Skocz do zawartości
Nerwica.com

pomaranczka

Użytkownik
  • Postów

    33
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez pomaranczka

  1. Ja dziś dostałam diagnozę... niby wiedziałam, ale jak to padło to jednak jest jakoś tak inaczej... Dziwnie mi z tym. Jaką Ci potwierdzili diagnozę? No i własnie jak to jest, że wiemy a mimo to jesteśmy zaskoczeni. U mnie to dziwne odczucie objawia się, bo zawsze mam nadzieję, taką małą, że może to nie tak, może to coś innego co łatwiej by zaakceptować. Freaya, co to za stan. Wiesz z czego się bierze?
  2. Pytanie moje brzmi: ile trwa przepustka weekendowa? Od piątku wieczór do niedzieli wieczór czy poniedziałku rano? I ile takich przepustek można dostać?
  3. Yvonne, trzymaj się, forum też po to jest by się wyżalić. Co do tych facetów to też jestem w związku a mimo tego nie mam się do kogo przytulić, bo co chwilę są takie sytuacje, że się nie odzywamy. Tak szczerze to jeszcze gorzej na mnie wpływa to bycie w związku niż jego brak. Przez te kłótnie przynajmniej ze mną więcej złego niż dobrego się dzieje. Pytanie po co jestem z taką osobą? Bo cholernie boję się odrzucenia z jego strony, mimo sprawdzania na jak daleko mogę sobie pozwolić. Ostatnio w końcu to zauważyłam, że wkładam mu prawie do ust słowa, żeby mnie zostawił, że po co my jesteśmy razem, w środku mając nadzieję i krzycząc: nie zostawiaj mnie, zaprzecz. To jest kompletnie bezsensu, w ogóle siebie nie rozumiem. Yvonne byłaś kiedyś w związku? W ogóle dziewczyny czytam Was i choć są to przykre sytuacje to jakoś mnie to pociesza, że nie jestem w tym sama. Łatwiej mi to będzie zrozumieć. Fajnie, że się tym dzielicie.
  4. wel2, gdzie jestem niemiła? Możesz zacytować, to byłoby dla mnie pouczające.
  5. my_name, tu chyba tak naprawdę nie chodzi o usuwanie postów... wel2, jeśli chcesz wejdź na mój profil i poszukaj mojego pierwszego posta, tam napisałam parę słów o sobie. Jestem zwykłą dziewczyną. Nie martw się, po prostu tyle ile umiem zauważyć to zauważam. Tego nauczyłam się na terapii. To, co robimy lub nie, często pokazuje co naprawdę nami kieruje. Najlepsze jest to, że jeszcze ze 2 lata wstecz nie miałam o tym pojęcia. Ale niestety najłatwiej przynajmniej mi jest widzieć coś w innych, a nie w sobie samej. Dlatego takie fajne są terapie grupowe, gdzie masz te dziesięć "luster", które Ci powiedzą jak to widzą. Od nas zalezy czy to przyjmiemy i przyjrzymy się temu. -- 21 gru 2014, 19:10 -- przepraszam że się w ogóle odzywałam nic nie wniosłam do tego forum. chciałabym skasować wszystkie moje posty i już nigdy na żadnym forum się nie odezwać. nie umiem myśleć i w piachu z grabkami powinnam dalej siedzieć. Jak dla mnie to tu jest wołanie o pomoc. Tak jakbyś chciała, żeby Ci napisać: nie przepraszaj, wnosisz wiele, odzywaj się nadal itd. Sama sobie zadaj pytanie co czujesz, czego chcesz.
  6. wel2, myślę, że chciałabyś by zwrócono na Ciebie uwagę, a nie skasować posty (co zrobić jest bardzo łatwo) Skoro tego nie zrobiłaś, a wręcz odwrotnie, kilkukrotnie edytujesz swoje posty to możesz mieć wielką potrzebę uwagi albo wygadania się. Jeśli się mylę, napisz. Wiesz, ja też potrzebuję uwagi czy troski, ale niestety tej pierwotnej, matczynej, a tego w żaden sposób nie da się zrekompensować. Cokolwiek bym nie zrobiła. Zastanawia mnie ten Aniołek, to Twój Anioł Stróż? Szczerze to bardzo zaskoczyło mnie to zdanie: "Piszę do swojego Aniołka". Ty go widzisz? Rozmawiasz z nim? Co albo kto to dla Ciebie jest?
  7. Powiem Ci z moich doświadczeń, że druga terapia, która nie zawsze była przyjemna, dobra i ciepła dała mi więcej niż pierwsza terapia, gdzie byłam głaskana i traktowana jak ofiara, a nie jak kat. Doświadczenia z drugiej "tej twardej" terapii pomogły pokazać mi prawdziwe sytuacje, które się dzieją w życiu. Przecież w rzeczywistości, w realu na nikim nie zrobi wrażenia albo nie będzie wiedział, rozumiał, że jestem zaburzona. I te ciężkie dla mnie sesje, kiedy targało mną odrzucenie albo ja odrzucałam całą grupę bardziej pokazały mi prawdziwą siebie. I wiele nauczyły. I na koniec terapii to przede wszystkim dziękowałam ludziom za te sytuacje, za te kłótnie i złości, bo to mi wiele dało. Tyle z mojego doświadczenia dwóch różnych terapii.
  8. wel2, Rzeczywiście kawał czasu spędzony na terapii, a jak sama piszesz to chyba jeszcze nie koniec. Trzymam za Ciebie kciuki, żebyś sobie poukładała plan na najbliższy czas. Kreatywne spędzanie czasu na malowaniu itp na mnie też bardzo dobrze działa. Ja niestety boję się, że jeśli się nie dostanę to sobie nie poradzę. Że to będzie dla mnie totalne odrzucenie. Wydaje mi się, że Ty nie masz takiego problemu. A z drugiej strony cieszę się, że będę ewentualnie mogła tego doświadczyć i może jednak sobie poradzić. Jeśli możesz i chcesz odpowiedzieć jak wyglądała Twoja pierwsza rozmowa? I jaką masz diagnozę?
  9. wel2, I jak tam samopoczucie? Mogłabyś rozwinąć, że bardzo dużo piszesz? To im się nie spodobało? I jeśli zechcesz to jestem ciekawa jakie to były terapie? Czujesz, że skorzystałaś z nich w pełni? Wiem z doświadczenia, że na wypisach są informacje np jak pracowałaś na terapii.
  10. wel2, myślałam, że się dostaniesz. Szkoda, ale mam nadzieję, że oni wiedzą co robią. To po ilu jesteś terapiach, że powinnaś mieć świetny wgląd w siebie?
  11. Ja nie mogę, najlepiej jak sobie strzelę w łeb. Przepraszam za tą wypowiedź wczorajszo-dzisiejszą. wel2, ochrzciłam Cię mężczyzną :). Też się zapisałam tam, jednak termin mam na luty na pierwszą rozmowę. Ludzie pisali wcześniej, że net jest, ale myślę, że jeśli się będzie spędzało więcej czasu w necie niż z ludźmi to zapewne zostanie to dostrzeżone. Zauważyłam też, że jeśli ktoś tam z forum jest to się bynajmniej nie udziela tutaj. I jeszcze jedno Wel, jak to robisz, że byłam niemiła, a Ty się tym nie przejmujesz? Mnie by się przynajmniej świat walił. Niby forum niby nic, a ja coraz częściej dostrzegam jaka jestem poryta.
  12. Jestem wkurwiona, więc odpowiedź może być impulsywna. Ale kurwa skąd my mamy wiedzieć ile sie czeka akurat teraz, akurat gdy takie a nie inne osoby się kwalifikują i akurat teraz gdy ktoś bierze np dwie rozmowy na raz, No kurwa my to mamy wiedzieć ile się czeka??? Czekałeś tyle czasu to i poczekasz jeszcze miesiąc. a może kurwa krocej a może dzień dłużej. Jasnowidzów na forum nie stwierdzam. Albo wiesz co masz odpowiedz z internetu ode mnie. Pójdziesz na oddział 13 lutego. Tak kurwa będzie nie inaczaej. Masz odpowiedź zadowolony? TRZYNASTEGO!!!!!!!!!!!!!1
  13. Więź z rodzicami jest silna, bo wiążą Cię z nimi silne emocje. I to mogą być emocje typu nienawiść, złość, żal, wstyd. Niekoniecznie miłość. Drugą sprawą może być taka nadzieja, że wracasz do rodziców, bo chcesz coś zmienić, odwrócić tę sytuację. Bo może chcesz od nich dostać coś, czego nie dostałaś w dzieciństwie. I niestety nigdy już tego nie dostaniesz, bo niektóre rzeczy powinno się dostać będąc małym dzieckiem i kiedy rodzice obudzą się i zechcą dawać miłość, opiekę czy coś innego nam teraz to nas jako już dorosłych to po prostu zacznie wkurzać. Ale i tak często się wraca. Np mając 25 lat chciałabyś by Ci mama śpiewała kołysanki? Bo powiedziałaś jej, że nigdy Ci nie śpiewała i ona nagle chce się zmienić. Trzeba się pogodzić, że do pewnych spraw, potrzeb nie da się wrócić. Coś na zasadzie np na moim przykładzie Ci podam. Miałam ojca alkoholika i obiecywałam sobie, że ja nie będę w takim związku nigdy. I co się stało? Wylądowałam w takim samym tylko bez agresji. Jak to sobie uświadomiłam to pytałam samą siebie: dlaczego ja się w to wpakowałam i nie mogłam od niego odejść? I doszłam do wniosków, że jako dziecko nie miałam wpływu na to co się dzieje w domu, nie rozumiałam, ale jak weszłam w związek z alkoholikiem to tak jakby chciałam zmienić tego chłopaka, a podświadomie swojego ojca. Chciałam mieć w końcu wpływ i pokazać samej sobie, że się da, że mama też mogła go zostawić tak jak i ja. Że w jakiś magiczny sposób odczaruje przeszłość. To wszystko się działo w podświadomości. Dlatego się wraca do tych patologicznych sytuacji z przeszłości lub do ludzi, z którymi nie chcemy mieć za wiele wspólnego.
  14. Dlaczego jesteś/byłeś zły na mamę? Może też dlatego, bo zrzuciłeś na nią całą odpowiedzialność za sytuację rodzinną. Miałam podobnie, mi pomogło gdy posłuchałam będąc na terapii kobiety (fakt, biernej do czasu rozwodu), która przeżyła to piekło, usłyszałam co wtedy czuła i co mimo wszystko robiła dla dzieciaków. Pomogło zobaczenie, że mamie (tamtej, mojej albo Twojej) też było bardzo ciężko, dochodzi tutaj współuzależnienie jeszcze, więc tak trudno cokolwiek zrobić, odejść. Oczywiście to nie usprawiedliwia matki, bo chociaż jest też ofiarą tej sytuacji to musi wziąć odpowiedzialność także za małe dziecko i nie ma prawa narażać go na dorastanie w takim domu. Wspominałeś o iluzjach i co mi utkwiło w pamięci pozbyciu się niektórych. Może warto porozmawiać z mamą jak ona widziała tę sytuację z ojcem. Powiedzieć jej co czułeś i takie tam terapeutyczne rzeczy. Wiadomo to moje zdanie, nie musi pasować do Twojej sytuacji :)
  15. frances5r, bardzo Ci współczuję. Widziałam jak bardzo byłaś zaangażowana w pomoc Twojemu partnerowi. Teraz będzie ciężko, zaprzeczenie, okres żałoby, złość. Zrobiłaś wszystko co mogłaś w tym momencie. Po prostu byłaś przy nim. I mnie czegoś uczy to zdarzenie, zobaczenie tej tragedii z innej, drugiej strony.
  16. nostalgia28, Pytanie jakie zadałaś na wstępie czy powinnaś się leczyć? - możesz chcieć sobie pomóc. poruszyło mnie to co napisałaś, poniekąd te sprawy są mi bliskie. Coś co najbardziej mi sie rzuca w oczy to wielki ciężar jaki nosisz poczucia winy. Z tego co piszesz wnioskuję, że masz bardzo mocną więź emocjonalną z rodzicami, chociaż był w domu problem alkoholowy i awantury, jednak po chwili usprawiedliwiasz to. Alkoholizm w rodzinie ma ogromny wpływ na dziecko. Jeszcze do niedawna sama o tym nie miałam pojęcia, po próbie samobójczej gdy miałam rozmowy z panią psycholog, która spytała o to powiedziłam, że owszem tata pił itd, ale to przecież nie ma żadnego wpływu na to jaka jestem, bo to i tak moja wina. Z czasem gdy przyglądałam się temu "małemu problemowi" okazało się zupełnie coś innnego. I wychodzenie z tych złudzeń, że dzieciństwo niby ok było bardzo bolesną drogą, ale oczyszczającą. Także terapię mogę Ci polecić z całęgo serca, oczywiście do Ciebie należy decyzja. Poza tym napisałaś o związku, że zakończyłaś stary - na pewno z jakiegoś powodu. Teraz jest nowy mężczyzna, ale jakby to nie to samo co tam, chociaż tutaj jest szacunek, jest pomoc. To trochę mówi czego Ci brakowalo w poprzednim związku. Pytani za czym tak naprawdę tęsknisz? Nie wiem czy słyszałaś o dorosłych dzieciach alkoholików DDA. Już samo to może nam trochę popieprzyć morale i nauczyć chorych mechanizmów, które mogą zaszkodzić. Trzymam za Ciebie kciuki. Pozwól samej sobie na pomoc. Mi pomogła taka wizualizacja: wyobraź sobie małą dziewczynkę, która jest smutna. Nakrzyczałabyś na nią? Nie? Pomyśl, że to jesteś Ty, chcesz jej pomóc, przytulić? Odpowiedz sobie sama. Powodzenia.
  17. WojuBoju, agresji w Tobie jest dużo, może i złości. Moim zdaniem z jednej strony chciałbyś kontrolować tą agresję i decydować kiedy ma się pojawiać, a z drugiej strony kontroli nad tym mieć się nie da. Emocje przychodzą, odchodzą. My możemy coś z nimi zrobić, zapanować, ale nie wywoływać na już w danych sytuacjach. Zastanawia mnie dlaczego w chwilach zagrożenia lub poniżania próbujesz odwracać uwagę, jest to jakaś forma obrony. Pisałeś, że kiedyś agresję kierowałeś do siebie, w jaki sposób? Możesz sie też zastanowić co jeszcze czujesz/czułeś w trakcie tego poniżania, a co potem?
  18. pomaranczka

    Samotność

    Wiadomo, jakby zrobić taki szczery przegląd znajomych to też ich nie mam, ale boję się tej ostatecznej bez złudzeń prawdy. Kurwa, ale to boli, tak aż fizycznie gdzieś w środku. SmutnaTęcza, A Ty jesteś pod opieką jakiegoś terapeuty?
  19. pomaranczka

    Spamowa wyspa

    jasaw, niestety wiem, dzisiaj spałam do 15 bodajże, a teraz zasnąć nie mogę, co za shit, zwłaszcza, że jutro na badania trzeba się stawić, albo wstawić. A Ty czemu nie śpisz, coś ktoś gryzie?
  20. pomaranczka

    Spamowa wyspa

    Cześć. No jak widać nie mamy problemu ze snem wcale a wcale.
  21. Nie bądź taką egoistką, zobacz jak my to przeżywamy. Nie możesz decydować o swoim życiu i śmierci. Jesteś młoda, zobacz jaki świat jest piękny. ehh, rzygać się chce jak to słyszę . Nie wiem czemu, ale jakoś mnie to pociesza, że nie tylko ja takie rzeczy słyszałam. Czyli oni tak po prostu sobie radzą z naszym stanem. Cóż, mechanizm umniejszania, unieważniania spraw jest chyba okej, skoro oni nie chcą się zabić.
  22. Nienawidzę siebie za to, ze niszczę wszystko. Nienawidzę też tej części mnie, która chce mnie za to usprawiedliwić. Nienawidzę mojego dzieciństwa, na które nie miałam wpływu. Nienawidzę siebie, że teraz mam wpływ a nic nie zmieniam. Nienawidzę, że jestem taka słaba. Nienawidzę tego, że jestem chodzącą obłudą. Chcę, żeby już było cicho, jasno i spokojnie...
  23. pomaranczka

    Samotność

    Smutna Tęcza, ja już nie potrafię udawać by być jak inni. I zaczynam tracić tych znajomych, bo kiedyś byłam tak jak Ty ubrana w maskę uśmiechu i "wszystko jest w porządku, jestem taka jak Wy" i najlepsze jest to, ze wtedy naprawdę w to wierzyłam. Odkąd nie mam siły wtapiać sie w tłum i odpowiadam na pytanie co u ciebie - beznadziejnie - to po kolei znajomi, a było ich i tak mało, się wykruszają, bo nie tego chcą słuchać, nie to widzieć. Z innej strony mam w sobie taki głos, nie wiem na ile to jest szczere we mnie, ale jeśli się zastanawiam to chyba nie jest: a mianowicie, ze to wszystko jest śmieszne i przerażające jednocześnie, że jest nas tu tylu, tyle wirtualnych osobowości, a wszyscy tacy samotni. Wiadomość nr 16138 samotnej osoby. Kiedyś nie rozumiałam jak można być samotnym wśród ludzi, teraz to do mnie dociera. Powoli i boleśnie. Smutna Tęczo, mimo moich gorzkich słów mam gdzieś w sobie taką nadzieję, że spotkamy na swojej drodze takich ludzi przy których będziemy się dobrze czuli. Chociaż najlepiej by było być szczęśliwym samym z sobą, aby się nie uzależniać od innych, bo to nie jest zdrowe.
  24. Czytając Wasze posty łatwo mi pomyśleć, że w sprawach leków należałoby słuchać się lekarzy. Gdy już o mnie chodzi to w głowie nawet się nie zatli taka myśl. Rzuciłam leki, zrezygnowałam, gdy było bardzo źle. Teraz sobie uświadamiam dlaczego. Chyba traktuję leki jako osobę, kierując na nie złość, odpowiedzialność za moje samopoczucie. Przecież miały pomóc i co? I jest coraz gorzej, nie będę ich brać. Teraz jest lepiej, był dobry czas, znalazłam je przypadkiem i pojawiła się myśl niewiadomo skąd, że powinnam (znienawidzone słowo), że powinnam je jednak brać, bo co powiem lekarzowi, bo czuję się winna, bo takie składowisko leków jest dla mnie potencjalnym wyjściem awaryjnym, bo w sumie to może mi jednak pomogą? Poradziłam się kogoś i zdecydowałam zaczekać do wizyty i przyznać się jak jest, choć to niesttety zmienia się z godziny na godzinę. Może macie podobnie? Zastanawiam się i jestem wkurzona na siebie, ale na tą złą siebie, która przestała brać leki a teraz jednak chce wznowić "leczenie". Co to ma być? Dlaczego nie potrafię postrzegać siebie jako jedności? Sama siebie nie rozumiem, są we mnie conajmniej dwie osoby. Ciężko jest to ogarnąć. Dzisiaj starałam się to przemyśleć logicznie, dlaczego właściwie ich nie biorę i klocki zaczęły się układać. Masakra, taka mała próbka mojego swiata, właśnie to mam w głowie, totalny chaos. Czy ktoś tu czuje sie podobnie?
×