Skocz do zawartości
Nerwica.com

petter

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia petter

  1. hej, wyczerpana80, tak psychoterapia jest najważniejsza, o czym może nie wszyscy wiedzą psychoterapia również powoduje zmiany chemiczne w mózgu podobnie jak leki, ale nie to jest najważniejsze, jeśli jest w tobie jakiś określony sposób przeżywania, mechanizm funkcjonowania który wpędza Cię w depresję to leki nigdy tego nie wyleczą bo niby jak. W takim przypadku leki mają sens tylko jako pomoc doraźna. Ja się leczę na oddziale zaburzeń nerwicowych w szpitalu uniwersyteckim w Krakowie. To jest terapia grupowa, zespół terapeutyczny składa się z lekarzy-psychiatrów oraz psychologów. Ja może do końca nie mam depresję (choć to zależy co kto uważa za depresję, psychiatra w przychodni oczywiście zdiagnozował mnie jako silna depresja), ja mam astenie, silne objawy depresyjne, ja przede wszystkim mam bardzo silne wahania nastroju. Miałem okazje poznać osoby, do których niestety należała moja ciotka, z kliniczną depresją i takie osoby na pewno nie byłyby w stanie pisać na tym forum...
  2. Jęczarnia, dobry temat. choć bardzo uwłaczający tak naprawdę. Ja chcę się zabić i mam problem bo nie potrafię tego zrobić z jednej strony a z drugiej strony zaczynam odczuwać bardzo duże zaufanie do terapii którą przechodzę ale która trwa 3 miesiące a następnie przerwa wynikająca z faktu że nie jestem jedyną osobą potrzebującą pomocy. I teraz muszę czekać na kolejną terapię, w sumie trzecią, i brak mi sił, nadziei, chociaż wiem że żeby w ogóle myśleć o życiu to muszę przebyć jeszcze przynajmniej kilka takich terapii. Odechciewa się wszystkiego, w szczególności że jestem sam, nie mam się komu zwierzyć, do kogo przytulić, banały ale za nie dał bym teraz wszystko...
  3. petter

    Witam ponownie

    hej, pewnie już wyszedłeś z oddziału, ja sam przeszedłem 2 takie pobyty na oddziałach, z góry przepraszam Cię jeśli będę szorstki ale doświadczenie mnie nauczyło że litowanie się nad osobami chorymi to najgorsza rzecz jaką można zrobić, zrozumienie jak najbardziej i tu Cię wspieram w 100% ale taryfa ulgowa tylko szkodzi. Sam przeszedłem 2 oddziały, pomijając oddziały terapeutyczne. Czujesz się lepiej bo nic nie robisz a dla osoby nerwicowej to jest ulga ale jednocześnie gwóźdź do trumny. Musisz zacząć działać, będzię to ciężkie jak cholera ale nie ma innej drogi. Polecam terapię + leki jeśli są konieczne by doraźnie pomóc Ci radzić sobie z rzeczywistością. Z doświadczenia wiem że pobyt na oddziale można o dupe rozbić ale może by masz inne doświadczenia... pozdrawiam
  4. Hej, witaj na forum sam jestem zupełnie nowy. Zaczynam się bardzo martwić o to forum i ich uczestników ponieważ panuje tu wszechmocne przekonanie że leki uleczą wszystko a problem w tym że leki nie leczą niczego i nie rozumiem dlaczego nikt o tym tutaj nie pisze wprost. Pomagać pomagają, tak jak Tobie w pewnym okresie życia ale wcześniej czy później problem pojawi się znowu. Bo leki leczą objawy a nie przyczyny. Ja też chodziłem do psychiatrów którzy przypisywali leki bo to jest ich rola. Psychoterapeutów dobrych niestety jest tak wielu jak i dobrych mechaników i stąd też jakieś dziwne podejście że psychoterapia nie działa. Ja sam przeszedłem psychoterapie indywidualną, później grupową i nic mi to nie dało, leki również nic, w końcu trafiłem na terapię która faktycznie coś mi uzmysławia, nie jest to ani łatwe, ani przyjemne, nikt cię nie głaska po głowie, ale wskazuje konkretne problemy i potrzebę pracy nad nimi. Poznałem osobę która spędziła 25 lat w depresji na lekach. Masz swoje doświadczenie, rozum, ja Cię do niczego nie przekonuje bo sam jestem w trakcie leczenia ale jedno wiem że leki to rozwiązanie doraźne (dla tych wybranych na których to działa), ale w dłuższej perspektywie jeśli nie poznasz przyczyn swoich problemów leżących w sferze podświadomej to tego nie zmienisz. Pozdrawiam i witam...
  5. petter

    witam was

    Dzięki za wsparcie, jeszcze się nie poddaje ale stany rezygnacji, lęku są czymś czego nie jestem w stanie kontrolować i przetrwanie tego jest bardzo trudne, szczególnie kiedy siedzi się samemu w 4 ścianach, niestety w otoczeniu ludzi też poczucie pustki, lęku i samotności jest olbrzymie. Terapia na której jestem jest bardzo dobra, bardzo mi na niej zależy i tylko to daje mi siły by jakoś przetrwać, ale reguły terapii są takie jakie są, przepisy nfz też więc na kolejną muszę po prostu czekać, zalecenie terapeutów również było takie bym jak najszybciej zapisał się i powrócił na kolejną terapię. Ja wiem że mam silne mechanizmy autodestrukcyjne, części jestem w jakiś sposób już świadomy ale mieć świadomość czegoś a umiejętność zmiany tego, gdy ciągle jest jeszcze masa różnych problemów do przepracowania, jest prawie niewykonalna dla mnie w tej chwili. Leki tych mechanizmów nie zmienią, a ja nie potrafię pracować zawodowo chociaż kiedyś miałem nawet własną działalność ale doprowadziłem ją do upadku, jestem i zawsze byłem sam i nie mam szans na związek, nie mówiąc już o własnej rodzinie. To wszystko są bardzo silne i głęboko zakorzenione mechanizmy i żadne leki tego nie zmienią, dlatego nie planuje wracać do leków. Podwyższenie poziomu serotoniny i sztuczne poprawienie nastroju niczego nie zmieni z moim funkcjonowaniu, zresztą w tym momencie nawet leki uspokajające minimalnie na mnie działają a co tu dużo mówić zalecaną dawkę przekraczam bo nie widzę wyjścia. Ale dzięki za odzew i że kogoś to w ogóle interesuje.
  6. petter

    witam was

    magnolia84 - w sumie przerobiłem kilkanaście leków antydepresyjnych z różnych grup i dla mnie to tylko zamulanie się. Cloranxen to lek uspokajający i biorę go tylko z konieczności teraz w przerwie bo nie daje sobie rady z silnym napięciem ale zdecydowanie lepszy, jak dla mnie jest xanax choć też bez rewelacji. W czwartek idę na kontrolę to pogadam z lekarzem co dalej bo wysiadam psychicznie po prostu aktualnie. Ktoś napisał o depresji, ja generalnie nie mam depresji tylko objawy depresyjne z silnymi myślami samobójczymi i rezygnacyjnymi. Według lekarzy mam astenie czyli stan wyczerpania układu nerwowego, chwiejność nastroju, zaburzenia snu itp. psychoterapia-ozarow - w sumie się w pełni zgadzam z tym co piszesz, taka terapia jest głównie wskazana dla osób z ciężkimi objawami i zaburzeniami osobowości które też mam choć już w tym zakresie jest duża poprawa, co nie znaczy że osoba z mniejszymi dolegliwościami nie może z takiej terapii skorzystać po to żeby szybciej się wyleczyć. To co jest świetne w tej terapii na której jestem to że w jej ramach są również sesje indywidualne raz w tygodniu i ta relacja z terapeutą też się tworzy. Byłem w przeszłości na innej terapii grupowej na której wyglądało to zupełnie inaczej.
  7. petter

    witam was

    hej, ja nie twierdzę że leki nie pomagają (chociaż mi akurat nie), tylko że po prostu nie leczą przyczyn a jedynie objawy (skutki) choroby. Znam osoby które wyszły z nerwicy, poznałem na terapii, ale to bardzo wyczerpująca i długa droga, przykładowo 5-7 terapii każda 3 miesiące dzień w dzień, do tego odstępy między terapiami co daje kilka lat bardzo intensywnego leczenia i to działa ale takich dobrych ośrodków w Polsce jest bardzo mało. Sam wcześniej chodziłem na terapię indywidualną i teraz widzę w perspektywy że to było nieporozumienie przy moich problemach, to jak gaszenie pożaru łyżeczką do herbaty. Ja gdzieś mam światełko w tunelu że z tego można wyjść i dlatego się jeszcze trzymam, bo jeśli terapia mi nie pomoże a leki na mnie nie działają to już teraz mogę ze sobą skończyć bo ja funkcjonować nie jestem w stanie, gdybym mógł to może i mógłbym się pogodzić z chorobą...
  8. petter

    witam was

    dzięki za powitanie, do freda -> na mnie leki w ogóle nie działają, więcej mam z ich powodu problemów (skutki uboczne) niż pożytku, poza tym nerwicy nie leczy się lekami a jedynie stabilizuje (zmniejsza) objawy, z nerwicą nie da się żyć tylko trzeba ją wyleczyć tak jak każdą inną chorobę, życie z nerwicą to nie życie, natomiast znalezienie dobrej terapii to jest prawdziwy problem, przy poważnych zaburzeniach terapia indywidualna to zabawa w kotka i myszkę i po prostu nie ma sensu zupełnie i to mogę stwierdzić z pełną odpowiedzialnością, ja podczas ostatnich 2 terapii grupowych zrozumiałem więcej niż kiedykolwiek ale to dopiero początek drogi niestety...
  9. petter

    witam was

    Po raz pierwszy postanowiłem poszukać wsparcia na forum ponieważ nie posiadam go w życiu a do tej pory moje lęki i nerwica nie pozwały mi nawet pisać na forum. Mam 31 lat, przez całe życie wzmagam się z silnymi lękami dotyczącymi ludzi, od 19 roku a więc pójścia na studia nerwica praktycznie odebrała mi życie, ostatnie 12 lat to był koszmar i chociaż podejmowałem próby leczenia to zawsze były one przerywane, dopiero na aktualnej terapii grupowej dowiedziałem się że jednym z moich silnych objawów jest właśnie nieleczenie się, odrzucanie pomocy i silna autodestrukcja. Mam rozpoznane zaburzenia osobowości, konkretnie niesklasyfikowane, większość życia przeżyłem w samotności, mając tylko garstkę przyjaciół z którymi widuje się rzadko i którzy nie mają pojęcia o mojej chorobie. Zresztą miałem okres, trwający ponad 3 lata kiedy całkowicie odizolowałem się od ludzi, nawet znajomych. Aktualnie skończyłem drugą terapię grupową, trwającą 3-miesiące, czeka mnie ich jeszcze niewątpliwie wiele. Bardzo ją cenię, w szczególności terapeutów którzy mi naprawdę pomogli biorąc pod uwagę że rok temu wielokrotnie chciałem się zabić i tylko o tym myślałem, ale nie potrafiłem tego zrobić. Teraz przeżywam bardzo trudne chwile, czeka mnie 2-3 miesięczny okres między terapiami a jestem w bardzo fatalnym stanie, ciągłe odczuwam bardzo silne napięcie, mało snu, momentami silne stany załamania. W tym momencie biorę dużo leków uspokajających, cloranxen który praktycznie na mnie nie działa, leki ziołowe, alkohol. Wszystko żeby tylko przetrwać kolejny dzień oczekiwania na kolejną terapię. W trakcie leczenia rozpocząłem studia (to mój chyba już 6 powrót na studia), co było dużym sukcesem ale teraz boję się że to wszystko szlag trafi bo nie jestem w stanie się skupić, myśleć, uspokoić. Mam silne myśli rezygnacyjne, tracę nadzieję że będę mógł mieć kiedyś normalne życie, jedyne co czuje to pustkę, samotność i bezsilność wobec choroby która niszczy mi życie. Najgorszy jest brak kogoś bliskiego w życiu. Mam silne myśli żeby się powiesić, wczoraj założyłem pętle na szyję ale skończyło się na tym że dusiłem się przez chwilę a potem przestałem. Pewnie bardziej jest to próbą rozładowania napięcia niż samą chęcią zabicia się. Bo tak na prawdę nie chcę się zabić, ale poczucie pustki, paraliżujący lęk przez bardzo niepewną przyszłością odbiera siły i chęć do dalszej walki. Walki która wydaje się mi się już bezcelowa, terapia dawała mi wsparcie ale bez niej ogarnie mnie rezygnacja i lęk. "Samotność to taka straszna trwoga ..." jak śpiewał Rysiek. A tak w ogóle to oczywiście witam wszystkich bardzo serdecznie...
×