Czytam, czytam, czytam i prawie się popłakałem...
Jestem na SSRI prawie 2,5 roku i zastanawiam się jakiego spustoszenia dokonały w moim ciele.
- sertralina
- escitalopram
Nie wiem już komu wierzyć. PSSD mam na pewno, ponieważ libido waha się na granicy zera, występują niewielkie problemy z erekcją, spontaniczne poranne erkecje nie zanikły, są regularne i mocne, czucie w penisie jest niewielkie.
Podczas masturbacji przy pornografii wszystko działa chyba dobrze, pomijając czas potrzebny do ejakulacji - jest znacznie dłuższy a orgazmy słabsze.
Odstawiam właśnie escitalopram i pozostanę na wellbutrinie (150 mg). Na własną rękę włączyłem bromokryptynę 1,25 mg na dobę, którą biorę od tygodnia.
Leczyłem się na depresję, jestem na psychoterapii, wydaje mi się, że depresji już nie mam. Ale jeśli PSSD ma trwać długo, to moja depresja na pewno wróci, bo seks jest dla mnie niezmiernie ważnym elementem życia. Jestem załamany (dlatego też tak nieskładnie piszę, wybaczcie).
Niech ktoś mi napisze co mam zasugerować psychiatrze, co mam brać aby odwrócić PSSD, czy będę musiał to brać do końca życia? Nie wyobrażam sobie łykać viagry, mam 35 lat do diabła.