Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ewita1

Użytkownik
  • Postów

    78
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ewita1

  1. Ewita1

    Skojarzenia

    spoko typ-ojciec
  2. Ewita1

    Skojarzenia

    praca-pieniądze
  3. U mnie standard: Stwardnienie rozsiane, rak mózgu, cukrzyca, wypadający płatek, niewydolność serca.
  4. Tak, całkiem normalnie objawy nerwicy, ale bez psychiatry lub psychologa ani rusz. Ja już skończyłam ten etap, ale też był dla mnie ciężki. Czasem tylko jak sobie przypomnę to jeszcze wyszukuję jakieś co dziwniejsze choroby i sprawdzam jakie badania musiałabym zrobić. Teraz jestem na etapie cukrzycy i przerzutów nowotworowych do kości, bo łokcie mnie bolą. No może też borelioza. Sama kiwam nad sobą głową z politowaniem, mam tą fantazję ułańską A moja psychiatra z uporem powiada : hipochondria, hipochondria ...
  5. Myślę, że jak porządnie przyciśnie to biegniemy do psychiatry jak do innego lekarza. Przynajmniej ja tak miałam. Nie ma czego się wstydzić i czego bać, lekarz jak lekarz. A co inni pomyślą to już ich sprawa, jakby musieli to też by biegli ile sił, a że nie muszą... może na razie nie muszą. Mnie lekarka wyciągnęła z długotrwałego uzależnienia od benzo, ustawiła nowe leki i poświęca zawsze 45 minut na rozmowę. Kiedy potrzebuję to dzwonię do niej i zawsze znajdzie dla mnie jakiś termin. Ludzie, którzy ulegają stereotypom "psychiatry" cóż.. pewnie będzie ich już coraz mniej, wg statystyk WHO za jakiś czas depresją będzie tak częsta jak angina. A swoją drogą to fakt, że niektórzy potrafią rozśmieszyć swoją "głupotą" Kiedyś stałam w kolejce w sklepie i jedna pani przekonywała drugą dudniąc do słuchawki, że "ona chodzi do psychiatry, ja ci to mówię!! Ona jest psychiczna.." Ja pomyślałam ze współczuciem "tobie to i psychiatra już nie pomoże :)" I Pani nie była wiekowa, może tak z 30 lat miała.
  6. Proszę za mnie też trzymajcie kciuki, bo jutro rano mam "wyprawę" do urzędu. Muszę wejść do pieprzonego autobusu, przejechać 20 minut, potem wysiąść w najbardziej ruchliwym miejscu miasta i wsiąść do pieprzonego tramwaju. A potem wmieszać się w tłum ludzi w szanowanej instytucji. Och... nie wiem jak ja to zrobię. Pewnie cała się spocę, rozstrzęsą mi się ręce i będzie mi się kręcić w głowie. Do tego będę się głupio uśmiechać, żeby nikt tego nie zauważył. Tak, zdecydowanie proszę o kciuki. Od dziś już się nakręcam
  7. Ewita1

    Witam..

    Tao Za każdym razem jest tak samo, najpierw ok, myślę "o dałam sobie radę", po jakimś czasie odczuwam lekkie zawroty głowy, potem coraz mocniejsze, potem jakieś omdlenie no i rozkręca się na dobre... Lęki, napady paniki, tachykardia, zimne poty, rozdrażnienie i okropne zawroty głowy. (Zawsze lądowałam u kardiologa, ale tym razem sobie odpuściłam, znowu nic nie znajdzie) Nie mogę nigdzie wyjść i zazwyczaj początek nawrotu spędzam w łóżku w otoczeniu mądrych ksiąg. Jedynym dominującym uczuciem wtedy jest strach.. Och okropny strach. Potem jest trochę lepiej. Najpierw znikają zawroty, chociaż w nerwach potrafią się pojawić i pozostają inne z w/w sensacji. Ot i wszystko. A pocieszać nie trzeba, to nie ma sensu. Pocieszanie to nie sposób na depresję. Moja mądra Pani doktor mówi, że to depresja na własne życzenie, bo nie potrafię płakać wtedy kiedy trzeba, nie okazuję emocji a to wszystko musi znaleźć wreszcie ujście i znajduje.
  8. Ewita1

    Witam..

    Nie tak nie mam:) Ja wiem jaka ona jest, jest cicha, biała, spokojna... Przychodzi nagle i niespodziewanie i wśród potoku słów, wśród słońca i śpiewu ptaków, zapada cisza... Zwykła cisza, jakby ktoś wyłączył dźwięk, albo wyjął wtyczkę z kontaktu. A poza tym nic się nie zmienia, świat pędzi w dal, ludzie się śmieją, dzieci się bawią. A za oknem w szpitalnym pokoju jest bezszelestna cisza... Ja chyba już jestem po poszukiwaniach, nic nie znalazłam w żadnej religii i filozofii. Mam nadzieję, że jak przejdzie depresja, jeśli przejdzie.. To poukładam to sobie, na razie nic z tego. Pustka w głowie i lęk o siebie...
  9. Ewita1

    Witam..

    Ja się jakoś oswoić nie potrafię.. Dwa lata temu syn, a teraz ojciec. I mimo moich największych starań i udawania twardziela to i tak samo mnie dopadło, w najmniej spodziewanym momencie. Kiedy myślałam, że już jest ok, że sobie poradziłam. A tu "niespodzianka". Czekam każdego dnia na poprawę a tu nic.. każdy dzień podobny. Mąż za granicą, przyjeżdża co 4 tygodnie, a ja sama w domu z dziewięcioletnią córką i z kotem. Wychodzę tylko na dół do sklepu, bo dalej nie mogę, nie daję rady. Każda wyprawa do urzędu kończy się nieciekawie. Psychiatra, psycholog, rozmowy i co? Nic kompletnie nic. Może poczytam trochę i spróbuję zrozumieć..
  10. Ewita1

    Witam..

    Witam. Jestem tu nowa. Nowa na forum, ale staż choroby długi. 8 lat, cztery nawroty. Mam dość.... Co pogrzeb w rodzinie to nawrót. Kilka miesięcy temu zmarł mój tata i od kwietnia cierpię, każdego dnia.
×