
Balladyna
Użytkownik-
Postów
131 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Balladyna
-
Cześć - nie pisałam od jakiegoś czasu ale Was czytałam sukcesywnie :-) u mnie sytuacja na dziś wygląda następująco: po niespełna 3 tygodnia brania Asertinu w dawce 100 mg (zwiększyłam z 50mg) nastąpił powrót do niższej dawki. Czułam się na tej "setce" nieswojo, sztucznie i zbyt mocno pobudzona i wróciły lęki. Na dawce 50 mg jestem najbliższa "stanu normalności", lęków w zasadzie nie miewam, nie wspomagam się żadnym innym lekiem. Mam chęci do działania i motywację. Na dziś jest dobrze.
-
Witajcie po dłuższej przerwie, jutro minie mi dwa miesiące odkąd biorę Asertin w dawce 50 mg. Oprócz dość realnych snów żadne ze skutków ubocznych już mi nie dokuczają. Co do samego lęku - rano wstaję już bez zastanawiania się czy coś mi jest czy też nie, po prostu wstaję - to dobry objaw. Bywają momenty w ciągu dnia kiedy lęk się pojawi ale to są chwile, które szybko mijają i nie nakręcam się tym. Jutro kolejna wizyta u psychiatry ... ;-) p.s. w kazdym razie nadal nie widzę się w pracy.
-
Inez odpuść sobie Pana Ernesta00 (ewidentnie próbuje coś ugrać) u mnie 41 dzień mija, podobnie jak Ty miewam czasem wrzutki lęku ale staram się temu nie nadawać zbytniej uwagi (owszem irytuje mnie to chwilami bo chciałabym mieć od tego święty spokój no ale najwyraźniej poki co tak ma być). Powoli wraca też lepszy sen ... Inez będzie dobrze, spróbuj docenić fakt że jest lepiej i że te chwile słabsze mijają, zobacz jeszcze kilkanaście dni temu i dla Ciebie i dla mnie wycieczka rowerowa nie była możliwa, a teraz wsiadamy i jedziemy przed siebie ja wczoraj wykręciłam 35 km i 12 km spaceru ... :-) nie trać wiary ... proszę :-)
-
36 dzień (5o mg Asertin) - lęk czasem sie pojawia (najczęściej jeśli już to z rana) ale biorę go "na klatę". Chyba założymy kółko rowerowe, ja dziś przejechałam 45 km :-) i też zapominam o chorobie, cieszę oczy i duszę widoczkami, które mijam, w lesie chłonę zapach lasu. Generalnie kazdy kolejny dzień to maluśki kroczek do przodu. Choć nadal nie widzę się w pracy, gdzie miałabym skupić sie przez 8h na papierkach. Zobaczymy co przyniosą kolejne dni - L4 mam do 19 lipca. Inez, Hather - ciesze się że u Was lepiej :-) :-) :-)
-
33 dzień za mną ... i z moim Asertinem - wczoraj i dziś było ciut bardziej obfite w lęki w porównaniu do ostatnich moich dobrych dni ale "zwalam" to na garb miesiączki (bez leków też zawsze "ten" czas miała jakiś taki rozhuśtany). Nadal problemy ze snem, nadal wytrzeszcz źrenic i nocne pocenie - czyli standard zachowany. Nie mniej jednak to wszystko nie przeszkodziło mi przejechać dziś na rowerze 35km Inez bardzo się ciesze że jest progres cudowna wiadomość
-
30 dzień z Asertinem (50mg) - kolejny w miarę normalny, dobry dzień za mną. Oczywiście jak bym chciała znaleźć dziurę w całym to mogłabym ponarzekać ale wolę się skupiać na tym co dobre. Bardzo się cieszę że z dnia na dzień jest ciut lepiej co nie znaczy że nie mam świadomosci że "jutro" moze być różnie, nie nastawiam się że zawsze już bedzie dobrze ale z całego serca doceniam te dobre momenty. Nadal mam problemy ze snem ale nie przeszkadza mi to specjalnie w funkcjonowaniu. Scartlet1992 ja przez 3 tygodni odczuwałam kłucie w klatce piersiowej takie na wylot, momentami nie wiedziałam czy bolą mnie plecy czy z przodu. Starałam sie nie przywiązywać do tego uwagi i nie nakręcac się i jakoś tak minęło nie wiem kiedy. Staraj się zająć czymś głowe (wiem że chwilami nie jest to latwe) ale to naprawdę pomaga :-)
-
Grabarz666 - ufff myślałam ze tylko ja tak odbieram posty ernest00. Ernest00 tak całkiem na serio może warto poszukać dobrego nowego lekarza. Zgadzam sie w zupełnosci z Grabarz666 - skakanie po lekach i kwestionowanie ich działania po jednodniowej przygodzie jest zwyczajnie nieodpowiedzialne. Ernest00 piszesz że po jednej czy dwóch dawkach "umierałeś" i przestawałaś brać lek wychodząc z założenia że Ci bardziej szkodzi niż pomaga, k....źwa a kto z nas po pierwszych dwóch tabletkach czuł się dobrze ??? Wiekszości z nas objawy się nasilały a i dochodziły do tego skutki uboczne. Ja chodziłam po ścianach ... ! Ale miałam w głowie słowa mojego lekarza, który po pierwsze bardzo rzeczowo poinformował mnie o tym że jest duże prawdopodobieństwo tego że pierwsze dni będa bardzo słabe ale dostałam też ogrom nadziei że jak to przetrzymam to będzie lepiej. Zaufałam swojej psychiatrze. Było w cholere ciezko, miałam momenty zwątpienia, brałam benzo jak juz byłam na skraju. Ja natomiast nie wyobrażam sobie eksperymentowania z lekami, tylko dlatego ze po dwóch dniach nie postawił mnie na nogi. Niestety SSRI tak mają że potrzebują czasu i naszej cierpliwości. U mnie kolejny dobry dzień :-)
-
Byłam dziś na drugiej wizycie u mojej Pani psychiatry. Dostałam kolejne L4 na miesiąc - nadal mam brać Asertin w dawce 50 mg. Moje życie dzień po dniu wraca do normalności, choć z powrotem do pracy jeszcze z chęcią zaczekam. Czekam jak unormuje mi sie sen bo póki co lipa. Heather, Inez3 - skoro już kiedyś Wam ten lek pomógł podobnie jak mnie i tym razem również stawia mnie na nogi to dajcie sobie troszkę czasu. Będzie dobrze :-)ja wiem że to jest męczące, że chwilami odechciewa się wszystkiego, niby nic się nie dzieje a nam wali się cały świat. Spokojnie nie jestem jakaś wyjątkowa że lek u mnie zadziałał i u Was zadziała :-)
-
Inez3 - bądź dobrej myśli, tym bardziej że masz swoje własne doświadczenie że już kiedyś ten lek zadziałał :-)ja mam dokładnie tak samo, ta myśl bardzo mi pomagała i pomaga. Co do spania - zasypiam bardzo poźno około 2 w nocy, i budze się maks o 8.00 ... ale daje sobie czas ... a i nocne poty ... miałam je kiedy poprzednim razem brałam lek i teraz również ... w zapasie zawsze druga piżama przy łózku, ale ten skutek uboczny jestem w stanie znieść kosztem lepszego samopoczucia. Inez3 jeśli chcesz podam Ci jakiś namiar do siebie - gdybyś chciała pogadac, jestem do Twojej dyspozycji <3
-
26 dzien na dawce 50 mg i jest dobrze, nie super, nie nie, nie ma pełni szczęścia ale z kazdym dniem jest lepiej. Dziś nawet przebiegłam 10 km co bardzo mnie cieszy, a rano byłam na biegu ze znajomymi w roli kibica - lęku nie czułam. Może to mało ważne ale ... ja od pierwszego dnia kiedy zaczełam brać lek i kiedy miałam wrażenie że umieram to mimo tych wszystkich gównianych odczuć i skutków ubocznych starałam się na przekór wychodzić choćby na chwile z domu, zmuszałam się wręcz do różnych rzeczy, czasem padałam na kolana z bezsilności i mówiłam "Boże pomóż", nie byłam z pewnościa bierna, co naprawdę nie było łatwe. Jutro kolejna wizyta u Pani psychiatry.
-
24 dzień z dawką 50 mg - ma mi się na życie, lęk gdzieś tam sobie jest ale dosć słaby, nie paralizujący moich działań, nawet okruszki motywacji do różnych rzeczy się pojawiają. Śmielej wsiadam za kółko. Jedynie ze snem na bakier ... ale jestem na L4 więc moge póki co niedosypiać. Co do benzo - na mnie również bardzo silnie działają - dawka 0,25 mg to maks na co się pokusiłam i w zupełności zapewniła mi oczekiwany efekt.
-
Dziś mijają mi 3 tygodnie na dawce 50 mg Asertinu. Lęk znacznie się zmniejszył, z dużo większym spokojem wychodzę do sklepu i ludzi. To z pewnością jest duży plus. Nadal brak mi motywacji i słabo ze snem, nie wiem czy to z powodu SSRI czy dlatego że zbytnio się nie przemęczam i organizm jest wypoczęty a i od czasu do czasu odczuwam kłucie w klatce piersiowej . W poniedziałek mam wizytę u psychiatry. Minie mi pierwszy miesiąc zwolnienia i brania leku.
-
Ja nie mówię NIC. Nie mam obowiązku się tłumaczyć ze swojego L4 - tak to czuje. Ponadto ja nie mam w sobie wstydu za to ze korzystam z pomocy psychiatry. Wręcz przeciwnie dla mnie jest to objaw tego ze zwyczajnie dbam o siebie. Jak boli mnie noga to idę do ortopedy nie chodzę ze zwichniętą kostką. I tak dla porównania, mam w pracy kolegę, który ewidentnie po pracy popija (tak wolno mu) ale w pracy kiedy nie ma pod ręką alkoholu jest zły, rozgoryczony, chlopak ewidentnie ma problem i nic z tym nie robi. I dla mnie to jest nieodpowiedzialne zachowanie. Udaje że nic się nie dzieje. Ja powiedziałam 4 lata temu kiedy pierwszy raz doświadczyłam nerwicy lękowej prawdę. Przecież ja nie chciałam zachorować, stało się, uczciwie też powiedziałam bo nie miałam pojecia że nie wiem jak dlugo bedzie trwał powrót do zdrowia i do pracy i że może powinni poszukać kogoś na moje miejsce, w tamtym czasie najwazniejsze dla mnie było stanac na nogi a nie praca. Mój Prezes powiedział że mam zdrowieć a on zaczeka. I tak się stało po miesiacu wróciłam do pracy - nikt o nic nie pytał a ja czasem wspomniałam o tym że zmagam sie ze swoimi tworami w głowie z uśmiechem. Nadal pracuje w tej samej firmie i kolejny raz jestem na L4 z tego samego powodu a że od roku sytuacja w pracy była napięta jak plandeka na żuku i większość pracowników odeszła z dnia na dzien to nikt nic nie mówi wrecz przeciwnie - Zarząd ma troszkę wyrzutów sumienia że doprowadzili to tak nerwowej atmosfery. I na koniec: nie ta praca to inna to nie koniec świata :-)
-
19 dzień na dawce 50 mg Ranek jak zwykle w lęku i z lękiem .... a dzień jakiego się naprawdę nie spodziewałam ... w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Moi znajomi jechali dziś na bieg do Torunia z Łodzi i gdzieś z tyłu głowy kiełkowała mi myśl żeby jechac z nimi im pokibicować ... ale z drugiej strony był mój lęk i tak jak ktoś wczesniej napisał zwyczajowo lubię być wsród ludzi a ta cholerna nerwica i lęki chcą mnie trzymac w domu z dala od ludzi ale postanowiłam że pojadę, myślę sobie no cóż najwyzej wezmę afobam jak bedzie bardzo źle. Najgorsze uczucie jakie mi towarzyszy w tym całym moim stanie to chyba lęk przed lekiem i jakieś wyczekiwanie że stracę jakąś kontrolę nad sobą czyt. zwariuje. Wsiadłam w auto, pojechalam w miejsce zbiórki i pojechaliśmy. To była najlepsza decyzja z możliwych. Czułam sie świetnie, spędziłam cudowny czas, który dał mi nadzieje. Nie wiem co bedzie jutro ... ale wiem że dziś było warto stanąć oko w oko ze swoimi strachami. Wygrałam dzisiejszy dzień.
-
17 dzień próby zaprzyjaźniania z SSRI i słabo nam idzie ... wczoraj po koszmarnym ranku i popołudniu jakoś resztkami sił wyszłam na 2 godziny do ludzi ... a dziś lęku ciut mniej ... ale ciągle jest ... rano na trzęsących nogach na zakupy i zrobiłam 4 km spacer, potem troszkę czasu spędziłam w mieście i nawet kawałek przejechałam autem - sytuacja mnie przymusiła bo poki co wolę omijać wsiadanie do auta. Co do benzo ... właśnie ... ja nie wiem co to jest dużo a co mało ... dawka 0,25 mg dla mnie jest w zupełności wystarczająca tzn. np. przedwczoraj kiedy wziełam około 10.00 rano to cały dzien miałam spokojny (nawet ciut za bardzo) ... wczoraj nie brałam, dziś poki co też nie, na przestrzeni 3 tygodni brałam średnio co 3 dni po 0,25 mg. p.s. to jest pierwszy raz mój z Benzo ... wcześniej nigdy z tego nie korzystałam.