog powiedziała mi, że (cytuję) "nic mi nie jest, wymyślam problemy". Martwię się, bo to była najlepsza przychodnia psychologiczna NA NFZ. Reszta lepszych, to płatne, a mnie na to nie stać.
  22. Amarant_89 wybaczcie, że rzadko zaglądam tutaj. Dzisiaj znów siedziałam jak na szpilkach na wykładach. Nie wiem, czy odważę się pójść znów do psychologa - przygnębiają mnie ładne i silne osoby (jak pisałam, taka była moja druga pani psycholog) Skórki od paznokcie całe w krwi, długopisy obgryzione... czasem myślę, że nie nadaję się do życia
  23. HEJ WITAJCIE, JESTEM TU NOWA Nie wiem czy to forum działa, ale chciałam podzielić się swoim problemem. Jestem obecnie na studiach magisterskich i zauważyłam, że nasiliła mi się fobia społeczna (tak mi się zdaje, że to mam). Otóż powiem tak - jeszcze przez 3 lata jako-tako było dobrze, obecnie kiedy jestem na wykładzie siadam w pierwszych rzędach (słaby wzrok), a większość wykładowców ma zwyczaj chodzić po auli i pytać... kiedy wykładowca schodzi z ambony, to mnie zalewają zimne poty... trzęsę się, a jak ktoś do mnie podejdzie to trzymam kurczowo palce, patrzę się w ziemię... Nie mogę też ludzi, bo ZDAJE MI SIĘ (wiem, że to moje wymysły) - że każdy się na mnie patrzy... to zaczyna być męczące. Nie wychodzę z domu, opuszczam zajęcia. Do psychologa też się boję iść - moja terapia to był koszmar (dla mnie!). Pani psycholog była ładna, a nawet czasem podnosiła głos, co mnie wyprowadzało z równowagi. Bałam się jej... Nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Ostatnio nawet nie chcę widzieć chłopaka, jestem tak zamknięta w sobie... Czy to jest ta fobia? Co mam robić??
×