Jeśli komuś dokuczają jakieś symptomy choroby, choć wyniki, badania tego nie potwierdzają, można jeszcze domniemywać, że lekarz się mylił, badania nie były zbyt dokładne itd.
Zresztą nadzieję należy mieć zawsze, ale..... zawsze jest to ale.
Gdy dolegliwości z czasem się zmieniają, zastępują, należy brać pod uwagę że to już nerwica.
Osobiście przechodzę już to bez mała 20 lat.
Zaczęło się od mdłości jeszcze w szkole podstawowej. Do tego dochodziły duszności. Czasami musiałem uciekać z lekcji. Na szczęście nie wpływało to na moją naukę i nigdy nie miałem problemów w szkole.
Później doszły do tego problemy żołądkowe, bóle brzucha, nudności.
Oczywiście po drodze multum badań, nic nie potwierdzających.
Następnie problemy sercowe, kołatanie, szybkie tętno, uderzenia ciepła.
Na koniec zawroty głowy, uczucie nadchodzącego omdlenia itd
Do tego wszystkiego dochodzą lęki o własne życie, o to że za chwilę umrę albo zwariuję. Do tego uczucie bezradności i takiego wyobcowania.
Z jednej strony niechęć do życia, do tej męczarni, a z drugiej nie wyobrażam sobie by mnie nagle zabrakło.
To wszystko działa jak błędne koło.
Choć wszystko dzieje się okresowo raz jest lepiej raz gorzej, to ogólnie chyba zaczyna mi brakować sił.
Także dam radę wszystkim którzy dopiero wkraczają w ten świat.
Czym prędzej znajdźcie dobrego psychoterapeutę i pomóżcie sobie sami.
Na pewno będzie to o wiele łatwiejsze niż w moim przypadku, gdzie zdecydowałem się na to dopiero nie dawno.
Pozdrawiam wszystkich bo w końcu to mój pierwszy post na tym forum.