Około 8 lat temu przeżyłam pożar. O 2 w nocy obudziły mnie krzyki mojej mamy, weszłam do pokoju rodziców, i zobaczyłam pół metrowy ogień, który próbowała ugasić krzycząc, że wszyscy mamy uciekać na korytarz. Chyba nie bardzo zdawałam sobie sprawę z tego co się dzieje, byłam bardzo spokojna. Spaliło się wtedy całe mieszkanie, nie pozostało nic. Powodem okazało się spięcie w kontakcie. Na czas remontu, przez kilka miesięcy mieszkaliśmy w mieszkaniu zastępczym. Później zaczęłam mieć dziwne natręctwa, które trwają do dziś. Jak idę spać, zawsze muszę wyłączyć wtyczki z kontaktu, a te które muszą zostać ( z powodu innych lęków o których tutaj jak-sobie-z-tym-radzi-t47544.html) sprawdzam czy wszystkie są dobrze włożone, żeby przypadkiem nic się nie stało. Kiedy widzę jakiś pożar, i wielkie kłęby czarnego dymu, zaczynam strasznie płakać, i nie mogę się uspokoić. W pożarze ocalały niektóre rzeczy, między innymi sztućce. Były strasznie brudne, ale z braku pieniędzy ratowaliśmy co się da, i pamiętam jak długo je czyściliśmy. Od tego czasu zawsze przed użyciem muszę wytrzeć je w bluzkę, a kiedy tego nie zrobię strasznie mnie to męczy w środku. Nieraz budzę się w nocy, czy nad ranem i sprawdzam czy gdzieś nie ma dymu, lub nie śmierdzi. Strasznie mnie to męczy w połączeniu z tamtymi lękami, które są silniejsze. Od kilku lat nie pamiętam jakiegoś spokojnego dnia, żebym się czegoś nie bała. Co prawda chodziłam kiedyś do psychologa, ale nie rozmawiałyśmy o tym. Zawsze tylko o mojej samoocenie i stosunkach do ludzi. Czy to wszystko to PTSD? Jak tak, to jak sobie z tym radzić?