Skocz do zawartości
Nerwica.com

Leśna Jagoda

Użytkownik
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Leśna Jagoda

  1. Matko... ja wzięłam dziś ostatnią dawkę. Postanowiłam w końcu sama odstawić, bo miałam już dosyć życia na prochach, między jedną wizytą u lekarza, a drugą (na co swoją drogą przestało mnie być stać). Jestem dokładnie w takim stanie, jak opisałeś - najgorsze są właśnie te przemyślenia i płacz z byle powodu. A jeszcze konkretny problem, który mnie dręczy, a który ktoś wykorzystał jako mój słaby punkt i dowalił mi tekstem, przez który wszystkiego mi się odechciało, bo poczułam się jak najbardziej beznadziejny człowiek na świecie...
  2. I tak chyba zrobię... Myślałam, że sama dam radę, bo z kasą straszna lipa, a jednak taka wizyta kosztuje, no ale nic...
  3. Cześć wszystkim, mam takie pytanie - pod koniec lipca miałam odwiedzić psychiatrę, jednak nie było to możliwe ze względów finansowych i z powodu wyjazdu. W sierpniu mija pół roku od kiedy biorę parogen i miałam go teraz odstawiać . Zostało mi chyba 7 czy 8 tabletek, a na razie nie mam jak odwiedzić lekarza, więc pomyślałam, że sama go odstawię. Czy to dobry pomysł, żebym zaczęła brać po pół tabletki dopóki się nie skończą? Wydaje mi się, że lepiej zrobić tak niż brać nadal całe, a np. pod sam koniec zacząć dzielić na pół. Jak myślicie?
  4. Haha czasami właśnie tak trzeba robić Powiedzieć sobie: "Mam fiśka, to mam" Aha, też Cię lubię Przeczytałam kilka Twoich postów i powiem Ci, że jesteś zajebista
  5. Mój przypadek był całkowicie różny od tego, co piszecie, dziewczyny. Ale jak niektórym z rozmówców wiadomo, też dołożył swoje do mojej nerwicy. Zaczęłam wizyty u psychologa i potwierdziło się, że dużo większy wpływ na to, czego doświadczam miał obecny w mojej rodzinie alkoholizm, a nie to, co miało miejsce z siostrą. Psycholog twierdzi, że po prostu za to najłatwiej było mi odczuwać winę. Pomogło mi to, że powiedziała, że takie tzw. "zabawy w doktora" to coś zupełnie normalnego, nawet jakby się powtarzało :) Co innego, gdybyśmy były starsze, albo robiły tak teraz. A tamto miało miejsce w dzieciństwie i było zwyczajną dziecięcą ciekawością. Psycholog twierdzi też, że na pewno nie zniszczyłam siostrze psychiki, bo wyczuła, że o to się winię Ulżyło mi przynajmniej w tej kwestii :) Kwestię alkoholizmu w rodzinie będę przerabiać na terapii. Tym postem chciałam w jakiś sposób pomóc tym, którzy mają podobne problemy - ja męczyłam się z poczuciem winy całe życie, jak się okazuje - niepotrzebnie. Jeśli ktoś był w podobnej sytuacji - naprawdę polecam rozmowę z psychologiem, chociaż może to być trudne.
  6. No i znów to samo... Byłam w piątek u psychiatry, stwierdził u mnie nerwicę lękową i dostałam Parogen, a wspomagająco na napady paniki - Chlorprothixen. Na działanie Parogenu mam podobno czekać ok. 2 tygodni, a po tygodniu mają ustąpić ewentualne skutki uboczne. Chlorprothixen nawet pomaga na takie ostre napady. Ale chyba zrobiłam błąd, próbując ograniczać się do jednej tabletki rano, bo wczoraj wieczorem nie wzięłam i powróciło wybudzanie się z ostrymi atakami. Wiem, że powinnam czekać na działanie Parogenu, ale już wariuję... Próbuję się uspokoić, ale nie umiem. Teraz do tych ataków doszły myśli, że muszę brać te leki, że już zawsze będę od nich zależna, że coś mi zrobią z głową i będzie jeszcze gorzej. Też tak reagowaliście na leki? Psychiatra powiedział, żeby czekać, ale wiecie, jak to jest :) Bo mam wrażenie, że jest jeszcze gorzej - mam mętlik w głowie, tysiące myśli na sekundę, wybitnie chore sny, jestem bardzo senna i jakby wyzuta z emocji. No i oczywiście cały czas myślę tylko o tym, bo o niczym innym nie potrafię. A dziś w nocy atak polegał na tym, że obudziłam się i czułam, jakby coś mnie dusiło, przygniatało, jakby ktoś na mnie leżał :/
  7. Mam coś podobnego... kiedyś ataki były co jakiś czas, sporadycznie... A od ponad tygodnia mam wrażenie, że atak trwa cały czas. Nie jestem w stanie się uspokoić, cały czas myślę o tym, że mam nerwicę i jak bardzo nie chcę jej mieć. Wizytę u psychologa mam dopiero na 9 kwietnia. Boję się, co będzie do tej pory :/ Bo najgorsze jest to, że tkwię w takim zamkniętym kręgu... Budzę się i wiem, że cały dzień będę zdenerwowana, idę spać i budzę się w nocy i znowu to mam... Nawet wychodzenie do ludzi mi nie pomaga. Nic mnie nie cieszy, bo cały czas myślę o tym, że mam te lęki. Największy paradoks to chyba strach przed strachem. Jak mi przechodzi na kilka minut - mam wrażenie, że nie jestem sobą, bo przecież "ja" to ta "wariatka z atakami". Dzisiaj kolega powiedział mi, że wyglądam jakbym była chora. Pewnie dlatego, że non stop biegam do łazienki, prawie nic nie jem, bo nie mogę i boli mnie w klatce piersiowej :/ Zna ktoś jakiś sposób na uspokojenie, żebym jakoś dotrwała do tej wizyty? No chyba, że dostanę kasę i wybiorę się prywatnie...
  8. Mam coś podobnego... kiedyś ataki były co jakiś czas, sporadycznie... A od ponad tygodnia mam wrażenie, że atak trwa cały czas. Nie jestem w stanie się uspokoić, cały czas myślę o tym, że mam nerwicę i jak bardzo nie chcę jej mieć. Wizytę u psychologa mam dopiero na 9 kwietnia. Boję się, co będzie do tej pory :/ Bo najgorsze jest to, że tkwię w takim zamkniętym kręgu... Budzę się i wiem, że cały dzień będę zdenerwowana, idę spać i budzę się w nocy i znowu to mam... Nawet wychodzenie do ludzi mi nie pomaga. Nic mnie nie cieszy, bo cały czas myślę o tym, że mam te lęki. Największy paradoks to chyba strach przed strachem. Jak mi przechodzi na kilka minut - mam wrażenie, że nie jestem sobą, bo przecież "ja" to ta "wariatka z atakami". Dzisiaj kolega powiedział mi, że wyglądam jakbym była chora. Pewnie dlatego, że non stop biegam do łazienki, prawie nic nie jem, bo nie mogę i boli mnie w klatce piersiowej :/ Zna ktoś jakiś sposób na uspokojenie, żebym jakoś dotrwała do tej wizyty? No chyba, że dostanę kasę i wybiorę się prywatnie...
  9. Kasiątko Dziękuję za wsparcie :) Zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że potrzebuję pomocy specjalisty. Ale całe życie próbowałam do tego nie dopuścić, chcąc być normalna. Zbieram się, żeby pójść do tego psychologa, ale to jest tak cholernie trudne :/ Tylko że te stany lękowe trwają teraz prawie cały czas i nie potrafię sobie odpuścić, to bardzo wpływa na moje życie. Przez nie czuję się coraz bardziej winna, zła i zaczynam zadawać sobie pytania w stylu "dlaczego ja" :/
  10. Kasiątko Dziękuję za wsparcie :) Zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że potrzebuję pomocy specjalisty. Ale całe życie próbowałam do tego nie dopuścić, chcąc być normalna. Zbieram się, żeby pójść do tego psychologa, ale to jest tak cholernie trudne :/ Tylko że te stany lękowe trwają teraz prawie cały czas i nie potrafię sobie odpuścić, to bardzo wpływa na moje życie. Przez nie czuję się coraz bardziej winna, zła i zaczynam zadawać sobie pytania w stylu "dlaczego ja" :/
  11. Boję się o tym z kimkolwiek rozmawiać I boję się cały czas, że pewnego dnia np. ona sobie o tym przypomni i co wtedy będzie? Trochę mi ulżyło, kiedy o tym napisałam, muszę przyznać. Aż się popłakałam. Bo całe życie mam tym naznaczone :/ Wiem, że w większości sama się wkręcam w te stany lękowe, ale skoro i ja je mam i ona, to coś w tym musi być. Najgorsze jest to, że tak bardzo chciałabym być spokojna i "normalna"... Nie wiem, czy dobrym krokiem będzie rozmowa z siostrą... Nawet nie wiem, jak miałabym zacząć... Tym bardziej, że wiem, że ona ma stany lękowe, nie chcę jej dokładać nowych, skoro pewnie nawet o tym nie pamięta
  12. Boję się o tym z kimkolwiek rozmawiać I boję się cały czas, że pewnego dnia np. ona sobie o tym przypomni i co wtedy będzie? Trochę mi ulżyło, kiedy o tym napisałam, muszę przyznać. Aż się popłakałam. Bo całe życie mam tym naznaczone :/ Wiem, że w większości sama się wkręcam w te stany lękowe, ale skoro i ja je mam i ona, to coś w tym musi być. Najgorsze jest to, że tak bardzo chciałabym być spokojna i "normalna"... Nie wiem, czy dobrym krokiem będzie rozmowa z siostrą... Nawet nie wiem, jak miałabym zacząć... Tym bardziej, że wiem, że ona ma stany lękowe, nie chcę jej dokładać nowych, skoro pewnie nawet o tym nie pamięta
  13. Cześć, jestem nowa na tym forum i jest to dla mnie pierwszy post. Nie wiem, od czego zacząć. Od zawsze było coś ze mną "nie tak". Wiele przeszłam ze względu na alkoholizm w mojej rodzinie. Kiedy myślę o dzieciństwie, przeważnie przypominają mi się wszystkie najgorsze doświadczenia. Od zawsze miałam stany lękowe, z którymi radziłam sobie lepiej, lub gorzej. Wydaje mi się, że mam nerwicę, a raczej jestem tego pewna. Te stany lękowe pojawiały się zawsze, ale co jakiś czas. Ostatnio jednak (od ok. tygodnia) trwają nieustannie. I nie potrafię sobie z nimi poradzić Cały czas próbuję sobie wmówić, że jest ok, że sama dam sobie radę, ale to nie daje mi spokoju. Nie mogę jeść, skupić się na niczym innym, sama cały czas się wkręcam, doszły do tego klasyczne fizyczne objawy - brak apetytu, ból brzucha, klatki piersiowej, itd. Budzę się i wiem, że cały kolejny dzień będzie pełen strachu. Po tym wstępie chciałabym przejść do mojego głównego problemu. Piszemy tutaj o wykorzystywaniu seksualnym przez rodzeństwo. Mam takie wspomnienie, które mnie dręczy i myślę, że to główny powód moich lęków i nerwicy. Teraz nie jestem już pewna, na ile jest to wspomnienie, a na ile prawda, ale jakiś % prawdy na pewno w tym jest. Pamiętam, że jak byłam mała, nie wiem ile miałam lat nawet - może 7, 9? Moja siostra jest 3 lata młodsza. Nie wiem, o czym mogłam wtedy myśleć, może wynikało to już z obecności tego napięcia, lęków, itd. Ale sądzę, że zrobiłam coś złego. Strasznie ciężko mi o tym pisać, nigdy nikomu o tym nie mówiłam. Ale widzę taki obraz, że leżę i kładę ją na sobie, jakbym symulowała czynności seksualne. To jest okropne :/ Mam dobre relacje z siostrą, ale przez to wspomnienie mam straszne lęki :/ Próbuję sobie wmówić (nie wiem, na ile mogę mieć rację, a na ile się usprawiedliwiam), że przecież nie wiedziałam, co robię, to nie było coś, co się powtarzało... Nigdy potem nie wydarzyło się coś takiego. Nie wiem też, dlaczego się wkręcam, nie daje mi to spokoju... Potrafię rozmawiać z siostrą o swoich stanach lękowych. Ale kiedy zaczynam myśleć o tamtym, a myślę teraz prawie przez cały czas, nie wiem, co zrobić. Boję się, że zwariuję. Boję się iść do psychologa, żeby o tym mówić. Z rodzicami mam dobre kontakty, tata już nie pije, jestem na studiach, dobrze mi idzie. A teraz czuję się bezsilna, jak wariatka, do końca życia skazana na dziwne myśli i wyrzuty sumienia :/ Z bliskością nie miałam nigdy problemu, jeśli chodzi o kontakty damsko-męskie. Nie boję się dotyku. Czuję się nienormalna, zła, nie mogę sobie wybaczyć ani się ogarnąć. Nie wiem też sama, co chcę osiągnąć przez napisanie tego posta. Może mam nadzieję, że trochę mi ulży... Bo cierpię jeszcze bardziej wiedząc, że siostra ma też stany lękowe (ale nie wiem, czy to również przez stresujące dzieciństwo, czy przez to, co ja zrobiłam... Ale z tego, co wiem, ona również nie ma problemu z kontaktami damsko - męskimi).
  14. Cześć, jestem nowa na tym forum i jest to dla mnie pierwszy post. Nie wiem, od czego zacząć. Od zawsze było coś ze mną "nie tak". Wiele przeszłam ze względu na alkoholizm w mojej rodzinie. Kiedy myślę o dzieciństwie, przeważnie przypominają mi się wszystkie najgorsze doświadczenia. Od zawsze miałam stany lękowe, z którymi radziłam sobie lepiej, lub gorzej. Wydaje mi się, że mam nerwicę, a raczej jestem tego pewna. Te stany lękowe pojawiały się zawsze, ale co jakiś czas. Ostatnio jednak (od ok. tygodnia) trwają nieustannie. I nie potrafię sobie z nimi poradzić Cały czas próbuję sobie wmówić, że jest ok, że sama dam sobie radę, ale to nie daje mi spokoju. Nie mogę jeść, skupić się na niczym innym, sama cały czas się wkręcam, doszły do tego klasyczne fizyczne objawy - brak apetytu, ból brzucha, klatki piersiowej, itd. Budzę się i wiem, że cały kolejny dzień będzie pełen strachu. Po tym wstępie chciałabym przejść do mojego głównego problemu. Piszemy tutaj o wykorzystywaniu seksualnym przez rodzeństwo. Mam takie wspomnienie, które mnie dręczy i myślę, że to główny powód moich lęków i nerwicy. Teraz nie jestem już pewna, na ile jest to wspomnienie, a na ile prawda, ale jakiś % prawdy na pewno w tym jest. Pamiętam, że jak byłam mała, nie wiem ile miałam lat nawet - może 7, 9? Moja siostra jest 3 lata młodsza. Nie wiem, o czym mogłam wtedy myśleć, może wynikało to już z obecności tego napięcia, lęków, itd. Ale sądzę, że zrobiłam coś złego. Strasznie ciężko mi o tym pisać, nigdy nikomu o tym nie mówiłam. Ale widzę taki obraz, że leżę i kładę ją na sobie, jakbym symulowała czynności seksualne. To jest okropne :/ Mam dobre relacje z siostrą, ale przez to wspomnienie mam straszne lęki :/ Próbuję sobie wmówić (nie wiem, na ile mogę mieć rację, a na ile się usprawiedliwiam), że przecież nie wiedziałam, co robię, to nie było coś, co się powtarzało... Nigdy potem nie wydarzyło się coś takiego. Nie wiem też, dlaczego się wkręcam, nie daje mi to spokoju... Potrafię rozmawiać z siostrą o swoich stanach lękowych. Ale kiedy zaczynam myśleć o tamtym, a myślę teraz prawie przez cały czas, nie wiem, co zrobić. Boję się, że zwariuję. Boję się iść do psychologa, żeby o tym mówić. Z rodzicami mam dobre kontakty, tata już nie pije, jestem na studiach, dobrze mi idzie. A teraz czuję się bezsilna, jak wariatka, do końca życia skazana na dziwne myśli i wyrzuty sumienia :/ Z bliskością nie miałam nigdy problemu, jeśli chodzi o kontakty damsko-męskie. Nie boję się dotyku. Czuję się nienormalna, zła, nie mogę sobie wybaczyć ani się ogarnąć. Nie wiem też sama, co chcę osiągnąć przez napisanie tego posta. Może mam nadzieję, że trochę mi ulży... Bo cierpię jeszcze bardziej wiedząc, że siostra ma też stany lękowe (ale nie wiem, czy to również przez stresujące dzieciństwo, czy przez to, co ja zrobiłam... Ale z tego, co wiem, ona również nie ma problemu z kontaktami damsko - męskimi).
×