Skocz do zawartości
Nerwica.com

19lat

Użytkownik
  • Postów

    35
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez 19lat

  1. Przecież to tylko zwierzęta, od zawsze miały służyć człowiekowi.
  2. Tez uwazam, ze to sens istnienia. I to jest ten Bog we wszystkich religiach. A to ile ludzi ma ciepiec badz zginac to malo wazne, zaluje tylko ze nie urodzilem sie w szlacheckiej rodzinie ortodoksyjnych Żydów.
  3. Dla mnie te wszystkie pierdoly zwiazane z katastrofami maja tylko jedna przyczyne - trzeba zmniejszyc ilosc populacji na swiecie. Mamy taka technologie, ze w tym momencie taka ilosc ludzi - zwyklych zwierzat zepsutych tak jak nigdy wczesniej w historii czlowieczenstwa ludzi jest niepotrzebna a nawet niebezpieczna. Po to rozbraja sie spoleczenstwo, ustanawia prawo ktore ma wyeliminowac agresje ze spoleczenstwa, zezwala sie na handel narkotykami a nawet niewolnictwo (np. Kolumbia - gdyby rzad USA chcial to w 24h moglby ten kraj zablokowac w taki sposob, ze nawet 1g koksu by stamtad nie wyplynal/wylecial, to samo Afganistan). Specjalnie propaguje sie te idee czy newsy zwiazane z koncem swiata, niszczy sie religie, moralnosc. Czlowiek od zawsze dazyl do tego, zeby wyniszczyc w sobie emocje, ktore powoduja tylko porazki, a teraz mozna spokojnie dac chwastom samemu sie wyniszczyc tak by pozostaly tylko najsilniejsze i najwartosciowsze jednostki. Dlatego nie wierze w zadne pierdoly astrologiczne, ani nawet te trzesienia ziemii. Ludzkosc zaliczyla tak szybki postep technologiczny dzieki kapitalizmowi, ze ujawnienie jego prawdziwych owocow zniszczyloby lad we wszystkich spoleczenstwach.
  4. Nie wiem czy w ogóle czytałaś mojego posta, ale jest dokładnie odwrotnie. -- 20 lis 2013, 00:11 -- Kiedy juz jestem na skraju zdenerwowania, to nachodza mnie mysli, ze latwiej byloby wszystkie plany zyciowe odrzucic w pizdu. Wolalbym krasc, napadac, handlowac narkotykami mimo, ze na dluzsza mete to nie przejdzie, bo kryminal predzej czy pozniej zalicze. I tak mam ochote cos zrobic, zeby trafic do wiezienia, mysle ze wtedy bym sobie tam odpoczal, przemyslal wszystko... taka ucieczka. Natomiast nie mam ochoty juz pic alkoholu, dzisiaj pomyslalem zeby sobie wypic 100-etke, ale wywnioskowalem ze to nudne, skoro nie bedzie temu towarzyszyc jakas awantura. Po co sie wysilac? Po co to wszystko ciagnac? Byc moze nigdy nie trafie na taka kobiete, dla ktorej bedzie warto zyc. Lepiej poznecac sie nad tymi pierdolonymi ludzmi i miec wszystko gleboko w dupie.
  5. Nie twierdzę, że robiłem źle dlatego, że to robiło komuś krzywdę. Tylko dlatego, że samego siebie tym krzywidzłem, natomiast są różne sposoby na osiągnięcie tego czego pragne, bez możliwości "umoczenia samego siebie". Po prostu uważam, że tak trzeba, bo jest to racjonalne, choć czasem przejmuje to zbyt kontrolę nade mną, a ja czując się tak samotny nie potrafię wytrzymać sam ze sobą i szukam powodów do ataku na innych.
  6. Witam. Mam obecnie 19 lat i chyba zostałem psychopatą. Od dziecka przechodziłem przez wiele traumatycznych sytuacji, byłem strasznie wrażliwy przez mojego ojca alkoholika i brak wzoru w rodzinie. Związek matki z moim ojcem nie wyglądał tak jak w serialach typu rodzinka.pl, a mój ojciec przez dłuższy czas był alkoholikiem. Wychowywałem się można powiedzieć na boisku, gdzie przechodziłem swoistą szkołę życia. Nawet matka tak naprawdę średnio się mną interesowała, bo nigdy nie prosiłem jej o pomoc w czymś, wstydziłem się okazywania swoich słabości rodzicom, tym bardziej że wszystkie rady mojego ojca jakie pamiętam w dzieciństwie okazywały się zwykłym kłamstwem i głupotą. Po pewnym czasie upokorzeń przestałem być strachliwy, ze wszystkiego zacząłem wyciągać wnioski i moja osobowość się zmieniała. Stawałem się odważny, pewny siebie, agresywny. Kilka lat temu zacząłem wchodzić w konflikt z prawem, alkohol i bójki. Już wtedy zacząłem sobie zdawać sprawę, że nie da się postępować z ludźmi w pokojowy sposób, najlepszym wyjściem jest przemoc i zastraszenie. Byłem bardzo uczciwy wobec siebie i każde sytuacje stresowe potrafiłem rozpatrywać miesiącami popadając w depresje, tak wypracowywał się mój światopogląd. Zawsze kiedy dochodziłem do wniosków, że popełniłem błąd dodawało mi to siły. Po pewnym czasie wpadłem na pomysł handlu narkotykami. Wydawało mi się to tym czego zawsze pragnąłem, szacunkiem od ludzi, pewnego prestiżu nawet i rodzaju władzy. Zaczęły się jeszcze gorszego typu pobicia, bo trzeba było od ludzi pieniądze odzyskiwać których by nie oddali, gdyby nie to. A był to gorszy typ, bo zdarzyło mi się użyć np. młotka czy też rur metalowych. Potrafiłem uderzać w głowę takim młotkiem i sprawiało mi to przyjemność tak naprawdę. Nie traciłem nad sobą kontroli, to nie było tak że wpadałem w szał, ciosy były dość wyważone i euforia po "dobrej robocie". Zdradził mnie mój przyjaciel, oszukując mnie a ja jeszcze bardziej stałem się bezwzględny. Pieniądze tak naprawdę przestały mnie zadowalać, wyniszczałem się alkoholem i hazardem. Po pewnym czasie powiedziałem stop, kiedy z maczetą postanowiłem pobić osoby które kiedyś przypadkiem wlazły mi za skórę, byłem do tego stopnia nieprzewidywalny po alkoholu, że nie bałem się nawet bójek z kilkoma starszymi o 5 - 8 lat mężczyznami i nigdy nie było mi dość. Potrafiłem przyjść na drugi dzień trzeźwy i jeszcze strzelać z broni gazowej do grupy i ulicami miasta uciekać blokując jezdnie. Byłem we wszystkim bardzo zdeterminowany a tym samym się zahartowałem. Jak już mówiłem kiedy zauważyłem, że alkohol powoduje we mnie zniszczenie, rzuciłem go. Przestałem pić (piłem codziennie po setce, dwie, czasami więcej, z energetykami) i palić (półtorej paczki na dzień) a także uprawiać hazard. Z dnia na dzień, handel narkotykami później zakończyłem, teraz tylko muszę ściągnąć swoje długi od trzech osób (kwestia czasu). Postanowiłem zaprzestać tego, bo zdałem sobie sprawę, że to do niczego nie prowadzi, bo to nie była już dilerka zwykła tylko dostarczenie towaru swoim ludziom do gonienia. Ale nie przestałem tego dlatego, że bałem się więzienia, bądź wpadłem na inny sposób zarobku. Zdałem sobie kompletnie sprawę jakimi śmieciami są ludzie. Na nikim nie można tak naprawdę polegać, bo wszyscy kierują się głupimi instynktami, nie potrafią być nawet obiektywni wobec siebie, całą swoją osobę opierają na poglądzie innych ludzi. Ich życie nie ma żadnego głębszego sensu, żyją po to, żeby się bawić, żeby zabić czas, żeby wszystko robić po najłatwiejszej linii oporu. Nie mają żadnych konkretnych celi życiowych i ambicji, a ja we wszystkim co robiłem w swoim życiu zawsze miałem jedno - żeby nigdy mój syn nie musiał przeżywać tego co ja, tego kompletnego braku wsparcia i uczucia odrzucenia. Zawsze chciałem szacunku, wysokiej pozycji społecznej, tego na co od dzieciaka cierpiałem. Chciałem kiedyś założyć swoją rodzinę i sprawić by kiedyś moje dzieci należały do nielicznej grupy ludzi inteligencji, która tak naprawdę teraz już prawie w społeczeństwie nie istnieje - jest tak niewielka. Natomiast stało się ze mną coś, co według mnie jest co najmniej socjopatią, makiawelizmem. Wyrządzanie krzywdy sprawia mi przyjemność, uwielbiam mieć władzę i kontrolę nad ludźmi, a kiedy ktoś mi okaże brak szacunku bez słów po prostu go zaatakuje. Jestem uważam cwany i świadomy swojej słabości impulsywności, ale potrafię planować ataki na ludzi, czyli jeśli ktoś mi zajdzie za pazury odczekam rok czasu, mniej lub więcej i sprawię mu krzywdę, jeśli to konieczne. Uważam, że tak naprawdę niewiele ludzi zasługuje na miano człowieka, kogoś wartościowego, skoro ich życie jest tak prymitywnie bezcelowe, dlatego są gorsi niż zwierzęta i tak ich należy traktować. Dlatego nie mam oporów przed wyrządzaniem krzywdy innym, chociaż nigdy, przysięgam nigdy nie zdarzyło mi się to zrobić dla samej głupiej przyjemności, przypadkowej osobie. Jeśli ktoś według mnie nie zasłużył, nigdy nie miałem chęci się nad nim znęcać. Nigdy nie byłem w związku mimo tego, że zauważam zainteresowanie sobą ze strony drugiej płci i uważam, że jestem przystojny. O kobietach mam zdanie o jako jeszcze większych podludzi w większości, bo większość z nich to puste istotki, którym zależy tylko na tym, żeby zainteresować kogoś, tak by ich podziwiał i się przed nimi poniżał. Zdarzyło mi się spotkać kobietę, która byłbym w stanie szanować i naprawdę tworzyć związek, ale jest o ponad 5 lat starsza i była to nauczycielka. Jestem uczniem technikum, a na imprezy typu dysokteki nie uczęszczam bo to dla mnie wylęgarnia bydła, a z doświadczenia wiem, że skończyłoby to się bójką (tym bardziej jeśli chodzi o charakter klubów w moim mieście). Podsumowując, staram się zabijać w sobie jakiekolwiek emocje, po za tą jedną satysfakcją dążenia do swoich celów po trupach. Zdarza mi się zdenerwować tak bardzo, że np. mam myśli o torturowaniu psa sąsiada, który denerwuje mnie najzwyczajniej tym że rozprasza mojego psa na spacerze, natomiast jego wygląd jest irytujący - ratlerek, wiecznie biegający przed zamknięta bramą swojego właściciela. Bo kto dowie się, że to ja zabiłem tego psa? A mi sprawiłoby to przyjemność wrzucić takiego psa np. do beczki i go w niej bić albo wrzucać petardy. To jedne z moich myśli, które mnie nachodzą wtedy, gdy jestem zdenerwowany. Przekroczyłem wiele barier i kiedy ktoś mnie denerwuje swoją głupotą, jestem w stanie tak naprawdę zrobić wszystko w granicach rozsądku czyli w taki sposób, żeby nie zniwelowało to moich planów życiowych. Czuję się tak odosobniony od ludzi, nawet od najbliższej rodziny, że nie mam tak naprawdę żadnych prawdziwych przyjaciół. Wszyscy wydają mi się takimi idiotami, których należy tylko wykorzystać do własnego celu, mimo że jak wspominałem nigdy nie skrzywdziłem kogoś niewinnego, to teraz jestem już na to gotów, czyli mógłbym nawet taką osobę pobić a nawet zabić jeśli by to nie krzywdziło mnie. Kończąc, czy wierzę w Boga? Nie wierzę w Boga takiego jak przedstawiają religie. Uważam, że wszystkie religie służą temu, żeby ludzie przestrzegali ich reguł a dzięki temu przyblizą się doskonałości, będą zdolni się rozwijać dzięki temu. Bogiem jest nieznane, to co powinniśmy poznać, czyli niezbadany sens istnienia i przyszłość. Swoją przyszłość planuje jako pracę w zawodzie prawniczym, chciałbym poznać kobietę podobną do mnie (chociaż to chyba niemożliwe, żeby była tak pozbawiona empatii?) jednocześnie prowadząc własny biznes. Wszyscy ludzie pełniący ważne role i funkcje na świecie kierują się takimi samymi zasadami jak ja, zauważam to i jestem tego pewien. Głównie dlatego muszę być tym kim jestem, by nie być poniżej nich, być jak najbliżej szczytu. Czy uważacie, że jestem osobą chorą i jest jakakolwiek szansa na wyleczenie się z tego? Dlaczego o to pytam? I dlaczego nazywam to wyleczeniem? Dlatego, że wcale nie czuję się szczęśliwym i całe moje życie to wieczna walka w mojej głowie. Chciałbym mieć chociaż tą jedną osobę, której mogę wszystko wyjawić i na niej polegać, a dla mnie teraz... to jest nie do wyobrażenia. Chciałbym być kochany.
×