Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zmorek

Użytkownik
  • Postów

    141
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Zmorek

  1. Masz dużo racji, kreatka. Początki nerwicy pojawiają się na skutek konkretnego problemu, najczęściej podświadomego. Do każdej nerwicy jest klucz. Lęki to oczywiście reakcje zastępcze. Lęk zastępuje emocje, w których, jak uważamy, jest dla nas coś złego. Ale dlaczego? Poczytałem ostatnio fachowe książki o leczeniu i genezie nerwicy. Polecam wszystkim, jeśli rzeczywiście chcielibyście wyzdrowieć. W momencie, kiedy nastąpiła u mnie lekką poprawa, uświadomiłem sobie, że mam niezagospodarowane życie. I wtedy pomyślałem, jaka nerwica jest wygodna. Tak, nerwica to wymówka przed życiem, która ma cechy raka.
  2. Modern, dzięki za podniesienie na duchu. Czy częstotliwość ataków tak sama z siebie zaczęła się zmieniać? W jaki sposób "przewróciłeś" siebie? Czytałem ostatnio "Psychopatologię nerwic" Kępińskiego i podaje on tam pewną receptę na pokonanie nerwicy. Mianowicie, trzy składniki: -uregulowanie uczuć do otoczenia; -uregulowanie uczuć do samego siebie; -znalezienie sobie twórczego zajęcia typu malowanie np. Ponoć pierwszą fazą ustępowania nerwicy jest przełamywanie własnego egocentryzmu. Czy zalecenia Kępińskiego coś Ci mówią? Czy też pokonałeś sucz w inny zupełnie sposób? Pozdrawiam wszystkich.
  3. O to to Verdana, jeśli wierzysz, to wyjdziesz. Też się pochwalę, a co. Tak dobrze jak dzisiaj nie czułem się od pięciu lat. Lęki złagodniały i słabną z dnia na dzień. Już czuję, że jestem ponad nimi, zaczynam jasno myśleć, nie katuję się krytyką, dostrzegam własne zalety, odzyskuję wiarę w siły i ludzi. Nareszcie. Po nerwicy zostaje mi ogromna, niezagospodarowana przestrzeń. Chcę do ludzi! Jeszcze się trochę boję, ale już minimalnie. Bardziej nowości, niż samych zjawisk. Jakbym nagle zasiadł przed pianinem i byłbym zdolny zagrać cokolwiek zapragnę, tak mam świat do dyspozycji. Na psychoterapię chodzę od pół roku. Psychoterapia działa!!!
  4. AnkaSzklanka, szacun, szacun po prostu, Kobieto!:) Na weselu, na widoku i jeszcze śpiewasz do tego dobrze wyglądając.
  5. Lili-ana, disco polo gorsze niż lęki! Mnie tam przeraża głównie tłum, ścisk, nasilony kontakt z ludźmi, starzy znajomi i teksty typu "co u Ciebie? coś taki smutny? a tamtego gościa znasz, on też się nigdy nie uśmiecha":(
  6. magdalenabmw, dzięki za posta:) W Twoich słowach wszystko jest takie proste i możliwe. Ścisnę poślady i pójdę do kościoła, kwestię makijażu przemyślę Dotychczas na ślubach nie mogłem się skoncentrować, bo mi się wydawało, że wszyscy patrzą na mnie, nie na parę młodą Alkohol mnie również "pomaga", ale to musi być ogromna ilość. Na ostatnim weselu wlałem w siebie może litr wódki, w każdym razie wszyscy się już wywracali i kwiczeli, a ja byłem nadal zalękniony, tylko trochę mniej:]
  7. Witajcie! Tej jesieni znowu czeka mnie przyjęcie weselne:( Nie znoszę tego, a trzeba się jeszcze dobrze bawić i uśmiechać, gratulować, życzenia składać itd. Do tej pory zwykle przed taką imprezą czułem się bliski obłędu. Nawet po rzece alkoholu nie ustępowały lęki. I w związku z tym mam pytanie. Jak sobie radzicie w takich sytuacjach? Pijecie alkohol? A jeśli nie, co pozwala Wam przetrwać? Czy można odstawić leki np. dzień przed weselem i napić się bezkarnie wódy (której nienawidzę, ale tylko ona czyni mnie w tłumie w miarę kontaktowym)?
  8. Achaaaaaaaa.... No to sorry, pardones
  9. O właśnie! Również na strach przed przyszłością, osiągnięciem celów. Wszyscy go czują, ale się w nim tak nie grzebią jak my. Dlaczego nie akceptować gniewu? Każde uczucie, to każde. Mój terapeuta każe mi właśnie okazywać i wyrażać gniew, nawet publicznie, mam chodzić rozjuszony, jeśli mam akurat na to ochotę. I to w pewien sposób działa, nabieram świadomości, że nie istnieje zagrożenie, że mam władzę nad ciałem i umiejętność okazania niezadowolenia, obrony przed ew. nieprzyjemną sytuacją, jakąkolwiek. Gniew daje siłę i inną perspektywę. Wyrażony daje ulgę. Tak samo jak nienawiść, ukrywana - żadna frajda.
  10. Dorcia, jestem w trakcie takiej terapii. Nie wykryto u mnie póki co jakichś szczególnych naleciałości ze strony rodziny. Terapia skupia się więc na mnie indywidualnie. I jestem z niej zadowolony, nawet bardzo:)
  11. Szacun Byłem kiedyś wesołkiem, skupiałem na sobie uwagę i byłem tym zachwycony. Teraz, nawet kiedy mam ochotę nim być, nie mogę opędzić się od myśli: komuś się nie podoba, że się nie uśmiecham, albo uśmiecham się za bardzo, uśmiecham się fałszywie, tak naprawdę nie mam na to ochoty i wszyscy to widzą, moje usta przestają przypominać uśmiech, bardziej grymas... Myślą, że coś ze mną nie tak, skoro nie wiem, co robić z twarzą, a na pewno robię coś niepokojącego... Sposób na wyjście z cienia to w moim wykonaniu szaleńczo desperacka próba np. zabrania głosu. Świadomie głośne i energiczne wypowiedzi, wtedy ludzie słuchają, a kiedy widzisz, że to robią, masz więcej odwagi, żeby mówić. Zdarza się, że brakuje oddechu, serce bije bardzo szybko, ale jak widać wciąż żyję. Więc się da. I trzeba próbować. Mam ogólną jazdę na punkcie uśmiechu, staram się ciągle do wszystkich uśmiechać i nie chodzić z zasępionym obliczem po ulicy. Męczy mnie to. Kiedyś spotkałem się z krytyką, że przez cały czas się uśmiecham, non stop, i wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie jest normalne. No wyobraźcie sobie, że z kimś rozmawiacie, a on się do Was nieustannie szczerzy, aż go gęba boli.
  12. No dla mnie też troszkę daleko Podzielcie się wrażeniami po. Czy się siebie baliście itd.
  13. Cieszę się, że nie tylko ja tak to czuję, że czujesz dokładnie tak samo. Mam nadzieję, że i Tobie świadomość podzielania poszczególnych lęków jakoś pomaga:) Mam marzenie: utworzenie jakiejś komitywy tutaj, swoistej terapii grupowej, która będzie się widywać w realu i nabijać sobie do głowy racjonalne postrzeganie świata. Powstańmy razem przeciwko tyranowi, jakim jest nerwica! Nie wiem jeszcze jak... Sądzicie, że coś takiego byłoby możliwe?
  14. Dziękuję Ci, święta jesteś Właśnie. I wypadałoby być radosnym, mieć ochotę posiedzieć w jakimś barowym ogródku. Zima mi bardziej pasuje, bo mnie nie widać na ulicy. Póki co, łudzę się, że nerwica rządzi, bo niewystarczająco chcę się jej pozbyć, w jakiś sposób mi z nią wygodnie, mogę czcić moje lenistwo, zawsze mam wymówkę, żeby się wykręcić ze stresowej sytuacji. Z drugiej strony utrudnia najprostsze czynności, których po prostu nie da się unikać. Dzisiaj na mieście powtarzałem sobie autorską afirmację: "p.ierzpyć to, p.ieprzyć to...". Pomaga:)
  15. No nie, ale jeśli jest to jedyna aktywność seksualna, to już nie za bardzo. Jedzie mi tu czołg... Pewnie, że fajne
×