Witam wszystkich którzy sobie tutaj pomagają...o ile można tak powiedzieć:/
....od wielu lat zmagam sie z tą chorobą dokładnie nie pamiętam od kiedy sie to zaczeło chyba kiedy ukończyłam 21 lat....nikt w mojej rodzinie nie chorował przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo...u mnie w rodzinie nigdy nie było za kolorowo mama ciągle pracowała ojciec też ale jakoś nigdy sie dziećmi nie interesował odkąd pamiętam był pijany kiedy tylko nie był w pracy..w domu ciągłe kłótnie itd...już w szkole podstawowej byłam troche zestresowaną osóbką,strasznie denerwowałam sie na każdy sprawdzian klasowy ale wtedy to jeszcze jakoś było...pózniej dopiero sie zaczeło jak zaczełam chodzić na praktyki...dziewczyny były okropne zamiast pokazać co i jak mamy robic umiały tylko sie wyśmiewać i dogadywać a Ja z dnia na dzień czułam strach przed pójściem na praktyke...jakoś przewalczylam te 3 lata...ale niestety odbiło sie to na mojej psychcice i wtedy jakos przełamałam sie iśc do lekarza..trafiłam do psychologa a pózniej do psychiatry która niestety potwierdziła depresje....po ok mięsiącu po jedzeniu seroxat20mg czułam że odżyłam .....brałam je ok 3 lata i lekarka zdecydowała że można je powoli odrzucic ...cieszyłam sie bo już wtedy planowaliśmy ślub z moim obecnym mężem a i bardzo chcieliśmy miec dziecko....odrzuciłam ...wszystko było na odbrej drodze...ułożyłam sobie życie wyszłam za mąż i urodził nam sie syn....wtedy to choroba powróciła z podwojoną siłą...kiedy wróciłam z synkiem ze szpitala po tyg.pobycie w domu zaczeło sie...płacz ..płakałam ciągle ...byłam bez siły....nie potrafiłam wykonać najprostszych czynności...ciągły lęk paraliżował mnie...każde wstanie z łóżka był dla mnie nie lada wysiłkiem nie potrafiłam sobie dać z tym rade...i znowu psychiatra znowu tabletki....podniosłam sie...kolejny raz chociaż było ciężko...w tej chwili biore już leki6 lat...tyle lat ile ma synek...w sumie to już od pół roku odrzucam bo bardzo chciałam żeby synek miał rodzeństwo...ale od tyg.czau czuje sie coraz gorzej....znowu zaczynam płakać z byle powodu nawet bez powodu...strasznie nerwowa stałam sie ..i lekkie lęki...Jezu nie mam na to siły już...tak bardzo chciałabym żeby wszystko było dobrze....czy naprawde nie da sie z tym świństwem wygrać....boje sie strasznie i nie wiem ile wytrzymam tego jeszcze....poradzćie jak Wy dajecie sobie rade z tą chorobą...nie wiem czy mam walczyć i odrzucać nadal te tabletki czy poprostu
wrócić do nich ....pomóżcie prosze!!!!