Skocz do zawartości
Nerwica.com

zapominalska

Użytkownik
  • Postów

    79
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zapominalska

  1. Byłam dzisiaj u tej psycholog jeszcze raz i po skierowanie. I mam od poniedziałku zacząć, tylko ja teraz patrzę, że mam włosy koszmarne, ubrań nie mam, a nie potrafię wybrać się i i coś kupić, bo niby mam w domu ubrania ale to takie co nie pasuja chyba do mojego wieku. A ja tak chodzę, bo nie umiem nic zmienić, wracam do domu to nie mam poczucia czasu, mam problem ze sprawdzeniem sobie rozkładu jazdy, 100 razy analizuje, gapię się na rozkład a i tak do głowy nic nie wchodzi, patrzę na rozkład to zapominam która godzina, potem sprawdzę na telefon i się gapię na niego tyle czasu i takie sprawdzanie autobusu jest dla mnie jakie ciężkie. Mam np. jedną parę rybaczek w których chodzę i codziennie sprawdzam czy sie nadają, czy nie są brudne i tak myślę jak ja to zaplanuje jak będą brudne, kiedy ten czas znaleźć by wyschły, jak to wykonać, patrzę na bluzki i nie wiem co z nimi zrobić, wszystko kładę na jedno miejsce. Dzisiaj gdy przyszłam do domu to gdy chciałam wyjść z psem na spacer to zobaczyłam, że stoi na dworze sąsiad i ja 100 razy się zastanawiałam, czy ja mu dzisiaj dzień dobry mówiłam i czy powinnam powiedzieć. Pies piszczał, prosił mnie a ja nie umiałam wyjść z nim z domu, najpierw miałam z nim nie iść, a potem jednak wybrałam się, ale tak się szykowałam strasznie długo i bałam się tego, bo nie wiedziałam jak zareagować jak wyjdę na podwórko. Mam tak, że zobaczę jakąś osobę i jestem w takim szoku, że nie wiem czy jej powiedzieć dzień dobry, czy ja ją znam czy nie, czy ją lubię i chcę zagadać, nic nie wiem, jestem w takim szoku wtedy. Dzisiaj gdy jechałam tam i wracałam, tak mnie przerażał każdy odgłos, nie wiedzialam co robic, wszystkiego sie boje, najchetniej bym uciekla ale nie wiem dokąd. W pon. mam zacząć i mam miec wizyte u lekarza jeszcze tam i ja nie wiem co on mi powie, czy go zrozumiem, czy nie zrobie czegos glupiego. Bedzie chcial mi przepisac leki, a ja nie bede wiedziala czy chce czy nie. Bo przecież miałam lekarstwa i nie bylo zadnego efektu. A nawet jak bede je brac to znow bede miala problem z tym, ze nie pamietam czy bralam czy nie. Coraz wiekszy mam problem z pamięcią, ze skupieniem się nawet w najprostszych czynnościach. Nie umiem sobie ułożyć w głowie niczego, tego żeby coś sobie zrobić do jedzenia, a wczesniej kupic te rzeczy, skąd pieniądze wziąć jak ja oddałam kartę rodzicom bo boję się, że mi ukradną a ja nie bede wiedziala co zrobic w tej sytuacji. Wiem, że powinnam wmawiac sobie, ze sobie poradze, ze jestem zaradna. Sprobuje tylko ze wtedy gdy jestem bardzo taka nieprzytomna to nie umiem sobie przypomniec tych slow. Zauwazylam, ze ja nawet w mysli mowie wyraz zatrzymuje sie i nie wiem co dalej. I nawet w mysli przekrecam wyrazy, mowie na cos inaczej niż się nazywa. Jak mam wierzyc w to, że będzie dobrze, jak jest coraz gorzej, ktoś mi coś opowiada, a ja kompletnie tego nie pamiętam, dopiero jak ktoś powie mi, że tak bylo to pojawia mi sie cos takiego, że tak bylo. Jestem dorosla a zachowuje sie jak sierota jakaś. Nie poradzę sobie bez rodziców, bo ja ani zarabiac nie umiem pieniedzy, ani uczyc sie, ani pomyslec co chce zjesc i zrobic sobie, ani kupic czegos, ani nic zalatwic. Patrzę na jakiś przedmiot i myślę jak sie popsuje to co ja zrobię i nic nie przychodzi do głowy. Pomyślę stanie się coś psu, rodzicom co ja zrobię, nie mam pojęcia, pomyślę kartę ktoś mi ukradnie co ja zrobię nic nie wiem. I o czym pomyślę to nie mam pojecia co zrobic, tylko mysle caly czas i nic nie przychodzi do glowy. Jak sobie cos zaplanuje to jest dobrze, ale tylko jak jakis jeden szczegół sie zmieni to wtedy ja kompletnie nie wiem co robic. Boję się, że nie wytrwam na tej terapii, bo nie bede umiala sie wyszykowac, zjesc jedzenia tam, zrobic sobie wczesniej, dojechac, bo caly czas mam problem z ta pamiecia, ze nad czyms sie zastanawiam, chce do czegos dojsc, przypomniec sobie o ktorej skonczylam terapie i kiedy mam miec busa, a nie potrafie myslec o tym, bo pomysle ze skonczylam o tej godzinie ale juz jak mysle o tym ile do autobusu mam to juz tego policzyc nie umiem bo zapominam jaka liczba byla przedtem. I tak wszystko musze od poczatku liczyc, bo w glowie wszystko mi sie miesza. Przyszlam do domu to nic nie robilam, chcialam na cos wpasc ale nie umialam, wszystko mnie przeraza w domu, bo patrzac na cos nie wiem co w tym miejscu jest i za kazdym razem musze sprawdzac otwierajac i wtedy jestem w szoku ze tam takie rzeczy i zapamietuje co gdzie jest i tak w kolko. Chce sie w cos ubrac a zapominam jakie mam ubrania, chce cos zrobic a zapominam jak to wykonac po kolei, bo sie zatrzymuje przed kazdym etapem czynnosci, bo sie wylaczam. Mam taki chaos w glowie, ze nie umiem sobie ulozyc co sie dzialo na tych wizytach, co sie dzialo jak jechalam wracalam tylko pamietam to, ze nie wiedzialam co sie dzieje. Zapominam co jadlam, kiedy sie mylam, patrzac na przedmioty zapominam do czego sluza jak sie to robi. Najgorszy jest ten moj wytrzeszcz oczu, wygladam jak wariatka i czuje sie tak, nie umiem na kogos spojrzec i wszystko zobaczyc, tylko gapie sie na ludzi jak w obraz jakis, bo inaczej nic nie widze. Wszystko mi sie miesza, nic nie umiem zaplanowac. Jestem taka zla na siebie, ze nie radze sobie ze soba, nie umiem sie zajac, bo caly czas mysle po glupiemu, ja w ogole nie mysle. Mama mi wszystko tlumaczy, bo widzi ze wszystko inaczej rozumiem. A ja sie zloszcze, ze ona wie, mysli logicznie, tata tez, a ja sie boje wszystkiego i nie potrafie myslec logicznie. Przezywam cos, a pozniej nic z tego nie pamietam, tylko pamietam jeden wielki lek. Mowie o czyms, żalę się, a potem nic z tego nie pamietam. Zapominam o czym byla jakas rozmowa przed chwilą, wszystko mi wylatuje z glowy. Nie wiem jak ja wytrwam ta terapie i czy ja cos zrozumiem z niej, czy nie bede wiedziala co sie dzieje jak zwykle. Ehh swiat idzie do przodu a ja stoje w miejscu.
  2. Jestem po wizycie. Psycholog poleciła mi terapię grupową, w której 4 osoby są teraz i ona to prowadzi z jakąś jeszcze terapeutką. Powiedziała mi, że to powinno być bardziej skuteczne niż raz w tyg. wizyta nawet jeśli by to była długoterminowa. Tylko, że do mnie w przyszłym tyg. mają dzwonić z długoterminowej terapii, bo ma być na sierpień wolne miejsce i ja już sama nie wiem, co by było lepsze. Miałam wielki problem z dojazdem, czułam się taka nieprzytomna. Wracałam na piechotę stamtąd, bo nie umiałam sobie ułożyć w głowie jaki bilet kupić i kiedy wsiąść do autobusu, poszłam na ślepo, niby to moje miasto, a myślałam, że się zgubię. Wszędzie ludzie, bałam się im w oczy spojrzeć, wydaje mi się, że i tak wszyscy się patrzyli na mnie. Gdy czekałam na przystanku czułam się strasznie. Bałam się, że kogoś spotkam i nie będę umiała mu nic powiedzieć. Jutro mam jechać na wizytę jeszcze do psycholog i ma mi powiedzieć jakie zasady są na tej terapii, a od poniedziałku mogłabym zacząć i to ma trwać 3 miesiące do max pół roku można przedłużyć. Tylko ja nic prawie nie pamiętam z tej wizyty, nie umiałam sobie przypomnieć tego co ona mówiła. Gdy wracałam, czułam się tak strasznie, bałam się zjeść, miałam wrażenie, że zaraz kogoś spotkam znajomego i zabraknie mi słów. Boję się, że znów pochodzę parę razy i ucieknę jak najdalej stamtąd. Boję się tego, że znów nie będę rozumieć tego co oni tam mówią. Będę miała problem z wyszykowaniem się, z dojazdem, ze wszystkim. A jeśli bym miałą tam iść to jutro bym musiała znów iść po skierowanie do ogólnego i znowu bedzie wstyd, że na odzial leczenia nerwic potrzebuje. Znow sobie nie poradze w rejestracji i zrobie z siebie idiotke. Jakbym przynajmniej nie miała problemu z dojazdem, z wyszykowaniem się, a jak mam jeździć jak mam taki wielki problem. W domu nic nie robię, nawet jedzenia sobie zrobic nie umiem, jem to co mama zrobi. Gdy jestem w miescie to nawet do sklepu nie umiem wejść, bo znów bede stala i sie zastanawiala nad wszystkim. Ludzie sie na mnie dziwnie patrzyli, w sumie sie nie dziwie jak mam takie oczy wystraszone bardzo i robie dziwne miny. Tutaj terapia, mają dzwonić do mnie z tamtej długotrminowej, a jeszcze jestem zapisana, na 2 terapie na wszelki wypadek, ktore są we wrzesniu i pazdzierniku i ja juz sama nie wiem. Chcialabym wszystko na raz, nie umiem wybrac, bo nie wiem co by bylo najlepsze. Jeden wielki mętlik w glowie. A jak bede jezdzic codziennie na terapie to co ja komus powiem, jak kogos spotkam znajomego, ze gdzie jade. Tego boje sie najbardziej, ze mnie zatka i jakies bzdury bede mowic. Bezradna jestem.
  3. Pójdę jutro na tą terapię i zobaczymy co powie mi terapeuta. Może jakoś to przeżyje. Chciałabym, ale nawet to nie daje mi nadziei, bo wydaje mi się, że ja jestem zupełnie innym przypadkiem niż inni. Ktoś może być chory, ale radzić sobie, być samodzielny, nie potrzebujący pomocy od innych, a ja jestem uzależniona od rodziców. I z tym mam problem. Wiem, że sama nic nie zrobię. Jeszcze mój brat chory, no ku*wa. Jak patrzę na niego to tym bardziej się wściekam, że czemu 2 osoby w domu chore. Gorzej być nie mogło.
  4. Nie strasz mnie, ja nie chcę byc taka całe życie, chcę umieć być samodzielna, by mi się polepszyło, przynajmniej trochę. Błagam dajcie mi jakąś nadzieję
  5. Ale to jak mam się nie poddawać, co mam robić? Czytałam, że na psychozę bierze się leki, które uzależniają. Nie chcę być jak narkoman. Czemu uważacie, że akurat to mam, dlaczego, z jakiej przyczyny aż taka poważna choroba mi dolega... Rodzice mówią mi, że nie potrafią mi pomóc, że to ja sama muszę sobie pomóc. Ale ja kompletnie nie wiem jak to mogę zrobić. Gdy patrzę w lustro mam wrażenie, że mam takie przyćpane oczy, boję się swojego wyglądu, mam cały czas wystraszoną, smutną twarz. Nie umiem tego zmienić. Wyszłabym na dwór, ale te oczy, boję się, że inni też to zauważą. Coraz częściej gdy coś mówię, to po każdym wyrazie się zatrzymuję, zapominam wyrazy. Dzisiaj nawet z dzieckiem 6 letnim nie umiałam rozmawiać- sąsiad do nas przyszedł. Takie małe dziecko, a mnie we wszystkim poprawiało, bo ja nazywałam wyrazy inaczej niż się nazywają. Albo zamiast powiedzieć coś w skrócie, to ja na około mówię i on się patrzył na mnie dziwnie, bo mnie nie rozumiał. Nawet gdy patrzę na dzieci, swojego psa to mnie to wszystko przeraża. Patrzę na coś jak w obrazek, a tego dokładnie nie widzę, mam takie dziwne uczucie w oczach, taka nieprzytomna jestem ciągle. Nie reaguje na nic, coś się dzieje w domu, a do mnie dopiero po chwili dochodzi, że powinnam coś zrobić w tej sytuacji, takie późne kontaktowanie. Czy bez lekarstw nie ma szansy, by mi się poprawiło ?
  6. Przepraszam Cię, ale w ogóle nie rozumiem co napisałeś. Nie zauważyłam w Twojej wypowiedzi niczego podobnego do moich objawów. Wie ktoś może, czy ćwiczenia na wyobraźnię, czytanie różnych artykułów może tutaj coś pomóc? Bo ja sie łapię na tym, że nie umiem się wysłowić nigdy i powiedzieć komuś tego, czego chcę. Dzisiaj ciężko mi było dogadać się w przychodni, ledwo ledwo mi się udało i ogólnie czytając jakieś opowiadanie, nie umiem skrócić tego tylko jeszcze wydłużam to niż skracam. Zauważyłam, że mam wielki problem z wyobraźnią, myślicie, że takie ćwiczenia mogą coś mi pomóc na to?
  7. Ja sama nie wiem jak to jest, tylko boje się o siebie, że biorąc lekarstwa dopiero nie będę wiedziała co się ze mną dzieje. Nie wiem co mam robić, dzisiaj byłam z tatą na zakupach, nie wiedziałam nic, co wybrać, co się opłaca, patrzyłam się dookoła i nie widziałam niczego, jeden wielki mętlik, wszystko mi się mieniło w oczach, czytając nawet to co mam na kartce nie umiałam tego znaleźć, patrzyłam nerwowo na półki i niczego nie widziałam. Wiem, że chcę np. makaron i stoję cały czas przed półkami i nie widzę tego którego chcę a jeśli już zobaczę to nie umiem zdecydować który i to tak idiotycznie wygląda, stoję nad jakimś produktem i oglądam go z każdej strony, nie umiem zdecydować który biorę, o wszystko pytam tatę w sklepie. A jeszcze sie boję, że ktoś mi coś powie głupiego, że stoję i nie umiem się zdecydować. Myślałam, że dzisiaj będzie lepiej, że będę wiedziała co się dzieje w tym sklepie a ja kompletnie nie umiem się skupić, widzę wszystko ale żadnych szczegółów, na niczym nie umiem skupić uwagi. To jest straszne, czytam kartkę z listą, nie umiem wyobrazić sobie gdzie to może być w sklepie, a jak już to znajdę to nie umiem zdecydować co biorę, sprawdzam czy to się opłaca i nie umiem się doliczyć, co chwilę się wyłączam. A jeszcze do tego boję się, że kogoś zobaczę w sklepie i nie będę umiała nic mu odpowiedzieć. A przy kasie to już w ogóle koszmar, nerwowo zakupy wykładam na taśmę, nie umiem przy tym pomyśleć, że rzeczy takie same koło siebie, tylko wszystko tak po głupiemu robię, a potem nie wyrabiam, przy wkładaniu zakupów do koszyka, bo wszystko chce jakoś ładnie poukładać i kończy się tym, że wszystko mi wypada, wylatuje, rwę jakieś reklamówki, bo się spieszę. Jakbym miała jeszcze za te zakupy płacić to już w ogóle bym tego nie umiała połączyć wszystkiego. Nawet pakując zakupy do samochodu zastanawiam się tyle czasu nad wszystkim, a z drugiej strony chcę się spieszyć, bo nie chcę nikogo spotkać i tak to wychodzi, że najpierw schowam coś do jednej torby, a potem wykładam, bo jednak źle coś zrobiłam. Nie myślę o niczym jak coś włożyć, jak zrobić by było miejsce na coś, tylko na chama wszystko pcham i nawet jak widzę, że się nie mieści to ja dalej tak robię. Ze wszystkim mam problem. Zauważyłam, że nawet jak jestem w sklepie to nie umiem obliczyć jaki produkt się opłaca i po głupiemu biorę później co popadnie, nie myśląc o tym czy to drogie czy nie. Jeśli bym miała sama płacić za zakupy to bym pobrała rzeczy takie, ze potem przy kasie bałabym się, że mi pieniędzy nie starczy, nie umiem tego obliczyć w sklepie ile za zakupy zapłacę mniej więcej, żeby być pewna, że starczy mi pieniędzy. Wracając do domu nie pamiętam zupełnie co kupiłam. Zaglądając na te rzeczy przez moment wiem, a potem znów zapominam. Chcę sobie wymyślić co zrobić jutro na obiad, nie umiem pomyśleć co kupiłam i co mogłabym z tego zrobić. Zjadłam coś, czuję że jestem głodna jeszcze, a nie umiem sobie przypomnieć co jadłam. Nad każdą czynnością stoję i się gapię na to, a nie umiem nic zrobić. Nie rozumiem niczego co się dzieje wokół mnie. Patrzę się na ludzi, budynki a wszystko mi się mieni, nie umiem skupić uwagi na pojedyńczych rzeczach tylko widze wszystko na raz. Nie wiem co ja mam robić.
  8. Jak to nie, to przecież będzie po mnie widać, że wyglądam jak jakaś naćpana. Po lekarstwach takich ludzie niektórzy zachowują się jeszcze gorzej niż przed, wtedy to dopiero mogą stac się warzywem, a ja nie chcę by po mnie było na zewnątrz widać, że coś jest nie tak, wystarczy, że ja sama to czuje w środku. Nie przezyłabym, gdybym jakoś dziwnie się zachowywała po lekarstwach i ludzie by to widzieli po mnie.
  9. Ale ja boję się brac lekarstwa, boję się tego, że wtedy to już w ogóle będę wyglądała jak jakaś upośledzona, że wszyscy będą to widzieć, boję się tych skutków ubocznych, wiem, że znów będę zapominać kiedy je biorę, boję się, że znowu nic te lekarstwa nie będą pomagać. Nie umiem zapisać się do psychiatry. Wiem, że te moje objawy są niepokojące, mnie też to bardzo martwi, ale czy nie ma jakieś pomocy dla mnie bez lekarstw?
  10. Jeśli ktoś czegoś nie wie, to dla mnie to nie jest jakaś dziwna rzecz i nie oceniam tej osoby źle. Jednak gdy ja czegoś oczywistego nie wiem i jeszcze to wyjdzie na jaw, to wtedy czuję się bardzo źle i nie umiem znieść tego, że nie wiedziałam tak prostej rzeczy. Tak to prawda, uważam siebie za głupią, bo w każdej sytuacji tak się zachowuje. Chodziło mi o to, że jeśli jakieś zdanie przekręciłam, coś głupiego powiedziałam, to inni się śmiali z tego, rozmawiali ze mną jak z głupią osobą. Parę osób było takich, że specjalnie do mnie zagadywali, żeby mnie ośmieszyć. A ja nigdy nie umiałam nic takiego powiedzieć, żeby ta osoba się odczepiła i tylko miotałam się w swoich odpowiedziach. Nie wiem czemu przypominają mi się takie obrazy, może dlatego, że chcą mi przez to pokazać, że ja od zawsze taka byłam, mniej rozumiejąca od innych rówieśników, zawsze w tyle, udająca poważną osobę, a tak na prawdę w środku małe dziecko. Najgorsze jest to, że przez to jak mi się te obrazy tak pojawiają, to jak wstaje rano, jestem w szoku, że jest taka a nie inna godzina, patrzę na zegarek i jestem zdziwiona. Np dzisiaj budząc się byłam pewna, że jest 8 rano, a gdy spojrzałam na zegarek była już 12 południe. Nie potrafiłam w to uwierzyć. Dziękuję za pomoc w znalezieniu zalety. Wydaję mi się, że taka jestem. Zawsze się martwiłam o innych. Chciałam, żeby wszystkim się przypodobać, być akceptowana. Ale z drugiej strony ja boję się chyba tak bardzo o innych, bo zdaję sobie sprawę, że jak im coś by się stało, to bym sobie sama nie poradziła. I to może być tak, że martwię się o nich, ale patrząc na to, co się stanie ze mną wtedy. Taki w sumie egoizm z mojej strony. Ale na prawdę, nie umiałabym nic zrobić, patrzyłabym się na to i lamentowała, w szoku bym była. Nie wychodzę z domu, bo mam problemy z wyszykowaniem się, z zaplanowaniem sobie ubrania, umycia, wzięcia potrzebnych rzeczy, zaplanowania gdzie idę i co będę robić. Boję się, że spotkam kogoś znajomego i będzie się mnie pytać co u mnie, jak na studiach, a ja nie będę umiała mu nic odpowiedzieć i będzie niezręcznie. Boję się kogokolwiek spotkać i tego, że do mnie zagada. Straciłam prawie kontakt z 2 przyjaciółkami (za takie je uważałam), bo nawet jak się z nimi spotykałam, to nie rozumiałam o czym rozmawiają i nie potrafię tego znieść, być z kimś, a nie wiedzieć co się dzieje. Mam straszne wyrzuty sumienia, bo chciałabym z nimi się spotykać, bawić się, spędzać miło czas, ale mając problem z tak prostymi czynnościami domowymi i z wyszykowaniem się, zaplanowaniem sobie wszystkiego nie potrafię nawet dotrzeć nigdzie na spotkanie. Mam wrażenie, że mam mózg dziecka, a nie osoby dorosłej. Bawiąc się nawet z psem, zachowuje się jakbym miała mniej rozumu od niego. Robię wszystko to co on chce, nie mam żadnego zdania swojego nawet z nim przebywając. Zauważyłam, że zapominam słów, gdy chce coś powiedzieć. Zaczynam mówić zdanie, a nie potrafię go dokończyć, bo nie umiem przypomnieć sobie jakiegoś słowa. Albo patrząc na jakąś rzecz, nie umiem sobie przypomnieć jak się nazywa i przychodzą mi do głowy jakieś zupełnie inne nazwy. Np. patrząc na garnek, myślę- dzbanek, wiadro, miska. A na samym końcu przychodzi mi do głowy, że to garnek. Bawiąc się z psem, chcę powiedzieć- złapię za ucho, a mówię złapię za nogę, ogon. Również od jakiegoś czasu bardzo się jąkam, nie skończę jednego słowa, a już usta chcą wypowiedzieć drugie i nic z tego nie wychodzi. Żaląc się rodzicom, zapominam co sekundę temu mówiłam. To jest straszne. Ta pamięć, rozumowanie, kojarzenie faktów i patrzenie na wszystko bardzo długo i analizowanie. To najbardziej mi przeszkadza. Mama mi powiedziała, że te moje zapominanie słów, może być prze to, że nie czytałam książek w dzieciństwie i teraz są tego skutki. Sama nie wiem, czy to mogło być powodem tego. Powiedziała mi, że teraz powinnam nadrabiać to, czego nie robiłam wcześniej i w końcu po jakimś czasie będzie z tym lepiej. Tzn powinnam czytać jakieś bajki, czasopisma, książki i słowniki wyrazów bliskoznacznych, żeby umieć zamienić słowo, jak jakieś inne mi wyleci z głowy. Jak sądzicie, czy to może jakoś pomóc?
  11. Tak dokładnie, boję się, że ktoś zauważy, że jestem głupia. Zawsze próbowałam to ukrywać, czegoś nie rozumiałam, to udawałam, że rozumiem. Ale dłużej tak się nie da. Ja wiem, że każdy jest inny, ale ja nie chciałam być w tych sytuacjach taka, męczyłam się wtedy strasznie, chciałam coś powiedzieć, zagadać do kogoś, ale każda próba kończyła się niepowodzeniem. Zawsze ktoś ze mnie robił idiotkę. Tak, wtedy źle się czułam i chciałabym o nich zapomnieć, ale właśnie wtedy jak próbuję zasnąć to one mi nie pozwalają na to. Zalet nie mam, nie umiem ich dostrzec. Możliwe, że tak jest, ale nie chodzi o staranie, bo staram się zawsze. Tylko o to, że zawsze nerwowo coś wyleję, o kubek zahaczę i wtedy się denerwuję, że ciągle jest tak samo. Wszystko robię nerwowo- wszystko. Teraz od miesiąca prawie nie wychodzę z domu, czasami z psem, raz w sklepie byłam z tatą, straciłam kontakt ze wszystkimi. Najgorsze jest to, że nie potrafię się z tym pogodzić. Mam wrażenie, że wszystko będzie na mnie czekać. Nie umiem tego zrozumieć. Cały czas czuję się tak samo, taka otępiona jestem. Mam taki dziwny ucisk w głowie. W nocy tylko przez moment mi się czasami poprawia i czuję się okej. Jednak rano jak wstaję znów jest tak samo. Niczego nie jestem pewna, nawet tego, czy jestem głodna i na co mam ochotę. W mojej głowie dzieją się straszne rzeczy, boję się każdego odgłosu, boję się, że coś się komuś stanie, a ja nie będę umiała zareagować. To jest na prawdę straszne
  12. Boję się tego, że ktoś mnie o coś zapyta, a ja nie będę umiała odpowiedzieć, bo prawie zawsze nic mi do głowy nie przychodzi. Np. sytuacja w szkole, gdy na lekcjach gdy byliśmy przez chwilę sami w klasie wszyscy się śmiali, gadali ze sobą, a mnie tak rozpraszał ten odgłos, że nie potrafiłam na niczym się skupić, siedziałam tylko i czekałam aż wróci nauczyciel i już przynajmniej trochę będę tak samo się zachowywać jak inni, nie będę się wyróżniać tym, że wszyscy coś mówią, a ja siedzę cicho. Mnóstwo mam takich sytuacji z przeszłości, pojawi mi się jakiś obraz, mam wtedy wielki lęk i ten obraz odchodzi zapominam o nim, ale lęk pozostaje. Najwięcej takich obrazów mi się przypomina jak leżę w łóżku i próbuję zasnąć. Przeszłości nie potrafię sobie przypomnieć, żeby coś w myśli powspominać, opowiedzieć tylko te obrazy mi przypominają przeszłość. Tak to prawda, chciałabym wszystko zrobić jak najlepiej, a widzę, że nie jestem taka, nie jestem doskonała, jestem ślamazarna, mam kalekie ręce, a przy każdej sytuacji jak coś mi nie wyjdzie, wyleję coś, uderzę o coś, popsuję to wtedy tak bardzo się wściekam na siebie, że często zostawiam ta rzecz i zaczynam lamentować, a potem i tak wracam do tego, albo ktoś inny za mnie poprawia. Wiem, że nie jestem osobą, co potrafi dokładnie coś robić, a chciałabym bardzo być najdokładniejsza we wszystkim. Coś zrobię, skończę a i tak nie podoba mi się i chcę znów to poprawiać, a potem widzę, że cały czas jest źle, cos mi przeszkadza i wkurzam się i to zostawiam, załamuję się. Gdy nawet coś przyjdzie mi do głowy, co bym mogła zrobić, to zawsze wtedy to chce wykonać, gdy ktoś już z tego korzysta albo nie jestem w stanie tego zrobić w tym momencie co mi to do głowy przyjdzie. Próbuję wiele rzeczy, tylko widzę, że za każdym razem robię to nerwowo i nawet jak to skończę, jestem na siebie wściekła. Gdy mam znów tą samą czynność zrobić, to już przed rozpoczęciem ja juz jestem pewna, że znów będę niezręcznie, ślamazarnie to wykonywać i się nie mylę, zawsze tak jest. Pytam się każdego o każdą pierdołę, bo boję się sama podjąć jakąś decyzję, boję się tego, że ktoś na mnie nakrzyczy i powie, że nie umiem nic robić i do niczego się nie nadaję. No ja wybieram ale nie robię tego z jakimś pomyśleniem tylko już odruchowo, po kilku próbach biorę cokolwiek, a potem się złoszczę, że znów jest tak samo. Otwieram szafę, nie potrafię stwierdzić, czego nie potrzebuję, co mi niepotrzebne, co z tym zrobić, wszystko odkładam na to samo miejsce i ciągle patrząc na to zastanawiam się co z tym zrobić, co jest w środku i nigdy nie umiem na nic wpaść.
  13. Wydaje mi się, że bym sobie nie poradziła, bo nie wiem jak płacić gdzie rachunki, co do czego służy, co zrobić jak coś się popsuje, kompletnie nic nie wiem, mimo tego, że mi tłumaczono. Boję się chyba ogólnie ludzi i tego, że nie rozumiem co mówią. Tak, to prawda kontroluje nawet rozmowę z psem, wszystko. Każde moje słowo wydaje się takie sztuczne, nic spontaniczne. Gdy siedzę, to się denerwuję, bo co chwilę coś mi przeszkadza, poczuję, że mnie coś boli zmieniam pozycję, później znowu coś przeszkadza, to zmieniam, aż w końcu już nie zmieniam tylko tak siedzę. To wtedy się denerwuje jeszcze bardziej i nie potrafię się na niczym skupić. Przed chwilą próbowałam obejrzeć film, kompletnie nie rozumiałam co oni w nim mówią, patrzę tylko na obrazki i słyszę słowa i analizuję wszystko. Bardziej skupiam się na tym, jak ktoś się zachowuje niż na oglądaniu filmu. Przypominają mi się takie sytuacje, w których czułam się głupia, czy to w szkole, czy ze znajomymi poza nią. Najbardziej mi się to przypomina jak leżę w łóżku i chcę zasnąć. Jeden jakiś obraz i ja czuję taki wielki lęk, bo wtedy się łapię, że tak zawsze miałam. I tak ciągle takie obrazy mi się przypominają. Nie wiem co jest dla mnie ważne, nie umiem wybrać, dla mnie wszystko jest ważne. Tak wiem, że nie można pamiętać wszystkiego, tylko że takie zapominanie wszystkiego utrudnia mi bardzo mocno. Tzn że coś jadłam to pamiętam, ale żeby sobie przypomnieć co i kiedy to już mam problem z tym. Jakbym przynajmniej umiała sobie uporządkować w głowie z tym ubezpieczeniem to bym się tak nie denerwowała, a tak to ja co sekundę analizuję, czy będę je miała na terapi, a co potem, do urzędu pójśc trzeba, ale ja nie chce pracy, ja chcę tylko ubezpieczenie na razie, a jeśli zgodze się przypadkowo na pracę to co wtedy, jak tam trafię, jak poradzę sobie sama poza domem, nie będę umiała kupić sobie jedzenia gdy będę glodna, skąd wezmę pieniądze. Takie głupie mysli mi przychodzą. Kompletnie nie wiem co ja sama gadam, żalę się ciągle a potem zapominam o czym mówiłam. Prześladuję rodziców i łażę cały czas za nimi, bo nie umie mi przyjść nic do głowy za co mogłabym się wziąć. A jesli wezmę się za coś, to się wkurzam, że myślę po czasie. Ktoś do mnie coś mówi, a do mnie dopiero coś dociera, gdy jest za późno. Jak zacznę się żalić, to nie ma końca, nie umiem przestać i cały czas mi mało. Nie umiem nawet skrócić tego co mi dolega, tylko gadam naokoło, a potem wydaję mi się, że i tak chciałam przekazać coś innego. Jestem bezsilna przy każdej najmniejszej czynności. Gdy patrzę się na jakiś przedmiot denerwuje się, bo nie wiem co z nim zrobić a bym chciała. Otwieram szufladę nie umiem wybrać w co chce się ubrać, co wyrzucić, w czym już nie będę chodzić i tak tylko otwieram szafy, chcę coś pozmieniać, poukładać a kończy się tym, że wszystko zostawiam tak jak jest. Dalej nie napisałam tego co chciałam, nie rozumiem sama siebie
  14. Nawet nie rozumiem co piszecie, mam wrażenie, że nikt nie umie mi pomóc. Czuję się w sytuacji bez wyjścia. Nie potrafię nic zrobić, by było lepiej. Nawet spać nie umiem, budzę się co chwilę, boję każdego odgłosu. O niczym nie umiem pomyśleć, mam takie dziwne uczucie w głowie. Nie wiem nawet co bym miała powiedzieć tej terapeutce. Bo ja bym chciała od razu wszystko, a gdy wizyta się kończy, to ja jestem taka rozczarowana, że tak szybko minęło, a ja dalej bez pomocy jestem.
  15. Wydaje mi się, że od zawsze, tylko że teraz to się tak nasiliło, że nawet w domu nie umiem na spokojnie nic zrobić. Kiedyś umiałam odpoczywać, zająć się czymś, teraz nie rozumiem niczego, z jednej strony ktoś by musiał mi pomagać we wszystkim, chodzić ze mną wszędzie, a z drugiej jest to dla mnie wielki wstyd wyjść z domu choćby z mamą lub z tatą coś załatwić. Nie wiem jak sobie pomóc, nie potrafię o niczym pomyśleć, bo ciągle mam w głowie taki mętlik. To jest straszne. Nie jestem niczego pewna. Nie umiem nic pomyśleć w myśli, zapominam co sekundę temu ktoś mówił, ktoś mi coś opowiada, tłumaczy, a ja nie rozumiem niczego. Co się ze mną dzieje Boję się, że zrobię komuś krzywdę przez swoją głupotę.
  16. Chodziłam już i nawet nic nie pamiętam z tych wizyt. Teraz się zapisałam do 12 spotkań na terapię, ale ja już panikuję, że nie umiem tam dojechać, że ktoś mnie okradnie, chcę oddać kartę do bankomatu rodzicom, bo jestem taka głupia, że zdolna bym była wszystko komuś powiedzieć. Ciągle ktoś mi tłumaczy, że mam ubezpieczenie teraz i że potem mam pójśc do urzędu listy podpisywać, a ja nie potrafię nic do głowy wbić to co ktoś do mnie mówi. Nie umiem zrozumieć tego jak mam z tym ubezpieczeniem, zapisałam się na wszelki wypadek na inne jeszcze terapie, które są długoterminowe i na które trzeba długo czekać, nie wiem po co. Panikuję o wszystko, bo nie wiem co ktoś do mnie mówi i co się dzieje, ani też nie wiem co myślę. Nie potrafię nic do tej głowy wbić, niczego nie rozumiem. Nie umiem sobie zaplanować kiedy mam iść po skierowanie na terapię, jak się wyszykować, wyjść z domu, jak pojechać tam, jak sobie jedzenie przygotować, skąd mieć pieniądze jak oddam kartę mamie. Mam taki mętlik w głowie, że nie potrafię o niczym pomyśleć i to zapamiętać. Tylko wszystko od początku analizuję, każdą sprawę. Dzwoniłam dzisiaj po tych terapiach i nad każdą sprawą tyle czasu się zastanawiałam, nie wiedziałam która lepsza, którą wybrać, zadaję im pytania a jak oni mi odpowiadają to ja nie jestem pewna niczego. Mam niby zapisane na kartce wszystko a ja dalej niczego nie rozumiem. Ja jestem bez mózgu i nie żartuję. Nikt mnie nie rozumie ani ja nikogo. To jest koszmar. Nie umiem sobie zaplanować niczego, nic zapamiętać, zająć się sobą, wydaję mi się, że te 12 spotkań nie pomoże a nawet jeśli to codziennie bede przezywac do nastepnego spotkania i analizowac czy mam ubezpieczenie czy nie, a i tak nie będę pewna niczego. Nie wiem dlaczego nawet nie potrafię zaplanować sobie tego u ułożyć w głowie jak mam na te terapie isc, na ktorą, co powiedzieć terapeucie, co wziąć ze sobą, wszystkie możliwe sytuacje analizuję. Nie dam sobie rady w życiu, bo nie wiem niczego, wszystkiego sie boję, nie umiem o niczym pomyśleć, tylko się żalę, a po żaleniu nic nie pamietam z tego co ktoś mi mówił. Nie umiem oglądać filmów, czytać, odpoczywać, zaplanować jedzenie, nie umiem MYŚLEĆ. To jest straszne, dlaczego nie rozumiem tego co ktoś mi mówi sto razy, ani nie rozumiem sama siebie, tego co chce, wiem tylko, że wszystko trzeba, a nie umiem nic wykonać.
  17. Pasję akurat posiadam. Pomaga, ale nie wystarczająco. -- 14 lip 2013, 21:00 -- Dalej sobie nie radzę, studia rzuciłam, tracę kontakt ze światem, przez 2 tyg w domu siedzę a tak szybko mi to minęło. Nie wiem już co robić, jak pomyślę o przyszłości to jedna wielką pustkę mam, nie dam sobie rady bez rodziców, bo nie umiem nawet najdrobniejszych czynności wykonać. Żyję tak jakby w innym świecie, wszystko dzieje się dla mnie za szybko. Nie rozumiem co ludzie do mnie mówią, nie umiem oglądać telewizji, słuchać czegoś, nie wpada mi nic do głowy. Mam jakieś problemy z czasem, nic nie robię, patrzę na zegarek i jestem w szoku, że jest taka godzina. Boję się wszystkiego, nie wiem czego chcę, na co mam ochotę, kompletnie nie przychodzi mi nic do głowy co mogę porobić w domu. Nie czuję kiedy chcę jeść, pić, wszystko robię bo tak być powinno, a nie odczuwam potrzeby. Chodzę po domu i patrząc na przedmioty, mam taki wewnętrzny głos, że muszę coś z tym zrobić teraz w tym momencie, ale potem nie przychodzi mi do głowy jak za to się wziąć. Robiąc jedną rzecz, zapominam w jakiej kolejności to się robi, zastanawiam się 100 razy nad tym, co zaraz mam zrobić. Nie umiem sobie niczego wyobrazić, nie wpadam na żadne pomysły. Patrzę na coś i się wyłączam, nie wiem co z tym przedmiotem można zrobić, zapominam do czego on służy. Analizuję wszystko co robię, każdy swój ruch. Nie umiem słuchać co ktoś mówi, tylko denerwuje mnie tej osoby głos, boję się tego i denerwuje i nie potrafię zrozumieć słów drugiej osoby. 100 razy się kogoś o coś pytam, a dalej mi to do głowy nie wchodzi. Siedząc i coś robiąc, wystarczy, że przypomnę sobie, że źle siedzę, że sie drapię i to nie daje mi spokoju i skupiam się na sobie, a nie na tym co chcę zrobić. Pisząc to, żaląc się, jak później to czytam to jestem w szoku jak to napisałam, tak jakby ktoś inny to napisał, a ja tylko wiem, że ja mam tak samo. Nie wiem co mam robić, nie potrafię nawet w domu wysiedzieć, bo wszystko jest dla mnie takie przerażające, przypominają mi się ciągle obrazy z przeszłości od dzieciństwa kiedy czułam się głupio w jakieś sytuacji, cały czas mi się takie obrazy przypominają. Nie mam pojęcia co bym mogła zrobić, by było lepiej. Czy jest jakaś szansa, żebym miała choć trochę lepszą koncentrację na prostych czynnościach i była pewna tego co myślę, nie zapominała co przed sekunda pomyślałam, nie przerażała mnie każda rzecz w domu i każdy hałas. Bo ja wstając o któreś tam, po jakimś czasie chcąc sobie przypomnieć kiedy wstałam nie potrafię. Jem coś a po chwili, nie umiem sobie przypomnieć czy coś jadłam i na siłę próbuję na coś popatrzeć i to zjeść, a dopiero po chwili analizuję i wychodzi na to, że coś jadłam. I tak w kółko, coś w głowie sprawdzę, a po chwili znów w to nie umiem uwierzyć i analizuje od nowa i niczego nie jestem pewna o czym pomyślę. Patrząc na psa, myślę ile on ma lat i analizuje. Patrząc na rodziców analizuję ile oni mają lat. Patrząc na jakąś rzecz analizuje do czego ona służy i że muszę z niej skorzystać, patrząc na picie w kuchni mam coś takiego- że muszę pić, a po chwili się łapię, że mam picie w pokoju i że tak na prawdę nie chcę mi się pić. Jestem na internecie, cały czas analizuję czy mam internet i co jeśli mi się skończy, patrząc na jakieś ubranie, wiem, że jest stare ale nie umiem nic z nim robić ani kupić nowe. Nie wpadam na żaden pomysł tylko wszystko odkładam na identyczne miejsce co było, lub ktoś mówi, ze tak ma być. Robię tylko tak jak ktoś mówi, a sama od siebie nie wiem dlaczego tak akurat jest i złoszczę się, że ja nie umiem na nic wpaść. Patrząc do lodówki nie mam pojęcia co chcę wziąć z niej, nie umiem sobie w głowie wyobrazić tego co jest potrzebne do jakiegoś jedzenia, po kolei muszę wyciągać każdą rzecz z lodówki jak już wpadnę na to co sobie zrobię. Patrząc na telefon sprawdzam która jest godzina a niepotrzebne mi to jest i wchodząc na niego zapominam co chciałam zrobić. Patrzę, że mało ma baterii a się zastanawiam, czy go do ładowarki dac czy może nie, a jeśli popsuje sie to co ja wtedy zrobię, gdzie pójdę jak to załatwię. Dosłownie wszystko analizuje a po chwili znów nie pamiętam i tak od nowa i niczego nie jestem pewna. Wszystko robię tak automatycznie, odruchowo a jeśli mam zrobić inaczej coś to nie potrafię w głowie sobie wyobrazić. Robiąc jedną rzecz przypomina mi się, że miałam co innego zrobić. Gdy kończę tą rzecz kompletnie nie wiem co miałam i łażę po domu szukam znów co mogę zrobić. Nie rozumiem niczego co się dzieje wokół mnie, najbardziej przeraża mnie to, że nie potrafię być samodzielna, nie dam sobie rady będąc sama bez rodziców, panikuję co ja zrobię jak ich zabraknie, bo jak dzieje się jakaś sytuacja to ja tylko patrzę na nią, przerażona i nie wiem co mam robić. Czy jest jakaś nadzieja dla mnie? Bo ja już ją tracę, nie potrafię wyobrazić siebie w przyszłości, a też nie umiem nic zmienić. Chce tylko myśleć logicznie i nie zapominać tego co myślę, przed sekundą, być pewniejszą tego co wiem. Tylko to chcę wiedzieć, że będę umiała poradzić sobie sama. Proszę, niech ktoś mi doda trochę nadziei. Czy ma ktoś tak samo jak ja?
  18. Bardzo dużo prawdy jest w tym co piszesz, fajnie to opisałaś. Tylko co mogę zrobić, żeby się uwolnić od tej odpowiedzialności? Jak mam nauczyć się podejmować decyzję i wykonywać codzienne czynności bez zastanawiania się 100 razy. Żeby przynajmniej nie przeszkadzało mi to w normalnym życiu. Czy terapia może pomóc na takie coś ? Napisz coś więcej, bo mądrze piszesz i widać, że mnie rozumiesz.
  19. Już nie daję rady, znowu jestem załamana. Nie pamiętam co wcześniej pomyślałam, co ktoś powiedział, nie rozumiem niczego. Nie dociągnę tych studiów nawet do wakacji, nie chcę widzieć tych ludzi, źle się czuję będąc na uczelni. Najchętniej to zostawiłabym to, posiedziała w domu i zajęła się terapią. Tylko czy taka terapia coś da? Myślicie, że może przynajmniej pomóc w normalnym funkcjonowaniu? Chcę teraz tylko tego, żeby się tak panicznie nie bać wszystkiego i wykonywać zwykłe codzienne czynności bez takich nerwów i pośpiechu, że 'muszę to zrobić już, teraz, szybko' Biegnę za szybko do przodu, zrozumiałam, że ja nie lubię siebie i innych ludzi. Tylko teraz kolejna sprawa, przestanę chodzić na studia to co ludzie powiedzą, nie wiem nawet co im bym mogła powiedzieć, jaki powód wymyślić. Wszystko mnie męczy, chcę poodkurzać, zrobić pranie, a na samą myśl pojawia się wielki lęk,że 'zrobisz to źle, nie uda Ci się' To już mnie przerasta. Leżałabym w łóżku i patrzyłabym się najchętniej w ścianę. Czy jest jakaś szansa, że ja z tego wyjdę?
  20. Nie wiem, czy jestem perfekcjonistką. Może dążę do tego, ale widzę, że nie wychodzi mi to za bardzo. Za dużo rzeczy bym chciała, inaczej się zachowywać, a nie wszystko jest możliwe. Jestem po pierwszej tabletce tego leku. Ze skutków ubocznych mam sucho w gardle. Boję się trochę brać ten lek, że będę się źle czuć po nim i że będzie po mnie to widać na zewnątrz. No ale chyba trzeba zaryzykować. Chyba nie może mi się na prawdę coś złego przytrafić po nim? Że nie będę umiała wytrzymać... Jak myślicie?
  21. Jakoś bardzo się nie wstydziłam na tej wizycie. Wręcz przeciwnie gadałam cały czas, nie dając im coś powiedzieć. A nawet jeśli coś powiedziały to ja ich nie słuchałam, tylko już zaczynałam coś nowego mówić, co mi przyszło do głowy. Mówiłam terapeutce, że nie rozumiem co się do mnie mówi. Ale za bardzo nic na to nie odpowiedziała. Tak to jest terapia grupowa. Ludzie w roznym wieku, z problemami lękowymi, połączone anoreksja, bulimia, depresja. Taka ogólnie lękowa depresyjna terapia. Tylko, że jak pomyślę o tym, że musiałabym to połączyć ze studiami to tak się nie da. Dopiero w wakacje bym mogła na to chodzić, ale wtedy będę musiała okłamać koleżanki, że nie jadę z nimi na wakacje, bo.. sama nie wiem co powiem. Ktoś będzie chciał ze mną gdzieś wyjść, a ja będę musiała cały czas kłamać i odmawiać. Chcę sobie pomóc, chcę terapię, ale nie potrafię sobie tego wszystkiego zaplanować w czasie. Dzisiaj miałam problem nawet w praniu skarpetek. Nie umiałam sie zdecydowac które prać dzisiaj, a który kiedy indziej. Skończyło się tym, że mama za mnie wybrała i ja tylko prałam. Ktoś mi powie, zrób to i to, dobrze wykonam to jakoś. Ale sama nie wpadnę na to, że coś trzeba by było porobić. Ja wiem, że sama muszę dużo się napracować, żeby jakiś efekt był terapii, ale jak mam pracować, przerabiać tematy jak ja nie rozumiem co się do mnie mówi. Przecież nie będę 100 razy się pytać, co dana osoba powiedziała... Jutro mam jechać z koleżankami do parku, pochodzić pogadać, a potem na plazowke pograc a ja caly dzien dzisiaj przezywam to co bedzie jutro, czy na pewno wezme wszystko co potrzeba, ze nie umiem za nic sie wziąć. Bo cały czas myślę, czy przypadkiem nie zapomnę czegoś i będzie wielki wstyd jak np. biletu nie wezmę na pociąg. Zawsze jak gdzies wychodzę, to w myślach sprawdzam 100 razy czy wzięłam wszystko i tak sobie mówię: komórke mam, portfel, itd. I sie tym denerwuje, ze tak sprawdzam za dużo. Nic by sie nie stalo takiego gdybym nie wzięła czegos, przezylabym ale nie potrafie tego zmienic;/
  22. Jestem po wizycie u psychiatry. Akurat tak się złożyło, że przyjęła mnie psycholog też dzisiaj. Po tych dwóch wizytach mam mieszane uczucia. Z jednej strony wiem, że to jedyne wyjście, by sobie pomóc, ale jak tak tam siedziałam to czułam się bardzo źle, wstydziłam się tego, że tam jestem. Mało informacji zapamiętam z tego co mi mówiły, byłam w wielkim szoku, nawet teraz jak to piszę dalej czuje się jak głupia. Nie rozumiem prostych zdań, które się do mnie mówi. Terapia może być krótka i długa. Krótka trwa 3 tyg i uczy jak radzić sobie z objawami, a długa trwa 3 miesiące i bardziej się przerabia wszystko. I powiedzieli mi, że muszę zastanowić się co wybieram. A jak ja mam zdecydować jak nie umiem podejmować decyzji :/ Przyszłam do domu, nie umiem sobie nic poukładać, cały czas czuje zdenerwowanie. Wszystko robię z automatu, nic przy tym nie myślę. Nie pamiętam co się wydarzyło godzinę, dwie temu. Nie odczuwam upływającego czasu, tylko jak zobaczę na zegarek to jak widzę, że już późna godzina to jestem wtedy załamana tym, że nic nie robiłam a tak szybko mi zleciało. Nie umiem się za nic wziąć, bo tylko co pomyślę o jakieś czynności, czuję lęk, który mi to uniemożliwia. Przepisała lekarka mi lek Anafranil. Mam go zacząć brać od dzisiaj. Jak myślicie, czy ta pamięć i nauczenie się słuchać daną osobę, może coś przez lekarstwa się poprawić? Czy lekarstwa pomogą mi w skupieniu uwagi? Jak myślicie? Błagam niech ktoś coś doradzi, bo ja nie wytrzymuje. Mam pełno myśli w głowie, a tak na prawdę nic.
  23. Przeczytałam o tej osobowości zależnej, no i zgadza się. Zawsze pytam się innych o wszystko, nawet jeśli dobrze myślę, zawsze muszę się upewnić, bo nie umiem samej sobie zaufać i uwierzyć. A potem się wkurzam o to, że nic sama nie potrafię zrobić. Jak bym była samodzielna, to bym się tak nie załamywała. Wiedziałabym, że sobie poradzę jakoś, mimo problemów z nieśmiałością itd. A tak to ciężko mi wyobrazić siebie za ileś tam lat.
  24. Tylko, że ja mam tak, że jak robię coś innego to mam wtedy wielkie wyrzuty sumienia, że powinnam się uczyć i caly czas mi to siedzi w głowie i nie pozwala odprężyć się przy niczym. Nie rozumiem o co chodzi z tymi wyrzutami. Jeśli chce coś trudniejszego zrobić do jedzenia to albo się od razu zniechęcam i nie robię, albo na siłę robię ale wtedy wszystko wychodzi nerwowo i zawsze coś zepsuję. Albo też się pytam mamy o wszystko, bo niczego nie jestem pewna. Nie czytałam jeszcze tego artykułu, ale jutro poczytam, jeśli mówisz, że tam dużo przydatnych informacji dla mnie może być. Dzisiaj już trzeba iść spać, żeby jutro znowu powalczyć, o to aby było lepiej. W środę mam wizytę u psychiatry. Jestem ciekawa co mi powie.
  25. Studiuje Finanse, materiału nie ma jakoś bardzo dużo, ale ja nie umiem sobie w głowie wszystko ułożyć, że np. w ten dzień o tej o tej sie ucze, a potem odpoczywam. Tylko zawsze wszystko robię na ostatni moment, bo dopiero wtedy w głowie mi się układa i sobie przypominam po kolei, jak mam coś wykonać. A jak mam więcej czasu do jakiegoś egzaminu to nie potrafię w głowie sobie ułożyć planu, ani nawet napisać nie umiem. Nie umiem myśleć przyszłościowo, tylko jeśli wiem, że np jutro coś mam, czy to egzamin, czy jakieś wydarzenie, to dopiero dzień przed wszystko mi się układa i bym chciała wszystko na raz zrobić. A wtedy widzę, że tak się nie da i się załamuje, bo czasu mi brakuje. Mam takie wrażenie, że dopiero jak przyjdzie mi taka świadomość, że 'muszę' to dopiero to robię. Bardzo mnie to wkurza. Wiem np. teraz, kiedy mam zaliczenia, egzaminy, ale nie umiem sobie poukładać kiedy co mam robić. Mojego pieska nigdy nie skrzywdziłam, bo bardzo go kocham. Często z nim rozmawiam (jak dziwnie to zabrzmi) i mówię mu wtedy, że go kocham, on jest dla mnie takim małym przyjacielem, mogę do niego się zawsze przytulić i tak bym leżała z nim wieczność :) Nie wiem co moja mama miała na myśli mówiąc, że nie rozwodzą się dla nas, dla dzieci ale wiem, że bardzo mnie to wtedy denerwowało i jak tak mówiła, to wolałabym, aby się rozwiedli. Dlaczego nie potrafię nic sobie w głowie poukładać. Nawet jeśli chodzi o jedzenie. Nie umiem sobie wcześniej wpaść na ten pomysł, że będę głodna i zrobić sobie coś lepszego, tylko wtedy jak już głód przyjdzie to biorę co popadnie, żeby tylko głód zaspokoić. A jak czasami pomyślę, że można by było coś bardziej trudniejszego zrobić to.. nie umiem się za to zabrać, ułożyc w głowie co po kolei zrobić. Teraz np. siedzę nad zeszytami z niemieckiego i angielskiego, bo jutro mam takie zajęcia i miałam zrobić zadanie, mam translator, mogłabym, a nie umiem się wziąć za to. Zrobiłam pół zadania, dalej nie umiem. Albo np. w zadaniu chodzi cały czas o to samo, wpisywanie dwóch słów i powinno z punktu na punkt wychodzić coraz lepiej, a ja za każdym razem od początku sobie przypominam, kiedy wpisuje które słowo. Nie zapada mi nic w pamięć, tylko za każdym razem wszystko na nowo analizuje i dochodze do tego, dlatego tak jest a nie inaczej. Przed wyjazdem gdzies z domu na określoną godzinę też mam problem. Najpierw długo sprawdzam na necie o której mam pociąg, autobus a potem nawet jeśli zapiszę sobie gdzieś to potem przed spaniem i też w ciągu dnia analizuję sobie w głowie o której autobus, potem o której pociąg i tak w kółko, czy przypadkiem sie nie pomylilam. Tata pyta się mnie o której wstaję rano, a ja nie umiem mu odpowiedzieć, bo nawet jeśli pamiętam godzinę pobudki, to wtedy kiedy on pyta na nowo sprawdzam wszystko czy dobrze to obliczylam. I takie pierdoły, a jak strasznie mogą męczyć i nie pozwalać na robienie na prawdę ważnych rzeczy. Najgorsze jest to, że obojętnie co robię to zawsze mam wrażenie przemijającego czasu. Robię jedną rzecz, a już mam wyrzuty sumienia, że czas straciłam i co chwilę patrzę na zegarek. Wszystko robię powoli, nerwowo, moge sto razy patrzeć na rozkład jazdy np. autobusu, a do glowy mi nic z tego nie wchodzi, dopiero po jakimś czasie to następuje. Widzę, że ludzie idą na przystanek, patrzą na rozkład, chwila mija i od razu odchodzą, bo wiedzą kiedy mają autobus, a ja patrzę się na to przez długi czas, nic nie wiem. Potem sprawdzam na godzinę i nie umiem sobie przypomnieć która jest godzina i tak wszystko analizuje, aż dopiero po jakimś czasie dojdzie mi do głowy kiedy mam autobus. To jest straszne, czuję się jakbym była upośledzona jakaś. Nawet w domu jak rodzice ze sobą rozmawiają albo coś do mnie mówią, to ja nie ogarniam co się dzieje i często reaguje na to krzykiem, bo już mnie to dobija. Teraz np. po napisaniu tego postu mam wyrzuty sumienia, że tyle czasu mi przeleciało, że już 20 i że dalej nie mam zadania i że znowu będę jak głupia się zachowywać na zajęciach. Jutro mam 1,5 h okienka między jednym a drugim zajęciem, wiem, że mogłabym jakoś wykorzystać ten czas i się pouczyć czegoś albo pójść gdzieś, ale jak tylko pomyślę o czymś to od razu rezygnuje i wychodzi na to, że nic nie robię. Najgorsza jest ta moja rezygnacja przed rozpoczęciem czegokolwiek. Wszystkiego się boję, uciekam, jestem wielkim tchórzem. Jak wiecie co zaradzić na takie problemy to piszcie Bo ja sama ze sobą już rady nie daje. Chce choć raz poczuć się spokojna, zrelaksowana, wyluzowana i nic więcej, jedynie to. Niech to kiedyś nastąpi, proszę
×