Skocz do zawartości
Nerwica.com

enfren

Użytkownik
  • Postów

    87
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez enfren

  1. Miałam brain zaps jak zapomniałam raz wziąć tabletki i sądziłam że lepiej wziąć następnego dnia rano niż wieczorem. Następnego dnia rano miałam ostre zawroty głowy, mdłości, dziwnie spowolnione widzenie i czasem właśnie takie jakby porażenie prądem. Póki co, kontynuuję odstawianie zgodnie z planem - obecnie biorę 5/6 dawki, czyli wybieram jedną z sześciu kuleczek znajdujących się wewnątrz kapsułki. Schodzę stopniami co pół. Z początku sądziłam że mam zawroty głowy ale to chyba wynik upałów. Dzisiaj temperatura normalniejsza i ja nie czuję żadnych skutków ubocznych brania mniejszej dawki. Jutro wobec tego zmniejszam dawkę do 4,5 kuleczek
  2. Ja proponuję przenieść tą dyskusję na inny wątek, lub najlepiej na inne forum pt. "ezoteryka" bo powoli tracimy tu jakikolwiek poziom...miało być o narcyzmie a wdaliśmy się w czczą dyskusję na temat reinkarnacji
  3. Dodam do tego, że jednym z objawów narcyzmu są fantazje na temat własnej wyjątkowości, myślenie, że jest się kimś ważniejszym, niż się jest. W przypadku nomorewords43 połączyło się to z wiarą w reinkarnację i już. To, czy się wierzy w reinkarnację, duchy, UFO i boga siedzącego w niebie, to sprawa indywidualna i nie poddaję tego ocenie. Natomiast nomorewords43, nie próbuj sprzedawać swoich poglądów na tym forum, ponieważ nikt tego nie kupi. Tutaj są ludzie, którzy chcą się wyleczyć, a twoja teoria to racjonalizacja zaburzenia (albo deracjonalizacja ) i prowadzi do negacji sensu jakiejkolwiek terapii. "Mam prawo czuć się lepszy, bo w poprzednim wcieleniu byłem np. królem". Nie prowadzi to do tego, że ktoś zyskuje zdrowe poczucie własnej wartości oparte na tym kim jest teraz, w obecnym wcieleniu, tylko zatraca się w owej wierze w poprzednie wcielenie. Możesz przed innymi ukrywać to że "wiesz" że byłeś kiedyś kimś ważnym i starać się żyć "jak normalny człowiek". Trochę to według mnie naiwne, ale może funkcjonować. Według mnie jednak nie rozwiązuje to problemu, nie pokochasz w ten sposób samego siebie takim jakim jesteś teraz, w tym wcieleniu.
  4. nomorewords43, ale jadem od ciebie bije...
  5. Robinho, lepiej, ale nie spodziewałam się że na wizytę będę musiała czekać aż 4 miesiące (mam na początku września). Wcześniej zapomniałam się umówić a on już ostatnio, tzn w kwietniu mówił, że jeżeli dalej będzie wszystko ok to w okolicach lipca można by pomyśleć o odstawieniu. Nie chcę czekać jeszcze tak długo do września, a powie mi przecież to samo żeby stopniowo zmniejszać dawkę.
  6. Postanowiłam samodzielnie zejść z wenlafaksyny. Czuję się dobrze od dłuższego czasu. Ostatnio standard mojego życia się polepszył więc myślę, że to dobry moment. Biorę 75mg. Boję się trochę schodzenia, bo przy pominięciu dawki miałam strasznie nieprzyjemne zawroty głowy itp. Postanowiłam odejmować codziennie trochę z zawartości kapsułek. Po otworzeniu jednej dzisiaj zobaczyłam że tam jest 6 małych tableteczek. Gdzie indziej czytałam o granulkach więc mnie to zdziwiło. To ułatwia sprawę, bo można je przekroić i łatwo policzyć. Obliczyłam, że żeby przestać brać w miesiąc, muszę odejmować co 3 dni po pół takiej tableteczki. W razie złego samopoczucia akcję wydłużę. Będę wam pisać o tym, jak się czuję i czy moja akcja zakończy się dobrze :)
  7. Widać, że ktoś tutaj rzeczywiście cierpi na narcyzm
  8. Czekają cię zawroty głowy, uczucie porażenia prądem i ogólnie bardzo złe samopoczucie. Dziwna ta lekarka. A nie da się poprosić kogoś z psychiatrii? Może zacznij wrzeszczeć na cały korytarz to od razu przeniosą cię na oddział a tak poważnie - miałam kiedyś taką sytuację że nosiłam w torebce receptę i nie wykupywałam jej bo mi się nie chciało aż w końcu dobrnęłam do ostatnich tabletek domowych zapasów wenli. Poszłam do apteki, a tam okazuje się że recepta straciła ważność (w niemczech można wykupić leki 4 tygodnie od wystawienia recepty)... więc nauczka na przyszłość a) zawsze mieć zapas leków b) nie czekać z pójściem po receptę/wykupieniem do ostatniej chwili. Myślę, że psychiatra przyjmuje też gdzie indziej. Zadzwoń i ona musi wystawić receptę...
  9. nrcz20, ciężko powiedzieć, czy masz zaburzenie narcystyczne. Wg mnie nie - raczej jakąś nerwice, ponieważ objawy są jak sam mówisz szerokie. Lekko nienormalny jesteś na pewno Ja tu widzę natręctwa, perfekcjonizm, egocentryzm, autoagresję, labilność emocjonalną, więc wszystko takie nerwicowe bardzo.
  10. Ostatnio zapomniałam wziąć jedną dawkę (biorę tylko 75mg). Biorę zawsze rano, przypomniałam sobie wieczorem że nie wzięłam i postanowiłam ominąć dawkę i wziąć normalnie nast. dnia. Już wieczorem czułam się trochę dziwnie, ale co było następnego ranka było naprawdę nieprzyjemne - było mi niedobrze, czułam się jak pijana, widziałam wszystko jakby wolniej, miałam zawroty głowy, miałam uczucie jakby mózg się skręcał i fiksował czasem traciłam równowagę. Lepiej poczułam się około po 3 godzinach od wzięcia tabletki... Za jakieś 2 miesiące będę odstawiać i już się "cieszę".. ekhm... stracony, nie widzę żadnych skutków ubocznych po wypiciu alkoholu. I wenla nie powoduje u mnie senności, na początku wręcz przeciwnie działała pobudzająco, teraz jest normalnie.
  11. Biorę wenlę 75mg od prawie 3 miesięcy. Jest to mój drugi lek. Depresja zniknęła. Jestem pewna, że to zasługa leku. W moim życiu nie zaszły żadne poważne zmiany, które mogłyby spowodować poprawę mojego nastroju. Wszystko jest po staremu, ale moje nastawienie kompletnie się zmieniło. Odkryłam, że prawdopodobnie moja depresja trwała dobre kilka lat, bo czuję się tak jak kiedyś, kiedy nie miałam tych wszystkich zmartwień i byłam pełną życiowego entuzjazmu osobą. Przez kilka lat codziennie godzinami zadręczałam się myślami o tym, jak bardzo mnie moje życie rozczarowało i jak mało mam perspektyw na przyszłość. Odkąd wenlafaksyna zadziałała nagle te myśli zniknęły... nie zamartwiam się niczym... jest jak jest i jest ok. Mój nastrój jest dobry. Nagle zaczęłam mieć wiele pomysłów na to, co jestem w stanie zmienić. Mniej od siebie wymagam i jestem bardziej zadowolona z tego, co mam. Nie mam żadnych skutków ubocznych. Mam zdecydowanie więcej energii niż wcześniej. Wcześniej dręczyła mnie bezustanna senność i uczucie zimna. Teraz jest ok. Doszło do tego, że mimo że uwielbiam to prawie przestałam pić kawę, bo jej nie potrzebuję. Śpię, jem normalnie. Libido może minimalnie niższe, ale ciężko stwierdzić bo nie mam faceta (więc w sumie na plus). Niestety nadal często boli mnie głowa, ale być może ma to inne przyczyny. Psychiatra polecił mi brać tabsy jeszcze z 3 miesiące i potem będziemy odstawiać. Ja bym tam chętnie brała dalej
  12. Ja nie odczuwam zwiększonego natężenia leku po paru godzinach, raczej jeśli już to w godzinę po wzięciu mam przyspieszone bicie serca itp ale nieznacznie. Może jest tak, że dopiero koło 14.00 się dobudzasz? :) Ja bym nie zmieniała na branie w nocy, lepiej spać normalnie.
  13. Ja nie odczuwam zwiększonego natężenia leku po paru godzinach, raczej jeśli już to w godzinę po wzięciu mam przyspieszone bicie serca itp ale nieznacznie. Może jest tak, że dopiero koło 14.00 się dobudzasz? :) Ja bym nie zmieniała na branie w nocy, lepiej spać normalnie.
  14. To nie do końca tak było u mnie. Niestety u mnie depresja przejawiała się też w znaaacznym pogłębieniu moich narcystycznych skłonności. Chciałam być ważna i szukałam w pewnym stopniu kontaktu z ludźmi którym ufałam. Oczekiwałam głównie tego, że ktoś się mną zainteresuje, że zapyta jak się czuję, czy coś jadłam, czy nie chcę gdzieś wyjść, czy nie potrzebuję czegoś. Chyba tak, jak traktuje się chorych po prostu? Trójkę najbliższych sobie przyjaciół poinformowałam o tym, jak się czuję, że mam myśli samobójcze, że potrzebuje, żeby ktoś mi pokazał, że jeszcze coś znaczę, że sobie nie radzę, że boję się wyjść z domu. Paru innym osobom powiedziałam, że mam depresję bez proszenia o pomoc. Tylko jeden przyjaciel mi faktycznie pomógł, choć niestety przez to, że był to on jeden, spadła na niego cała odpowiedzialność, której nie mógł czasowo udźwignąć, przez co też wiele razy się czułam, że mnie olewa. Pozostałe dwie osoby nie zareagowały, a najbardziej mnie zawiodła moja współlokatorka, która przecież widziała dobrze co się ze mną dzieje ale widać nie chciało jej się tym zainteresować. Odpisywałam na smsy i maile od nich ale najbardziej drażniło mnie to jak dostawałam odpowiedź po paru dniach. Wtedy widziałam, że nie biorą mnie na poważnie i dla nich to nic nie znaczy. Nikt nie zapytał, czy by nie przyjść, pogadać. Generalnie do dupy z takimi przyjaciółmi...
  15. To nie do końca tak było u mnie. Niestety u mnie depresja przejawiała się też w znaaacznym pogłębieniu moich narcystycznych skłonności. Chciałam być ważna i szukałam w pewnym stopniu kontaktu z ludźmi którym ufałam. Oczekiwałam głównie tego, że ktoś się mną zainteresuje, że zapyta jak się czuję, czy coś jadłam, czy nie chcę gdzieś wyjść, czy nie potrzebuję czegoś. Chyba tak, jak traktuje się chorych po prostu? Trójkę najbliższych sobie przyjaciół poinformowałam o tym, jak się czuję, że mam myśli samobójcze, że potrzebuje, żeby ktoś mi pokazał, że jeszcze coś znaczę, że sobie nie radzę, że boję się wyjść z domu. Paru innym osobom powiedziałam, że mam depresję bez proszenia o pomoc. Tylko jeden przyjaciel mi faktycznie pomógł, choć niestety przez to, że był to on jeden, spadła na niego cała odpowiedzialność, której nie mógł czasowo udźwignąć, przez co też wiele razy się czułam, że mnie olewa. Pozostałe dwie osoby nie zareagowały, a najbardziej mnie zawiodła moja współlokatorka, która przecież widziała dobrze co się ze mną dzieje ale widać nie chciało jej się tym zainteresować. Odpisywałam na smsy i maile od nich ale najbardziej drażniło mnie to jak dostawałam odpowiedź po paru dniach. Wtedy widziałam, że nie biorą mnie na poważnie i dla nich to nic nie znaczy. Nikt nie zapytał, czy by nie przyjść, pogadać. Generalnie do dupy z takimi przyjaciółmi...
  16. masakra sorry, dobrze, że nie masz dzieci...
  17. masakra sorry, dobrze, że nie masz dzieci...
  18. No historia okropna najbardziej boli mnie sposób, w jaki zginął, że strasznie cierpiał i że mimo że miał 15 lat to był jeszcze zdrowy i mógł trochę pożyć to był bardzo mądry, duży i silny kot. A drugi kot, mimo że młodszy był już schorowany ale autentycznie popadł w depresję i zanim się obejrzeliśmy, zagłodził się praktycznie na śmierć... trzeba było uśpić A czy przyjaciel bierze leki? Myślenie i nastawienie "wszystko na nie" zmienia się po lekach i wtedy dopiero można komuś konstruktywnie pomóc. Wcześniej to lepiej ograniczyć się z radami bo do wprowadzania zmian w życiu i nastawieniu do świata nie ma się siły ani ochoty.
  19. No historia okropna najbardziej boli mnie sposób, w jaki zginął, że strasznie cierpiał i że mimo że miał 15 lat to był jeszcze zdrowy i mógł trochę pożyć to był bardzo mądry, duży i silny kot. A drugi kot, mimo że młodszy był już schorowany ale autentycznie popadł w depresję i zanim się obejrzeliśmy, zagłodził się praktycznie na śmierć... trzeba było uśpić A czy przyjaciel bierze leki? Myślenie i nastawienie "wszystko na nie" zmienia się po lekach i wtedy dopiero można komuś konstruktywnie pomóc. Wcześniej to lepiej ograniczyć się z radami bo do wprowadzania zmian w życiu i nastawieniu do świata nie ma się siły ani ochoty.
  20. No takie małe ludzkie zakłamanko Ale i tak zazdroszczę tym, którzy idą do kościoła pogadać sobie z Bogiem i faktycznie wierzą w to, że on tam jest i ich kocha i się nimi opiekuje. Więc czują zawsze jakieś dodatkowe wsparcie. Jak dla mnie to wszystko wynika z wewnątrz, czyli jak ktoś to wsparcie od Boga czuje, to tak naprawdę pogadał ze sobą i znalazł w sobie wsparcie. Właściwie to chyba jeden z większych celów wiary - tłumaczenie sobie różnych wypadków życiowych tym, że Bóg nas "próbuje" i przekonanie, że ktoś zawsze nas kocha, nawet jak rodzina i wszyscy inni nas olali. A tak naprawdę to środek do znalezienia siły w sobie. Chciałabym mieć coś takiego, niestety ciężko mi cokolwiek wmówić. Towarzysz życiowy
  21. No takie małe ludzkie zakłamanko Ale i tak zazdroszczę tym, którzy idą do kościoła pogadać sobie z Bogiem i faktycznie wierzą w to, że on tam jest i ich kocha i się nimi opiekuje. Więc czują zawsze jakieś dodatkowe wsparcie. Jak dla mnie to wszystko wynika z wewnątrz, czyli jak ktoś to wsparcie od Boga czuje, to tak naprawdę pogadał ze sobą i znalazł w sobie wsparcie. Właściwie to chyba jeden z większych celów wiary - tłumaczenie sobie różnych wypadków życiowych tym, że Bóg nas "próbuje" i przekonanie, że ktoś zawsze nas kocha, nawet jak rodzina i wszyscy inni nas olali. A tak naprawdę to środek do znalezienia siły w sobie. Chciałabym mieć coś takiego, niestety ciężko mi cokolwiek wmówić. Towarzysz życiowy
  22. Mi chyba bardziej chodziło o to, żeby ktoś był ze mną. Rady radami, wiadomo że myślenie jest zniekształcone i na to pomogą leki. Ale ważne jest, żeby pokazać komuś, że nie jest sam, odwiedzać, interesować się. Ważne jest to, że ktoś przyjdzie wyciągnąć na spacer chociażby lub obejrzeć film, że się nie zostawia takiego kogoś jak trędowatego żeby się sam kurował i zgłosił się jak znowu się poczuje normalnie. Dla mnie to, że koty nie wymagają chodzenia na spacery to duża zaleta miałam w domu u rodziców dwa koty, jeden był mój ukochany. Niestety, zginął w wakacje przejechany przez samochód. Miał 15 lat i dobrze się trzymał. Właściwie to jego śmierć wywołała u mnie ostrą depresję. I nie tylko u mnie - drugi kot po śmierci pierwszego też popadł w depresję, przestał jeść cokolwiek, do tego był już chory i też umarł... niestety obecnie nie mogę wziąć kota, choć bym bardzo chciała. Nie pozwala mi współlokatorka... -- 03 mar 2013, 19:16 -- widzę ze nomenklatura wizażowa (TŻ)
  23. Mi chyba bardziej chodziło o to, żeby ktoś był ze mną. Rady radami, wiadomo że myślenie jest zniekształcone i na to pomogą leki. Ale ważne jest, żeby pokazać komuś, że nie jest sam, odwiedzać, interesować się. Ważne jest to, że ktoś przyjdzie wyciągnąć na spacer chociażby lub obejrzeć film, że się nie zostawia takiego kogoś jak trędowatego żeby się sam kurował i zgłosił się jak znowu się poczuje normalnie. Dla mnie to, że koty nie wymagają chodzenia na spacery to duża zaleta miałam w domu u rodziców dwa koty, jeden był mój ukochany. Niestety, zginął w wakacje przejechany przez samochód. Miał 15 lat i dobrze się trzymał. Właściwie to jego śmierć wywołała u mnie ostrą depresję. I nie tylko u mnie - drugi kot po śmierci pierwszego też popadł w depresję, przestał jeść cokolwiek, do tego był już chory i też umarł... niestety obecnie nie mogę wziąć kota, choć bym bardzo chciała. Nie pozwala mi współlokatorka... -- 03 mar 2013, 19:16 -- widzę ze nomenklatura wizażowa (TŻ)
  24. Chodziło mi bardziej o to, że zazdroszczę osobom wierzącym - a wiarę wynosi się zazwyczaj z domu.
×