Skocz do zawartości
Nerwica.com

DarkAngel

Użytkownik
  • Postów

    1 549
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez DarkAngel

  1. Witam!!! nju łan źle odbrałeś moją wypowiedź, następnym razem dokładnie je przeczytaj. Nie uważam iż nerwica dopada ludzi ze słabą psychiką. Jeżeli ćwiczylibyśmy silną wolę, nasza psychika stałaby się silniejsza i odporniejsza, co pomogłoby w walce z nerwicą . Moim zdaniem jest ona kształtowana poprzez właściwe wychowywanie przez naszych rodziców i otoczenie od najmłodszych lat. Ale w pewnym momencie juz sami odpowiadamy za jej kształtowanie. Co do depresjii, ta choroba tak jak i nerwica moze dopaść również i tych najsilniejszych. Pozdrawiam!!! I proszę o dokładne czytanie wypowiedzi.....
  2. Witam!!! Wiesz nju łan ja również podchodziłem tak do ataków. Jeżeli mam zemdleć, to niech tak będzie, jeżeli mam umrzeć to też niech tak będzie. Ale jak widać przeżyłem!!!!! I czuję sie wyśmienicie. Również uważam iż psychika ludzka i ciało jest powiązane (przykładem jest nasza choroba). Jest ona pełna tajemnic (psychika oczywiście), i wiem iż wiara moze zdziałać cuda. Jednak zauważ że nie wszyscy mają silną psychike, przy nawet najmniejszych niepowodzeniach potrafią się załamać i wtedy żadne argumenty nie przepowiadają do danej osoby. Może kluczem do wzmocnienia naszej psychiki jest ćwiczenie silnej woli, ponieważ bez niej szybko sie poddajemy...... Pozdrawiam!!!!
  3. Super że nie dajesz się lękom, a co by było gdybyś została w tym miejscu nawet przy ekstrymalnym ataku i próbowała sie uspokoic?
  4. Popieram ten pomysł!!!! Ja nigdy nie mierzyłem sobie temperatury (chyba ze przy grypie). Przynajmniej jeden problem miałem mniej...hehe
  5. Fermina cieszę się że mogłem Ci choć troche pomóc. Prawda, że początki są trudne, ale widzę że zalęgła się w tobie myśl że wyleczenie jest możliwe i że trzeba walczyć. Jeżeli chodzi o twoje wyjścia na dwór jest to spore osiagnięci godne dumy (nieważne czy na 05h, ważne że wogóle). Z czasem to przestanie być dla Ciebie problemem. Aaa i wszystkie niepowodzenia puszczaj w niepamięć, nie ma sensu o nich pamiętać...... Jeżeli chodzi o dawną Ciebie, zapewniam Cie że Ona to juz przesłość, nigdy już taka nie będziesz.........będziesz lepsza, mądrzejsza i silniejsza. Obiecuję !!! Masz rację, nie załamuj się i walcz, przecież nagroda jest tego warta!!!!!! Trzymam kciuki!!!! Pozdrawiam!!!!
  6. Witam!!! Wiesz Saturn ja również się z tobą nie zgadzam w pewnej kwestii. Na poczatku gdy tylko zachorowałem świat mi się zawalił, wszystko co do tej pory ceniłem straciło dla mnie sens i wartość. Po dwóch miesiącach poszedłem do psychologa. Byłem gotowy zacząć łykać jakieś psychotropy, byle by tylko te lęki zniknęły. Psycholog objaśnił mi cały schemat brania leków i powiedział iż dobierzemy program sesjii, tak abym nigdy ich nie musiał łykać. Cała terapia trwała półtora miesiąca (dwa razy w tygodniu). Rozmawiałiśmy na niej o wszystkim. Od końca terapii minęło już 7 miesięcy, a ja czuje się juz w 80% wyleczony. Nauczyłem się radzić z moimi problemami, nawet tymi większymi (więc nie latam do psychologa). Leków nie biore i nie brałem, również nie rozumiem osób które je biorą (może są w takim stanie jak ja przed terapią). Według mnie leki to iście na łatwiznę (chwilowe uczucie spokoju). Nie jestem lekarzem, ale wydaje mi się że każdy może z tego wyjść bez leków, tylko jednym potrzeba trochę więcej czasu. Za to psychologa popieram, pod warunkim że osoba która do niego idzie wie po co tam idzie. Psycholog nie jest przecież magiem, nie machnie czarodziejską różczką i nerwica zniknie (po niektórych postach pożna tak wywnioskować). Ma on pokierować osobe chorą na właściwy tor w walce z tą chorobą. Jeżeli pacjent nie zacznie intensywnie nad soba pracować to taka terapia nic nie da. A osoba leczona uzna ją za niepotrzebną i nieskuteczną. U mnie wizyta u psychologa była początkiem walki. To on mnie pokierował i dał nadzieję w wyleczenie..... Zgadzam sie że ta choroba wymaga od nas większego wysiłku, nie jest to jak to ująłeś grypa, którą mozna wyleczyc lekami. Przyczyna newicy tkwi w naszej psychice i naszych myślach (nie jest to żaden wirus, bakteria). Przecież myśli i czegoś nienamacalnego (psychiki) nie da sie leczyć lekami. Można leczyć tylko skutki nerwicy, jej objawy, ale czy oto nam naprawdę chodzi? Hmm, moze niektórym tak, ale ja podjąłem walkę bez wspomagaczy, nieraz jest ciężko, ale dam radę i tego życzę wszytkim!!!!! POZDRAWIAM OPTYMISTYCZNIE!!!!!
  7. Witam!!! Rozumiem was w pełni. też przechodziłem przez ten etap, w którym już nie widziałem nadziei w wyleczenie. Świat był szary i traciłem nadzieję że wyzdrowieję i kiedyś sie tego pozbedę. Zrozumiałem wówczas iż jedynym co mi zostało jest walka, walka o siebie, o normalność. Powoli zacząłem się podnosić z tego piekielnego dołka. Teraz już wiem, że wiara w wyleczenie czyni cuda. Jeżeli czegoś bardzo chcemy musimy o to walczyć, bo przecież rzadko co przychodzi łatwo i bez walki również o upragnione studia. Jeżeli od razu stawiamy sie na przegranej pozycji, to nie ma nadziei na to iz nasze marzenia sie spełnią. Popieram wizytę u psychologa, ponieważ moze to być pierwszy i ważny krok w takiej walce. Jeżeli nie zrobimy takiego kroku, wszystkie nasze marzenia mogą przemienić sie w coś nieosiagalnego, a co za tym idzie nasz stan ulegnie pogorszeniu. Dlatego nie załamujcie się, nerwicę mozna pokonać, trzeba tylko tego chcieć, nie odtrącajcie pomocy od innych (w tym lekarzy psychologów). Jest ona chorobą jak wiele innych, każdy moze na nią zachorować, to nie jest nic wstydliwego, przecież zobaczcie ilu nas jest!!!! TYLKO ZACZNIJCIE WALCZYĆ O SIEBIE!!!!! Pozdrawiam pozytywnie!!!!
  8. Ja mam takie same objawy, okresowe (najwyżej tydzień, ale już się przyzwyczaiłem), a później dłuzszy okres spokoju. Nieraz mam takie jak ja to nazywam "TĄPNIĘCIE" w sercu, jakkby zmieniało bieg....hehe . Kiedyś to wywoływało u mnie panikę, ale teraz traktuję to jako normalność.
  9. Witam!!!! Ja przeciwnie, zawsze staram sie być w miejscu przed którym czuję lek (nieraz na przymus). Gdybym unikał kazdego takiego miejsca, pewnie bym do dzis siedział w domu, aż w końcu i on stałby sie dla mnie powodem lęku. Pozdrawiam!!!! Ps. Nigdy nie zemdlałem w takim miejscu, ani nic podobnego, więc to stało się jedna z moich motywacjii.
  10. Ja napiszę coś zupełnie innego niż poprzednie posty. Nie ubolewam już że mam nerwice, nauczyłem się z nia żyć. Tak jak wszyscy zauwazyłem zmiany w swoim charakterze i osobowości. Kiedys luzak, imprezowicz, i lubiący przebywać w gronie ludzi od poczatku choroby, aż do dnia dzisiejszego stałem się zupełnie inną osobą. Ale nie znaczy to, że jestem z tego niezadowolony. Stałem sie spokojniejszy, mądrzejszy, umiem zrozumieć ludzi (stałem sie otwarty na problemy), odpowiednio dobieram znajomych, zacząłem na swiat spogladać pod innym kątem (stał sie piękniejszy, ciekawszy), i jakoś humor mi sie poprawił, jestem weselszy. Zauważyłem też że w końcu zacząłem rozwazać skutki moich czynów. Ogólnie stałem się innym człowiekiem. Nie znaczy to że nieraz nie tęsknie za byłym "DARK ANGELEM" , ale ten były rozdział mojego zycia uwazam za zakończony, a chorobe traktuję jako pewnego rodzaju metamorfozę na lepsze.... (ciekawe czy ktoś też tak to traktuje?) Pozdrawiam!!!!
  11. Witam!!! Bardzo sie cieszę, że u Ciebie już wszystko w porządku. Racja nie raz trzeba z kimś pogadać o swoich problemach (nie musi być psycholog), by nie nazbierało się ich zbyt dużo. Ja najczęściej po trudniejszych dniach, również czuję sie jak nowo narodzony. Pozdrawiam i życzę udanej zabawy!!!!
  12. hehe, wiesz ja mam to samo.....
  13. ps. mi pomogło, to że wiem iż to nerwica, (nie będę orginalny) psycholog, oraz intensywna praca nad soba i swoimi lękami.... Pozdrawiam!!!!
  14. Mi często trzęsą sie ręce, ale juz do tego przywykłem....hehe
  15. Moim sposobem na zapomnienie o tym że jestem chory, było ponowienie treningów. Wysiłek fizyczny znacznie podnosi mi poziom humoru, aż chce sie żyć!!!!!!! Cały stres wyładowany........
  16. Witam!!!! Dziękuję za "autorytety", ale jeszcze na to nie zasługujemy (przynajmniej ja).....hehe!!! Po dziesięciu miesiącach walki z nerwicą jest już prawie normalnie. Został jeszcze lęk przed środkami lokomocji ( ale stopniowo go przełamuję) i drobne lęczki, o których nie warto pisać. Przede mną jeszcze długa i kamienista droga. Ale trudno, trzeba ją przejść, bo na końcu tej drogi jest spokojne i normalne życie, bez lęków. Wierzę w to że mój wysiłek się opłaci, a nagroda będzie bardzo cenna... Pozdrowionka!!!!
  17. Witam!!! Jeżeli chodzi o mnie, na 100% to jest nerwica. Mam ją 10 miesięcy. Na początku miałem tyle lęków (nawet przed piciem herbaty), o których zdrowy człowiek w życiu by nie pomyślał. Na dzień dzisiejszy uważam że jest o niebo lepiej. Pozostał mi lęk przed środkami lokomocji (ale przełamuję go stopniowo). Moja choroba juz mi nie przeszkadza aż tak bardzo (choć czasami nie jest różowo.....hehe). Według mnie mówienie "nie" nerwicy jest kluczowym rozwiązaniem jej problemu. Wiadomo, że na początku wcale nie jest to łatwe, jednakże z biegiem czasu przychodzi to o wiele prościej. Każdy powinien wyczuć moment kiedy wreszcie powie "stop" chorobie. Ja we wczesnym stadium choroby (2 miesiąc) uświadomiłem sobie, iż tak dalej być nie może, że muszę wziąść sprawy w swoje ręce. Znalazłem specjalistę (choć miałem wiele obaw co ludzie powiedzą, ale z czasem przestało mnie to obchodzić. W końcu to moje życie), który pokierował mnie na właściwą drogę w walce z tą chorobą. Już na samym początku rzucił mnie na głeboką wodę, karząc wychodzić mi na spacery samemu ( krótkie na początku, stopniowo wydłuzające się), bez osoby toważyszącej. Pierwszy spacer(choć zaczynał się tragicznie silnym atakiem paniki, ale nie poddałem się) dał mi sporą dawke energii i optymizmu, że powoli zacząłem wierzyć w wyleczenie. Tak zwalczałem lęk po lęku- stopniowo, choć wcale nie przychodziło mi to łatwo . Psycholog nie traktował mnie jak potulnego baranka, dostałem od niego "solidnego kopniaka". Postawił sprawę jasno: albo ja, albo nerwica. Moja osobowość strasznie się zmieniła, stałem się poważniejszy, spokojniejszy i dojrzalszy. Myśli które toważyszyły mi na początku choroby tj. o śmierci, śmierci bliskich, zwariowaniu zaczęły stopniowo się uciszać, aż w końcu zniknęły... Dziś czuję sie w 80% wyleczony, ale nie siadam na lurach, ponieważ wiem że jeszcze dużo muszę nad sobą pracować, aby z tego wyjść na dobre. Na codzień jestem pełen optymizmu, wiary w wyleczenie i to pomaga mi przetrwać nawet te gorsze dni, kiedy źle się czuję. W moim przypadku słowo "nie" dimetralnie zmieniło postawę wobec tej choroby. Nie traktuję jej już jak wroga, lecz próbuję ją zrozumieć. Każdą próbę zwalczenia lęku traktuję jak egzamin ( to ode mnie zależy czy go zdam, czy nie). A każdą porażkę (choć nie było ich wiele) puszczam w niepamięć, nie pozwalam dojść do głosu temu "wewnętrznemu krytykowi". W walce z nerwicą dużą rolę odbiera samodyscyplina. Wiadomo, komuś kto ma jej mało będzie trudniej. To prawda że użalać się nad sobą mozna każdemu i że każdy jest inny (na początku również siedziałem i rozmyślałem co mnie boli i co będzie jak znowu pojawi sie atak) ale w końcu zrozumiałem że to do niczego nie prowadzi, ze to jest błedne koło. Mieszkam praktycznie sam, więc nie miałem przez dłuższy czas wsparcia w nikim (niektórzy mają lęk przed zostaniem samemu, ja musiałem go przełamać)....... Stworzyłem ten temat nie po to aby kogoś "opieprzać", tylko po to aby osoby chore na nerwicę mogły się pochwalic swoimi osiągnięciami w walce z tą chorobą....... Narazie kończę, bo strasznie się rozpisałem..... Pozdrawiam wszystkich optymistycznie!!!!
  18. U mnie ta choroba wywołała całkowity odrzut od alkoholu. Jak tylko poczuję piwo, wódkę itp. zaraz mnie mdli, jak po zatruciu. Wcześniej piwko piłem litrami, a od kiedy mam nerwicę (10 m-cy) nie wypiłem ani kropelki alkoholu mimo iz nie biore żadnych leków (no moze dwa razy lampke wina, okazyjnie). Naszczęście przyzwyczaiłem się juz do tego i nie sprawia mi to problemu. Wiem....hehe, to brzmi dziwnie!!! A kawy nigdy nie piłem......
  19. Witam!!! Bardzo mnie cieszy, że forum powróciło!!! Ostatnie dni były dość cięzkie, często próbował mnie złapać atak (u lekarza, w sklepie)..... naszczęscie te dni mineły i bardzo mnie to cieszy. W tych dniach moja myślą przewodnią było stwierdzenie...." że nie mogę się poddać, tak daleko zaszedłem, tyle osiągnałem, nie moge tego zaprzepaścić. Muszę być silny!!!!!!" Nerwica znowu przegrała bitwę ze mną (atak nie nastąpił), znowu została pokonana. Jak na razie wygrywam te wojnę, choć zdaję sobie sprawę że do końca jeszcze daleko .... Poziom optymizmu znowu wzrósł, i czuję się teraz znakomicie. Jestem gotowy na kolejne starcie.....hehe Pozdrawiam!!!!
  20. Witam!!! Tak jak już pisałem wcześniej, tuz po pierwszym ataku przesiedziałem dwa miechy w domu i wierz mi wcale nie było lepiej(wtedy zacząłem przygodę z psychologiem). Radziłbym Ci zrobić pierwszy krok (skorzystać z porady psychologa) i zacząć dużo pracowac nad sobą i opracować swoją metodę zwalczania lęku (na forum możesz znaleźć wiele przykładów, powinnaś je wypróbować, choć nie ukrywam że będzie Ci ciężko na początku). Jeżeli zamkniesz się w domu, to zapewne twój stan będzie sie pogarszał, aż w końcu nerwica zacznie na całego rządzić twoim życiem i krótko mówiąc zaczniesz wpędzać sie w coraz to nowsze fobie...... Trzymam za Ciebie kciuki i wiem że Ci sie uda........WIERZĘ W CIEBIE!!! Pozdrawiam!!!
  21. jeżeli chodzi o psychologa, to ja płaciłem 100zł za wizytę (najczęściej powyżej godziny) i spotykalismy się dwa razy w tygodniu przez półtora miesiąca, mi to pomogło stanąć na nogi.
  22. psycholog nie przepisuje leków, a na pewno pochwali że ich nie bierzesz. Jeżeli sama nie będziesz wierzyła w wyleczenie, to nawet najlepszy psycholog Ci nie pomoże. Nerwice mozna wyleczyć, u różnych ludzi trwa ona dłuzej lub krócej. I nie powinnaś się bać że nigdy się z niej nie wyleczysz.....
  23. ja również nigdy nie zemdlałem, nie zwymiotowałem itd. Uważam że to wymysł naszej psychiki, a człowiek potrafi ją jeszcze bardziej nakręcić.....
  24. każdy robi się mądry po jakimś czasie.....hehe. W szczególności gdy wszystko zaczyna wracac do normy, a sukcesów coraz więcej. "Mądry Polak po szkodzie" ....hehe
×