Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zmorek

Użytkownik
  • Postów

    141
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Zmorek

  1. człowiek nerwica, przyznam, że dziwną misję masz z matką. Nie masz kogoś z kim mógłbyś wyjść kilka razy, a potem może już sam? Żeby zobaczyła, że ktoś po Ciebie przychodzi itp., jeśli boi się o Ciebie, powinna być wtedy spokojna. Jeśli zaś nadal będzie się upierać i Cię ograniczać, proponuję postąpić ten raz wbrew jej, choćby przez okno wyjść, jeśli zamknie drzwi. I zobaczyć jaka będzie reakcja. Może być refleksja, a może być wrzask. I może to Ty zacznij grozić w razie wrzasku, że się np. za tydzień wyprowadzasz w obliczu takiego traktowania; zmyśl coś, że pracę masz na oku itp. Oczywiście, nie znam Twojej matki, więc przepisu nie podam, ale gdyby moja coś takiego robiła, powyższe poczynania raczej by podziałały I miłego dziona Wszystkim! Nie rozpiszę się, bo wiszę nad klawiaturą, nic nie spałem.
  2. Ba! Pracoholizm to na pewno nic dobrego, choć można zauważyć jego pozytywne skutki (mam dwóch takich pracusiów w rodzinie:D:) Ale lepsze to, niż gapienie się w ścianę i rozmyślanie, reżyserowanie świata. Tylko co ze sobą zrobić? Potraciłem zainteresowania, bo się przecież tak boję, że w ogóle im mniej z ludźmi tym lepiej. Została mi muzyka i film, które mogę sam spokojnie w zaciszu, w mojej jaskini eksplorować Mam zacząć haftować? Jak można się czymś zająć, skoro zakupy to problem. I właśnie to moje biadolenie, cholera, bez przerwy, jak teraz, ojej.... Cieszcie się, Ludki, że nie kontaktujemy się osobiście I,bethi, straśnie Ci dziękuję za to "Słoneczko". Nie pozwalam sobie zwykle na usłyszenie takich rzeczy, bronię się przed bliskością, a tu BACH! "Słoneczko!" Bardzo miłe to było. I bardzo słusznie! Nie ma takiej możliwości, że nie dasz rady! Mmmm... Chce się żyć po samej relacji:) Do mnie się zawsze jakaś hostessa przyplącze Walcz, Jaśkowa, walcz!
  3. Jasność sucks! Dzień dzisiejszy kończę piwem i skrętem, w nocy już nie będą potrzebne. Na dodatek ta świadomość, że stoję w miejscu, nie rozwijam się. Dzisiaj tylko, trzy razy przypał w sklepie miałem: zabrałem nie moje zakupy, przepuściłem kolejkę, a na koniec zostawiłem kluczyki do samochodu kasjerce - razem z drobnymi - chyba nie mało jak na jednorazową wizytę w markecie. No i mam ser nie pokrojony, bo się nie odważyłem poprosic, buuuuuuuahahahahahahashahahahahahaa!!!! Gratuluję silnej postawy i życzę powrotu do zdrówka! Czyżby popularna ostatnimi czasy grypa Cię dopadła? Czy to tak nerwica daje się we znaki mocno? Trzymam kciuki za powrót do formy A pracoholizm to chyba lepiej niż siedzenie w domu.
  4. Zazdroszczę Dla mnie kupić choćby spodnie to już jest koszmar. To przymierzanie i niesnośnie skupiona na mnie uwaga ekspedientki, brrrr.... Mam nadzieję, że potrwa wiecznie:) A ja bym proponował założyć temat "moja dzisiejsza noc" Miałbym może coś ciekawego do powiedzenia, a to dlatego, że sypiam już za dnia. W nocy czuję się znacznie lepiej, wykorzystuję więc okazję i chcę zachować świadomość jak najdłużej, w końcu trochę przyjemniejszą świadomość. Jednak im dłużej wysiaduję nocą, tym gorzej czuję się w dzień Jeśli zacznę sypiać o normalnych porach, zostanie mi tylko paskudny dzień... Eheehhh, zastrzelcie mnie, proszę.
  5. samotniczka, w maszynkę do strzyżenia absolutnie nie. Jest to jakieś wyjście, ale gdzieś w środku byłbym na siebie zły i szydziłbym, że z tchórzostwa to zrobiłem. Że do ginekologa chodzić nie muszę, to Losowi dziękuję na kolanach każdego dnia Dokładnie. Do tego trzeba siedzieć ciągle przed lustrem i oglądać siebie, co, jak dla mnie, do najprzyjemniejszych zajęć nie należy. No, ale właśnie od owego fryzjera wróciłem i żyję (jeśli można TO tak nazwać).
  6. Hah... Nieźle, nieźle, u mnie czasem twarz odwleka się do wieczora Chcesz powiedzieć, że jesteś w stanie się z kimś pożreć? Nawet się tak zdrowo, głośno pokłócić? Ja bym się chyba rozleciał na kawałki od trzęsawek... Ależ mi życie rzuca wyzwania, dzisiaj muszę (MUSZĘ) pójść do fryzjera Miałem być wczoraj, ale wiecie jak to jest... Poza tym, dziecko zaczepiło mnie niedawno na ulicy prosząc o odpalenie motorynki, warsztat techniczny na poziomie kosiarki do trawy. I się przeraziłem, że nie potrafię, że coś spartolę, że nie podołam, heheheheheheh.... Ratunku, to już nie jest śmieszne Patrząc w świetle rozumu - boki zrywać.
  7. bethisamotniczkaAmy Lee, dzięki serdeczne za miłe słowa. W takim razie będę starał się czasem popisać, chociaż, czasami tak nie widzę w tym sensu, że nie chce mi się. W ogóle juz nic mi się nie chce I przy okazji czuję się gorszy od pracujących znajomych. samotniczka, na pulpicie mam Kevina S. A Ty?:) Jak często czytałaś te afirmacje?
  8. Hej! Mam pytanko, próbowaliście może afirmacji? Rozklejanie ich w domu i częste czytanie daje jakiekolwiek efekty? Nie zakładam nowego tematu, choć może powinienem. A nie robię tego, bo moja pokręcona nerwica zawiera silne poczucie niższości, w sumie nigdzie nie widzę się mile widziany, również tutaj. Chciałem się przede wszystkim podzielić pewnym patentem. Otóż, zupełnie przypadkowo odczułem przyjemne działanie pogodnej postaci na pulpicie. Ustawiłem tapetę z pewnym aktorem ciepło, szczerze i szeroko uśmiechniętym. Czuję, że jakoś pozytywnie na mnie ten uśmiech wpływa. Polecam:)
  9. Dzięki, tyska:) Na kamerkę internetową jakoś nie wpadłem... Goopi:D A coż to jest za pracowanie, że aż słuchawka z ucha wypada?;D
  10. Wygląda to wszystko bardzo zachęcająco. Właśnie, podzielcie się. I jak myślicie (którzy odbywaliście sesje indywidualnie), czy terapia przez telefon może odnieść pożądane skutki, czy raczej ważne jest dla Was, że kontaktujecie się bezpośrednio, wzrokowo itp.?
  11. Kiedy tak sobie Was czytam, trochę zazdroszczę i częściowo też nie rozumiem. Piszecie o wypadach, o rowerze, o basenie, macie zajęte terminarze. Mój terminarz to jedna wielka pusta głodna dziura, ocean czasu, z którym chciałbym coś zrobić, ale cokolwiek by to nie było, okazuje się ekstremalnie stresujace, bądź nawet paraliżujące. Szczególnie na basen bym nie poszedł, bo bym się bał rozebrać, że źle wyglądam, że głupio, że zbyt wolno płynę Jak sobie doraźnie radzicie ze stresem? Miałem dzisiaj rozmowę kwal. w sprawie pracy. Cud, że z niej nie uciekłem, ale wiedziałem, że jeśli to zrobię, to będę to sobie wyrzucał w nieskończoność. Czekałem przed biurem szefa i biłem się sam ze sobą, żeby stamtąd nie zwiać. Kiedy w końcu wszedłem, byłem tak przerażony, że nie mogłem wykrztusić słowa, coś tam wybąkałem półgłosem, pot lał się ze mnie strumieniami i zmierzałem do jak najszybszego zakończenia rozmowy, chciałem już wyjść, a tu szkodziłem sam sobie, bo nie dałem szansy zbyt wiele się o mnie dowiedzieć przyszłemu pracodawcy. Uciekałem stamtąd jak by mnie chcieli zabić. Niewiele się dowiedziałem, bo byłem skupiony oczywiście na sobie. Aż się podziwiam, że nie zemdlałem... Tak się nie da żyć, mam wrażenie, że to jest najgorsza choroba z możliwych, że gorszej już nie ma, to jakieś przekleństwo. O innych dolegliwościach można choć na chwilę zapomnieć... Jak sobie radzicie w takich sytuacjach bezpośrednich? Jak to robicie, że chodzicie na kursy językowe, basen, wycieczki? Że pracujecie, studiujecie, uczycie się? Ja siedzę w domu, gdy mam wyjść nie widzę celu, sensu:(
  12. U mnie, z tych raczej niewspomnianych to jest tak: 1# Wariacja mimiki - w sytuacji stresowej, np. na rozmowie kwalifikacyjnej o pracę bądź z osobą, której się boję, a jednocześnie nie lubię, czasem też tak po prostu, przy rozmowie - mam wrazenie, że moja twarz drga, że skóra na twarzy się zwija i skręca, nie panuję nad nią, zastanawiam się, jaki przybrała grymas. 2# Jeśli już uda mi się spojrzeć w oczy rozmówcy, mam czasami uczucie, a nawet pewność, że miotam w niego gromami, że moje spojrzenie jest wysoce nieprzyjazne bądź wrogie, widzę nawet reakcję na moje spojrzenia, lub też je sobie wymyślam. 3# Problem z lustrem. Mam kłopot z postrzeganiem całościowym twarzy, raczej zuważam jakieś defekty, nie mogę się do siebie uśmiechnąć, jeśli już to z wielkim trudem. 4# Wydaje mi się, że żeby być pozytywnie odbieranym, muszę nosić na pysku wieczny uśmiech, czasem sprawia mi on wysiłek, ale jednak go utrzymuję, choć mam wrażenie, że wygląda totalnie sztucznie. Zawsze staram się uśmiechać i zawsze do ludzi wyszczerzonym podchodzić 5# Samokontrola, samokontrola, samokontrola!!! Czy się dobrze uśmiechnąłem, czy źle, czy dobrze powiedziałem, czy nie, wyraźnie, czy niewyraźnie, czy wypada, czy nie, czy zauważył, że mi ręka drży, czy nie, czy powinienem się teraz uśmiechnąć, a może to nietakt, co jej powiem mijając ją na schodach, jak skręcić na skrzyżowaniu, jeżeli z prawej będę miał to, a z lewej tamto... I tak w kółko. Tragedia. Absurd. Żałosne w zasadzie. Witam Wszystkich, bo jestem tu nowym nabytkiem. Macie jakieś podobne objawy? Może jakoś sobie z nimi radzicie? Pozdrawiam i zdróweczka Ludki!
  13. Zmorek

    Fobia społeczna!

    A Tobie, Twilight, pomógł już jakiś specjalista, pomógł naprawdę? Nie wierzę już w lekarzy, bo kilku niewiele dla mnie zrobiło, jeden w zasadzie coś ugrał, jedna psycholożka wzbudziła wręcz moje współczucie, bo gołym okiem widać było, że sama ma ze sobą problemy i dała teścik do wypełnienia, po czym przyłożyła szablonik i postawiła diagnozę. DLATEGO chcę spróbować raczej sam...
  14. Zmorek

    Fobia społeczna!

    Pewnie masz rację, tylko chwilowo się zniechęciłem do "specjalistów", bo w zasadzie niewiele mi pomogli, miałem poczucie straconego czasu, kto wie, czy przez 3 lata nie dałoby się tego załatwić w inny sposób... Pomyślałem więc, że może warto spróbować popracować nad sobą, może autosugestia, siła woli, pozytywne myślenie, ziółka? Nie wierzysz w takie sposoby? Z tego co zauważyłem, jest tutaj wiele osób, które kwestionują terapie i odnotowują jakieś sukcesy w samodzielnym dążeniu do zdrowia. Do tego mam znajomego, wieloletniego bywalca stolicznych gabinetów różnej maści i jest z nim gorzej niż ze mną Dlatego też chcę innego sposobu.
  15. Zmorek

    Fobia społeczna!

    Bardzo niewielu przyjaciół wie o mojej orientacji, jednak kontakt z tymi "wtajemniczonymi" nie jest wcale łatwiejszy, nie jestem nawet pewien, czy nie trudniejszy, być może przy nich czuję sie jeszcze gorszy, o ile to możliwe. W rodzinie wie tylko moja szacowna Rodzicielka , która fakt akceptuje, reszta nawet się nie domyśla, a wyjawienie tego teraz nie skończyło by się chyba dobrze, bo przez 3 lata zdążyłem się skutecznie odciąć od większości, ze strachu oczywiście. Co do specjalistów, byłem u trzech, przy czym dwóch pierwszych było zupełnie nieskutecznych, jeden z nich koniecznie chciał umieścić mnie w szpitalu z powodu podjęcia próby samobójczej. Obiecałem ładnie, że będę grzeczny i wróciłem do domu. Trzeci coś zdziałał, uznał, że jestem wyleczony, ale tak naprawdę trochę mu nakłamałem, że jest oki, żeby już nie brać prochów, które mnie tylko rozflaczały i nie nadawałem się już zupełnie do niczego Chciałem spróbować sam sobie pomóc, no i właśnie to robię Przy czym obiektywna pomoc będzie bardzo cenna dla mnie:) Dzięki za miłe przyjęcie, Twilight:)
  16. Zmorek

    Fobia społeczna!

    Cześć Dzielne Ludki! Mam fobię społeczną + nerwicę lękową od 3 lat, jak na razie nie jest dobrze, chociaż bywało gorzej. Codzienne czynności sprawiają mi trudności, ale na ogół jestem w stanie rozmawiać, choć różnie z tym bywa, czasem w środku rozmowy niespodziewanie łamie się głos i juz się rozglądam, żeby gdzieś zwiać. Raczej rzadko wychodzę z domu, rzuciłem studia, bo bałem się panicznie zabierania głosu, kiedyś zabrałem i zatkało mnie przed grupą ludzi, tłumaczyłem im potem, że mam coś z głosem:(, omal nie zemdlałem. Czytając Wasze posty zauważam duży entuzjazm i chęć pomocy, zdecydowałem się więc napisać, bo chciałbym poznać inny punkt widzenia i trochę też z siebie wybroczyć. Słusznie zauważacie, że dużą rolę odgrywa zaniżone poczucie własnej wartości, które może utrudniać kontakt z innymi ludźmi, u mnie sięgnęło chyba dna. Niemal się trzęsę poznając kogoś obcego, najlepszych przyjaciół w zasadzie ze strachu unikam, bądź ich neguję i wynajduję u nich jakieś wady, przekonuję siebie na siłę, że są dla mnie niedobrzy i że lepiej przed nimi wiać. W moim przypadku podstawową rzeczą zdaje się fakt, że jestem gejem. Akceptuję to i wiem, że dla normalnych ludzi to nie jest problem, tymbardziej, że nie wyróżniam się z tłumu, ba, jestem nadzwyczaj męskim "macho" o silnej sylwetce i zaroście na twarzy. Jednak w towarzystwie, obcych, a jeszcze gorzej - przyjaciół, podczas całej rozmowy boję się, że ktoś palnie coś o "pedałach", albo, co gorsza, zarzuci coś mnie, ten strach mnie paraliżuje, nie mogę skupić się na dialogu, na formułowaniu myśli, wciąż kontroluję siebie i planuję, jak zareagować, jak wyglądać ma moja twarz, jeśli coś obraźliwego usłyszę, a będę musiał potraktować neutralnie. Nawet kiedy oglądam z rodziną film i pojawia się wątek homoseksualizmu, skręca mnie dosłownie, lub jeśl wiem, że się pojawi, odliczam do niego bądź staram się wyjść w tym momencie. Przeniosło się to na inne materie i przeraża mnie zwykła rozmowa, chociażby w sklepie, zastanawiam się, jak poprosić o produkt, dlatego chodzę do samoobsługowych wyłącznie. Chorobliwie przysłuchuję się nawet własnemu "dzień dobry", czy "do widzenia", to jest straszne. Do tego jeszcze moje gejostwo, tak piętnowane przez większość społeczeństwa polskiego, przez polityków i niektórych publicystów, przez księży, naprawdę zaczynam czuć się jak jakiś zbok i wcale mi to nie pomaga. Dla mnie osobiście nie jest to problemem, ale właśnie w rozmowach z ludźmi od jakiegoś czasu się stało, myśli typu "on wie", "gdyby wiedział, to by ze mną nie rozmawiał albo bym i po mordzie dostał". Fobia społeczna sama w sobie jest okropna, dodajcie do tego jeszcze świadomość nieakceptacji przez większość. Ufffff... Nawet pisząc teraz, obawiam się trochę, czy się ktoś na mnie nie rzuci na forum:(
×