Skocz do zawartości
Nerwica.com

smutasek20

Użytkownik
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez smutasek20

  1. smutasek20

    udawanie

    ja myśle że jesteś kimś szczególnym i wyjątkowym.... każdy znas taki jest a udawnie przez samym sobą że wszystko jest ok, wporządku... hmmm skądś ja to znam..... ale najważniejsze jst być szczerym wobec samego siebie.... więc nawet gdy jest ci źle to nie chowaj tego przed nikim, nie bój się okazywać uczucia te dobre ale tak samo i te złe... pokaż jaka jesteś naprawdę!!!
  2. tego co teraz najbardziej ci potrzeba to musisz się wewnętrznie uspokoić i odpowiedzieć sobie czego tak naprwdę szukasz... samej może ci być trudno odnaleźć spokój wewnętrzny dlatego ważne jest abyś nie zamykała się ze swoim problemem potrzebna ci będzie pomoc najbliższych zaufanych ci osób...... [*EDIT*] a jeżeli nie masz obok siebie nikogo takiego to spróbuj wybrać się do najbliższej poradni zdrowia psychicznego tam są ldzie którzy naprawdę chcą nam pomóc.... w takich przypadkach bardzo pomocne są tabletki... wiem, wiem.... mi samej też trudno było w to uwierzyć że coś lub ktoś jest w stanie mi pomóc ale to naprawdę DZIAłA!!! trzymaj się cieplutko
  3. Tak naprawdę każdy z nas ma jakieś lęki... obawy... rodzą się one same w nas samych, w naszej głowie i tak naprwde to my sami musimy starać się je jakoś przezwycięzać.... nie zmieniajmy niczego na siłę... może tak poprostu musi być........ nauczmy się z tym żyć
  4. Albo źle szukam.... albo nikt z was nie ma takiego problemu jak ja... a jak ktoś z was by miał to proszę o radę jak mam sobie z tym poradzić Otóż od pewnego czasu boję się wychodzić z domu bo nachodzą mnie paniczne myśli że zaraz się zesikam.... czy to jadę w autobusie czy jestem w szkole czy w kościele nie umiem myśleć o niczym innym!!!!! przez to gdy gdzieś jestem bez przerwy muszę chodzić do toalety, za w domu jest ok SZOK!!!!! na okrągło.... to może się wydawać śmieszne ale mi poprostu chce się płakać........
  5. Cierpię na nerwicę natręctw z depresją w tle, zażywam andepin drugi dzień. Mam pytanie, w jaki sposób działa ten lek i po jakim czasie widać efekty? z góry dziękuję
  6. slitzikin, oczywiście że przeczytałam.... pomimo to nie wiem czy znajdę w sobie dość odwagi by mu o tym powiedzieć. Tak szczerze to zawsze o Nim marzyłam, wyobrażałam sobie jak by to cudownie było mieć kogos przy sobie... myślałam wtedy że moje problemy znikną jak ręką odjął. Myślałąm że jeżeli z kimś będę, to łatwiej mi będzie zmienić się chociaż by dla tej osoby.... a tu nic. Mój stan psychiczny nie pozwala stworzyc trwały, prawdziwy związek.
  7. A ja pomimo tego iż jestem teraz w związku z chłopakiem czuję się ogromnie samotna..... on nie wie o moich problemach, nie rozmawiamy wcale na ten temat... nie chcę mu mówic o tym bo mógłby sobie o mnie coś pomyśleć.... Jestem z nim i zadaję sobie pytanie czy to ma jakikolwiek sens... o jest wspaniałaym człowiekiem, nie wiem wogóle co on ze mną robi i dlaczego ze mną jest.... przecież jestem taka beznadziejna, bezskutecznie próbuje odpowiedzieć sobie na to pytanie... a odwagi i śmiałości nie mam zapytac.... nie chcę go ranić, bo przecież wiem że mógłby zacząć układać sobie życie z kimś innym, lepszym... myślę żeby to zakończyć, nie chcę żeby zmarnował sobie pzeze mnie kawałek swojego zycia. Kiedyś myslałam, że chociaż dla niego uda mi się pokonać swoje lęki i słabości i stać się lepszym człowiekiem, ale to chyba nie tędy droga.... chyba najlepiej będzie jeżeli bym to zakończyła.... ale ja nawet nie potrafiłabym podać żadnego sensownego powodu rozstania...
  8. Czasmi zastanawiam sie czemu to akurat mnie musiało spotkać... Skoro wszyscy tutaj mamy podobny problem, zamiast użalać się nad sobą moze warto coś z tym zrobić...? problemy same się nie rozwiążą...... problemy są po to żeby je rozwiązywać Znacie jakieś metody zwalczania doła?
  9. Ja mam to samo.... czuję się okropnie, wstyd mi przyznać ale czasem nawet nie umiem opisać własnych uczuć.... stan beznadziejności i zobojętnienia na wszystko w okół a w cenrum JA i moje problemy... mam do siebie żal że jestem taka obojętna na problemy innych, przecież wokół jest tyle potrzebujących... a ja nie umiem tego dostrzec, mam wielki żal... ale to żal do SAMEJ SIEBIE że jestem taka beznadziejna!!!! czuję się przerażona własnym życiem, prubuję coś zmineić ale zazwyczaj kończy się to fiaskiem.... pomimo to niewiem czemu i dla kogo mam nadzieję na lepsze jutro.... Ktoś mi kiedyś powiedział że trzeba żyć nadzieją..... jeżeli to prawda to i Wam takiej nadziei życzę :
  10. Ja mam swojego rodzaju obsesję na punkcie swojego wyglądu.... może dlatego ze mam bardzo ładną siostrę... która nawet bez makijażu cudnie wygląda.... można powiedziedzieć że mobilizuje mnie do tego żebym dbała o swój wygląd pomimo ciężkiego stanu w jakim sie znajduję, a pozatym nie chciałabym przynieść jej wstydu... więc przed każdym wyjściem makijaż- obowiązkowo. A pozatym "im lepiej wyglądamy.... tym lepiej się czujemy"
  11. Dziekiuje za ciepłe słowa... dzięki temu nie czuję się taka wyizolowana z moim problemem, fakt.... w moim stanie bardzo ciężko przychodzi przed kimś otworzyć się.... dzięki za wsparcie jakie otrzymałam... choć sama mam wiele problemów (mam chyba tendencję do ich wynajdywania) i proszę o pomoc, to aż mi trochę głupio z tego powodu.... bo nie wiem czy ja bym komuś potrafiła pomóc
  12. Dzięki za konstruktywne rady, fakt ostatnimi czasy myślę zdecydowanie ZA DUżO... ale nie potrafię inaczej, wydaje mi się że trwam w jakiejś "stagnacji", u mnie na myśleniu zawsze się kończy... boję się podjąć jakieś działanie bo i tak z gury zakłądam ze mi nie wyjdzie, ze nie jestem dość dobra.... wiem, słaba jestem... od lat prubuje zmienić swój charakter, czytam ksiązki i sięgam po przeróżne porady psychologiczne.... ale przynosi to marne efekty, potrzebny mi w życiu jakis przełom......... czekam, czekam i nic nie umiem ogarnąć swojego zycia.... niedawno zaczęłąm palić fajki.... wiem to niedobrze, oznaka mojej słabośći, to na chwile pozwala mi oderwać się od rzeczywistośći, i wtedy myślę sobie że wszystko będzie ok, że poradzę sobie.... a potem wszystko wraca do normy
  13. Witam, mam 20 lat i gigantyczną depresję z którą bezskutecznie walczę.... kiedys zaliczyłam parę wizyt u psychologa... zrezygnowałam w nadziei ze samej zdoła mi się uporać z moimi problemami... i ze przyjdzie taki dzień, że znów zacznę się usmiechać, przyjaźnie patrzeć na świat i ludzi... i że wyzbędę się ogromnego smutku i żalu, który we mnie tkwi... Wiem że na forum jest tysiące podobnych historii, i gdy je czytam w każdym z nich prubuje odnaleźć cząstkę siebie... jednakże nie potrafię pomóc, gdyż życie mnie przerasta..... proszę mi to wybaczyć A moje probelmy zaczęły się.... dokładnie nie pamiętam bo od kąd pamiętam, całe moje życie skupione było wokół smutku....a mam problemy z samą sobą. Nikomu nie potrafię się z tego zwierzyć bo nie mam śmiałości...a pozatym kto normalny chciałby tego słuchać... więc i na to wyszło, że nie mam przyjaciół... bo nie mam o czym z nimi gadać. Moje życie skupione jest wokół mnie i moich probelmów... wiem może to zabrzmieć trochę egoistycznie, dużo czasu przebywam w samotności... i przeznaczam ten czas na przemyślenia głównie o tym jak zmienić swoje życie na lepsze, o tym dlaczego taka jestem a nie inna.... dlaczego jestem teraz w takim punkcie a nie innym, dlaczego mam taki charakter (okropny - dodaję) i dlaczego jestem taka BEZNADZIEJNA! Dlatego gdy mam okazję z kimś pogadać... to w głowie mam zawsze pustkę... nachodzą mnie twedy takie myśli jaka to ja jestem nudna, beznadziejna i nieciekawa... i pewnie jak zaraz otworzę usta to wypale jakąś głupotę i wyjdę na totalną kretynkę..... Przed nikim nie potrafię się otworzyć.... nawet w zwykłej rozmowie, chyba nawet nie dokońca umiem sprecyzować swoje własne uczucia... i pomimo iż mam tyle lat ile mam (a mam ich nie mało;) to sama do końca nie wiem czego chcę... nie mam jasno sprecyzowanego celu w zyciu.... Czuję sie okropnie, myśle o sobie w najgorszych kategoriach, myślę że do niczego się nie nadaję. Z każdym dniem mam nadzieję, że moje życie się odmieni i będę szczęśliwym człowiekiem... a tak wcale się nie dzieję... A jest tak może dlatego, że ciąglę porównuję sie do kogoś... a głównie do mojej starszej siostry. Myślę że na nic nie zasługuję bo i tak znajdzie się ktoś lepszy.... Prubuję jej dorównać, bo faktycznie jest ona cudownym człowiekiem, posiada wiele wspaniałych cech osobowości a pozatym jest bardzo ładna.... Całe życie jej zazdrościłam:... osiąganych sukcesów w szkole jak i w życiu osobistym, tego ze prawie na każdym kroku jest chwalona, że ma takie powodzenie u facetów, tego że jesta taka ładna. Była (i nadal jest) faworyzowana przez rodziców i otoczenie. A ja żyję w jej cieniu, i prubuję jej dorównywać.... bardzo się staram... ale daleko mi do niej Muszę powiedzieć, że w szkole nie miałam żadnych problemów z nauką, w szkole byłam prymuską, zawsze świetnie przygotowana.... i rzeczywiście przekładało się to na oceny.... (osiągnełam kilka znaczących sukcesów na tle szkoły) lecz nigdy nie udzielałam się na lekcjach, siedziałam cicho.... nawet gdy byłam świetnie przygotowana i znałam odpowiedź, nigdy nie udzielałąm się na forum klasy.... już łatwiej było mi udzielać się towarzysko w mniejszym gronie... W towarzystwie czuję sie nieswojo, nie wiem jak mam zagadać i jak podtrzymać temat, strasznie się pesze gdy mam coś powiedzieć.... lub gdy niedaj Boże zostanę o coś zapytana... wtedy mam ochotę schować się pod ziemię, wszystko sie we mnie gotuje... tak jest zwłaszcza w towarzystwie nowych ludzi. Nidgy nie wiem jak się zachowac i co mam powiedzieć.... przeważnie wtedy milczę.... a potem mam ogromne wyrzuty sumienia i okropny żal do siebie, nienawidzę sie za to! Chcę rozwijać się towarzysko, rozwijać nowe przyjaźnie.... a jak już przyjdzie co do czego to, chowam głowę w piasek.... Niedawno moja koleżanka w przypływie szczerości powiedziałą mi, że nie może ze mną do końca porozmawiać.... bo nie jestem otwarta.... i że jestem bardzo spięta i że to widać i że mi to utrudnia zycie. Mój przypadek wydaje sie być bardzo beznadziejny... już sama nie wiem co mam ze sobą zrobić... kiedyś nachoziły mnie myśli samobójcze... teraz już nie.... choć i tak czasem zastanawiam się czy by ktoś zauważył gdyby mnie zabrakło... Moje życie jest bardzo skomplikowane, i gdy patrze na otoczenie, innych ludzi, znajomych czy siostrę.. to zastanawiam się skąd oni biorą tyle energii do życia... i radośći... nie umiem poukładać swojego życia... przerasta mnie ono... nie wiem w którą stronę mam iść... boję sie najbardziej wyśmiania i odrzucenia ze srony otoczenia... dlatego nigdy nikomu się nie zwierzam ze swoich smutków czy zmartwień, po co miałaaby im psuc nastrój swoimi smutkami.... Czuję jak coraz bardziej izoluję się... i chowam się w sobie.... Wiem, mój przypadek jest szczególnie beznadziejny.... nie wiem co zrobić by moje życie stało się choć odrobinkę lepsze.... czuję sie taka samotna z moimi problemami... Co mam zrobić, żeby wyjść z doła....? Czy jest dla mnie jeszcze jakaś nadzieja...? Proszę o pomoc....
×