Skocz do zawartości
Nerwica.com

midorinohi

Użytkownik
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia midorinohi

  1. Po tylu latach do tego powracam... dotychczas tłumiłem to w sobie, próbowałem o tym zapomnieć jednak dzisiaj zdecydowałem się pierwszy raz opisać swoją drogę. Kolejny mały krok do sukcesu, akceptacji z zrozumienia samego siebie. Jak byłem szczęśliwym małolatem dla którego każdy dzień był niesamowitą, pełną wyobraźni przygodą, tak wraz z pojawieniem się szkoły wszystko się pokomplikowało. Zderzenie się z prawdziwym światem, gnębienie, cwaniactwo, przekręty, bójki, oszustwa, konflikty, bez honoru, zasad, czysta dzicz (moja podstawówka była zlokalizowana na osiedlu cieszącym się negatywną reputacją). Nie miałem zamiaru dźwigać tego ciężaru i stawiać czoła kolejnym wyzwaniom. Skryłem się w sobie i uciekłem do swojego świata. Czułem, że stoję kilka kroków dalej od społeczeństwa, całego świata, na swoim własnym kawałku ziemi i przyglądam się wszystkiemu. Byłem tak szary i niedostrzegalny jak pojedyncza kropla wody w szklance. W tym okresie pojawił się i komputer który krótko mówiąc przekreślił moje życie społeczne. Kilka dobrych lat stałem obok wszystkiego, w swoim świecie. 0 jakiegokolwiek przystosowania się do społeczeństwa. Jedno wielkie zero. Tym samym jednak nasilały się problemy. Krytyka ze strony rodziców aby mnie zmobilizować pozostawała dla mnie niezrozumiałą i mnie mocno dołowała. Do tego jeszcze przejście w świat gimnazjum. Musiałem jakoś zadziałać i stworzyć niby maskę społeczną aby w jakiś sposób radzić sobie z życiem. Czy było lekko? Nie wiem nie chcę pamiętać co wtedy czułem. Każdy krok poza swój własny obszar pozostawiał niesamowity stres, nerwy, nieśmiałość, wrogość. Krytyka mnie coraz mocniej gniotła. Moja samoocena i akceptacja osiągała możliwie najniższe wartości. Jednak trzymałem się czegoś... ściskałem najmocniej jak tylko mogłem swoją deskę ratunku - mój własny świat, która nie pozwoliła mi w żaden sposób na autoagresję, myśli samobójcze i resztę zła. Z czasem jednak rosła moja agresja wobec tej bezsilności, słabości, krytyki, kolejnych przeciwności. Całe życie obserwowałem ludzi i życie, zawsze stałem obok aby dość rozumieć wszystkie problemy, jednak nie potrafiłem się i nie chciałem wpasować się w całe to chore życie. Schematy, zło, własny czubek nosa, dwulicowość czy prymitywne manipulacje innymi. Stałem i niczym oglądałbym przedstawienie w teatrze przyglądałem się życiu. Jednak coś we mnie w końcu złamało się, pękło. Ta złość niczym słupek rtęć rozrosła się przerażająco prowadząc do takiego wybuchu. To było chwycenie w garść broni i twarde wejście w nieznane. Z początku zaliczyłem zbyt wiele upadków, zbyt wiele, jednak wyszedłem na prostą. Zrozumieć siebie, określić i stanąć twarzą w twarz z każdym problemem jaki tylko nawinął się przede mnie. Doszło do tego, że byłem obojętny całkiem na strach, ból i samą śmierć. Robiło się strasznie głupie rzeczy... jednak z czasem odnalazłem siebie i zrozumiałem. Nigdy nie opuściłem na dobre swojego świata i nadal obserwuję to wszystko jakby z perspektywy 3 osoby z tym, że już nie ukrywam się ze strachu i braku zrozumienia a ze świadomości, że mam lepsze miejsce. Jadnak pojąłem i te szeroko rozumiane życie, odnalazłem się i wciąż nad nim, od kilku lat pracuję. Nie wiem czy mam jeszcze jakieś zaległości, w końcu swojego czasu miałem wielkie braki. Lecz stoję na stabilnym podłożu, bogaty w wiele dziwnych doświadczeń, po wielu przejściach. Wielu schorzeniach psychicznych które mnie chwytały. Nikt mi nie pomógł. W sumie nawet i nie oczekiwałem wsparcia. Lecz dzięki temu nauczyłem się przez to swoje całe życie i doświadczenie jednego. Nie ważne jak jesteś nisko, nie ważne jak jest zła Twoja sytuacja. Możesz być stać na skraju przepaści przekonanym o braku jakiegokolwiek ratunku. Jest jednak jedno niesamowite zjawisko, pewna granica w nas samych gdzie upadając do granic własnych możliwości, do poziomu 0 swojego życia, odbijamy się od samego dna mknąc ku górze. Ze skrajnego pesymizmu, gęstego niepojętego mroku dostrzegamy światło nadziei, mocy, siły które wynosi nas ku górze. A więc nic nie jest w stanie nas zgładzić, pokonać. "wystarczy chcieć"
  2. midorinohi

    Bycie mężczyzną

    Ramanujan, A może ktoś tu boi się oślepnąć z miłości, choć same uczucie pozostaje nadal pożądane? Chyba nazbyt dobrze rozumiem Twoje podejście...
  3. midorinohi

    Bycie mężczyzną

    hania33, Powiedz mi coś proszę, czy to nie jest tak, że kobiety same siebie nie rozumieją wdając się w nieodpowiednie związki i niszcząc partnera jak i siebie? Te wasze przemyślenia bez fundamentów i celu, nieokreślone wymagania i budowa swojego własnego świata w związkach, oszukiwanie siebie jak i innych... liczy się wnętrze a nie uroda czy portfel? Jednak wasze czyny są sprzeczne. Nie krytykuję tutaj kobiet, mam do nich wielki szacunek (choć sam nie wiem na jakiej podstawie) a próbuję pojąć niepojęte.
  4. midorinohi

    Bycie mężczyzną

    Tube idąc myślą społeczeństwa nowoczesnego czy nawet myślą kobiecą, prawdziwy mężczyzna to taka psiapsiułeczka z szopą na głowie i delikatnymi emocjami. Akurat potrzeba przetrwania, tej silnej męskiej ręki w codziennym życiu, nie idzie w parze z aktualnymi standardami życia... powinieneś mieć ładnie wyrzeźbione ciałko (bez jakiejś większej siły... bo po co ona?), delikatną cerę i grzecznie zakładać rodzinę aby spłodzić potomstwo, które w przyszłości będzie na Ciebie pracować. Mniej więcej chyba tak to wygląda. Obecnie coraz częściej przyglądając się ludziom mam dylemat - czy to chłopak czy dziewczyna. I bynajmniej to nie kobiety upodabniają się do nas, a jest na odwrót. W końcu taka moda i najlepsze zainteresowanie wśród płci przeciwnej... sam również nie mam pojęcia jak na prawdę powinno to wyglądać... jednak po co nam ta wiedza, skoro najlepszym rozwiązaniem jest po prostu bycie sobą?
  5. Daję sobie te 5 minut przypominając czy nawet wymyślając co ciekawego mnie czeka... a więc poczytam dalej super książkę, poćwiczę itp. jeżeli jednak dzień zapowiada się cholernie ciężki to biorę się za niego od razu aby jak najprędzej wrócić do przyjemności Całkiem fajną techniką jest i przełożenie tych emocji - ooo jak wygodnie jak miło ciepło - nie rano a wieczorem. Takie przemieszczenie. Na mnie to działało... później od razu wstawałem bo wiedziałem, że to nadrobię wieczorkiem
  6. midorinohi

    Bycie mężczyzną

    A więc jak każdy błądzą aby później się rehabilitować społecznie... więc w sumie ten ich instynkt stadny nie pozostaje aż tak różny od naszego, my też często postępujemy zbyt egoistycznie aby jednak później pomagać innym wszyscy na jedno wychodzą. Wydaje mi się, że raczej jeżeli ktoś agresywnie odnosi się wobec nas, to nie myślimy o miejscu gdzie przebywamy i bronimy się. A że najlepszą obroną jest atak... tu śmiem twierdzić, że już większe szkody dla komunikacji i infrastruktury dostarczają żule i znudzone pijaczyny niżeli kibole.
  7. midorinohi

    Bycie mężczyzną

    Akurat dam sobie rękę uciąć, że większość kiboli to jak najbardziej normalne osoby, które jedynie w grupie nakręcają się sami aby pokazać co to nie oni. Skąd taki wniosek? A mało to się słyszy o pomocy kibiców w różnych akcjach? Nie raz poprawiali swoją reputację. Jednak cóż to... wystarczy tylko jeden tłumok w grupie aby jako pierwszy wymusić konflikt. Jednak i tutaj wina nie leży po jednej stronie i tak nawet z policją jeżeli tylko jeden zachowa się nieodpowiednio, policja naciera na grupę. A ona czemu miałaby bezczynnie się temu przyglądać? Mieliby uciec? Tak samo jest i z ustawkami. Jeden głupek wystarczy aby już przyzwoitych chłopów wrzucić do wora z notką "Bezmózgi". Wiem o czym mówię bo wystarczy że włożę dres aby moja inteligencja w przeświadczeniu innych zleciała na samo dno. Ale cóż... stereotypów się nie wyplewi ze społeczności. Przypomina mi się tu fajne badanie, gdzie sprawdzano jak ludzie zareagują na przechodnia, który na czerwonym świetle przeprawia się przez pasy. Akurat ta sama osoba w garniturze miała nieprawdopodobnie więcej "podążaczy" niż w zwykłym ubraniu
  8. midorinohi

    [RADOM]

    Ujawniam się i służę rozmową, wsparciem
  9. Czytam wasze wypowiedzi i zastanawiam się czy przypadkiem nie macie nazbyt dużych braków w wyrzutach adrenaliny? :) serio... bez emocjonalnego rozładowania nawet w tej sferze, najzwyklejsze mogłoby się zdawać sytuacje mogą zmuszać organizm do właśnie takiej asekuracyjnej postawy. Wychodzi tutaj również i poczucie własnej wartości, bezpieczeństwa, gdzie mam pewność że sobie z innymi poradzę, jestem wystarczająco silny/silna. Może wypadałoby zapisać się na sztuki walki? Zwiększyć swój spokój i rozładować te niechciane emocje. W niektórych przypadkach mamy i jak to zwykłem mawiać zbyt mało na głowie, przejmując się takimi bzdurami. Warto i przyjrzeć się swojemu stylowi życia, zainteresowaniom... "aby fan muzyki depresyjnej nie zastanawiał się skąd u niego tyle smutku". Warto tutaj odbudować i wiarę w ludzi. Wyjść z tej durnej narodowej mentalności opartej na stereotypach i sceptycznym podejściu do drugiego człowieka, pogadać z nieznajomym (a niech to będzie nawet i przez internet!) odzyskać wiarę w innych. (Czy nawet zapytać się starszą, nieznaną osobę albo dla nieśmiałych sąsiada o samopoczucie. Zmniejszyć ten dystans i rywalizacje, zatrzeć granicę).
  10. midorinohi

    Bycie mężczyzną

    Szczerze mówiąc, wyciągając wnioski z wszelkich znanych mi par to sukces osobisty nie idzie w parze ze związkiem. Albo Ty ale ktoś inny. Albo własne zasady albo wspólne. Kwestia charakteru i obrania drogi życiowej :)
  11. midorinohi

    Witam!

    Cześć wszystkim jestem Paweł i mam 19 lat. Od kilku dobrych lat całą swoją uwagę skupiam na psychologii rozwoju i motywacji. Kształtowanie psychiki i praca z problemami we własnym zakresie. Jestem święcie przekonany, że jedynie my sami doskonale znamy nasze problemy i jesteśmy w stanie z nich wyjść z niewielką pomocą drugiej osoby. Fakt, że wiekiem jestem jeszcze młody (tiaa ) i wciąż uparcie dzielę się poglądami z innymi poznając ich psychikę i udoskonalając swoje metody samorozwoju, przybywam tutaj aby możliwie jak najlepiej wspomóc innych zyskując cenne doświadczenie :)
×