Skocz do zawartości
Nerwica.com

adrianoos966

Użytkownik
  • Postów

    82
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez adrianoos966

  1. Właśnie nie wierze, ale w medytacje już prędzej aby uspokoić PSYCHIKĘ. Źle napisałem mówiąc ogólnie dusza. Dusza i psychika czyli wnętrze, to co czuje itd. ale nie ważne. Ćwiczy ktoś medytacje? I ciekawe rzeczy tu piszecie
  2. Jakie moji kochani znacie sposoby na spokój, ukojenie duszy np. od nerwicy? Medytacje lub herbatki ziołowe, to działa? Robiliście coś w tym kierunku?
  3. Na końcu nadmiernych ambicji dorobić sie korporacji, "kosmicznego" domu, gigatony znajomych, rządzić światem i wprowadzić nowy porządek świata na swój sposób (wcale nie najgorszy) Niestety taki jestem
  4. Zacznę pisać drugi raz Jak cieszyć się życiem kiedy niewidzialna siła ciągnie na "dół" Mam sytuacje kiedy jestem szczęśliwy, wszystko się układa (przez chwile) Jestem zadowolny pełny siły i czuje że spokojnie dam radę. W duszy czuje strasznie dziwne uczucie. Jednocześnie radość i rozpacz. Niestety wygrywa rozpacz. "Wyleczyłem" fobię społeczną zmuszaniem się do kontaktów. "Wyleczyłem" kilka obsesji. Modlitwa do boga po czasie mi obojętniała. Latami walczę z tym g... na wszelakie sposoby. Ludzie, nie wyobrażacie sobie co ja robiłem żeby to zwalczyć. Brałem różne leki bez recepty duże ilości omega3, magnez, różne sposoby walki, osobno i wszystko razem. Pomagało tylko z początku potem tego nie wyczuwałem. Zmuszałem się do pozytywnego myślenia, beztroskie życie w wakacje. Myślałem, rano wstanę sobie wyspany w letni dzień napije się zimnego pepsi i będę się relaksował. Nic z tego, czułem tylko mocno zagłuszoną radość która po czasie zamieniała sie w udawanie i męczyła mi psychikę. Jestem melancholikiem, totalnym indywidualistą (na sprawdzianach, pytaniach w szkole odrzucam pomoc innych, sam również nie pomagam nikomu) do tego ze mnie perfekcjonista z nadmierną ambicją, a która dokonana nie daje mi radości. Wymyślam trudniejsze "zadania" i wpadam w "dół" kiedy mi nie idzie. Patrzę na innych. Mają domy, dzieci, piękne żony. koledzy prawojazdy, letnie prace a ja tego nie mam!. Widzę na drogach mase "brzydkich" osób ale ja nie zwracam na nich uwagi. Patrzę tylko na najlepszych. Wielką radość dają mi pieniądze, chce mieć więcej niż inni (wielu skrzywdziło mnie za dzieciństwa) a odziedziczonych pieniędzy za chiny ludowe nie przyjąłbym. Musze je zdobyć TATALNIE sam, aby wiedzieć że jestem czegoś wart. Mój ojciec zmarł kiedy miałem 9 lat (szczerze to olałem choć był dobrym ojcem.Horror!) Mieszkam w miejscowości z ponad 20% bezrobociem, choruje na epilepsje. Matka nie ma pracy razem 700zł socjalu, mam poczucie winy i lęki Do tego gdy skończe liceum (ledwo zipie) socjal spadnie do 500 zł dla samej matki. Ja MUSZĘ PRACOWAĆ! Nie mam odwagi, zdrowia, możliwości. Ale MUSZE! albo wezmę to szturmem albo zdechne dosłownie! Wymyśliłem pewne sposoby zarobku pieniędzy całkowicie sam, nie zważając na nic to dość możliwe, potrzeba mi tylko 18 lat, które obchodzę w lutym odrazu natychmiastowo działam, wszystko przygotowałem tylko 18 lat! Myśli samobójcze miałem od 4kl. podstawówki, w 5 kl. uznałem że muszę pokazać wszyskim że jestem wartościowym człowiekiem. Za wszelką cenę. Od tego czasu mam "hiper" ambicje, wiele przez to zrobiłem ale mówiłem "można więcej". Myślałem dorobię się majątku wyjdę na ludzi i będe towarzyski I tak z roku na rok jest coraz gorzej. Pomimo że walczę i przełamuje wszelakie bariery psychicznych problemów pierwotny problem nie mija Imprezy wcale mnie nie bawią Rozmowy jeszcze bardziej osamotniają W czasie tych wakacji postanowiłem że od pełnoletności idę do psychiatry, pewnie terminy za 10 lat, bo jak kopa w d... od losu to na całego. Więc muszę JAKOŚ wziąć się do roboty i uciułać grosza na lekarza. Obecny od dziecka nadmierny stres zniszczył mnie. Nie czuje swojej tożsamości, wartości. Ludzie mnie chwalą za to co robię ale ja ledwo żyje! Walczący ze sobą wrak psychiczny który sie tu żali i czeka na lepsze dni. Wierzę w te dni i nigdy się nie poddam. Poradzcie mi proszę co jeszcze mogę zrobić aby ukoić duszę bo ja już dawno nie potrafię odpoczywać. -- 18 wrz 2013, 19:09 -- I zapomniałem napisać o najgorszym. Mam derealizacje, czuje się jak duch! Amen
  5. Od razu napiszę że NIE umiem totalnie rozmawiać o swoich uczuciach i "wnętrzu". NIGDY nic o niczym nikomu nie mówiłem od urodzenia. Dlatego czuje się strasznie dziwnie. Mam teraz 17 lat. Część I (lepiej omińcie) Byłem dzieckiem normalnym, wesołym, szczęśliwym. W zerówce zdażało się że byłem wrabiany w problemy przez innych, zdarzało się że reszta klasy poświadczała to co zrobiłem.Jak miałem się bronić? Stałem po kątach czy tam musiałem zbierać klocki które ktoś rozrzucił celowo. Musiałem przepraszać przy całej klasie za to czego nie zrobiłem oraz osoby które mnie wrobiły. W podstawówce było normalnie. Gdzieś w tym czasie mój "brat" czasami z kuzynkami zaczęli mnie "poniżać" i mówić jaki jestem brzydki i głupi przede wszystkim. Ja jako b. wrażliwe dziecko, bardzo to na mnie wpływało i to wtedy to wszytko się zaczęło. Kolejne lata szkoły: Uczyłem sie b. dobrze, w 4kl. podstawówki miałem pasek. Żadne osiągnięcie ale jednak bo w 1 gim. średnia 2,5 Z lekcji na lekcje nic się nie uczyłem, jechałem wszystko z głowy ostatniej lekcji. Mój brat i siostra mają bez problemów wykształcenie wyższe więc tumanem raczej być nie mogłem Zaczęło sie gimnazjum. Super stres dzień po dniu przez 5 lat od 5 klasy podst. głównie przez MAJCE i ogólnie klimat szkolny!! Bardzo bolało mnie że byłem taki całkiem zamknięty w sobie, nikt nie traktował mnie serio. A ja jestem człowiekiem honorowym i o potrzebie uznania w grupie i jakiegokolwiek szacunku. Wytrwałem 3 lata w nadzieji że liceum skończy moją mękę z tymi idiotami, choć miałem paczkę ziomków, jednego szczególnie o podobnych zainteresowaniach. 3 gimbaza- wybór szkół, najlepszy kolega poszedł do zawodówki, od początku też chciałem tam iść I zaczęło sie, dostałem 2 ataków padaczki/epilepsji Szkoły wybrane itd. oczywiście 25 maja! przekfalifikowanie. Lekarz w lipcu nie dał mi pozwolenia na żaden zawód bo choroba świaża Alleluja! Oczywiście jak zwykle "pod górę" stresu megatony. Bez szkoły do połowy sierpnia, nikt nie chce przyjąć epileptyka. Cudem mnie wcisnęli do liceum... Ostatecznie z liceum jestem zadowolony do czasu aż znów stres, stres, stres Część II Ze stresu dostałem derealizacji już w podstawówce. Pod koniec gimnazjum zaczęli się mnie czepiać, szturchać, uderzać po ciele. Mówiłem żeby sie odwalili bo jak sie wk... to klękajcie narody. Tak naprawdę nie miałem odwagi się bronić bo zostałbym oskarżony że bije innych. Powodem mojego braku obrony było to że wiele razy w życiu szkoły zostałem bezpodstawnie wrabiany i oskarżany o bicie. Wpadłem w fobie społeczną którą siłą wyleczyłęm. Od 4 klasy podstawówki miałem myśli samobójcze, z czasem uznałem że to nie ma sensu, zacząłem "jechać na nadzieji o lepsze jutro", zacząłem walkę na wyniszczenie postanowiłem "zakochać" się w pieniądzach i rzeczach materialnych aby poprawić sobie humor. Zacząłem o siebie dbać Przerodziło się to w nadmierną ambicję która trwa do teraz. Chodziłem z własnej woli na imprezy, spotkania aby wyjść z depresji Nic nie pomagało a stresogenne życie się wzmagało. Dziś całkiem się zamknąłem, postanowiłem że nie będe mieć żony i przyjaciół, bo jak?? jestem z natury melancholikiem. Nerwice i różne cuda mam na porządku dziennym. Dzień dostosowywuje do psychiki... Piszę brednie! które nie oddają idealnie tego co czuje bo w połowie tekstu "odleciałem". Takie to długie i z małą ilością przydatnych informacji. SYf. Wiedziałem że nie zdołam napisać porządnie tego co chciałbym napisać. Czuje się teraz jak frajer, niedorozwój życiowy który sie żali na prawo i lewo. Teraz zmuszę się i to opublikuje może to mi pomoże.Wstyd mi. Bleeee Szybko zakończe brednie i dodam że w lutym mam 18 lat i prędko lece do psychiatry aby NIKT się nie dowiedział. Może w końcu dożyje normalnych dni. Szkoda że dane mi było sie urodzić
×