Skocz do zawartości
Nerwica.com

iamthenobody

Użytkownik
  • Postów

    54
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez iamthenobody

  1. żeby zdobyć przyjaciela trzeba być atrakcyjnym seksualnie i jedyne twoje leczenie to kilka razy zdejmowanie kamienia nazębnego na całe życie/ CO?? Masz bardzo dziwne pojęcie przyjaźni w takim razie. Bynajmniej, nie mówię o przyjaźni damsko-męskiej nawet xD
  2. No dobra, ale masz jakichś przyjaciół, którym możesz powierzyć swoje problemy? Żeby zdobyc przyjaciela trzeba szczerze rozmawiać, a rozmowy trudne i pomoc bliskiemu przyjacielowi, to sa dowody na to, że ta osoba jest kims więcej niż "znajomą", "koleżanką". Widać najpierw trzeba poudawać.. czy coś.
  3. Masz rację, ale z tego wszystkiego wynika, że trzeba być czasem mega sztucznym, bo przecież nie codziennie ma się ochotę na wygłupy...
  4. oglądasz czasami ten serial?może on jest potwornie głupi i przedstawia głównie grube baby plujące piwem na kiełbaski z grilla na gran canari jednak to coś ma wyjątkowo wysoką oglądalność i społeczeństwo chłonie to gówno jak gąbka.porównaj sobie oglądalność np.szpital na peryferiach czy ostry dyżur.patrzą na to rzygać sie chce i żyć się odechciewa i podświadomie czuć smród szpitala. Masz rację, oglądałam parę odcinków. I rozumiem w sumie na czym ten fenomen polega, no jest to zabawne, taki odmóżdżający relaks xP Wiem, wiem, ja np. nie trawię Klanu, czy innych "M jak miłość".. same smuty :/ Jednak wątpię, żeby ci ludzie namiętnie oglądali każdy odcinek xD jednak jest myśl, żeby kojarzyć się ludziom z czymś przyjemnym, a nie zarzucać ich smutami i zmartwieniami, nawet fikcyjnymi... kolejny punkt do mojej listy.
  5. Tu się zawiera odpowiedź na twoje pytanie. Wszystko zależy od tego, czy starasz się dobrze wypaść. Moim zdaniem należy prowokować rozmowy i okazywać zaangażowanie, ale jednocześnie podchodzić do tego tak, że nic się nie stanie jeśli ktoś cię nie polubi, nie to nie. Staraj się, a dalej niech się dzieje co chce. Pomyśl, że jeśli nienaturalnie ci zależy, to masz mniejsze szanse że ktoś cię polubi. Jeśli ktoś ma Cię lubić, to Cię polubi, trzeba tylko dać się poznać (prowokować kontakt). Tak, ale np. najłatwiej jest mówić o sobie... a ludzie nie lubią, jak ktoś gada tylko o sobie. To jest egoistyczne. A często mam tak, że chciałabym coś powiedzieć, ale jedyne, co przychodzi do głowy to "aha" albo coś w tym stylu, bo zupełnie się na czymś nie znam, a wypytywać za bardzo nie chcę, bo nie chcę wyjść na mało inteligentną -.- No dobrze, chyba przestanę analizować każde słowo.. ale w praktyce to może być niemożliwe. Kiedyś już miałam postanowienie, że będę rozmawiać więcej itd, ale nie wyszło. Akurat w tamtej sytuacji ci ludzie wydawali się kompletnie niezainteresowani mną, jakby mnie nie było, jakby z góry zakładali, że ze mną nie można rozmawiać. Wtedy mi się odechciewa poznawania kogokolwiek :/ -- 24 wrz 2013, 15:05 -- No właśnie, to jest to o czym pisałam, że nie chcę mówić o sobie, bo nikt tego nie lubi. Nie mam zamiaru się zwierzać ze swoich problemów, czy to w rodzinie, czy gdziekolwiek... i jedyne co mi przychodzi do głowy, to zadawanie pytań dotyczących ludzi, z którymi przebywam, ale trudno cokolwiek innego wymyślić, jak dopiero co na oczy kogoś zobaczyłam. A akurat ci, których poznam wątpię, żeby się zajmowali "Pamiętnikami z Wakacji" xDDD
  6. Ja jestem agnostykiem. I to nie jest wcale takie łatwe, że myślę sobie "Bóg jest lub go nie ma, nie dowiem się tego nigdy" i mam spokój... Wolałabym, żeby istniał i żeby były na to jakieś solidne dowody. Dlaczego? Bo fajnie by było, gdyby wszystko funkcjonowało tak, jak podaje religia. Chociażby, że modlitwa pomaga, że ludzie źli będą ukarani, a dobrzy nagrodzeni, że po śmierci jest jakiś dalszy ciąg. Tak to widzę. Jednak różne "dowody" nie przekonują mnie za bardzo. Skąd wiadomo, że Ziemia jest tak logicznie zbudowana, bo Bóg ją stworzył i wszystko zaplanował? Dla mnie te dowody są jedynie jednym z wyjaśnień zasad, wg których istnieją różne rzeczy i to marnym dowodem... najprostszym.
  7. Mnie też się to nie podoba. To musi być ogromny stres dla takiej dziewczynki. I chora rywalizacja, bez potrzeby. Myślę, że to może prowadzić do zbytniego zaabsorbowania własnym wyglądem, czyli próżności, porównywania się z innymi, zazdrości. Nie wiem, co mówią na ten temat psychologowie, ale wątpię, żeby to pochwalali..
  8. Skoro tym ludziom sprawia to radość i nie krzywdzą innych, to nic do nich nie mam, ale osobiście wolę normalne cosplaye, postaci z anime, z gier itd.
  9. Chodzi mi o ludzi nowo-poznanych. Niby jest to łatwe, w teorii. Niedługo będę poznawać wieeelu ludzi, bo jadę na studia. Myślę sobie-uśmiechać się, zadawać pytania, być miłą, po prostu rozmawiać i jakoś to będzie... Jednak, przynajmniej dla mnie, i myślę, że dla niektórych na tym forum też, rozmowa w praktyce nie jest czymś tak trywialnym. Dlaczego? Po pierwsze, mam czasem problem z odpowiedzią, ktoś rozmawia na jakiś temat, a ja zupełnie nie wiem, co mówić, jakbym nagle nie miała własnych przemyśleń (często naprawdę nie mam). Po drugie, bywa, że musiałabym się naprawdę dłużej zastanowić, żeby komuś odpowiedzieć na jakieś pytanie albo zareagować (ułożyć w głowie odpowiednie zdanie, żeby brzmiało mądrze, a do tego taktownie, ale niezbyt sztywno). Po trzecie, jeżeli jestem w grupie ludzi, to wszystko staje się o wiele trudniejsze i wtedy to dopiero trudno mi włączyć się w rozmowę. Nie chcę przerywać, nie wiem, kiedy się odezwać, czy to, co powiem w ogóle pasuje do danej sytuacji... Czy ma ktoś jakieś rady i swoje sposoby radzenia sobie w rozmowie? Ze znajomymi i rodziną nie mam takich problemów, bo wiem, że nie muszę robić dobrego wrażenia, nie muszę myśleć, czy kogoś urażę... a z nowymi osobami... trzeba uważać i wszystko się nagle blokuje :/ Bardzo potrzebuję jakiejś rady, bo nie chcę zostać na studiach sama jak palec...
  10. Tylko to porównywanie nie jest czysto materialne w niektórych wypadkach. Np. ja nie porównuję ubioru, czy wyglądu, tylko szczęście życiowe i to, co człowiek osiąga. A ubieram się inaczej niż inni.. No, ale zgodzę się, że jak ktoś wstydzi się siebie, albo nie ma własnego zdania, to usilnie chce upodobnić się do tych, z którymi się zadaje. Znam parę takich osób. Też byłam taka w podstawówce, chciałam mieć to, co inni, żeby zostać zaakceptowaną. Te same ubrania, spoko.. ale z zachowania byłam inna, bardziej dojrzała. W końcu sobie uświadomiłam, że i tak nikt mnie nie zaakceptuje, bo nie zniżę się do poziomu rówieśników... i zrezygnowałam z tej drogi, a zaczęłam słuchać muzyki, której nikt nie słuchał, a mnie się podobała (rock, metal), ubierać się rockowo etc. I długo byłam szczęśliwa w swojej indywidualności.. i nawet dzięki niej zainteresowałam sobą parę osób.
  11. Też się cięłam. Nie powiem, że tego żałuję, bo większości blizn prawie nie widać (prócz jednej nad nadgarstkiem i paru na biodrach)...Oduczyłam się tego, bo obiecałam mamie, że więcej tego nie zrobię. W te wakacje zrobiłam to raz i nie dało mi żadnej ulgi, więc stwierdziłam, że nie wrócę do okaleczania siebie.. bo to nie ma sensu.
  12. Właściwie sama nie wiem, co było powodem, trudno powiedzieć. Wiem jednak, że ciągłe rozmyślanie o śmierci i pytania z nią związane sprawiły, że zamartwiam się o bliskich, o to, że mogą umrzeć.. Jednak to jest przesada w drugą stronę i to tez jest problem. Uświadomiłam sobie, że to jest najpoważniejszy problem w moim życiu, bo śmierć nikogo nie ominie i wszelkie obawy z nią związane są uzasadnione..
  13. Nie tak dużo, jak kiedyś, ale słucham. Kiedyś słuchałam na słuchawkach, teraz raczej nie, a jak już, to na tych dużych, nausznych... ale mam wrażenie, że to nie jest problem z uszami.. bo zauważyłam, że mam tak tylko, jak rozmawiam z kimś obcym, kogo widze pierwszy raz.
  14. Mam dziwny problem. Mianowicie, wyobraźcie sobie, że zasiadacie na krześle w poczekalni lekarskiej i odzywa się do Was jakaś starsza kobieta, pyta, czy czekacie na tego samego lekarza. No dobra, odpowiadacie, że tak. A potem ona pyta jeszcze o coś, co brzmi, jak jakiś bełkot... Nie wiem dlaczego, ale często zdarza mi się coś takiego, że nagle nie rozumiem zupełnie, co ktos do mnie mówi. Nie mam problemów ze słuchem, bo słyszę, ale nie rozumiem sensu. Mówię "proszę?", żeby dana osoba powtórzyła i często nadal nie rozumiem, mimo, że przed chwilą słyszałam normalnie. Czy ktoś z Was tak ma? Problem jest psychologiczny, za mała koncentracja...? Bo nie rozumiem, co się ze mną dzieje. Jak nie przejmuję się innymi ludźmi i nie oczekuję, że się odezwą, to nie słyszę, a znowu jak się za bardzo koncentruję, co inni robią i jak reagują na moją obecność, to zaczynam się stresować (mam taką dziwną, nadmierną świadomość swojego istnienia, nie wiem, czy istnieje na to określenie specjalistyczne...).
  15. Niestety, słyszę podobne słowa od matki... a one jeszcze bardziej mnie przygnębiają, bo ona oczekuje, że od razu będę optymistką.. a ja tak nie potrafię. Zgodzę się z tymi badaniami, najbardziej optymistyczni i wiecznie uśmiechnięci ludzie mają więcej znajomych/przyjaciół.. I czasem zastanawiam się, czy warto może trochę poudawać, żeby zdobyć jakieś nowe znajomości. Jak człowiek już się zaprzyjaźni, to później można się zwierzać i ujawniać czasem smutek.
  16. Z tymi ludźmi daj sobie spokój. Takie myślenie, że są wrogo nastawieni jest mi znane, bo doświadczyłam nieraz przykrości ze strony obcych, więc miałam podobnie i się obawiałam np. chodzić do lekarza (nie wiem dlaczego, ale oni najczęściej gadają jakieś głupoty). Tylko to jest błędne koło, bo jeżeli będziesz oczekiwać złego od obcych, to sama będziesz niemiła, będziesz sprawiać złe wrażenie... a wtedy oni mili na pewno nie będą. Nie chodzi o to, żeby być jakimś przesłodzonym, tylko nie mieć negatywnych oczekiwań. Zachowywać się tak, jak chciałabyś, żeby inni Cie traktowali. A to, że niektórzy mają podły charakter, to już trudno, ale jak będziesz miła, to liczba tych "złych" osób w Twoim życiu się zmniejszy. Co do braku empatii dla rodziny... miałam podobnie. Teraz bardzo przeżywam, jak coś się dzieje z rodzicami, skarżą się na coś... ale w dalszym ciągu nie wiem, co mam im na to odpowiadać..
  17. Niestety, porównuję swoje życie do życia innych. Wkurza mnie, że tylu ludzi, moich znajomych, wysyła ciągle foty na facebooku ze swoimi chłopakami/dziewczynami, że ja nie mogę mieć ciekawego życia. Teraz będę próbowała je zmienić. Jadę daleko od domu (no, nie aż tak, ale jednak kawałek jest)... i będę starać się robić ciekawe rzeczy, zawierać znajomości. Powiedziałam sobie, że może i mam depresję, ale wiele jej przyczyn mogę sama wymazać lub się ich pozbyć. Czuję się samotna? Więc poznam nowych ludzi. Czuję się mało wysportowana? Zacznę biegać. Itd. Moja sytuacja sprzyja zmianom, ale myślę, że każdy może zmienić swoje nastawienie... Powiedz sobie, że będziesz robić to, co chcesz. Sama mam problemy, więc nie wiem, czy cokolwiek moje pisanie Ci pomoże, ale chęci to już połowa sukcesu. Z tymi rozmowami mam podobnie. Przeraziło mnie ostatnio to, że nawet z przyjaciółkami rozmawia mi się jakoś inaczej... mam wrażenie, że nie wiem co mówić w pewnych sytuacjach, a także, że np. zwierzenie się z czegoś jest dowodem mojej niedojrzałości, czy słabości. W efekcie nie wiem nawet, komu powierzyć swoje obawy. Fakt, że boję się tylu rzeczy mnie niesamowicie denerwuje, czuję się też przez to gorsza.
  18. iamthenobody

    Witam.

    Tak, a do tego trudny, więc to wcale mi nie pomaga xD nie wierzyłam, że się tam dostanę..
  19. iamthenobody

    Witam.

    Chyba będę musiała to zrobić, bo wątpię, żeby mój stan był powszechny i normalny. Jak można się ciągle bać.. ale w moim umyśle ten strach jest racjonalny i nie umiem się go pozbyć. -- 21 wrz 2013, 21:10 -- Hej. Symfaxin, a przedtem Fluoksetyna (ale ta nie pomagała). Japonistyka.
  20. iamthenobody

    Witam.

    Może, nie wiem, czy to robić. Mój psychiatra jest dziwny, sprawia wrażenie, jakby go w ogóle nie obchodziło, co ze mną będzie, zresztą już dawno go nie widziałam. Mówi, że mogę brać, a mogę nie. I nic nie radzi, bo mówi, że nie jestem na nic chora, a większość czasu czuje się fatalnie, więc w takim razie czuć się beznadziejnie, to objaw zdrowia? Super, dzięki za takie życie. Nawet psychiatra nie może mi pomóc.
  21. iamthenobody

    Witam.

    amelia83, dlatego, że... poczułam się, jakbym zaburzała funkcjonowanie organizmu. Zaczęłam się bać skutków ich brania, tego, że szkodzą na wątrobę itd, że może przez nie będę krócej żyć? A teraz myślę, że przez stres też się krócej żyje, a ja czuję się ciągle zestresowana, jak nie biorę tabletek. Dodam, że to dla mnie ważny aspekt, bo codziennie myślę o tym, co będzie po śmierci i mnie to przeraża. Kiedy umarł mój znajomy, nasiliło się to.. co, jeżeli pochowają mnie żywą? Jeżeli jest jakaś świadomość i po śmierci będę wieczność w grobie.. i lista się ciągnie. Czuję, że żyję w wiecznym strachu.
  22. Japonistyka. Gimnastyka korekcyjna jest wtedy, kiedy mam zajęcia. Chciałam iść na basen, ale jest aż 4 razy w tygodniu... Tak, chcę próbować, ale mam wrażenie, że jestem bardzo "inna", że jestem... dziwna, że nikt mnie nie polubi. Z doświadczenia to wiem, tak było w szkole. :/ Nawet, jak coś mówiłam i niby rozmawiałam, to ta osoba np. mnie olewała, nie słuchała, co mówię. Czuję, że jestem nudna i nikt nie chce mojego towarzystwa. Właśnie bardzo koncentruję się na sobie, chcę, żeby wszystko się działo tak, jak ja chcę. Zawsze mam takie poczucie, że cokolwiek robię i jakkolwiek się nie ubiorę, nie zachowam, to jestem "nie na miejscu". Nie wiem, skąd to się wzięło, czuję się wyobcowana. To nie jest tak, że jestem nieśmiała, mam po prostu nadmierną świadomość tego, że jestem w danej sytuacji. Nie wiem, jak to opisać, ale to utrudnia wiele spraw :/ tak, jakbym potrzebowała więcej czasu na to, żeby komuś odpowiedzieć, zareagować?
  23. Hej. Więc, jak już pisałam w powitaniu, niedługo zacznę studia w Krakowie. Mój problem polega na tym, że w tym momencie wszystko się dla mnie zmieni i bardzo mnie to przeraża. Zacznijmy od tego, że napisałam maturę lepiej, niż się spodziewałam. Nie myślałam, że uda mi się dostać na UJ, tylko na UŚ, dzięki czemu nie musiałabym wyjeżdżać z rodzinnego miasta. Okej, bardzo się ucieszyłam, że mnie przyjęli, ale po chwili zaczęłam mieć wątpliwości co do wszystkiego. Po prostu się boję i to dosłownie każdego aspektu mieszkania w obcym mieście. Przede wszystkim będę mieszkać na stancji z 4 dziewczynami, których w ogóle nie znam. Nie znam tez za bardzo Krakowa, będę się ciągle gubić. I nic nie wiem. Na stronie nie ma jasnych informacji, np. o której i gdzie będzie inauguracja roku -.- Boję się też ludzi. Chciałabym się jakoś z nimi zintegrować, ale nie wiem jak. Nie jestem typem imprezowej dziewczyny. A na wfie to dopiero będzie porażka. Nie umiem grać w absolutnie nic, w liceum zawsze wszyscy mnie wyśmiewali. Jak myślę o tym, że za chwilę będę studiować, a nie wiem jak, gdzie, co i kiedy, to od razu zaczynam się stresować. Czuję, że sobie nie poradzę. Do tego nieustannie jest mi smutno. Mam udawać, że jestem normalna i szczęśliwa, czy nie przejmować się i siedzieć wiecznie smutna (czyli tak, jak się czuję). Gdybym miała odwagę, dawno bym się zabiła, ale za bardzo się boję śmierci (tego, co będzie potem). Generalnie uważam, że życie jest absolutnie bez sensu i moje życie jest czekaniem na śmierć. Kiedys taka nie byłam, teraz wzruszam się byle czym, byle co sprawia, że jest mi przykro. Nie umiem się cieszyć z niczego. Więc jak mam sobie niby poradzić na studiach?
  24. iamthenobody

    Witam.

    Mam 19 lat, w tym roku zacznę studia. Zarejestrowałam się, bo być może ktoś mi pomoże z moimi problemami. Ich źródło nie zostało nazwane, choć psychiatra wspominał coś o osobowości schizoidalnej i "stanach depresyjnych". Brałam leki, ale z nich zrezygnowałam, chociaż nie wiem, czy to było właściwe...
×