-
Postów
28 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez a.nia
-
chciałam wam zadać pytanie, czy w waszym przypadku wasi rodzice mieli wpływ na wasz system wartości?Jeżeli tak to w jakim stopniu? Myślicie że ten wpływ jest zależny od pozycji społecznej rodziców, czy są rodzicami wykształconymi, bogatymi, biednymi, obciążonymi jakimiś poważnymi problemami.. ? Jakie rodziny spełniają swoje obowiązki ukształtowania charakteru młodych ludzi w największym stopniu..?
-
dzieki za rade ale ja nie mam zanzch sukcesow na koncie chyba..poprostu nic mnie nie cieszy i nie mam motywacji zeby sie starac..po co.. zycie jest takie szare ludzie falszywi..musze wciaz udawac ze jest oki.. gorzej znalesc sukcesy kiedy mysle o sobie jako o porazce..
-
hejka moze sie sptkamy np. w przyszlym tygodniu zeby sie kazdy mogl dostosowac...Moze we wrzeszczu...??
-
pojęczeć dobra rzecz, tylko szkoda że komu słuchać nie ma ze zrozumieniem... Wiecie co jest dla mnie najgorsze, że nie potrafię sama siebie zaakceptować i wciąż się użalam nad sobą jaka to jestem i beznadziejna, to źle zrobiłam, tamto. Wiem że tracę czas i rezygnuję z różnych szans do samorozwoju, ale nie potrafię nic zrobić z tą pustą wiedzą. Moje serce robi się takie ponure..!! Już dawno zatraciłam swoje sumienie, zatraciłam nadzieję i czuje się jak intruz w tym świecie. Teraz najbardziej mnie drażni moja głupota i lenistwo, oraz NIEZDECYDOWANIE...!! Nie widzę dla siebie żadnej przyszłości, szczęścia, nic. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:25 pm ] tak bym chciala nie miec obowizkow zadnych i tkwic w pustce w iluzji.....
-
moja mama także ma tą chorobę afektywna dwubiegunowa, oraz Chad i jeszcze parę spraw już nie pamiętam... U niej dodatkowo dochodzi alkoholizm i próby samobójcze (przedawkowanie), co powodowało u niej bardzo silną agresję wobec rodziny (nie wiem czemu). kilkakrotnie chciała mnie zabić.. Obecnie jest w depresji i bierze leki chyba, ponieważ chce ze mną rozmawiać.. Bardzo ciężka jest ta choroba
-
ale ja przeczytałam. Masz rację ja to wiem..Przepraszam Cię że pisze coś niezgodnego z własnymi zasadami, ale to wynika z wielu rzeczy.... Tak dużo zależy od startu od bagażu jaki dą nam dorośli,że to mnie przeraża, ale również od naszych preferencji, ponieważ w końcu każdy choć raz zauważy że może być inaczej i decyzja będzie należała do Niego/jej czy będzie miał/a chęć poznania tej drugiej strony. W każdym z nas jest uśpione gdzieś naturalne dobro... Czy opłaca się je rozwijać... To zależy na ile ktoś kalkuluje w życiu czy ważniejsza jest kalkulacja czy sumienie... Tak wiem jak to jest niestety z rodziną chorą psychicznie. Moja mama też nie raz chciała mnie zabić, i dla odmiany mnie też chciała lubić trochę jak jej się podobało. Tylko szkoda że mi nikt nie powiedział że to dla tego że jest chora. A w oczach ojca muszę widzieć zawód że coś nie tak robię..że inni potrafią lepiej.Stąd moje surowe podejście do siebie..Ale tylko do siebie na szczęście. Rozumiem innych ludzi i wspieram ich na tyle na ile potrafię. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:05 pm ] nieważne ile osób przeczyta ważne ile zrozumie :) ! Mądry z Ciebie chłopak Powodzenia!
-
tak to grzech ponieważ każdy maże osiągnąć równowagę, musi tylko chcieć...To trudne ale wykonalne, oczywiście nie każdy może dokonać tego sam..Ale każdy może być zdrowy. Tak mi się wydaje. A ja to już szczególnie jestem mocną grzesznicą...Ponieważ wiem że mogę dać sobie radę. Może tylko nie widze drogi...
-
wiem że to nie "ładnie " z mojej strony...ale chciałabym być chora śmiertelnie, przynajmniej mój ból niefizyczny byłby uzasadniony, a swoim cierpieniem odkupiłabym parę swoich grzechów, np.ten że się nad sobą użalam zamiast dawać coś innym nie być pasożytem w tym świecie...... świat jest przerażający...........!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-
Wiaj Aniu!! :) ja też jestem AniaB. he he
-
hmm.. Otóż nie może ponieważ ma zjazdy w olsztynie co weekend i na 4 roku prawa będzie tak samo poza tym dostał pracę w Urzędzie..taką jak chciał. Już mi proponował że żuci studia i że przyjedzie do mnie ale ja apsolutnie nie chcem!! Nie po to tak ciężko pracował na uczelni żeby teraz to rzucić. A prawo w Gdańsku pewnie jest trudniejsze
-
hmm.. Otóż nie może ponieważ ma zjazdy w olsztynie co weekend i na 4 roku prawa będzie tak samo poza tym dostał pracę w Urzędzie..taką jak chciał. Już mi proponował że żuci studia i że przyjedzie do mnie ale ja apsolutnie nie chcem!! Nie po to tak ciężko pracował na uczelni żeby teraz to rzucić. A prawo w Gdańsku pewnie jest trudniejsze
-
Polina! No więc właściwie mam wiele możliwości, chociaż jakby każda obca..Przeprowadziłam się ponieważ u mnie w domu nie miałam sprzyjających warunków żeby być szczęśliwą... No i w moich okolicach nie ma co liczyć na dobrą pracę itp. A że kuzynka mnie namawiała to zawitałam w Gdańsku. Nie wyszło mi z Nią..Więc mogę zostać w Trójmieście i liczyć na łód szczęścia, mogę też przenieść się np. do Olsztyna (tam studiuję, i mój chłopak także) ale nie wiem czy dałabym radę tam się utrzymać.. do domu nie chcę wracać. Hmm nic mi do głowy nie przychodzi więcej. Czuję się jak w jakimś śnie...
-
Dziś zdecydowałam się, że się wyprowadzam jednak. Wyszło tak spontanicznie trochę i powiedziałam to przy wszystkich. kuzynka się roześmiała i latało jej to koło nosa. Wcześniej mówiła że będzie zawsze ze mną mieszkała, ale się pozmieniało Cóż pokłóciłyśmy się i winnego nie ma.. Teraz mam pożądnego doła i nie wiem co robić bo się tu przenizy mi się uda stworzyć osłam dla niej w sumie poza Nią nie znam tu nikogo.. Czy uda mi się tu stworzyć swój dom..?! Nie wiem czy ryzykować..?! Nie wiem ...
-
Hmm.. pewnie masz rację, obyś miał :)Nie drażni mnie śmiech kuzynki dlatego że mi nie do śmiechu, tylko dlatego, że nie śmieje się ze mną jak kiedyś, unikamy się wzajemnie. Analizując pewne sytuacje widzę że okłamywała mnie od początku.. Naprawdę dobrze im życzę. Wiem jak to jest zauroczyć się w kimś! Ale znałam ją od dziecka i dlatego to tak boli, bo jest dla mnie kimś naprawdę ważnym. Od małego marzyłyśmy że będziemy mieszkały razem...A teraz kiedy marzenia się spełniły czuję się jak piąte koło u wozu. Muszę się przyznać że ze mną nie jest tak łatwo jak czuje że ktoś mnie zranił, to ciężko mi podać rękę.. Wcale mi się nie śpieszy żeby z Nią zwyczajnie porozmawiać Myślę sobie że ona przecież wie co robi...Będę musiała znosić zaprzeczenia..Chyba wolę się wynieść. Tak wiem co pomyślicie, nie potrafię rozmawiać, to fakt. Muszę przyznać jednak, że czuje się na tym forum jak w jakiejś wspólnocie..:) Wiem już gdzie się "udać" po pomoc.. dziękuję Slitzikin! I wieżę że znajdziesz swoją połówkę!!!!!! [ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:53 am ] Oj a z moim chłopakim to równie ciężka sprawa. Nie może być tu ze mną jest daleko stąd, i rzadko może mnie odwiedzać. Ten stan rzeczy też robi swoje.. Pisałam o Nim w innym temacie więc się nie będę powtarzałą Mam Go ale szukam pomocy gdzie indziej...
-
dziękuję wam za odpowiedzi! Ewawe, czuję się właśnie tak jak opisujesz, nie wiem co mi jest...Nie mogę spać właśnie wstałam z łóżka i pisze bo płacze i płacze że jestem taka żałosna. Myślę sobie że robię z siebie jakąś ofiarę losu, użalam się nad sobą. Jestem zła na siebie, ale choćbym nie wiem jak próbowała i sobie tłumaczyła to i tak nic z tego nie wychodzi:( Znalazłam pracę niedługo zaczynam, tylko stresuje mnie to że będę musiała udawać że jestem fajną uśmiechniętą dziewczyną.. Może i nią byłam ale już nie umiem. W poprzedniej pracy ludzie mnie lubili do tego stopnia, że zaczepiali mnie na ulicy i namawiali do powrotu, bo byli zadowoleni jak ich obsługiwałam. Wiem że mam możliwości, ale nawet jak mój chłopak mówi żebym się trzymała to mnie to drażni, bo ja nie mam sił się trzymać. Może zwyczajnie brakuje mi tylko ludzi wśród których czułabym się dobrze...?Robi mi się smutno, jak kuzynka się śmieje w pokoju obok i ma głęboko to co przeżywam. Wciąż mnie dręczy pytanie czy mam się przenieść...A jak to też nie pomoże..Czuje się zagubiona. Do domu też nie chcę wracać, bo tam też nie mam co liczyć na jakieś uczucia. Bardzo się boję tego że stanę się z własnego wyboru ofiarą losu, nie warta niczego.. Nie chce mi się żyć. Na żadnego doradcę (psychologa) nie mam finansów.. Hmm co mi pozostaje, czekać aż łaskawie los się odmieni?! Bo przecież ja nagle nie zmienię się. Hmm pamiętam swój drugi dzień w Gdańsku, spotkałam taką babcię, pomogłam jej nieco, a ona tak mnie polubiła, że zaproponowała mi mieszkanie u siebie..:)Ja tylko byłam miła, cieszyłam się że mi zaufała..Może znajdę osobę, która też mi zaufa i doceni..Losie ześlij mi trochę radości tym razem...Pozdrawiam i życzę Wam wszystkim odmiany na lepsze!!!!!
-
dziękuję wam wszystkim za odpowiedzi!! Aż mi się łezka zakręciła że komuś się chciało... w ramach odpowiedzi to chyba nie mam hobby właśnie z powodu braku czasu...Kiedyś jeździłam konną. Naprawdę jestem wzruszona, dziękuję za te piękne słowa, też się zgadzam że każda dusza się liczy, wiem że moja też ale nie potrafię dawać innym tyle co kiedyś, teraz potrzebuję kogoś kto mnie zrozumie i będzie cierpliwy.. Tak myślałam że tą osobą będzie moja kuzynka, ale zawiodłam się i moje wyobrażenia padły w gruzach. Próbuję się podnieść przez modlitwę, lecz nie wychodzi mi jak na razie. Znalazłam pracę w kawiarni, myślę że może być fajnie ale jest na drugim końcu Gdańska i długo dojazd czasu by zajmował hmm. Najgorzej że to chyba moja wina że nie mogę znaleźć wspólnego języka z lokatorami..poprostu jestem zazdrosna że moja ukochana kuzynka, teraz woli kogoś innego...a mnie olewa. Cóż takie życie. Co do atrakcyjności, to nie chodziło mi o fizyczność, bo to mnie nie obchodzi za bardzo, ale o to że czuje się nudna denna jako człowiek...Wolę słuchać niż mówić, jestem mało ciekawa...Ale to skomplikowane. Tylko nie wiem dlaczego muszę mieć takiego pecha w życiu, a może za dużo oczekuję...Wiem że Bóg podobno daje nam tyle ile jesteśmy w stanie unieść, ale chyba mnie przecenił. Dziękuję za ofertę mieszkaniową:)) a w jakiej dzielnicy?? tak taki wiek mi odpowiada heh Czuję się z tym okropnie, wiem że nie powinnam oceniać ludzi po wieku!
-
Czuję jak uciska mnie serce, czuje się fatalnie, życie ucieka mi bez sensu...Nie wiem już co jest dobre co złe. Niedawno przeniosłam się do Gdańska zacząć nowe życie. Mieszkam z kuzynką w pokoju z którą byłam bardzo blisko kiedyś, teraz mnie olewa. Po za tym jestem najstarsza z ludzi mieszkających w mieszkaniu i z nikim nie mogę pogadać na poważnie....Pracy na razie nie znalazłam takiej która by mi odpowiadała. Mam doła okropnego bo czuje się odosobniona i nie atrakcyjna. Naprawdę nie chce mi się żyć! Ale nikomu nie zależy na mnie tak poważnie... Nie potrafię przestać się nad sobą użalać, ale też nie chce mi się udawać już że jest oki i uśmiechać się bez przekonania. Wszystko doprowadza mnie do szału..:( przenoszę do jęczarni // Jaskowa
-
mam podły nastrój... ból w sercu nie odstępuje.. czuje się zagubiona i osamotniona..Przeniosłam sie niedawno do Gdańska z małej miejscowości szukać szczęścia pracy, perspektyw. studiuje zaocznie w Olsztynie. Namówiła mnie na to moja kuzynka, z którą byłam zawsze bardzo blisko. Ale jakoś już nie jest tak jak kiedyś. Nie mogę się tu odnaleźć nikogo nie znam i nie mam pracy jeszcze. Siostra mnie z lekka olewa i zajmuje się kolegą z pokoju.. Nie mam z kim pogadać, ponieważ ekipa z wynajmowanego mieszkania jest młodsza ode mnie i jakoś nie pasuje mi już taki światopogląd jaki się ma w ich wieku. Chciałabym z kimś na poważnie pogadać..Hmm trudno mi tu chodzę zamulona i nic nie robię pożytecznego.
-
indigo.boy! Właśnie w tym problem że wierzę że mnie kocha(może jest dobrym aktorem) Ale zrobiłam coś, czego jeszcze nie pisała. Piotrek chciał mi się oświadczyć, i dawał mi różne sygnały.. Wiedziałam że jak przyjadę z Niemiec to to zrobi. Więc powiedziałam mu żeby tego nie robił, bo odpowiem nie. To Go bardzo zabolało, al ja już nie widzę nas na ślubnym kobiercu, odważyłam się podjąć taką decyzję. Dziękuję za te słowa, bo utwierdzają mnie, że moje obawy są uzasadnione. Jeszcze nie wiem co zrobię, chcę być pewna.. Pozdrawiam [ Dodano: Dzisiaj o godz. 12:07 am ] Witam!! Chciałam podzielić sie z wami moimi smutkami. Przeprowadziłam się do tego Gdańska, ale jednak moje obawy się potwierdziły i źle się tu czuję Mieszkam z siostrą, ale Ona choć ją kocham jest egoistką i sprawia że raczej gorzej się tu czuje niż lepiej. Nie potrafię chyba nigdzie się dobrze czuć, ta zmiana miała spowodować wzrost szczęścia a tym czasem nic się nie poprawiło tylko pogorszyło. Nie wiem co jest grane ze mną. Może to ja sama stwarzam sobie problemy...Chciałambym porozmawiać z kimś kto chciałby mnie wysłuchać ze szczerym sercem...Nie potrafię sobie ułożyć życia, znaleść szczęścia..Czy ktoś mógłby mi dać iskierkę nadziei? Proszę o pomoc [ Dodano: Dzisiaj o godz. 6:32 pm ] muszę to komuś powiedzieć, chociaż będę miała za to wiele słów krytyki ale w pełni na nie zasługuję!!! Przedwczoraj zdradziłam swojego chłopaka:( myślałam że mnie to nie spotka bo wiele razy potrafiłam się oprzeć dużym pokusom no i przede wszystkim w związku z uczuciami do mojego chłopaka..Ale zrobiłam to, co gorsza byłam pijana.. i żałuję tego bardzo. Oczywiście powiem Mu ale jak się spotkamy na żywo..Mieszkamy daleko od siebie. Na drugi dzień od razu Mu powiedziałam że coś się stało.. Tylko teraz zastanawiam się co mam zrobić..Co to oznacza.. Ponieważ już wcześniej zastanawiałam się czy jesteśmy sobie pisani..On zdradził mnie kilka razy ja Go teraz też..Jesteśmy ze sobą długo naturalnie mimo problemów byliśmy razem, wiele przeżyliśmy i jesteśmy sobie bliscy bardzo. Kocham Go i zawsze będę tylko nie wiem jaką miłością..Może nie jak do mężczyzny tylko jak do przyjaciela.....Z nami było to tak że nie znaliśmy się i zaprosił mnie na swoją studniówkę, ale że mi się nie podobał to nie chciałam udawać...Nalegał więc poszłam. Starał się o moje względy pół roku aż poznałam Go lepiej i uznałam że wygląd to nie wszystko. Jest przystojnym mężczyzną nawet bardzo, ale nie w moim typie upss. Było wiele pięknych chwil było szczęście było cierpienie, ale zawsze razem byliśmy i mieliśmy razem zostać mimo wszystko.. Ale jak to po latach ludzie się zmieniają. W domu nie ma łatwo ma strasznie nerwowych rodziców i w końcu nie krępował się okazywać swoje nerwy przede mną, a ja przed nim swoją depresję...Nie pasujemy też w sumie do siebie wrażliwością ja jestem bardzo emocjonalna i nie pewna wszystkiego, lęliwa On jest twardy i nieufny żyje rzeczywistością ja tworze sobie swój świat..Potrzebuję dużo cierpliwości której nie może mi dać ale ja to rozumiem i nie oczekuję od Niego wiele.. Przyzwyczaiłam się tak jak On do pewnych faktów. Tylko na ile tak można.. Chciałabym żebyśmy mieli wspólne pasje..Ale nie mamy. Nie mam nikogo bliższego od Niego, pomógł mi w wielu sprawach, za nic w świecie nie chcem Go skrzywdzić ale zdrada to fakt na to że może rzeczywiście i On i ja mamy inne przeznaczenie ...? On mnie zdradził 5 razy ale lajtowo jakieś tam pocałunki troszkę dotykania ja Go teraz drugi raz. Boję się że mogę żałować jeśli się zdecydujemy na rozstanie, a On jest taki uparty że nie przyzna się do cierpienia i myśle że nie pozwalała by Mu godność żeby do mnie wrócić ewentualnie. W sumie nie wiem czy ze mną teraz zerwie.. Ja Mu miałam już nie wybaczyć po ostatnim razie to miał być koniec, ale po prostu nie mogłam Go zostawić. Od tamtego momentu a minęło już parę miesięcy moje uczucia zmniejszały się w równi pochyłej, już nie mogłam na przeciw wszelkim staraniom kochać Go taką samą miłością bezwarunkową...No i stało się teraz ja Go zawiodłam na maxa!!( Sama się po sobie nie spodziewałam(co gorsza znam tego chłopaka krótko, poprostu działaliśmy na siebie hormony nam szalały dziwnie jak ze sobą przebywaliśmy, nic mi się takiego wcześniej nie zdażyło..?) Poradźcie mi jak możecie co myślicie, co powinnam zrobić... [ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:31 pm ] ja po prostu nie wierzę że ktoś inny oprócz Niego może mnie pokochać taką...Ajj dlaczego jestem taka niezdecydowana..
-
indigo.boy! tak uważam że mogłabym poradzić sobie lepiej. Przeszkadza mi w tym moja wrażliwość.. Boję się odważnych ruchów, tak jak np. zerwanie z chłopakiem. Kiedyś zapytałam Go co by zrobił, gdybym to ja Go zdradziła, odp. że nie mógłby z tym żyć. To zdarzyło się już dawno, bo w maju, wciąż Go usprawiedliwiam, nie spał z nią przecież, tylko flirtował, pocałował. To nasza przyjaciółka, na której ślubie się bawiliśmy..Wcześniej kilkakrotnie ze swoją byłą, również nie do końca.. Powiedziałam Mu że jeśli to zdarzy się jeszcze raz, to z nami koniec, ale słowa nie dotrzymałam. Po tym wydarzenie On nie chciał rozmawiać ze mną o tym, powtarzał tylko że On już to przeżył i ciężko Mu o tym mówić. A ja nie miałam z kim pogadać o tym, bo mi nie pozwalał z nikim rozmawiać o "naszych sprawach"to trudne dla mnie. Całkowicie się pogubiłam, ale naprawdę nie potrafię Go zostawić, jest mi najbliższą osobą. Interesuje się mną i chce być ze mną. Zresztą znamy się dobrze, w pewnych swerach bardzo do siebie pasujemy, w innych nie. Ale już taka jestem że jak kogoś pokocham to nie potrafię odrzucić, zranić. Z drogiej strony to byłby niezły sprawdzian, gdybym zostawiła Go, czy chciałby zostać przyjacielem, czy może nie chciał by utrzymywać kontaktu..Niestety nie znam odpowiedzi i boję się ją poznać.. Wyjazdu zaczęłam się bbbbbaaaardzo bać!!! szukam stancji i pracy i nic a jak nie zdołam się tam utrzymać i oszczędzić na naukę hmm kolejna porażka [ Dodano: Dzisiaj o godz. 12:44 pm ] hoyka! no niestety z ojcem nie potrafię znaleźć wspólnego języka..Wczoraj kiedy pytałam Go właściwie o pozwolenie na opuszczenie domu to bałam się gorzej niż przed egzaminie hi hi i tak jest przed każdą naszą rozmową. Boję się tylko że mydlę sobie oczy marząc że w Gdańsku czeka mnie nowe życie...Boję się że wcale nie będzie lepsze.. Dziękuję za krzepiące słowa
-
Polina! Masz rację, przyzwyczaiłam się do przygnębienia itp. Właściwie to tak byłam kształtowana przez rodzinę(nigdy nie zapomnę, kiedy śmieliśmy się z braćmi w drugim pokoju, a tata przychodził nas uciszyć, bo byliśmy za głośno!Jak można za głośno się śmiać..) Czuję, że stałam się egoistką, ponieważ był okres kiedy nie było po kilkuletnich okropnych walkach i przeżyciach mamy z całą rodziną, Ona wyjechała i tym razem dopadła ją depresja...Chciałam dogadać się z Nią,a że wszyscy Ją opuścili i nie miał Jej kto przynieść kawałka chleba(nie wstawała z łóżka, była chora) to jej po kryjomu przed tatą przynosiłam. Starałam się zapomnieć o wszystkich przykrościach, o traumie...W końcu wyjechała. Zaczęłam od nowa. Myślałam o sobie. Byłam zadowolona z życia. Sporo się modliłam... I wtedy NAPRAWDE interesowałam się losem innych ludzi, tak ze szczerego serca, potrafiłam wiele zrozumieć i godzinami z kimś rozmawiać, żeby tylko pomóc. Potem mama wróciła i odpłaciła mi za pomoc ciężką ręką..Zaczęło się na na nowo piekło, tuż przed maturą. To wszystko przywaliło mnie na łopatki. No i tak od 4 lat na nowo próbuję się pozbierać, jednak już nie jestem tka jak kiedyś. Moje serce stwardniało..chciałabym żeby ktoś obudził we mnie tą dobroć, którą kiedyś tak chętnie okazywałam. Dużo by opowiadać. Ale chodzi mi głównie o to żebyście nie myśleli o mnie błędnie. Nie chcę z siebie robić dobrej, kiedy jestem zła. Dzięki za odpowiedzi
-
dzięki że tak pozytywnie mnie oceniłeś. Ale w mojej ocenie, radziłabym sobie dobrze, gdyby to wszystko miało dla mnie znaczenie, a ja idę przez życie ze spuszczoną głową i nie potrafię tego zmienić, dlaczego?? Może zmiana środowiska cóż pomoże? Chociaż ciężko nawiązuję nowe kontakty, ponieważ stałam się egoistką, nie potrafię być otwarta na ludzi i pomóc im jak kiedyś.... [ Dodano: Dzisiaj o godz. 6:15 pm ] HMM, to rzeczywiście masz równie poważny problem!!!!! Mam koleżankę, której chłopak także nią "poniewiera" jest stanowcza i stawia mu jasno, że jeśli się to powtórzy to z nimi koniec...Nistety nie potrafię Ci pomóc, tak jak sobie ale jak uda mi się podjąć jakąś decyzję, to napewno powiem czy się opłacało...Powodzenia [ Dodano: Dzisiaj o godz. 6:21 pm ] Vegge!! z moimi chłopakami jest tak że im się nie chce i wolą jeść kanapki niż coś upichcić. Kiedy byłam w Niemczech to nie gotowali he he, lenie!Ciężko mi ich zostawić, ponieważ przyzwyczaiłam się że to ja muszę rezygnować z przyjemności i zajmować się domem... W sumie to mam mnóstwo obaw przed tym wyjazdem, nie wiem czy to w ogóle rozsądne? Ale tłumaczę sobie, że tam będę miała większe perspektywy. Dziś spróbuję o tym porozmawiać z tatą(jeszcze nic nie wie)! [ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:30 pm ] Rozmawiałam z tatą, ku mojemu zdziwieniu nie było tak źle. WYPROWADZAM sie DO Gdańska!!!!! Zaczynam nowe życie...Nom jeszcze tylko znajdę stancję i pracę. hi hi.
-
Dziękuję Ci za zainteresowanie, za słowa.. Pozytywnie nie potrafię myśleć już od dawna niestety. Co do mojego Piotrka to myślę że masz rację, ale brak mi może odwagi żeby zrobić ten krok być może dobry dla mnie, ponieważ darzę Go uczuciem. Mogę wiedzieć jakie Ty masz problemy ze swoim partnerem??
-
ZDRADA - Czy to dalej ma jeszcze sens?
a.nia odpowiedział(a) na desperado temat w Problemy w związkach i w rodzinie
ja również zostałam zdradzona nie raz, nie dwa... Ale jestem ze swoim mężczyzną, kocham Go i mam nadzieję, że to się nie powtórzy. Wybaczyłam Mu. Myślę że Ty też powinnaś Mu wybaczyć, ponieważ jesteście małżeństwem na dobra i złe..Daj Mu szansę, ale zaznacz że ostatnią! Powodzenia -
Dziękuję Ci za odpowiedź i za przywitanie na forum! Nie wiem czemu ale gdy ktoś pisze, że jestem wartościowa to chce mi się płakać...Z tatą próbowałam rozmawiać wiele razy właśnie tak jak radzisz. Robiłam to wg. mnie dobrze, ale nic to nie dawało, tata stwierdzał, że gadam głupoty i że mam dach nad głową i co do jedzenia więc wymyślam i się czepiam. Co do mojego chłopaka to głębszy problem. Ostatnio myślałam już żeby się z Nim rozstać ale nie potrafię. Dużo razem przeżyliśmy, kocham Go tylko już nie jestem pewna jaką miłością, raczej jako przyjaciela... Jego zdrady tłumaczę sobie tym że nie jesteśmy jednomyślni co do spraw łóżkowych, ponieważ ja wolę poczekać do ślubu(jestem katoliczką) On przeciwnie. Co tu dużo mówić, przywiązanie robi swoje. Dziękuję za odpowiedź.