Skocz do zawartości
Nerwica.com

merc84

Użytkownik
  • Postów

    120
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez merc84

  1. merc84

    Chyba się zabije.

    moze ta robota ja przerasta
  2. merc84

    Chyba się zabije.

    dlaczego ojciec sie wyprowadzil?matka gdzie pracuje?
  3. merc84

    Chyba się zabije.

    ja nie wiem jak Ci ludzie sie dobierali, ze mamy tyle patologii
  4. merc84

    Chyba się zabije.

    niewazne94, nie mozesz do ojca sie wyprowadzic
  5. Albertk1990, a u ojca zamieszkac jest mozliwosc?
  6. merc84

    islamoterroryzm

    USA dalej robią loterie wizowa?
  7. W kościele św. Trójcy w Chicago między 18 i 20 września 2009r. odbyło się pierwsze Forum Charyzmatyczne noszące nazwę: Z grzechu do wolności. Na licznych folderach i plakatach oraz w polonijnych mediach reklamowano forum, jako czas spotkania z Bogiem i drugim człowiekiem, czas zatrzymania się nad swoim życiem w codziennej pogoni za „chlebem”, czas zerwania z tym wszystkim, co złe i chore w człowieku. W ciągu tych dni wygłoszono wiele świadectw, odbyły się liczne konferencje i msze święte z modlitwą o uzdrowienie. Uczestnicy forum opowiadali, że byli naocznymi świadkami licznych uzdrowień z chorób duchowych, fizycznych i psychicznych. Kościół podczas każdego wieczoru był zapełniony po brzegi. Rozmowa z jednym z gości forum, franciszkaninem Józefem Witko, kaznodzieją i uczestnikiem ruchu charyzmatycznego, który od ponad dziesięciu lat odprawia msze św. w intencji chorych z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie duchowe. Ojciec Józef mieszka i pełni posługę kapłańską w Krakowie. Anna Jędrysek: Na plakatach reklamujących Forum Charyzmatyczne w Chicago, których nie sposób było nie dostrzec w mieście, mogliśmy przeczytać o uzdrowieniu. Czymże jest to uzdrowienie w Kościele i kto jest jego sprawcą? Ojciec Józef Witko: - Zacznę od prostego rozróżnienia, które pomoże nam lepiej zrozumieć tę kwestię. Jeśli chodzi o chorego, możemy mówić o jego uzdrowieniu, jak również o jego uleczeniu. Uzdrowienie dotyczy serca, wnętrza człowieka i jest związane z nawróceniem. Uleczenie natomiast dotyczy konkretnej choroby, na przykład bólu głowy, nerek, raka. W modlitwie o uzdrowienie chodzi zarówno o uzdrowienie, jak i o uleczenie. Kiedy Pan Bóg uzdrawia człowieka, nie zawsze następuje uleczenie z danej choroby. Natomiast, gdy Pan Bóg leczy człowieka z określonej choroby, to takie uleczenie powinno zawsze prowadzić do uzdrowienia duchowego, czyli nawrócenia. W Księdze Wyjścia jest powiedziane: „bo Ja, Pan, chcę być twoim lekarzem”. W Księdze Psalmów czytamy: „Posłał swoje słowo, aby ich uleczyć”. W Księdze Przysłów w kilku miejscach znajdziemy, że „słowo Boga jest ukojeniem dla ludzkiego umysłu i uzdrowieniem jego ciała”. I tym słowem, jak czytamy w Proroku świętego Jana, jest Jezus – „Słowo ciałem stało się”. Jezus jest tą osobą, która głosząc Dobrą Nowinę o Bożej miłości i zbawieniu człowieka, uzdrawiała chorych na znak objawienia się Królestwa Bożego. Źródłem uzdrowienia jest zatem Bóg, a Jezus jest prawdziwym Bogiem. Dlatego w posłudze Jezusa chory zajmuje bardzo ważne miejsce. Chrystus widząc cierpiącego uzdrawia go, dając wszystkim do zrozumienia, że Bóg jest pośród nas. Bóg, który jest źródłem uzdrowienia, i który pochyla się nad cierpiącym człowiekiem. Czy uzdrowienie dokonuje się szybko? - Uzdrowienie, czyli nawrócenie zawsze jest procesem, uleczenie zaś z jakiejś choroby może dokonać się natychmiast. O wiele łatwiej doświadczyć natychmiastowego uleczenia, niż uzdrowienia wewnętrznego, bo uzdrowienie wewnętrzne jest związane z nawróceniem, a to już jest proces i wymaga czasu. Czy człowiek może ograniczyć swoją szansę na uzdrowienie? - Myślę, że największą przeszkodą jest grzech. Dlatego ktokolwiek szuka uzdrowienia, powinien zacząć od sakramentu pokuty. Bo ten sakrament uwalnia nas od grzechu, który jest źródłem wszelkich problemów, również i chorób. Wiele chorób ma swoje źródło w braku przebaczenia. Niektórzy nawet mówią, że brak przebaczenia może być przyczyną takich chorób, jak rak, artretyzm, częste bóle głowy, depresja a nawet przyczyną myśli samobójczych czy samobójstw. Dlaczego? Dlatego, że ból w ranie serca jest tak ogromny, iż człowiek zaczyna doświadczać go niemalże we wszystkich swoich komórkach, a te najsłabsze nie wytrzymując tego bólu pękają i dają o sobie znać w postaci chorób. Grzech, brak przebaczenia są ważnymi przeszkodami, na które trzeba zwracać uwagę zanim człowiek przyjdzie po uzdrowienie. Inną barierą jest brak wiary, czyli brak zaufania do Boga, do Chrystusa. Również brak cierpliwości, zwłaszcza gdy ktoś od razu chciałby być uzdrowiony, a Bóg przeznaczył dla niego inną drogę uzdrowienia. Słyszy się, że w Kościele zdarzają się tzw. cudowne uzdrowienia. - Tak, zdarzają się. Ja sam jestem świadkiem takich uleczeń z chorób fizycznych i to w wielu miejscach, gdzie sprawuję Mszę św. z modlitwą o uzdrowienie. Podam przykład uleczenia pewnej osoby chorej na raka. Była po paru chemiach i lekarze nie dawali jej żadnych szans. Po przyjeździe do Jarosławia i uczestnictwie we Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie, została całkowicie uleczona i uzdrowiona. Niedawno we Wrocławiu na Mszę św. z modlitwą o uzdrowienie przyszła osoba, której lekarz dał trzy miesiące życia, ponieważ chorowała na rzadką odmianę raka. Podczas Eucharystii Pan Jezus jej dotknął i uleczył. Dziś jest zdrowa i żyje. Chwała Panu! Są to takie cudowne uleczenia, wobec których lekarze nie znajdują wytłumaczenia. Jest też niezwykłe uleczenie siedmiomiesięcznego dziecka, które urodziło się z wadą serca – miało dziurę wielkości 7,5 milimetra. Podczas modlitwy Pan Jezus go uleczył. Lekarz sam stwierdził, że nie spotkał się i nie słyszał, a pracował już dwadzieścia pięć lat w zawodzie, o przypadku, by dziura na sercu sama znikła. Proszę powiedzieć czy zjawisko uzdrowienia/uleczenia istniało już u początków Kościoła? - Tak, Jezus wysyłając apostołów do głoszenia ewangelii, powiedział „Uzdrawiajcie chorych, wyrzucajcie złe duchy”. I te uzdrowienia w historii Kościoła były zawsze obecne. Z biegiem czasu to świętym przypisywano moc uzdrawiania. W dzisiejszych czasach Pan działa przez grzeszników, przez modlitwę charyzmatyczną o uzdrowienie. Bóg dziś objawia w sposób szczególny miłość do cierpiącego człowieka, dotykając go łaską uzdrowienia. Ta modlitwa charyzmatyczna w Duchu Świętym, jest taką modlitwą, która sprawia, że człowiek chory na duszy czy na ciele, nawet psychicznie, zaczyna doświadczać Bożej miłości, która uwalnia go od choroby, problemów czy ciężkiej sytuacji. Gdyby na nabożeństwo uzdrawiające przyszedł muzułmanin, buddysta lub żyd, czy miałby szansę być uleczonym? - Tak, zapewne tak. W ewangelii czytamy, że Jezus uzdrowił sługę setnika z Kafarnaum i uwolnił od ducha nieczystego córkę poganki Syrofenicjanki. Ci ludzi nie byli Żydami. Ale byli dziećmi Boga, którzy potrzebowali konkretnej pomocy. Jezus takiej pomocy im udzielił. Dotykając tematyki innych religii lub odłamów chrześcijaństwa, nie sposób nie zapytać o zjawisko uzdrowienia. Czy i u nich zdarzają się uzdrowienia? - Na pewno tak! Przecież wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Boga, a Bóg nie ma względu na osoby. Duch Święty działa tam, gdzie chce i jak chce. Dlatego też możemy spotkać Boże uzdrowienia poza chrześcijaństwem. Uzdrowienie jest odpowiedzią na modlitwę wiary. Tam, gdzie ludzie się modlą, tam są uzdrowienia. Skoro człowiek się modli, Bóg odpowiada. Istnieją też tzw. „uzdrowienia”, których dokonuje się na przykład za pomocą bioenergoterapii, przez osoby, które twierdzą, że mają uzdrawiającą energię. Gdyby rzeczywiście to działało, nie byłoby chorych. Jednak ludzie coraz bardziej chorują i mają jeszcze więcej problemów. W tym uzdrowieniu za pomocą jakichś energii czy innych sił niepochodzących od Boga, tak naprawdę nie chodzi o uzdrowienie, tylko o przesunięcie symptomów choroby z jednego miejsca na drugie. A później mogą być konsekwencje duchowe tego tzw. „uzdrowienia”. Weszliśmy na teren tzw. pseudouzdrawiania, zatem czy ci uzdrawiacze mają jakiekolwiek kwalifikacje do uzdrawiania? - Na pewno nie mają pojęcia o Bożym uzdrowieniu, które dokonuje się podczas modlitwy i związane jest z nawróceniem, a nie z energią. Bioenergoterapeuci nakładają ręce, aby przekazać energię, która gdzieś tam w człowieku została zaburzona i w ten sposób powstała choroba. Przez swoje dłonie sprawiają, że następuje jakby prawidłowy przepływ energii przez chory organ i on zdrowieje. Tak prawdopodobnie jest to tłumaczone. Zatem nie uzdrawia Bóg, tylko energia. A my wiemy, że nasz Bóg jest Osobą, a nie energią i że to on uzdrawia, a nie energia. Jeżeli tak, dlaczego tak wielu ludzi, w tym wierzących i praktykujących katolików, w trudnych i beznadziejnych sytuacjach ucieka się do takich źródeł, a nie idzie do kościoła? - Mówi się, że tonący chwyta się brzytwy. Myślę, że tutaj jest z jednej strony problem niewiedzy, ludzie nie wiedzą z czym tak naprawdę mają do czynienia, a z drugiej strony jest problem niewiary. My tak naprawdę nie wierzymy w Jezusa, który jest wciąż ten sam, a więc jest on Jezusem, który uzdrawia w taki sam sposób, jak czynił to dwadzieścia jeden wieków temu. Przyzwyczailiśmy się do takiego Jezusa, który jest bez mocy. Zatem człowiek nie oczekuje już uzdrowienia od Boga, bo nawet mu to na myśl nie przyjdzie, lecz idzie do ludzi, którzy mówią, że uzdrawiają. A Bóg nam mówi: „Ja, Pan, chcę być twoim lekarzem”. Poza tym, kiedy Bóg uzdrawia, człowiek musi z nim współpracować. To nie jest tak, jak u bioenergoterapeuty, gdzie siada się wygodnie na krześle i oczekuje na położenie rąk i przekazanie energii. Na drodze uzdrowienia jaką proponuje Bóg, człowiek musi być zaangażowany, choćby przez przygotowanie się do sakramentu pokuty, wyrzeczenie się grzechów, wejście na drogę nawrócenia. Często jest to związane z rezygnacją z grzechu, z korzyści jakie daje, a ludzie nie chcą tak łatwo z niego rezygnować, bo bywa, że jest im z nim dobrze. Poza tym, jeśli muszą w to włożyć wysiłek, trud i jeszcze czekać nie wiadomo jak długo, to łatwo się poddają, rezygnują z Bożego uzdrowienia i idą szukać uzdrowienia u bioenergoterapeutów. Co zatem myśleć o tzw. bioenergoterapeutach? - Doświadczenie księży-egzorcystów przestrzega przed takimi osobami, dlatego że potem są bardzo poważne duchowe konsekwencje. Ludzie doświadczają ataków złego, obecności złych duchów, lęków, stanów depresyjnych, myśli samobójczych. Dzieje się tak dlatego, że ludzie otwierają się na coś czego nie znają, z czym nigdy nie mieli do czynienia. Wiele osób, które chodziły czy chodzą do bioenergoterapeutów nadal choruje. Niektóre z nich uczęszczają na modlitwę o uwolnienie, jeszcze inne borykają się z problemami zdrowotnymi, bo choroba, która miała zniknąć, rozwinęła się i teraz jest trudniejsza do uleczenia. Dlatego każdy kto to wybiera, musi brać pod uwagę pewne konsekwencje, które później poniesie on sam, a nie bioenergoterapeuta. No dobrze, ale często ludzie wierzący tłumaczą się, że przecież w domu wróżki lub bioenergoterapeuty wisi święty obrazek, różaniec lub zdjęcie papieża. - Bardzo często po to, aby się uwiarygodnić. Obraz Pana Jezusa, Matki Bożej czy nawet krzyż często nie są poświęcone. A jeśli nie jest poświęcony, to może sobie wisieć. Niech każda osoba, która idzie do wróżki lub bioenergoterapeuty, weźmie ze sobą różaniec i wspólnie pomodli się przed seansem, a bardzo szybko przekona się z czym lub kim ma do czynienia. Często można usłyszeć, że ludzie uzdrawianie przypisują księżom... - Myślę, że przyczyną tego jest myślenie okultystyczne. Zbyt wielu jest uzdrawiaczy czy bioenergoterapeutów, którzy wykorzystują gesty biblijne, choćby nałożenie rąk i tym samym wprowadzają zamieszanie. Później ludzie widząc kapłana, który wyciąga ręce myślą, że to on uzdrawia, przekazując energię. A jest to wierutne kłamstwo. Tylko Bóg uzdrawia. Kapłan jedynie się modli o uzdrowienie. Uczestnicy forum charyzmatycznego opowiadają o licznych uleczeniach i uzdrowieniach, które dokonują się podczas tych dni. - Na pewno jest wiele uzdrowień duchowych, jak również fizycznych, o których jeszcze nie wiemy, ale dowiemy się w momencie, kiedy ludzie będą składać świadectwa. Niektóre osoby już w dniu wczorajszym dawały świadectwo. Jedna z nich została uzdrowiona z problemów związanych z kręgosłupem, inna z bólów głowy, które miała od dawna. Myślę, że wcześniej czy później przeczytamy o tym na stronie internetowej parafii lub forum, bo ludzie będą pisać i składać świadectwa. Zjawisko uzdrowienia wzbudza często sensację. Jak zachować zdrowy stosunek do uzdrowień? - Trzeba podejść do tego w sposób normalny. Przychodzimy na spotkanie z Jezusem i on nam głosi słowo przez posługę kapłana, a później dotyka naszych problemów zdrowotnych, fizycznych czy psychicznych. I to wszystko. Nasz Bóg ma moc. I wszędzie, gdzie się pojawia czy to w Starym, czy w Nowym Testamencie, tam dzieją się pewne znaki, m.in. uzdrowienia i uwolnienia. Dlatego każdy wierzący człowiek, jeśli zdrowo do tego podchodzi, to wie, że Jezus nakazał swoim uczniom głoszenie Dobrej Nowiny i uzdrawianie chorych. I wcale nie powinna mieć tu miejsca jakaś sensacja. To tylko ludzie na sposób sensacyjny podchodzą do takiej modlitwy, bo być może nigdy się z nią nie spotkali. Na czym rzecz polega? Na sprawowaniu sakramentów. Między innymi Eucharystii, podczas której jest głoszone słowo. Po niej jest adoracja Najświętszego Sakramentu. A później modlitwa o uzdrowienie i uwolnienie. A Pan Jezus odpowiada na nasze modlitwy znakami uzdrowień i uwolnień. Osoba została uzdrowiona i co dalej? - Powinna dziękować Panu Bogu i go uwielbiać. Powinna także się nawrócić, zmienić swoje życie. A jeśli istnieje taka potrzeba, to złożyć świadectwo o uzdrowieniu. Niestety, nie każdy człowiek zostaje uleczony z choroby... - Jest to tajemnica, na którą tylko Bóg zna odpowiedź. Cierpienie, choroba często stają się przyczyną nawrócenia. To właśnie chorzy szukają Jezusa, to zniewoleni szukają Jezusa, to ci, którym jest ciężko szukają Jezusa. Bóg wyprowadza z choroby dobro, choć trudno nam jest je dostrzec. Po tamtej stronie zobaczymy, jak wiele tego dobra zrodziło się z naszego bólu i cierpienia. To o czym Ksiądz mówi wiąże się z cierpieniem, a człowiek nie chce cierpieć. - Tak, to racja. Ludzie nie chcą cierpieć. Ale urodziliśmy się po grzechu pierworodnym, zło istnieje na świecie, czy chcemy, czy nie chcemy, idziemy przez cierpienie. Możemy się buntować, nie zgadzać, ale to nie zmienia faktu, że cierpimy i będziemy cierpieć. Jeżeli jednak spojrzymy na cierpienie z punktu widzenia naszej wiary, to wówczas o wiele łatwiej będzie nam sobie z nim poradzić. Poza tym miłość jest związana z ofiarą, a krzyż jest znakiem nie tylko ofiary, ale przede wszystkim miłości. Więc przyjęcie krzyża może stać się doświadczeniem Bożej miłości, uzdrawiającej i uwalniającej. Często ludzie chorzy doświadczający uzdrowienia są szczęśliwi, choć pozostają nadal ludźmi chorymi. I odwrotnie, ludzie zdrowi często są nieszczęśliwi, choć nie mają żadnych chorób. Dziękuję Ojcu za rozmowę.
  8. Lekarz nie stwierdził konkretnych przyczyn łuszczycy?
  9. Ojciec był w Twoim życiu?Skad jestes?
  10. plaamkaa, ja juz nie komentuje, robta co chceta, tylko uwazaj zeby Cie jego proboszcz kijem nie pogonil
  11. INTEL 1, to chyba nie znaczy ze masz klekac przednim i przebaczac mu, tylko w sercu powiedz ze chcesz przebaczyc, modl sie za niego abys i Ty potrafil przebaczyc. tu czesto jest potrzebna wiara, jednosc z Bogiem. Po to sa takie wlasnie Msze aby to ukazac, gdy czlowiek przebacza czuje ulge. -- 21 paź 2013, 15:22 -- ja wiem ze ludzie maja duzy bagaz zlych przezyc, ja zreszta tez, ale trzeba zawsze sprobowac -- 21 paź 2013, 15:23 -- http://www.nowaksvd.opoka.net.pl/uzdrowienie/003.htm -- 21 paź 2013, 15:25 -- Jeden z charyzmatków stworzył nawet modlitwe przebaczenia http://chomikuj.pl/ODNOWA_W_DUCHU_SWIETYM/o.++Robert+deGrandis+SSJ/Modlitwa+przebaczenia+-+o.+R.+DeGrandis+SSJ,66015761.pdf
  12. plaamkaa, ja mysle ze ten temat to jakas podpucha, jaj se nie robisz?
  13. Dokładnie ? tego nie wiem, ale moze byc to jakies ryzyko, po prostu nie skupi sie na modlitwie ale bedzie myslal o Tobie. tak jak piszesz przez internet. To co ma co godzine e-maile sprawdzac?
  14. rozbudzisz w nim nadzieje, uczucie, pozadanie, od tego zaczynaja sie odejscia ksiezy
  15. to nie jest zwyczajny znajomy z pracy, pamietaj ze takie niewinne spotkania moga sie przerodzic w cos glebszego.
  16. Materiały z neta: Na taką Mszę św. ludzie przychodzą ze szczególną nadzieją. Modlą się o uzdrowienie dla siebie i dla innych. Konkretnych „innych”: dla syna, córki, matki, dla chorych i cierpiących, fizycznie i duchowo, niekochanych, smutnych... I w podzięce za uzdrowienie, jeśli takie się dokona A dokonuje się, jak mówią ludzie, którzy uzdrowienia dostąpili. Niejeden, wychodząc po Mszy o uzdrowienie, odnajduje w sobie co najmniej spokój i siłę, wierząc, że to co najmniej początek. „Bardzo mnie bolało ramię. Nic nie można zrobić - brzmi jedno ze świadectw. - Leki, maści nie działały. Ale przed miesiącem, po modlitwie w czasie Mszy o uzdrowienie, przyszła prawdziwa ulga. Ręka już mnie nie boli, choć teraz nie używam żadnych leków. Dziękuję Panu Bogu, modlę się, żeby to było trwałe wyleczenie”. Ludzie przychodzą najczęściej w konkretnej sprawie, to i ich świadectwa są potem konkretne. W konkretnej Mszy chodzi przecież o konkretne sprawy: fizyczny ból, którego ma się dość i chciałoby się pozbyć, i ból duchowy, gdy syn, córka, mąż albo żona wykoleili się: biorą narkotyki, piją na umór, zaniedbują rodzinę. „Przyszłam na tę Mszę, bo naprawdę cierpiałam - twierdzi pani blisko pięćdziesiątki. - Rzucił mnie mąż, wpadłam w depresję, a terapia niewiele mi dawała. Ale gdy przyszłam na Mszę św. o uzdrowienie raz i drugi, poczułam ulgę. Byłam spokojna, wreszcie mogłam normalnie spać! Wszystko zmieniało się niemal z dnia na dzień”. Trzeba uwierzyć Te Msze powoli pączkują. Pojawiają się w nowych parafiach, kościołach. Organizują je, w porozumieniu z kapłanem, najczęściej wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym. - Odnowa nie ma jednak wyłączności - mówi Leszek Szczurko ze wspólnoty „Płomień Ducha” z parafii Ofiarowania Pańskiego na Ursynowie. - Czasem organizują je także wspólnoty modlitwy wstawienniczej, a niekiedy, najpewniej coraz częściej sami duchowni, wiedząc, że Bóg tam uzdrawia w sposób szczególny i chcą właśnie tak pomóc ludziom. W niektórych warszawskich kościołach, np. pw. św. Stanisława Kostki, takie Msze św. mają sporą tradycję, odbywają się od lat. Na Żoliborzu początkowo pomagali członkowie wspólnoty z Włoch: przyjeżdżali systematycznie, raz w miesiącu. Po nich, gdy tylko miejscowa wspólnota Odnowy okrzepła, przejęła prowadzenie. Młody chłopak i starszy mężczyzna na wózkach, starsza pani o kuli, młoda dziewczyna, nadzwyczajnie skupiona, a potem bardzo głośno śpiewająca… Warszawski kościół może nie pęka w szwach, ale miejsc siedzących już nie ma, trzeba się ścieśnić. Jest adoracja, uwielbienie, wyznanie próśb i wreszcie modlitwa o uzdrowienie... Są świadectwa uzdrowień złożone po poprzedniej Mszy św. Początkowo ludzie myślą, że to uzdrawia ksiądz, ludzie ze wspólnoty, prowadzący modlitwę, wszak to mistrzowie ceremonii. A sama Msza to jak spotkanie z uzdrowicielem. Tymczasem jest to spotkanie z Uzdrowicielem, tyle tylko, że uzdrawia Pan Bóg. Uzdrawia każda Msza Uzdrowienia dokonują się w sferze fizycznej i duchowej. To nawrócenie czy odkrycie miłości Bożej, czasem to wyzwolenie z uzależnień - relacjonuje jeden z organizatorów modlitw o uzdrowienie. „W domu było już nie do wytrzymania. Wszyscy patrzyli na mnie spode łba, wszystko było źle. Raz i drugi poszedłem na Mszę i modlitwę o uzdrowienie, zacząłem prosić Boga o pomoc, a naprawdę bardzo chciałem, żeby coś się zdarzyło. Gdy ksiądz wystawił Przenajświętszy Sakrament, a ja usłyszałem: «Wierzę, że Jezus przychodzi do młodego mężczyzny, który jest zmęczony psychicznie, mówi, że chce zabrać jego problemy», przeszły mnie ciarki. Nie sądziłem, że mnie to dotyczy. Ale potem atmosfera w domu zaczęła się zmieniać. Dogaduję się z rodzicami, rodzeństwem, bratem, jest zupełnie inaczej”. Choć ludzie regularnie modlą się, chodzą na Msze św., nie zawsze czują działanie Opatrzności. Wielu dopiero odczuwa to w czasie Mszy o uzdrowienie. Tymczasem, jak zastrzegają ich organizatorzy, nie jest tak, że Pan Bóg akurat szczególnie wtedy uzdrawia. - Szczególnie wtedy dochodzi do uzdrowień, bo ludzie są tak nastawieni! Są na to przygotowani, bardziej na to uzdrowienie otwarci, gotowi je przyjąć i zauważyć w sobie przemianę - zwraca uwagę Leszek Szczurko. Ale przecież uzdrawia każda Msza. - Gdy wybieramy się na Eucharystię, warto sobie wyobrazić, że wchodzimy w uzdrawiającą obecność Pana - zaleca dominikanin o. Wojciech Jędrzejewski. Słowo Boże jest kojące, przywraca pokój, radość i nadzieję. Gdy jako wspólnota trwamy na modlitwie, Duch Święty, który nas jednoczy, leczy rany podziałów, niezgody i izolacji. „Najświętszy Sakrament uzdrawia nas z niewiary i poczucia oddalenia od Boga - przypomina w książce „Fascynujące zaproszenie” o. Jędrzejewski. - Słowa o uzdrowieniu, którego dokonuje udzielający nam się Pan, pojawiają się co najmniej w dwu miejscach. [M.in.] przed przyjęciem Komunii mówimy: Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja”. "Miesiąc temu byłam na modlitwie o uzdrowienie w Stryszawie. Ufam, że zostałam wtedy uzdrowiona zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Fizycznie- bo miałam problemy z kręgosłupem, a w trakcie modlitwy poczułam, jakby ktoś mi je wypchnął do tyłu i kręgosłup został naprostowany. Ufam też, że zostałam uzdrowiona z depresji. Przez 2 lata brałam leki na depresję, ostatnio też miałam pogorszenie i w ciągu czerwca i lipca musiałam ich więcej brać, a czułam się i tak nie najlepiej. W sierpniu byłam na modlitwie o uzdrowienie i od tamtej pory nie biorę już leków, i czuję się bardzo dobrze. Zniknęły lęki, poczucie smutku, także myśli samobójcze. I za to chwała Panu!"
  17. jest ksiedzem to niech teraz sluzy ludziom, nie po to sie uczyl 6 lat, celibatu poki co nie zdjeli
  18. daj mu rozeznaćswoje powołanie w seminarium. Jezeli zostanie ksiedzem raczej nie powinnas go odwiedzac.
  19. Richardem Cohenem, prezesem International Healing Fundation w Waszyngtonie, rozmawia Katarzyna Cegielska. Przyjechał Pan do Polski jako świadek, który chce dać świadectwo, że jest stuprocentowa szansa na wyjście z homoseksualizmu. W Polsce słyszymy obecnie z jednej strony, że homoseksualizm to nie choroba, a z drugiej, że jest uwarunkowany genetycznie. Proszę powiedzieć, czym jest homoseksualizm? Po pierwsze, nikt nie rodzi się homoseksualistą. Wielu naukowców uważa, że orientacja płciowa dokonuje się we wczesnym dzieciństwie i zależy od kilku czynników - biologicznych, psychicznych i socjologicznych. Takiego zdania jest również Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne. A więc możemy z całą pewnością powiedzieć, że nie ma żadnych naukowych dowodów na to, że homoseksualizm jest genetyczny czy przekazywany biologicznie. Skąd zatem wzięły się te niedorzeczne teorie? Kampania, która wystartowała ponad 30 lat temu w Stanach Zjednoczonych, zorganizowana przez różne grupy homoseksualistów, polega na tym, by tak wpłynąć na opinię publiczną, aby społeczeństwo uwierzyło, że ludzie rodzą się jako homoseksualiści i nie mogą się zmienić. Filozofia tej kampanii jest podobna do filozofii komunizmu. Trzeba powiedzieć coś wystarczająco głośno, powtarzać wystarczająco często przez długi czas, by społeczeństwo uwierzyło w to kłamstwo. W jaki sposób choroba homoseksualizmu zaczęła się rozwijać u Pana? Było pięć takich czynników, które wpłynęły na to, że zacząłem w pewnym momencie odczuwać pociąg do osób tej samej płci. Po pierwsze, z powodu mojego ojca, który nie wiedział, jak wychowywać dzieci. Był bardzo apodyktyczny i między nami istniał wielki dystans. Po drugie, byłem zbyt blisko matki. Jej relacja z mężem, czyli moim ojcem, była bardzo trudna. Jako dziecko czułem jej ból. Miałem też starszego o cztery i pół roku brata. Kiedy ojciec złościł się i krzyczał na niego, brat krzyczał i bił mnie. Starałem się podjąć z nim walkę, ale był wyższy i silniejszy, więc byłem bez szans. W efekcie tego w domu panował niezdrowy układ - byłem bardzo blisko matki, a zbyt daleko od ojca, a brat znęcał się nade mną. Jakie były pozostałe czynniki? W szkole byłem wrażliwszy niż inni chłopcy i dlatego często przezywali mnie, naśmiewali się ze mnie. Nie miałem ochoty bawić się z kolegami. Nie uprawiałem też sportu, bo kiedy widziałem ojca i brata, którzy z jednej strony bardzo lubili sport, ale z drugiej nienawidzili się, uznałem, że sport jest głupi i nie będę się za to brał. I wreszcie, kiedy miałem pięć lat, wprowadził się do nas przyjaciel rodziny - wujek Pit, który był słynnym graczem futbolowym. Mieszkał z nami przez pewien czas i był dla mnie wspaniały. Bawił się ze mną, wysłuchiwał, pomagał, opowiadał różne historie. Był dla mnie jak ojciec. Był pierwszym dorosłym mężczyzną, do którego bardzo się przywiązałem i którego pokochałem. Jednak nie robił tego bezinteresownie? Pewnego wieczoru zaczął mnie wykorzystywać seksualnie. Gdy opuścił naszą rodzinę, tak stłumiłem te bolesne wspomnienia, że przez 25 lat nie powracały. Jednak te pięć czynników, o których wspomniałem, sprawiło, że stałem się homoseksualistą. Taka jest moja osobista historia. Pracuję teraz z tysiącami kobiet i mężczyzn i każda historia jest inna, ale można odnaleźć w nich pewne podobieństwa. Jakie są te podobieństwa? Generalnie w dzieciństwie chłopcy mają zbyt słabą relację z ojcem, a zbyt bliską z matką. Dziewczynki odwrotnie. Dlatego oddalają się od rówieśników tej samej płci. Po prostu czują, jakby nie należeli do tej grupy. Jeżeli chodzi o wspólny czynnik biologiczny, to musimy stwierdzić, że te kobiety czy mężczyźni są ludźmi bardzo wrażliwymi. Mogę dać taki przykład, że gdy w rodzinie jest 10 dzieci i jedno z nich będzie szczególnie wrażliwie, to zachodzi wielkie niebezpieczeństwo, że może stać się homoseksualistą. Wcale jednak nie grają tu roli żadne czynniki genetyczne, tylko temperament dziecka i jego sposób percepcji. Podzieliłem się z panią moją osobistą historią życia i mogę od razu przewidzieć, co powie wielu homoseksualistów w Polsce: "O, jaki biedny facet! Ja miałem bardzo dobrą rodzinę, dobrego ojca! A ten rozkleił się, rozpłakał, bo miał złą rodzinę!". Taka jest linia ich środowiska. Ale to, co mówią, nie jest prawdą. Dlaczego homoseksualizm jest promowany w Polsce i na całym świecie? Teraz, w roku 2004, mówimy, że wszędzie widzimy homoseksualizm. A ja od ponad 30 lat obserwuję, jak krok po kroku, punkt po punkcie realizuje się pewien program. Podam przykład. Jeśli wrzucisz żabę do garnka z wodą i nastawisz gaz na cały regulator, woda się zagotuje i żaba zdechnie. Ale jeśli wrzucisz żabę do garnka i będziesz delikatnie podkręcał płomień przez dłuższy czas, żaba nie zorientuje się, że woda się podgrzewa. Dopiero po bardzo długim czasie "powie": "O, woda się gotuje". Tak samo jest z promocją homoseksualizmu. Od 30 lat trwa wielka wojna przygotowana bardzo drobiazgowo, krok po kroku. Promocja homoseksualizmu ma bardzo głębokie korzenie, wielką siłę oddziaływania, włożono w nią bardzo dużo pieniędzy. Wchodzi do systemu edukacji, do towarzystw naukowych i polityki. Homoseksualiści są bardzo mocno eksponowani w mediach, sztuce i rozrywce. Widzimy też, że promotorzy tych ruchów wchodzą do każdej religii. Każda religia jest od środka dzielona na tych, którzy akceptują homoseksualizm, i tych, którzy go odrzucają. Dlatego można powiedzieć, że teraz woda się gotuje. Czemu miała służyć ta prowadzona przez 30 lat krok po kroku kampania? Celem jest kompletna akceptacja homoseksualizmu - wszędzie - w religii, nauce, szkole, polityce. Promotorom kampanii chodzi o to, żeby na równi stawiać heteroseksualność i homoseksualność jako coś zupełnie normalnego. I żeby nie było żadnych "prześladowań". Musi być szacunek i miłość. A co z szacunkiem i respektem dla osób takich jak Pan, świadczących o tym, że homoseksualizm to nabyta choroba, z którą trzeba walczyć i rugować ze swego życia? Ważne, by zrozumieć tu pewną życiową filozofię. Wszystko postawiono w ten sposób, że homoseksualista dziś mówi: "Jestem osobą homoseksualną - tu nie chodzi tylko o jakieś zachowania - to jestem ja, to jest moje wnętrze, moja osobowość, Pan Bóg mnie takiego stworzył i muszę to zaakceptować. A jeśli ty tego nie rozumiesz, to znaczy, że mnie nienawidzisz. A jeśli nienawidzisz, to znaczy, że nie jesteś prawdziwym chrześcijaninem, nie ukazujesz swoim życiem miłości Boga, jesteś diabłem i homofobem". Oni nie zauważają różnicy między tym, kim jestem, a tym, co robię. Pan jednak zdołał uzdrowić swoje myślenie i wyszedł na prostą ze swojej słabości. Jak to się stało? Żyłem w czasach, kiedy wstydem było wypowiedzieć nawet słowo homoseksualizm. Nie mówiło się o tym tak jak teraz. Kiedy byłem mały, miałem trzy marzenia. Nie wiem, skąd one się wzięły, domyślam się, że od Boga. Moim pierwszym marzeniem było mieć dobrego przyjaciela, który będzie mnie rozumiał, nie osądzał, którego ja też bym kochał i rozumiał. To marzenie się spełniło podczas studiów uniwersyteckich. Ja byłem żydem, on był katolikiem. Prawdę mówiąc, przez niego spotkałem Jezusa. Czytając razem Pismo Święte, odkryliśmy, że nasze fizyczne relacje zupełnie nie przystają do woli Bożej. Moim drugim marzeniem było podróżować po świecie, aby bawić ludzi i ich uczyć. Przez wiele lat śpiewałem w chórze. Podróżowaliśmy po Stanach i po Azji. Tak spełniło się moje drugie marzenie. A jakie było trzecie marzenie? Ożenić się i mieć rodzinę. Kiedy śpiewałem w chórze, spotkałem dziewczynę z Korei, która tańczyła w zespole folklorystycznym. Często razem koncertowaliśmy. Pobraliśmy się, ale na początku była katastrofa. Wtedy stanąłem wobec problemu, że muszę wyleczyć się z homoseksualizmu. Modliłem się do Boga, studiowałem Biblię, pomagałem ludziom, wszystko po to, aby Pan Bóg zabrał ode mnie moją chorobę. Powróciły cierpienia z dzieciństwa i to było dla nas straszne i trudne. Zmagałem się przez cztery lata mojego małżeństwa, aż wreszcie zostałem wyleczony z homoseksualnych skłonności. Czy żona pomogła Panu? Ona po prostu się ze mną nie rozwiodła. Obecnie mamy trójkę wspaniałych dzieci. Teraz stara się Pan innych wydobyć z homoseksualizmu. W jaki sposób Pan to czyni, przy pomocy jakich technik terapeutycznych? Od piętnastu lat jestem psychoterapeutą i pomagam ludziom. 99,9 procent psychoterapeutów zupełnie nie wie, w jaki sposób pomóc kobietom i mężczyznom, którzy mają problem niechcianego pociągu do tej samej płci. Napisałem książkę "Wyjść na prostą" po to, aby powiedzieć ludziom prawdę, czym jest homoseksualizm. Stosuję praktykę czterech kroków, by człowiek, który jest homoseksualistą czy biseksualistą, mógł zmienić orientację płciową na heteroseksualną. W rzeczywistości nie ma homoseksualizmu jako takiego, tylko jest człowiek, który ma pewne odczucia. Trzeba zrozumieć, w jaki sposób one się rodzą, by pomóc wyleczyć się z nich. Jakie są te cztery kroki, stopnie wychodzenia z homoseksualizmu? Powiem pokrótce o trzech. Po pierwsze, trzeba zrozumieć przyczyny powstawania pociągu do osób tej samej płci. W książce wyszczególniłem dziesięć potencjalnych czynników, są to m.in.: temperament, zranienia hetero- i homoemocjonalne, zranienia obrazu ciała czy nadużycia seksualne. Gdy ktoś przychodzi do mnie z problemem homoseksualizmu, pomagam mu najpierw odkryć i nazwać czynniki, które odegrały rolę w jego przypadku. Następnie staramy się uzdrowić każdy z tych czynników. Oczywiście uzdrawianie tych ran następuje w różny sposób u każdej osoby. Stosujemy indywidualne podejście do każdego - przechodzenie przez ból i wspomnienia z przeszłości. Trzeba od nowa ustawić dobre relacje. Punkt trzeci to doświadczenie zdrowej miłości pomiędzy osobami tej samej płci, aby doświadczyć swojej tożsamości płciowej. Wszystko to zawarłem w książce "Wyjść na prostą". Co poradzić rodzicom, którzy borykają się z homoseksualizmem u swoich dzieci? Najlepiej byłoby jak najwcześniej odkryć u dziecka te zaburzenia. Jeśli twój syn jest zbyt słodki, zbyt miły - bądź ostrożny, chłopcy tacy nie są. Sprawiają kłopoty, niszczą rzeczy, przedrzeźniają, są opryskliwi. Jeśli twoja córka nie lubi ubierać się w sukienki, odrzuca swoją kobiecość, nie bawi się z innymi dziewczynkami - bądź uważny. Jeśli twój syn chodzi do szkoły podstawowej, jest w wieku 6-11 lat i czuje się bardziej swojsko w towarzystwie dziewczynek - uważaj. To mogą być niektóre ze zwiastunów homoseksualizmu. Jeśli chłopak jest odrzucony przez ojca lub sam odrzuca ojca, jest to bardzo niebezpieczne. Jeśli np. ojciec lubi sport, a syn tylko sztukę i na tej podstawie odrzuca ojca, to jest bardzo niebezpieczne. A jeśli córka odrzuca matkę, albo zbyt kurczowo się jej trzyma, to są też niebezpieczne oznaki. Ojcowie, bądźcie dobrymi, męskimi ojcami. Matki, bądźcie dobrymi, kobiecymi matkami. Kochajcie się wzajemnie, rozmawiajcie z waszymi dziećmi o płciowości - odpowiednio do wieku dziecka. W ten sposób wytworzycie poczucie, że relacje płciowe między mężczyzną a kobietą, mężem i żoną są czymś wspaniałym, bo stworzył je Pan Bóg. Decyzja o wykreśleniu homoseksualizmu ze spisu zaburzeń psychicznych najpierw Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, a potem Światowej Organizacji Zdrowia nie była oparta na przesłankach naukowych. Proszę opowiedzieć, w jaki zatem sposób się to dokonało? Decyzja o wykreśleniu homoseksualizmu z listy chorób została podjęta na dorocznym Kongresie Psychiatrów Amerykańskich. Przez trzy lata, od 1970 do 1972 roku, kiedy podejmowano problem homoseksualizmu, aktywiści homoseksualni wpadali na te spotkania i rozbijali je. Krzyczeli: "Przestańcie nas zabijać, wy nas nienawidzicie". To po prostu niewiarygodne, że takie rzeczy działy się na dorocznym zjeździe psychiatrów. Naukowcy byli porażeni i obezwładnieni. Równolegle homoseksualiści prowadzili także kampanię skierowaną do wszystkich psychiatrów. Wydali na to miliony dolarów. I popatrzmy, co się dokonało. Wykreślenie homoseksualizmu z listy chorób dokonało się nie w oparciu o badania naukowe, tylko pod wpływem długotrwałej kampanii. Naukowcy powiedzieli: "Homoseksualiści to biedni ludzie, cierpiący, a my doprowadzamy ich do szaleństwa. Nie opierajmy się teraz na badaniach, tylko zagłosujmy, czy chcemy, aby homoseksualizm był na liście chorób, czy nie". I odbyło się głosowanie. Jak w nauce może się odbyć głosowanie? Przecież to absurd! Kiedy w grudniu 1973 roku na Kongresie podpisano, że w wyniku głosowania skreślamy homoseksualizm z listy chorób, na drugi dzień w każdej gazecie ogromne tytuły krzyczały: "Naukowcy powiedzieli, że homoseksualizm jest czymś normalnym". Dziękuję za rozmowę.
  20. merc84

    Samotność

    Ja tam nie zauważyłam żebyś był uposledzony umysłowo Ale skoro Ty tak uważasz? Chyba że to uposledzenie powstało w wyniku tej postępującej progerii, która uczyniła z Ciebie podeszłego dziadka? Słuszne wnioski wyciągasz jestem starym bezmózgim dziadem i tylko czekanie na śmierć pozostaje, może w końcu eutanazję wprowadzą i będę mógł się unicestwić. oj tam carlos przesadzasz, nawet do prostej roboty na budowie moglbys sprobowac, jestes dobrze zbudowane chlopicho, poradzilbys sobie
  21. merc84

    Samotność

    ja tez jak rok "chorowalem" somatyzacja mnie dobijala, to siedzialem w domu. teraz pracuje ale tez nie jestem pewny tego miejsca pracy.
  22. merc84

    Samotność

    carlosbueno, wydaje mi sie ze za bardzo utozsamiasz posiadanie zony czy dziewczyny z pieniedzmi, dzis jest wiele takich sytuacji ze to kobieta pracuje, a maz w chalupie siedzi
×