Mam dokładnie tak samo!
Jestem po psychoterapii ( co więcej, sama postanowiłam ja zakończyć,bo już nie wiedziałam o czym rozmawiać z panią psycholog a wymyślanie problemów na sile nie przyniosło by pożądanych efektów) , leki tez w dużym stopniu pomogły.
Napewno mogę stwierdzić ze jest dużo lepiej niż kiedyś, normalnie funkcjonuje
Wiem, jakie błędy popełnialam i na każdym kroku staram sie poprawiać :)
Pozostaje jedynie takie przyzwyczajenie do stanu, który trwał wcześniej. Tak jakbym w głowie miała zakodowane ze nie może być przecież wszystko okej, w pewnym stopniu mam podświadomie przekonanie ze nie zasługuje na całkowite szczęście. Jeżeli pojawi sie sytuacja w której czuje sie naprawdę dobrze, jestem zadowolona z siebie automatycznie zapala sie lampka ze coś jest nie tak! W dużym stopniu spowodowane jest to obawami ze to wszystko wróci i czasem zapominam ze już wiem jak reagować i ze sobie z tym poradzę. Zawsze byłam osoba samodzielna i do końca sie nie pogodzilam z tym ze musiałam zasięgnąć pomocy., chociaż wiem ze sama nie dałabym tym razem rady.
Proszę o poradę osoby, które są przekonane ze zasługują na szczęście i w jaki sposób można sie tego nauczyć? ( bo czy można to już wszyscy, mam nadzieje wiemy) ;)
Pozdrawiam cieplutko