Skocz do zawartości
Nerwica.com

pannanikt

Użytkownik
  • Postów

    96
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez pannanikt

  1. pannanikt

    Moje problemy

    rewelacja!! jestem z Ciebie dumna:)
  2. KRISTI?!?! Przepraszam, czy jestes moze Kristi z jakiegos forum o ED...? Jesli tak to wiesz co to znaczy a jelsi nie to przepraszam. jestes normalna. tylko chora.
  3. pannanikt

    Szpital

    Nie daję sobie rady. Depresja dopadła mnie na całego. Jestem bliska samobójstwa. Ale chcę żyć, tylko po prostu nie mogę sobie poradzić. Sytuacja w domu... Nie wiem co robić. Dopadły mnie stany lękowe, czasem tak silne, że boję się panicznie sama nie wiem czego. Mam tyle planów na przyszłość, całe życie przed sobą... Ale potrzebuję natychmiast pomocy. Najbliższą terapię mam najwcześniej za miesiąc, ale ja nie mogę tak długo czekać, bo naprawdę się zabiję. Zastanawiam się nad szpitalem na ten czas. To byłby już mój 10 pobyt w krakowskiej Klinice na oddziale młodzieżowym... Nie chcę tam iść, ale boję się, że nie mam innego wyjścia. Jest ze mną naprawdę źle. A zależy mi na tym, żeby ŻYĆ i cieszyć się życiem, tylko po prostu najzwyczajniej nie wyrabiam... Poradźcie mi, co mam zrobić. Wiem, głupio pytać o taką sprawę, ale ja już nie wiem co począć ;((
  4. tez trzymam kciuki. wiem jak to jest. jestem od 6 lat chora na anoreksje i bulimie. i depresje. i w ogole ejstem nienormalna.a specjalista tez by mi sie przydal, niestety od 1,5 miesiaca nie mam terapii, zacznie sie ona znowu dopeiro we wrzesniu, ale ja sie zbaije wczesniej chyba. no albo zglosze do szpitala.
  5. pannanikt

    slaba osobowosc

    ale bzdury plecieci, drodzy faceci. tylko dziwkom imponuja faceci ktorzy zachwouja sie jak zwierzeta, a prawdziwym kobietom - tacy, ktorzy wlansie sie tak nie zachowuja. naprawde macie jakies stereotypowe podejscie albo spotykacie niewlasciwe kobiety.
  6. Uważam, że powinieneś skorzystać z jakiejś terapii. Ale nie zgadzam się, że pomoże Ci akurat psychiatra, wypisując leki. Skoro nie jest "aż tak strasznie źle" i jakoś dajesz radę, jesteś w stanie trzeźwo myśleć - może na początek warto spróbować terapii u terapeuty, niekoniecznie od samego początku trując się chemią. Pozdrawiam:)
  7. pannanikt

    Odstawianie leków

    Przede wszystkim nie poddawaj się. Jeszcze będzie lepiej...
  8. pannanikt

    slaba osobowosc

    NIGDY nie jest za późno!! :) Nie masz słabej osobowości, przeciwnie - zrobiłeś coś, na co niewielu ludzi by się zdobyło! Poszedłeś w inną niż zwykle ludzie idą w takiej sytuacji stronę. Spójrz na to w ten sposób- zapragnąłeś stać się bogatszy (nie mówię o pieniądzach), wybrałeś trudniejszą drogę. Cena okazała się wysoka... bo może trochę przesadziłeś, ale przecież masz DOPIERO 21 lat i wszystko przed Tobą! Teraz masz już za sobą trochę życia, wiesz czego chcesz, jesteś konsekwentny, a więc i odpowiedzialny za swoje decyzje - masz szansę stworzyć coś trwałego i pięknego:) Nie budujesz już zamków na piasku, ale masz możliwość - jak niewielu dzisiaj - zbudować trwałe fundamenty. Doceń to, co osiągnąłeś i nie zadawaj sobie pytań "czy nie jest za późno", bo nie jest! Oddalaj od siebie te myśli, skup się nie na tym, czego nie zrobiłeś, nie przeżyłeś, co Cię ominęło, lecz na tym - jak wiele jeszcze możesz, ile na Ciebie czeka, ile jeszcze dobrego Cię spotka... :)) Wszystko będzie dobrze:) Może brzmi to tak jak jakiś niepoprawny optymizm, a przecież życie nie jest proste. Nie jest, to prawda i ja też doskonale wiem jak trudno jest wierzyć w lepsze jutro, ale wiem, że ta wiara i nadzieja pomagają! I nie są wcale oszukiwaniem samego siebie, ale stymulowaniem myśli. Przecież nastawienie to już ponad połowa sukcesu! :)
  9. pannanikt

    Moje problemy

    "nie myśleć o tym jak dane ćwiczenie wykonać, tylko kiedy przyjdzie co do czego to wykonywać to jak najlepiej sie umie i skoncentrować się na tym co się robi??" Myśleć o tym, by wykonać je jak najlepiej TY potrafisz, a nie jak oczekują tego inni. Skoncentrować się właśnie na tym ćwiczeniu, na tym, co masz zrobić, wyobrażać sobie, że robisz to dobrze. Ale pod żadnym względem nie dopuszczać do siebie myśli typu "a jeśli mi nie wyjdzie?" Nie ma ich! Nie ma takiej opcji! :) Pozdrawiam i powodzenia jutro!
  10. Pierwsza rzecz - terapia. Druga - nie masz realnych podstaw, żeby winić się za stan, w którym nie panowałaś nad sobą. Musisz oddzielić SIEBIE od choroby, a wtedy to ona miała władzę nad Tobą. Jestem pewna, że tamto wydarzenie niczego nie przekreśla. Możesz być (i pewnie jesteś:)) ) wspaniałą matką! Może nawet najlepszą, jaką można mieć - gdyż ROZUMIEJĄCĄ więcej niż przeciętny człowiek... Doceń w sobie to, doceń tą wrażliwość - jakże rzadką w dzisiejszym świecie - którą możesz swojemu dziecku przekazać:) Pamiętaj, że Twoja córeczka Cię kocha miłością bezwarunkową, niezależnie od tego, co się wydarzyło tamtego dnia. To już przeszłość... I musisz sobie ją darować, by iść dalej. Poza tym żyjąc w ciągłym poczuciu winy możesz nawet szkodzić swojemu dziecku, które - choć nie wszystko rozumie - CZUJE... Dlatego powinnaś zgłosić się na dalszą (jeśli już miałaś wcześniej) terapię... Uwolnienie się od poczucia winy jest możliwe! Trzymam kciuki!!
  11. Mówienie sobie, że jest dobrze jak jest bardzo źle rzeczywiście nie ma sensu, ale przekonywanie siebie samego do wiary w to, że dobrze będzie - jest jak najbardziej na miejscu! Myślami można bardzo wiele zmienić! Człowiek, który wmawia sobie, że jest nieszczęśliwy taki właśnie jest, niezależnie od rzeczywistości czy obiektywnej oceny, natomiast ten, kto stara się zauważyć jakieś dobre strony, jakieś choćby maleńkie iskierki, po których obecności może stwierdzić, że jednak JEST SZCZĘŚLIWY - sutomatycznie jest człowiekiem szczęśliwym. Tzn z tym "automatycznie" to wielkie uproszczenie, aczkolwiek w skrócie tak się właśnie dzieje. Można samego siebie motywować do zmiany - niekoniecznie świata, ale siebie w środku! I to nie jest wtedy wmawianie sobie, że jest inaczej niż jest! Ktoś kto widzi JASNĄ przyszłość, wierzy w nią i wyobraża sobie ją - a także realną drogę do jej osiągnięcia - zapewnia sobie taką właśnie przyszłość. Szczęście i SENS są naprawdę w dużej mierze zależne od nas samych, od tego jak pokierujemy własnymi myślami, ponieważ zarówno szczęście jak i sens są pojęciami względnymi. To tyle teorii, praktyka wymaga niestety wielkiej SIŁY, a tej osoby z depresją czy ludzie na skraju samobójstwa zwykle nie posiadają. ALE to też można zmienić. Nie zawsze samemu, więc należy korzystać z pomocy. Ale nigdy nie wolno siebie dodatkowo dołować i zawsze trzeba mimo wszystko wracać do tych chwil, kiedy było dobrze albo nie tak źle... To jest możliwe. Przecież tak naprawdę nikt i nic nie pomoże jeśli sami nie uwierzymy w to, że może pomóc! WIERZĘ, że za kilka lat każda osoba, która teraz nie widzi sensu życia, zrozumie, że ten sens jest w nas samych i uwierzy w siłę, którą w sobie ma. A co do życia dla innych... Myślę, że to może być sens dla wielu osób, aczkolwiek nie można w tym wszystkim zapominać o sobie. Tak naprawdę nie warto opierać sensu istnienia tylko na drugim człowieku, bo wtedy nie mamy tak naprawdę wpływu na własne życie. Warto znaleźć jakiś wyższy cel, taki, który nie będzie zależny od czynów drugiego człowieka...
  12. Tak, pytanie ciężkie, wymagające obiektywnego myślenia i przyznania się przed sobą i innymi, że NIE JESTEM ZŁY DO KOŃCA... :)))) A teraz moja kolej... hehe, wreszcie:P Więc ja w sobie lubię ambicję, upór i wytrwałość w dążeniu do celu, szczerość, podchodzenie do ludzi "z sercem", odpowiedzialność, umiejętność przyznania się do błędu. Jestem też dumna z tego, że nigdy nie dałam się w nic wciągnąć, że mam swoje zasady, których się trzymam i nie palę papierosów, nie piję alkoholu, nie biorę narkotyków ani żadnych tego typu rzeczy. Bardzo lubię w sobie też pracowitość, to że nie lubię marnować czasu. Cenię w sobie chęć i zdolność do pomocy drugiemu człowiekowi, a także to, że mimo choroby jestem teraz w tak dobrym stanie, że tak dużo udało mi się osiągnąć. Przede wszystkim nauczyłam się doceniać życie, zobaczyłam ile jest warte, nauczyłam się widzieć w wielu niegdyś "czarnych" rzeczach jakieś dobre strony. Trudno mi powiedzieć, co cenią we mnie inni, ale wydaje mi się, że chęć pomocy i gotowość do działania. Być może też moją "opryskliwość" i dar wiecznego dogadywania - taką moją słodką wredność, oczywiście w żartach:) W ludziach cenię umiejętność dochowania tajemnicy, empatię i zdolność przeciwstania się złu. Podziwiam odwagę i niezależność. Ale przede wszystkim cenię przyjaźń - taką prawdziwą. Świat uważam za piękny i niezwykły. Uwielbiam zachody słońca i nasze polskie morze, szum wiatru i promienie słońca :))
  13. Vampire moje odpowiedzi też się pojawią, ale za jakieś 2 godzinki, bo w tym momencie nie mam za bardzo czasu na dłuższą wypowiedź:)
  14. Każdy człowiek posiada jakąś skłonność do myślenia w konretny sposób. My, ludzie z depresją i problemami emocjonalnymi, widzimy wszystko głównie na "nie". Jednak takie myślenie i sposób postrzegania rzeczywistości można zmienić (mnie się to już w jakiś sposób udało). Nie sprawi to oczywiście, że to, co nas otacza będzie inne, ale umożliwi dostrzeżenie tego w bardziej obiektywny sposób. Bądź co bądź, nigdy nic nie jest tylko czarne. Uważam, że WARTO zobaczyć świat inaczej niż do tej pory, zobaczyć go od tego dobrej strony. Przecież właśnie "szczęście to sposób patrzenia na świat" i... siebie:) Więc do dzieła. Proponuję, żeby każdy napisał coś DOBREGO o sobie. -co w sobie lubisz? (cechy charakteru, dobre skłonności, przydatne i/lub wyjątkowe umiejętności) -co cenią w Tobie inni? (j.w.) -za co Ty doceniasz ludzi, którzy Cię otaczają, co dobrego spotyka Cię z ich strony i co sam możesz im zaoferować? -co dla Ciebie jest piękne na świecie? Domyślam się, że w pierwszej kolejności nasuwa się "nic", ale jestem przekonana, że każdy, po chwili zastanowienia, znajdzie w sobie coś dobrego! Bo każdy to "coś" posiada... :)
  15. pannanikt

    Moje problemy

    Znam to. Znalazłam kilka sposobów, by poprawić choć trochę ten "stan". Po pierwszy - postaraj się na moment wyciszyć, wyłączyć. Po drugie - sformułuj swój cel we właściwy sposób, czyli nie myśl "będzie najlepszy, zrobię to tak i tak", ale "zrobię to najlepiej jak potrafię". Niby niewielka różnica, ale w rzeczywistości zasadnicza, chociaż o to samo chodzi. Myśląc "będę najlepszy" stawiasz sam siebie pod jakimś murem i tak naprawdę dodatkowe kłody pod nogi osbie rzucasz, bo nigdy nie wiesz, czy nie znajdzie się ktoś lepszy od Ciebie. Wtedy Twój cel staje się zbyt trudny do osiągnięcia, gdyż nie zależy tylko od Ciebie. Natomiast myśląc "zrobię co w mojej mocy, zagram najlepiej jak potrafię" torujesz sobie drogę do sukcesu, bo nawet jeśli nie osiągniesz dokładnie wymarzonego celu, będziesz miał świadomość, że jednak zrobiłeś co w mojej mocy (jeśli oczywiście zrobisz). To taki trening świadomości, na który oprócz właściwego formułowania myśli i celów składa się także droga do celu, tzn. rozluźnienie, skupienie i obraz (w wyobraźni) samego siebie osiągającego ten cel, poparty rzecz jasna niezachwianą wiarą w jego urzeczywistnienie. Trochę skomplikowanie to napisałam, ale może ktoś coś z tego zrozumiał. To naprawdę działa, da się zaprogramować swój sukces! Takie myślenie obniża presję, bo stajesz się zależny tylko od siebie i działasz tylko dla siebie. W końcu po co wykorzystywać swoje myśli do strachu przed porażką jeśli można pokierować nimi tak, by wzmocnić siebie w drodze do sukcesu...? :)
  16. Życzę Tobie i innym tej siły, która podtrzymuje wiarę w sens życia...:* Wiem, że znalezienie jej jest bardzo trudne, ale wiem też, że nie niemożliwe...
  17. Ależ życie ma ogromny sens!! Niestety nie wiem czy powinnam opisywać sens życia, który ja widzę tak w pełni, ponieważ wiąże się on z moją wiarą i nie wiem czy każdy chciałby o tym czytać. Nie chcę, by zarzucano mi propagowanie swoich religijnych przekonań w miejscu do tego nieprzeznaczonym. Ale myślę, że mogę napisać o czymś, co poniekąd także z wiary wynika, aczkolwiek ja nie wiążę tego z nią. Otóż dla mnie sensem życia jest możliwość obcowania z innymi ludźmi, bycia z nimi w tych pięknych i trudnych chwilach, niesienia pomocy, "uczłowieczania" tego świata. To właśnie znalazłam w wolontariacie. Wiem jednak, że nie jest łatwo troszczyć się o innych, gdy samemu ma się problemy ze sobą i całkowicie to rozumiem. Ale myślę, że warto czasem - zapominając na chwilę o swoim bólu - spojrzeć na świat dookoła, zobaczyć drugiego człowieka, uśmiechnąć się do niego. Wtedy człowiek czuje się od razu o wiele mniej samotny, zyskuje jakieś poczucie potrzeby bytu, sensu właśnie. Może to dla niektórych śmieszne, ale szczery uśmiech do/od kogoś jest właśnie tym, co nadaje temu życiu sens, a pomocna dłoń w cierpieniu wyciągana w obie strony sprawia tak naprawdę, że jesteśmy ludźmi. Aby dostrzec sens bytu, trzeba dostrzec piękno otaczającego świata. Myślę, że jego okrucieństwo widać na codzień, za to o wiele trudniej jest wyjść na łono natury, położyć się na trawię i po prostu wsłuchać w to, co dzieje się dookoła - śpiewające ptaki, szumiące drzewa czy potoki. Ja znalazłam takie swoje miejsce, które lubię i wiem, że każdy gdzieś takie ma, nawet jeśli go nie dostrzega. Życie każdego człowieka to droga, która nie kończy się w chwili śmierci (nie każdy musi w to wierzyć, wiem). Proponuję, Ty, Który Teraz To Czytasz, żebyś - nim zaczniesz zastanawiać się nad sensem - spojrzał na świat i na tych, którzy Cię otaczają trochę innym niż dotychczas okiem. Spróbuj zobaczyć to, co jest dobre i piękne, zauważ, ile dobroci każdego dnia dostajesz i ile sam możesz dać innym. Przyjrzyj się możliwościom, które daje Ci życie i zastanów się, jak najlepiej je wykorzystać. Przede wszystkim jednak - spójrz na siebie jak na istotę ludzką, ZAUWAŻ W SOBIE DOBRO, popatrz przez pryzmat swoich DOBRYCH STRON, i daj sobie prawo do posiadania wad, do bycia niedoskonałym. Pewnie zaraz ktoś powie, że gadam głupoty, że przecież "i tak umrzemy, więc po co żyć", że "nie jestem wcale tu potrzebny". I ja doskonale rozumiem takie podejście, wiem że nie da się go zmienić z dnia na dzień, wiem jak to jest, gdy wszystko, absolutnie wszystko widzi się w czarnych barwach, a już najgorzej - samego siebie. ALE WIEM TEŻ, że każdy, kto żyje na tym świecie, jest tutaj w jakimś celu, jest POTRZEBNY. I Ty także, skoro jesteś tutaj - jesteś wiele wart...
  18. pannanikt

    Szpital

    tak, ludzie o zgrozo czesto tak mysla. i to jest straszniejsze od samych stereotypow. zyjemy przeciez w XXI wieku... ale oczywiscie nie ma watpliwosci co do tego, ze sytuacje - skrajnie nieprawidlowe - zdarzaja sie w niektorych placowkach... jednak sa to praktyki wyjatkowe.
  19. pannanikt

    Odstawianie leków

    dobrze zrobiles:) wiem ze takie cos czasem pomaga. ja tez kiedys odstawilam pernazyne z hydroksyzyna i cale szczescie bo nie wiem co by bylo. dzieki temu mozna powiedziec ze wyszlam z depresji w duzym stopniu. czasem tak trzeba:) ale w zadnym wypadku nie zachecam do odstawiania lekow.
  20. w dzien...? po tym jak sie spac nie pojdzie od razu to potem haluny takie ze... łohohoho. mi sie wydawalo kiedys ze kolezanka świeci a dziecko ze zdjecia wiszacego na scianie do mnie krzyczy. to nie zart, ja wtedy na powaznie to widzialam. wiec... dobry - ale jak sie spac od razu pojdzie.
  21. bralam daaawno, 4 lata temu. nie dzialal na mnie. a moze dzialal ale nie zdawalam osbie z tego sprawy? nie wiem. w kazdym razie nie pomogl w depresji, wrecz przeciwnie, jakis czas po rozpoczeciu kuracji tym czyms probowalam sie zabic.
  22. bralam pernazyne. niestety nie umiem powiedziec jak sie po niej czulam bo... nie pamietam!! ten lek zorbil ze mnie wraiatke i dopiero miesiac po odstawieniu zaczelam wracac do siebie. to jest naprawde jak dla mnie straszny lek. niby slaby ale... powinni go wycofac :| btw. nie pamietam jak sie podczas brania tego, ale pamietam ze w ostatecznosci probowalam popelnic samobojstwo. moze dlatego ze w ogole juz nie myslalam po nim, a moze dlatego ze zle sie czulam. nie wiem.
×