Skocz do zawartości
Nerwica.com

zapominalska

Użytkownik
  • Postów

    79
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zapominalska

  1. Tristitia, ja chodziłam na darmową terapię, w sumie to było pół roku z 2 tyg. przerwy w połowie. Trafiłam akurat na bardzo dobrą poradnię i miłych, znających się na tym co robią ludzi. Była to terapia grupowa 4 razy w tygodniu. I akurat miałam takie szczęście, że prawie wcale nie musiałam czekać, akurat były wakacje i mało chętnych wtedy więc praktycznie od razu mnie przyjęli po kilku dniach. Na prawdę warto na takie coś chodzić :)
  2. Witam miałam podobne problemy do Ciebie i terapia grupowa mi pomogła. Było ze mną bardzo źle, nie wierzyłam w to na początku, że terapia pomoże ale tak było. Bez lekarstw mi się udało a tylko dzięki terapii no i dzięki mnie samej :) Pomyśl o tym, życie może być lepsze, trzeba tylko walczyć z problemami i robić wszystko, by żyło nam się dobrze. Wszystko jest możliwe, trzeba tylko chcieć i działać, pozdrawiam Cię gorąco :)
  3. Polecam terapię szczególnie grupową, dzięki temu możesz się tego pozbyć raz na zawsze! Leki Cię z tego nie wyleczą, tylko stłumią objawy, ale one będą później powracać. Jeszcze raz terapia! :)
  4. Tak bardzo prawdopodobne, że to może być nerwica. Przed spaniem nie jesteś spokojna, ponieważ myślisz o czymś co Cię stresuję albo co ma się za niedługo wydarzyć i wtedy mózg nie może się zrelaksować, tylko to przeżywa i nie da sie wtedy zasnąć.
  5. Witam Cię serdecznie. Mam takie pytanie do Ciebie, ile masz lat? Chciałam Ci napisać, że miałam tak samo jak Ty, czułam sie bardzo źle ze sobą, nie widziałam żadnego celu w życiu, bałam się ludzi, ich opinii na mój temat, przejmowałam się wszystkim dookoła. I tak samo jak Ty w pewnym momencie, gdy było ze mną bardzo źle postanowiłam, że MUSZĘ coś z tym zrobić, bo czułam, że gdzieś tam głęboko w środku mnie siedzi zupełnie inna osoba, która chce żyć szczęśliwie, spokojnie, chce dobrze te życie wykorzystać. No i w końcu zdecydowałam się na wizytę u psychologa, który zapisał mnie na terapię grupową, na początku byłam bardzo przerażona, bałam się tych ludzi tam, terapeutek, wszystkiego! Jednak postanowiłam sobie, że nawet jeśli będzie bardzo źle to nie zrezygnuję będę tam chodzić nawet jeśli miałabym się zmuszać. I to dało bardzo wielkie efekty. Teraz po półrocznej terapii jestem innym człowiekiem. Zrozumiałam, że to wszystko, te moje problemy wynikały z dzieciństwa, z tego jak mnie rodzice wychowali. I dopiero wtedy gdy zrozumiałam to w czym tkwi przyczyna i pogodziłam się z tym, zaczęłam inaczej patrzeć na świat. Wiem przez co przechodzisz, wiem że może być ciężko ale najbardziej pomocne dla Ciebie byłaby terapia grupowa. Pomyśl o tym. Nie zawsze można samemu sobie pomóc, ja też próbowałam czytać książki itd, jednak tam są najczęściej sposoby, żeby zmniejszyć objawy, a nie żeby zrozumieć skąd to pochodzi. A uważam, że bez zrozumienia tego czemu tak jest, nie da się trwale tego zwalczyć. Nie powiem co Ci dokładnie dolega, bo nie jestem lekarzem ani psychologiem, ale ze swojego doświadczenia mogę przypuszczać, że mogą to być u Ciebie jakieś zaburzenia lękowe, które się leczy i można to wyleczyć całkowicie! Życzę bardzo dużo wytrwałości i wielkiej siły w sobie. Wierzę, że uda Ci się z tego wyjść, ale wiedz, że bez Twojego wysiłku nic sie nie zmieni. To zależy głównie od CIEBIE! Pozdrawiam :)
  6. Na wszystko potrzeba czasu :) Ojj no to ciężka sytuacja, bo na terapii grupowej nie powinno być bliższych kontaktów poza sesjami. Albo wytrzymacie jakoś na czas terapii, albo jeden z Was chyba będzie musiał zrezygnować. Ale na prawdę ciężka sytuacja.
  7. Witam. Może niektórzy mnie pamiętają, bo pisałam tutaj na forum jakieś ponad pół roku temu. Miałam ogromne problemy z wejściem w dorosłość, wszystko mnie przerażało, byłam bardzo niesamodzielna, zależna od innych. Były takie momenty, że leżałam w łóżku i patrzyłam się w ścianę, nie miałam kompletnie siły do życia, bałam się ludzi, opinii na mój temat, uważałam, że wszędzie są jakieś niebezpieczeństwa. Gdy było ze mną najgorzej, postanowiłam, że muszę coś z tym zrobić. Jakoś się przełamałam i umówiłam się na wizytę do psycholog, która poleciła mi psychoterapię grupową 3 miesięczną, 4 razy w tygodniu. Na początku nie byłam pewna, czy uda mi się wytrzymać tam, bo paraliżowała mnie myśl o kontakcie z obcymi osobami. Gdy skończyły się 3 miesiące, miałam możliwość podjęcia jeszcze raz takiej terapii, w sumie trwała ona pół roku. I właśnie po tym pół roku czuję się jakbym na nowo się urodziła. Samej ciężko mi uwierzyć, że w tak krótkim czasie można zmienić swoje życie tak bardzo. Praktycznie teraz nie mam już wcale objawów, czuję się silna, pewna siebie, samodzielna, potrafię sama sobie radzić w swoim życiu. Czuję się taka SZCZĘŚLIWA. Polecam wszystkim taką grupową terapię, bo na prawdę efekty są niesamowite. Jeżeli ktoś by chciał się czegoś więcej dowiedzieć, służę pomocą i wsparciem. Na prawdę warto walczyć o siebie. Nie poddawajcie się!! :)
  8. Ja właśnie chodzę na psychoterapię grupową. Ale w końcu nauczyłaś się podejmować decyzje i lepiej było z samodzielnością?
  9. Spotkałam się z tym chłopakiem i jest tak jak dawniej, jakby wcale nie minęło ponad miesiąc, dobrze się rozumiemy i miło spędzamy czas. Jest taki czuły, cierpliwy i wyrozumiały. Ale boję się gdy na mnie patrzy, krępuje się wtedy bardzo. Ale uwielbiam z nim przebywać, rozmawiać. Byliśmy chyba na tym spotkaniu może z 6 godzin, strasznie szybko minęło. Przez ten czas czułam się strasznie źle, nie byłam w stanie nic robić, cały czas byłam wystraszona, smutna. A jak z Nim się spotkałam, to umiałam normalnie rozmawiać, uśmiechać się, żartować nawet. No mam sporo energii teraz. Mam tylko nadzieję, że tym razem nie ucieknę, bo on nie jest niczego winien. Chce dla mnie dobrze i stara się bardzo. :)
  10. Moja mama była nadopiekuńcza, mój tata może aż taki nie jest, ale mama decydowała, on za bardzo zdania nie miał i też robił to co mama powie. Teraz np. moja mama daje mi jakieś tam rzeczy porobić sama, tylko mam wrażenie, że przez to, że kiedyś mi nie pozwalała, zawsze coś zabierała, bo ona umiała to lepiej, to teraz nie radzę sobie nawet wtedy, kiedy coś mogę sama zrobić. Na wstępie już wiem, że coś zrobię źle, że zrobię coś nie tak idealnie jak moja mama. Próbuję coś robić, a i tak robiąc to jestem tak poddenerwowana, że mi nic nie wychodzi.
  11. Ale czy jest jakaś szansa by to trochę sie polepszyło? Czy da się takie coś zmienić hmmm..
  12. Przedwczoraj napisał do mnie chłopak, z którym skończyłam znajomość miesiąc temu, nic nie pisaliśmy, miałam takie problemy, że nie umiałam wyjść z domu na kolejne spotkanie, miałam wrażenie, że znów będę zachowywać się przy nim jak głupia, nie wiedziałam nawet czy podoba mi się, czy chce z nim się spotykać. Na 1 spotkaniu było okej, super, ale jak doszło do jakiegoś zbliżenia na następnych, jakieś przytulenia to ja chyba wtedy się tak wystraszyłam, że znów będzie to szybko sie tak działo, jak z moim byłym chłopakiem, który był pierwszym dla mnie i chyba tak się tego bałam, tej bliskości, tego wszystkiego, że znów będę żałować, że po prostu przez te moje objawy wszystkie ucięłam tą znajomość. A on teraz napisał do mnie jakby nigdy nic (bo weszłam na gadu na dostępny) i on chce sie spotkać ze mną, sama nie wiem dlaczego, przecież tak go olałam, najpierw mu napisałam, że sobie nie radzę i mam jakieś tam problemy a potem skończyłam znajomość. Tylko, że ja dalej nie wiem czy on mi się podoba. Podoba może mi się jego charakter, wiem, że też miał jakieś problemy w przeszłości, tak jakbyśmy byli podobni trochę do siebie, ale jak na żywo to ja nie umiem tego stwierdzić. Ale jednak się zgodziłam na spotkanie tylko nie wiem jak ja mu spojrzę w oczy po tym wszystkim, wtedy przy nim czułam się źle, głupio a teraz to tym bardziej tak będzie. Jak on mógł do mnie napisać, nie rozumiem tego, ja myślałam, że on juz zapomniał, że już zajął się czymś innym, że ma swoje życie, a on mi pisze, że od ostatniej naszej rozmowy nic tak na prawdę się nie zmieniło. Nie rozumiem tego, ja nie chcę żeby on mnie skrzywdził, nie chcę robic coś, tylko dlatego bo tak wypada, żeby ktos inny był zadowolony, a ja będę potem żałowac czegoś. Boję sie tego wszystkiego i tego, że znów będę miała problem z tym spotkaniem, bo ludzi będzie pełno, bo znajomych mogę spotkać, bo wszystko jest nie tak jak powinno być. Nie wiem co on chce ode mnie, powinien nie napisać, a ja powinnam nie wchodzić na dostępny, przecież minął miesiąc a wczesniej widzielismy się tylko kilka razy, byla to krotka znajomosc, wtedy kiedy dopiero mialoby sie cos zaczac ja uciekłam, chcialam go nigdy juz nie zobaczyc. Nie rozumiem sama siebie, co ja wyprawiam ?!
  13. A możesz powiedzieć, co takiego było przyczyną?
  14. No właśnie, tylko jak to zrobić, jak ja mogę zmienić reagowanie moje na zachowanie mojej mamy, żeby mnie tak to nie denerwowało i nie bałabym się przy każdej rozmowie, że znów będzie kłótnia, obrażenie i nie odzywanie się. Jak tak było cały czas to jak teraz po tylu latach mam przestać się bać głosu drugiej osoby, tylko słuchać to co do mnie mówi, o czym rozmawia. Ja sama nie mam pojęcia, bo za każdym razem gdy ona do mnie coś mówi, albo komuś coś opowiada ja w środku się bardzo gotuję. -- 12 sie 2013, 21:30 -- Dzisiaj jak skończyłam terapię, to poczułam taką siłę w sobie. Zauważyłam, że wtedy gdy się złoszczę na terapi to wtedy spontanicznie coś mówię, komentuję, wtedy jakby stres ze mnie spada i przychodza mi słowa do głowy. Tylko czemu tylko wtedy tak mam, albo poczuję siłę jak skończę, a potem jak minie troche minut to wszystko wraca. Dalej nie wiem co z tabletkami, czy umówić się jeszcze raz do doktora. Mam wrażenie, że terapeutki chcą mi krzywdę zrobić, nie wiem czemu tak myślę, nie umiem patrzeć im w oczy, bo wydaje mi się, że sobie myślą o mnie coś złego. Mam za złe mojej mamie, że nigdy nie rozkazywała mi nic, nie mówiła co mam w domu zrobić, nie miałam żadnych obowiązków. Wydaje mi się, że wtedy bym teraz odruchowo wszystko robiła, wpadała na pomysły. Niby wiem, że inni by mi pozazdrościli, a ja jestem zła za to, że nic nie musiałam nigdy, bo widze tego efekty tego. 2 tyg terapii za mną i jakoś nie widzę poprawy jakieś. Boję się, że już zaraz się to skończy i nie wiem, co będzie dalej.
  15. No dobrze, działać, tylko jak ? Co on mógłby zrobić... No moja mama ciągle ma jakieś pretensje do innych, przy każdej kłótni wypomina wszystko innym. Tylko jak mam to zmienić? Nie wiem dalej czy mam brać tabletki czy nie, czy to coś pomoże na te moje objawy, czy nie zaszkodzi jeszcze. I czy w ogóle będę pamiętać kiedy biorę, czy nie będę sie ich bała.
  16. Chce mi pomóc, bo wie, że nie daję rady w tym domu, a też sama bym nie umiała zamieszkać gdzieś, bo jestem bardzo nieodpowiedzialna i robię głupie bezmyślne rzeczy. Ostatnio się pytałam, dlaczego są ze sobą jeśli się nie kochają, to moja mama do mnie z zarzutami wyskoczyła, że o co mi chodzi. I powiedziała, z taką bezradnością, że gdzie miałaby pójść, by musiała do mamy swojej pojechać a ona daleko mieszka i wtedy byśmy nie mieli kontaktu z jednym rodzicem. I tak mi mówiła, jakby nie wiedziała co wtedy zrobić. Nie da się z nimi o tym rozmawiać, bo to jest taki temat, o którym oni nie potrafią mówić. Ani ze sobą o tym nie rozmawiają, ani z nami. A ja dalej jak teraz moja mama obrażona siedzi, zamknęła się w pokoju to czuje się tak bardzo źle, bo powiedzieliśmy z tatą mamie, że źle robi. I sie obraziła na nas, że na nią naskoczyliśmy we dwoje. Znów czuję się tak źle, znów nie rozumiem sytuacji i znów jestem bezradna.
  17. Oni przy każdej kłótni rozmawiali o rozwodzie, a potem to wszystko się uspokajało, bali się zmiany. Byłam na nich wściekła, że zawsze mnie tak jakby straszą, że się rozwodzą, ja już myślałam za każdym razem jak to będzie, z kim zamieszkam itd. a później jakby nigdy nic to wszystko znikało. Tak bardzo bali się coś zrobić, że woleli nic nie robić. Jestem na nich tak bardzo zła, że się nie rozwiedli wtedy kiedy to było potrzebne.
  18. Mój brat zrobił właśnie niedawno awanturę z byle powodu, zadręczał mnie i tatę cały czas, krzyczał na cały dom, zachowywał się jak zwykle- jak chory psychicznie. Moja mama jak zwykle go zaczęła bronić i na nas była zła. Z tatą rozmawiałam długo po tym i on mi powiedział, że mój brat się nie zmieni i moja mama też i że jedynym wyjściem jest wyprowadzka moja i jego z domu a moja mama i mój brat niech sobie radzą sami, niech pójdą do pracy. Mój tata sam to by mógł zostać w tym domu, tylko widzi, że ja sobie nie daję rady z niczym, chce mi jakoś pomóc. Jeśli pomyślę o tym, że miałabym mieszkać z tatą, to wydaje mi się, że mogło by mi to pomóc, w końcu bym poczuła się stabilnie, bezpiecznie. A tak to ciągle jestem spięta w domu, bo boję się, że zaraz znów mój brat będzie awanturę robić, albo moja mama obrazi się na coś i nie będzie się odzywać do nikogo przez kilka dni i będzie wzbudzała w nas poczucie winy. Wiem, że sama bym nie umiała zamieszkać, bo mam problem z pamięcią, z załatwianiem spraw, ale myślę, że gdybym zamieszkała z tatą i zobaczyła, że nie ma tych kłótni, trochę odpoczęła, przyzwyczaiła się do nowej sytuacji to by mi to pomogło, w końcu bym dorosła. Tylko gdy o tym pomyślę, to się zamartwiam, że moja mama nas znienawidzi, że będzie się mścić, że oni sobie nie poradzą, bo mój brat 5 lat w domu siedzi i nie pracował nigdy, a moja mama pracowała gdy była młoda. Wiem, że gdyby tata ze mną zamieszkał, to by to oznaczało, że by rozwiódł się z mamą. Wiem, że ich związku dawno już nie ma, ale i tak ciężko mi o tym myśleć, że mogłoby być inaczej niż teraz. I boję się tego, że tata nie odważy się na rozmowę z mamą, ze tylko tak ze mną rozmawia, a potem jak sytuacja się unormuje to on tak jakby o tym zapomni i nic nie zrobi z tym. Nie wiem co o tym myśleć, proszę napiszcie mi co o tym myślicie. Chciałabym bardzo tego, ale boję się że oni sobie nie poradzą, że moja mama nas znienawidzi, że nie będzie chciała nas widzieć, że przestaniemy dla niej istnieć, że nie wytrzymam z wyrzutami sumienia. Ale też wiem, że dłużej w tym domu się nie da wytrzymać, to jest patologia. Tak, muszę przyznać. Napiszcie cokolwiek, proszę. Płaczę teraz z bezradności.
  19. Cały czas łapię się na tym, że nie myślę, przy każdej sytuacji. Jak byłam z tatą na wycieczce na cały dzień, to on pił piwo i ja zapomniałam, że auto trzeba przestawić z centrum miasta kawałek dalej i siedząc z tatą w barze chciałam od niego piwa się napić, bo kompletnie o tym nie pomyślałam, że trzeba przestawić auto. Myślałam, że jak pojadę z tatą tylko gdzieś, to jakoś inaczej się poczuje, będę umiała z nim normalnie rozmawiać na luzie, nie kontrolować się. A jednak było tak jak cały czas, nie potrafiłam nic powiedzieć na to co on mówi, czułam się ciągle taka nieprzytomna, wszystko mi się dookoła rozmazuje, nie mam ostrości, ale wzrok mam dobry. Patrzę na coś, ale tego nie widzę. Cokolwiek robię to przy tym nie myślę i np. dotykam gorącą patelnię, parzę się czymś, wszystko bezmyślnie robię i ręce jakoś dziwnie wykonują czynności. Gdy chcę policzyć sobie w myśli ile mi pieniędzy czegoś wyjdzie, albo ile zapłaciliśmy za wycieczkę, to wszystko mi się miesza. Boję się, że ja kiedyś zrobię krzywdę komuś, bo na prawdę niebezpiecznie wygląda to jak wykonuje wszystko. Czytam przepis jakiś i słowa czytam, a nic z tego nie rozumiem, nawet prosty przepis na budyń. Cokolwiek powiem, nawet do psa, lub dziecka mam wrażenie, że to głupio brzmi, bez logiki. Cokolwiek robię w domu, nawet jak się myję, to łapię się, że zapominam o wszystkim. Nic nie robię, tylko jeżdżę na te terapie, a mam problem nawet z dojazdami tam. Na terapiach nie rozumiem ich, co mówią i pod koniec tygodnia zaczęłam okazywać swoją złość. Powiedzieli mi, że chciałabym byc najważniejsza, w centrum uwagi i że cały czas rywalizuje ze swoją mamą, chciałabym wszystko od razu, za dużo rzeczy niż jestem w stanie zrobić. Nie umiem sobie nic w głowie ułożyć, robię coś w domu a potem nie pamiętam co robiłam. Cały czas sprawdzam, czy gaz wyłączyłam, bo przez to moje zapominalstwo, to boję się, że coś się złego stanie. Mam problem z wyszykowaniem się z domu, ze zdecydowaniem, co muszę kupić, albo uporządkowac sobie ubrania, posegregować. Mam problem nawet z tym biorąc torebkę, będąc gdzies w mieście nie wiem co mam w tej torebce. I co zrobię, jak ktoś mi ją ukradnie, bo nie będę nawet wiedzieć jakie dokumenty miałam. Rozmawiam z rodzicami, mówię bezmyślnie, zapominam słów, zaczynając słowo chcę w tym samym czasie powiedzieć inne słowo i tak to potem głupio brzmi. Cały czas jestem w takim szoku, przeżywam coś, a nie umiem sobie potem tego przypomnieć. Ktoś musi mi opowiadać jak gdzies było, co robiłam, bo ja nie umiem. Dali mi lekarstwa, a ja na razie nie chciałam ich brać, ale nie wiem co im powiedzieć, jak będa mi w czwartek nastepne dawać. Bo jak powiem im, że teraz nie chce, to potem będę miała ciężko znów do lekarza się zapisać i znów nie wiadomo co mu mam mówić. Sama nie wiem czy chce brać. Niczego nie jestem pewna. O niczym nie decyduje tylko zostawiam tak jak jest. Będąc cały dzień w domu, nawet jak robię jakieś rzeczy to pod wieczór mam wrażenie, że nic nie zrobiłam i ten dzień nie może juz się skonczyć. Mam taki niedosyt. Rodzice idą spać, a ja czuję taką złość, że mnie opuszczają, że co się stanie jak ich zabraknie itd. No ciężko cały czas. Bezradność ciągle ;/ i zapominam nawet to co pisze.
  20. Postanowiłam, że na razie pochodzę trochę bez lekarstw, a potem najwyżej zobaczę. Na terapii już jedna godzina była poświęcona dla mnie. Mówiłam o swoich objawach i tak mnie dopytywali, że nie wiem czemu ale zaczęłam mówić też o mamie.W sumie nie powiedziałam nic konkretnego. Powiedziałam tyle, że jak bylo cos nie po jej mysli to sie obrazala i lezala w lozku przez jakis czas nie odzywala do nikogo i ze jak na zakupy szlam z nia to zawsze jej musialo sie spodobac to co ja chcialam kupic i ze jak bylam mniejsza to jak cos zle robilam to ona mi wyrywac chciala cos z rak i pokazac jak sie robi jej sposobem albo poprawiala zawsze po mnie. I oni wtedy WSZYSCY powiedzieli, ze moja mama mnie tym zniszczyła, a ja taka troche zdziwiona bylam, ze oni tak źle nastawieni do niej są, bo przeciez troszczyla sie o mnie, opiekowala jak mogla i mowie im ze teraz to mi na duzo pozwala, moge cos porobic w domu, a oni mowia ze teraz to jest za późno. Sama nie wiem co o tym myśleć. Wiem, że chciała jak najlepiej, opiekowała się nami, bo tata pracował, a ona w domu z nami była. Nie wiem czy to mogłoby być powodem tego, że aż tak bardzo nie umiem funkcjonować i wszystko robię źle. Nie wiem co o tym myśleć. Niby denerwuje mnie to, że ona jest taka idealna, a z drugiej strony zawsze do niej przychodziłam jak sobie z jakąś czynnością nie radziłam. Pytam się ją o wszystko, nawet mówię na głos- biorę ten garnek, biorę to tamto i tylko czekam, że mi powie, że mam to zostawić i wziąć coś innego albo w ogóle nie zaczynać tego. Rozmawiałam z tatą, to mówił, że też ją wkurzało to zawsze w mamie ale on sobie radzi, olewa to, zrobi coś po jej myśli dla świętego spokoju, ale swoje zdanie ma, wie jakie ma on zdanie. Na zewnątrz umie podejmować decyzje. A ja nie radzę sobie ani w domu, ani na zewnątrz z decyzjami, boję się, że jak coś wezmę, dotknę to ktoś na mnie będzie krzyczeć, że źle coś zrobiłam. Co o tym myślicie?
  21. Wiem, że muszę sama zadecydować, tylko ja nie potrafię tego zrozumieć, dlaczego akurat mi są potrzebne takie leki i boję się tego, że znów się napalę na te leki, a potem nie widząc poprawy żadnej będę zaczynać wariować. Już brałam trochę lekarstw, a teraz następne mam brać. Czuję się jak jakaś wariatka, co bierze takie lekarstwa. Niby teraz mam wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą, a po lekarstwach boję się, że będzie jeszcze gorzej. Sama nie wiem czego ja chcę. Wydaje mi się, że lekarstwa nic nie pomogą mi na pamięć, na logiczne myślenie, a tylko będę miała świadomość, że jestem jakaś gorsza, że biorę leki, że inni na mnie inaczej patrzą. Wiem, że jeśli by były jakieś skutki uboczne mocne to się kontaktuje z lekarzem, ale ja z tym nawet poradzić sobie nie mogę. Bo nie zawsze lekarz będzie miał wolny termin. Ja nie będę umiała zadzwonić, dowiedzieć się niczego, a w ogóle mam wrażenie, że ten lekarz prawie nic nie zainteresował się moim problemem tylko poczułam, że patrzył się na mnie jak na wariatkę następną z kolei. I nawet boję się drugi raz z nim spotkać, bo wydaje mi się, że nie jestem wcale ważna dla niego jako pacjent i że może mi krzywdę zrobić, dobierając mi lekarstwa i potem odstawiając jeśli by była taka możliwość. Nawet nie wiem jakbym mogła z nim się skontaktować, komu to powiedzieć na terapii, nie umiem sobie ułożyć.
  22. Odradzają, bo mówią, że ja po lekach to jeszcze gorzej wyglądałam i miałam większe ataki paniki. No i te skutki miałam, straszną potliwość, suchość w gardle, jakieś dziwne drgawki, no ogólnie nieswojo się czułam i lamentowałam strasznie. Nie chcą bym sobie zdrowie marnowała i też żebym np. nie brała tego kilkanaście lat albo zawsze. Ale powiedzieli, że mam sama zdecydować. A ja mam właśnie problem z podejmowaniem decyzji. Oni na terapii pewnie będą się mnie pytać, czy chce brac czy nie lekarstwo, a ja co im powiem, nie mam pojęcia. I znów się zamartwiam kolejną sprawą. Ehh mam wrażenie, że wszyscy ludzie tam się na mnie dziwnie patrzą, że widzą te moje dziwne oczy. Ogólnie wydaje mi się, że wszyscy ludzie dziwnie na mnie patrzą. I wtedy boję się na kogokolwiek spojrzeć. Boję się strasznie ludzi. Tak bardzo się nimi przejmuje.
  23. Bo boje się skutków ubocznych i odstawiennych. Boję się tego wszystkiego. Rodzice mi odradzają a ja sama nie wiem. z jednej strony chce, a z drugiej nie. Nie wiem sama czego chce.
  24. Ja już po 1 terapi. Lekarz mało ze mną porozmawiał, doradził paroksetynę i powiedział, że mam zadecydować, czy chcę brać, nie zmuszą mnie. A ja kompletnie nie mam pojęcia czy zgodzić się czy nie, boję się brać, że to nic nie da, że będę zapominać brać i że jeszcze mi się pogorsz po tym i skutków też się boję. Nie potrafię zadecydować. Na terapii mało co rozumiałam, nie wiedziałam co się tam dzieje. Na przerwie nie potrafiłam nic, tylko siedziałam i się gapiłam na wszystkich jak w obrazek, a oni się na mnie patrzyli też z takim zdziwieniem. I jeszcze do tego zobaczyłam tam znaną osobę- byłego kolegę mojego brata i boję się teraz tam chodzić. Byłam w takim szoku gdy go zobaczyłam, z jednej srony chciałam uciekać, a z drugiej głupio by mi tak bylo wstać przy wszystkich i wyjść. Boję się go spotkać drugi raz tam. Nic nie pamiętam z tego co się tam działo. Tylko tyle, że jakoś przeżyłam, ale mam wrażenie, że to mi nic na rozumowanie nie pomoże. Znów mam problem z wyszykowaniem, z zaplanowaniem sobie wyjścia, z ułożeniem jak robię z autobusami, jak z biletami. Nie wiem jak ja to wytrzymam. Zaniedbuję siebie, wyglądam koszmarnie, nie umiem pójść do fryzjera, boję się wszystkiego. Nic nie wyciągnęłam z tego spotkania.
  25. Ty przynajmniej autem jeździsz, a ja jak jeździłam to przed wyjazdem każdym nie umiem ułożyć sobie w głowie czy wszystko a aucie jest, przygotować go, a gdy jeździłam to gdyby ktoś by mi jakoś samochód uszkodził to ja bym nie wiedziała co robić. Najgorsze właśnie jest to, że jak coś się dzieje to ja zupełnie nie wiem co robić. Ukradliby mi kartę do bankomatu, nie mam pojęcia jak zareagować, dlatego teraz nawet nie noszę jej ze sobą, coś by się komuś bliskiemu stało, tez bym nie umiała nic zrobić, w domu by jakiś pożar był, a ja bym stała i tylko panikowała. Nie potrafię sobie ułożyć co trzeba by było zrobić w jakieś sytuacji i to mnie przeraża. Dzisiaj znów żaliłam się rodzicom i znów powiedzieli mi, że nie potrafia mi pomóc, że ja sama muszę. Myślę nawet psychiatryku, ale nawet tam nie wyobrażam sobie być, bo boję się, że ktoś mnie skrzywdzi, zgwałci, a ja nie będę umiała zareagować. Cały czas się boję, że jadąc autobusem nawet mając bilety to boję się, że mnie złapią i nie będę umiała zareagować. Boję się, że ktos mnie oszuka, bo ja nie umiem liczyc w mysli, np. reszty w sklepie. Boję się, że gdy stanie się komuś bliskiemu to ja nawet nie będę wiedziała co robić, jak te sprawy załatwic, nic. Dniami nic nie robię, łażę tylko po domu, gapię się jak w obraz na sąsiadów zza okna, jednocześnie bojąc się, że oni to zobaczą. W domu źle, bo sobie nie radzę sama ze sobą, jak pomyślę o psychiatryku to też źle, bo oni mnie tam skrzywdzą, a i tak będę musiałą kiedyś stamtąd wrócić i tego nie zniosę, wszystko będa wiedzieć, gdzie byłam. Dzisiaj chciałam zrobic sobie śniadanie i nie umiałam wybrać, patrzyłam sie na produkty i nic mi nie przychodziło. Otwierałam kilka razy lodówkę i nic. Tak się denerwowałam tym, chciałabym wszystko na co popatrzę, nawet jesli to zupelnie nie pasuje. Nie myślę, czy mam na to ochotę, czy to pasuje do tego tylko biorę to na co spojrzę. Wszystko bezmyślnie robię, takie mam ruchy, że nie trafiam w miejsca jak coś odkładam tylko zawsze w coś uderzę. A jeszcze taka nieprzytomność w oczach jest najgorsza. Siedząc w domu tak się czuje otępiała, że nic nie zauważam, nie reaguje na nic. No nic nie rozumiem. Patrzę się z przerażeniem na zegarek i się dziwię, że tak szybko ten czas mija a ja stoję w miejscu. Przeraża mnie każdy odgłos, a najbardziej mój wygląd, moje oczy. Gdy patrzę na coś, to widzę wszystko i nic, tak mi się mieni w oczach, że nie widzę ostrości, nie umiem skupić uwagi na jakieś rzeczy. Patrzę się z przerażeniem na wszystko, na rodziców nawet i się dziwie, że oni tak wyglądają, nie umiem im się przypatrzyć dokładnie. Siedzę w domu, nie mam kontaktu z nikim już, nawet nie umiem się zebrać, by wyjść z psem na spacer, a jak nawet to najpierw decyduje, ze idę, potem że nie i tak się kłócę sama ze sobą i rozmyslam duzo czasu. Coraz bardziej zapominam jak się nazywają różne przedmioty, zawsze chcę powiedziec inaczej niż te słowo się nazywa i wtedy się zatrzymuje i nic nie mówię. Jak to idiotycznie wygląda. Te zapominanie jest straszne. Dzisiaj chciałam babkę i murzynka zrobić i czytając przepis nie rozumiałam co czytam. Wszystko robiłam bezmyślnie i zastanawialam sie nad kazdym krokiem tyle czasu gapiąc sie na to i tak jakby modląc do tego (tak to wygląda). Jak wyszło, ale i tak niedobre to było. Gdy zrobiłam nie umiałam sobie ułożyć w głowie z jakich produktów korzystałam, zeby na przyszlosc wiedziec. Wszystko mi wylatuje. Nie umiem się wysłowić rozmawiając nawet z rodzicami czy z psem. Gadam jakies bzdury, nie na temat i zamiast powiedziec coś w skrócie to ja mówię na około i się zatrzymuję co chwilę i ktoś mi musi slowa podpowiadac. Nie umiem sie wybrac do sklepu na zakupy, by zdecydowac czy potrzebuje jakies ubranie, zaplanowac sobie jedzenia, porobić coś. Patrzac na jakis przedmiot, nie umiem sobie ulozyc co bym zrobila gdyby np. cos sie zepsulo. W myśli nie umiem nic prostego obliczyć, bo zapominam co przed sekundą pomyslalam. Ta pamięć, pamięć i jeszcze raz pamięć! I brak pewności tego co sobie pomyślę. Patrząc sie na cos, juz od razu wyobrazam sobie, ze w koncu mi sie to skonczy i nie bede wiedziala co zrobic, nie bede umiala kupic tego sobie. Wszystko robię, bo tak byc powinno a niczego nie rozumiem z tego. Nie umiem pogodzić tej terapi z fryzjerem, z wyszykowaniem ubran sobie, z biletami, z dojazdami. Nawet przez moment nie umiem o czymś pomyslec, nad czyms sie zastanowic i byc tego pewna, tylko mysle o czyms a za sekunde zapominam wyniku i od poczatku sie zastanawiam. Nie wiem co tu robic, to wszystki jest takie ciężkie.
×