
AmnuM
Użytkownik-
Postów
347 -
Dołączył
Treść opublikowana przez AmnuM
-
Depresyjny, w małych dawkach metoksetamina działa jak roazny antydepresant czyli: poprawia nastrój, lekko aktywizuje, zwiększa próg bólu... Więc malutkie dawki, mogły by zadziałać. Sam lubiłem sobie dociągnąć od rana małą kreskę w ilości np. 10-15mg w celu poprawy nastroju. Dawkowanie, zależy też od osoby i podatności jej organizmu. Co do anarfanilu, to poczytam i odpisze, czy to by było bezpieczne.
-
Ketamina należy do grupy Dysocjantów i jest lekiem stosowanym w weterynarii do znieczulania zwierząt. W kraj europejskich jest popularnym narkotykiem. Innymi dysocjantami są np. DXM, Methoxetamina i różne pochodne, które mnożą się na rynku. Plusem działania dysocjantów w niskich dawkach jest doraźne działanie przeciwdepresyjne, czego w lekach typu SSRI nie ma, ponieważ trzeba czekać na efekty. Te leki mogą być stosowane doraźnie.
-
Wypowie się ktoś w końcu o Ropinirolu?:>
-
Ja cię mogę ubezpieczać, zrobimy wspólny nalot na kafkę.
-
polityczny argument - gdzie jest krzyż!
-
Palenie domów jest dla wieśniaków, lepiej wysyłać zakrwawiony łeb świni...
-
Sama siebie nie rozumiem i jestem dla siebie obca osoba <MJ>
AmnuM odpowiedział(a) na zielonomi6969 temat w Uzależnienia
Spodoba ci się coś bardziej niż mj i zaczniesz brać to częściej, bo "fajniejsze". Wiem co mówię, przerobiłem ze 30 substancji psychoaktywnych. Przestań jarać na jakiś czas, zobaczysz różnicę, a w razie czego poproś lekarza o nootropil. -
Postawisz kota przed domem, to mnie pożre.
-
Korea- wyrzutnia rakiet balistycznych
-
Sama siebie nie rozumiem i jestem dla siebie obca osoba <MJ>
AmnuM odpowiedział(a) na zielonomi6969 temat w Uzależnienia
Przestać jarać i nie szukaj zamienników, bo to się gorzej skończy. -
Chińczyk - Tania siła robocza
-
Sama siebie nie rozumiem i jestem dla siebie obca osoba <MJ>
AmnuM odpowiedział(a) na zielonomi6969 temat w Uzależnienia
Zioło zamula. Zacznij palić raz na tydzień. Na ciągach mj jest tak, że się nic nie chce i jak np. człowiek wstaje, to wstaje każdego dnia zamulony. Marichuanen obniża też zdolności poznawcze i zaburza pamięć krótkotrwałą. -
Zależy od człowieka i jego organizmu. Nie każdy organizm jest taki sam. Dziękuję za wsparcie. póki no, nadał bupra, nie rezygnuje z niej. Chcę najpierw opuścić 4 ściany swojego mieszkania i pójść do pracy oraz poznać ludzi ze swojego miasta, z którymi mógłbym się zaprzyjaźnić i nauczyć tą znajomość utrzymać.
-
Znam DXM bardzo dobrze, bo to była moja pierwsza "Chemiczna zabawka", brałem dawki, które normalnego człowieka by zabiły na miejscu.
-
Mogę ci nożem wyryć na drzwiach od mieszkania/domu. :)
-
DXM ryje strasznie mózg i wpływa na pamieć oraz koncentrację. DXM nie uzależnia fizycznie, ale może spodobać się psychice. Bardziej bym się obawiał kodeiny. Kodeina to opiat, czyli "jedna z najbardziej znanych i najsilniej uzależniających substancji znanych człowiekowi". Jak często bierzesz kodeinę i w jakich dawkach?
-
Clonazepam bardzo uzależnia, ale łatwiej z niego wyjść niż np. z wyżej wymienionych opioidów, czyli przeważnie leków przeciwbólowych. Będąc na detoxie od opioidów, powiedziałem, że dobierałem duże dawki clonazepamu np. 16mg, do tego 30mg zolpidemu donosowo. W sumie to brałem już wszystkie i najbardziej uzależnia jednak clonazepam, później alprazolam. Od benzodiazepin nasennych (tu można powymieniać trochę) i słabszych uspokajaczy (klorazepat, diazepam) uzależniają się głównie ludzie starsi, z tego co zauważyłem np. osoba mająca problemy ze snem dostaje Stilnox 0-0-1 (czyli na noc). Taka osoba nieświadomie podwaja sobie dawkę leku, bo jak wiadomo leki nasenne mają krótki czas półtrwania we krwi. Organizm szybko wytwarza tolerancję i dochodzą np. do dawek 20 tabletek przed snem.
-
Mam 3 opakowania Ropinirolu 2mg (nie SR). OD jakiej dawki zacząć? Zastanawiam się nad 0,5, czyli podzielić tabletkę na 4 części ico 6 godzin 0,5mg.
-
Byłem na detoxie i mi nie pomógł, trzeba chcieć samemu z tego wyjść. Dlatego tak jak napisałem, w pierwszym poście, że zamierzam rzucić do polowy września i właśnie to robię. Powoli schodzę z dawek i je zmniejszam, a jeżeli będę miał chwilę zawahania, to po prostu pobędę na tej mniejszej dawce i nie polecę od razu w kolejny ciąg. To nie tak. Wydaje się wam że jestem stereotypowym ćpunem, który jest zły i niedobry a na dodatek nieświadomy, że krzywdzi inne osoby. Postanowiłem walczyć ze swoimi problemami i od paru dni dojrzewałem do kolejnej próby rzucenia. Codziennie będę zmniejszał dawki + dzisiaj idę do Psychiatry po leki na anhedonie, trwałe zmęczenie, lęki i małe dawki Relanium, by mieć w razie czego... Robiłem detoxy domowe i powiem, że szpitalne to koszmar, szczególnie, kiedy schodzą z metadonu. Teraz zeruję buprenorfinę i benzodiazepiny. Z każdym miesiącem ćpam coraz mniej, jeśli chodzi o substancje od któych jestem uzależniony. Parę razy efedron i morfina w ciągu dożylnie, ale jakoś nie ciągnie mnie do morfiny, choć wiem, że jest SUPER i W OGÓLE "NIEBO", to jednak wole redukować dawki w domu i chodzić na terapię! Więc jednak RZUCAM DLA SIEBIE.
-
Każdy jest inny. Niby wyjątek potwierdza regułę. Nie ćpam na umór, "substytuuję" się, więc ścian nie podpieram. Ja mam swoje zdanie na ten temat. Nie mam już ciśnienia na narkotyki, więc nie latam po nocach "za towarem" itp. Kosztuje mnie to grosze i nawet jeśli ćpałbym w związku, gdzie było by to akceptowalne, to nie widzę nic w tym złego, byle by załatwiać najważniejsze sprawy i ich nie pomijać. Wiem jak działa schemat uzależnień. Są w związkach problemy, które są podobnej wagi co np. uzależnienie partnera.
-
Nie uważam tego za wymówkę. Po prostu mam "ocenzurowane słowo". Kafka. Nie ćpałeś, to prawdopodobnie nie wiesz jak w człowieku zmienia się system wartości. Przyjęło się, że uzależnienie powinno rzucać się dla siebie. Próbowałem i nie dałem rady, a wiesz mi że motywowałem się wieloma rodzajami utraty zdrowia podczas brania narkotyków. Jeśli nie czuję, że mógłbym rzucić dla siebie, to dlaczego nie miałbym rzucić dla kogoś, a jednocześnie np. dla siebie po to by być zdrowym aby trwać przy takiej osobie? Czyli wychodzi, że jednak dla siebie... Dla siebie? Dla siebie! Właśnie jutro idę na pierwsze spotkanie w ramach terapii uzależnień, a o DDA też wczoraj myślałem i też się zapiszę, ale w swoim czasie i też jakoś niedługo. Mało zrozumiałe składniowo napisz, jeszcze, na spokojnie, to odpowiem.
-
Słuchaj, ja właśnie czuję się psychicznie wypalony i to nie tylko przez narkotyki, ale przez to jakie mam życie. Jestem egoistą i czasami myślę, że to wina innych a nie moja(bo najlepiej zwalić winę na innych niż na siebie, tak łatwiej), ale to bzdura. Choć mam żal do praktycznie każdej osoby, którą poznałem w swoim życiu. Nikt nie jest idealny. Nie wiem czy dojrzałem do zmian, po prostu czuję, że jest inaczej i że teraz będzie łatwiej. Moja mama, która notabene jest jedyną osobą, która mnie kocha i zależy jej na mnie często nie da mi dojść do słowa, co wywołuje we mnie frustrację. Bo ja chce jej opowiedzieć o moim planie,a ona nie da mi dokończyć tego co mam jej do powiedzenia i wygląda to tak jakby negowała moje człowieczeństwo i chęć poprawy. Jeszcze raz przypominam jestem Perfidnym egoistą i ona wie, że nieraz mówiłem, że się zmienię itp. a kończyło się to tylko na gadaniu, nie wspominając o prawdziwych próbach w rodzaju: "Jest luty, mam pracę, nie ćpam od miesiąca, praca się kończy i ja powracam do ćpania, a krąg się z powrotem zatacza".
-
Jestem DDA. Dowiedziałem się o tym dokładnie rok temu od psychiatry. Nie zrobiło to na mnie zbytniego wrażenia, bo już wcześniej wiedziałem że jestem taką osobą. Ciężko jest sprostać ludziom normalnym komuś z syndromem DDA. U mnie w domu panuje ponura atmosfera, która pogarsza się coraz szybciej. Mam ojca alkoholika, który nigdy o mnie nie dbał, nie pracował, był na utrzymaniu swoich rodziców/mojej mamy. Gdy został sam w domu po rodzicach, bo oboje mu umarli, pomagałem mu znaleźć pracę, przywoziłem jedzenie itp. Robiłem tak przez 3 lata, aż w końcu przestałem, ponieważ doszedłem do wniosku, że muszę się martwić o siebie, a nie o niego. To ojciec powinien wspierać syna, nie odwrotnie... Tym czasem ja przestałem się z nim umawiać od jakiś paru miesięcy i czuję się trochę lżej. Temu człowiekowi zależy tylko na sobie np. dzwoniąc do mnie, chciał abym po prostu mu przywiózł coś do jedzenia itp. Zachowuje się jak menel, mieszka w zadłużonym mieszkaniu bo stracił pracę prawdopodobnie przez swój alkoholizm. Grozi mu eksmisja i wywalenie na bruk, a mnie to już przestało obchodzić. Rygorystyczne, ale należy mu się to na co sobie zapracował/być może zapracuje. Wracając do mnie, posiadam niestety większość jego negatywnych cech czyli: pomimo że mam już prawie 25 lat, nie czuję się odpowiedzialny za swoje życie, ON pije/ JA ćpam ciężkie narkotyki. Jestem chamski i bardzo egoistyczny (liczą się moje potrzeby!). Mieszkam z mamą, która gdyby była bardziej "odważna" wyrzuciła by mnie z domu na zbity ryj i nawet jej za to nie dziękuję. Ona ma tendencję do wyolbrzymiania niektórych mniej istotnych spraw i jest nieco stereotypowa (wychowana na wsi pod ciężką ręką ojca i zdana wyłącznie na siebie od 16 roku życia). Moje relacje z nią są nijakie, wręcz jesteśmy jak woda i ogień. Kłócimy się często. Potrafi wiercić temat, że ja w pewnym momencie tracę nad sobą kontrolę i zachowuję się jak szaleniec i wtedy potrafię coś zniszczyć, zwyzywać ją najgorszymi słowami jakie tylko mógłby człowiek wymyślić. Gdy jest między nami kłótnia, to ona brnie głębiej zamiast zbastować i to jeszcze bardziej napina atmosferę, przez co czasami zdarzyło mi się na nią zamachnąć, bądź odepchnąć, bo już byłem wtedy w stanie szału (podobnie jak ona). Oczywiście, gdy wszystko przycicha zaczynam zamykać się w sobie i myśleć jak to zwykle bywa o popełnieniu samobójstwa (rok temu mój kolega to zrobił), zaczynam żałować w głębi siebie że tak ją potraktowałem, bo chciała na swój sposób dobrze i wiele innych tym podobnych myśli. Raz naćpany powiedziałem jej, że nie chcę żeby cierpiała i że jestem w stanie pojechać zabić najpierw swojego ojca, a później siebie, żeby mogła przeżyć resztę swoich dni w spokoju. Mam zaburzenia psychiczne pod postacią lęków ogólnych, osoby która unika kontaktów z innymi ludźmi. Posiadam w sobie nasienie zła i autodestrukcji (selekcja naturlana? może...). W każdym bądź razie nie myślę normalnymi kategoriami, cierpię z powodu tego, że nie poznałem jeszcze wielu uczuć, które moi rówieśnicy poznali już dawno. Od jakiegoś czasu znudziło mi się ćpanie i chcę je rzucić, najpóźniej do polowy września. Wiem jak to zrobić itp. Dlatego postanowiłem poszukać motywacji i natchnienia. Kroki jakie poczyniłem to np. rejestracja na portalach randkowych, gdzie będę mógł poznawać innych ludzi (szczególnie kobiety...) oraz uczyć się tworzyć normalne relacje z nimi. W czwartek jadę odebrać aparat fotograficzny, który zamówiłem, bo chciałbym mieć pierwsze w życiu hobby i fotografować, otworzyć własną galerię w internecie (może w formie bloga). Kolejną rzeczą potrzebną mi ku normalności to zapisanie się na terapie dla narkomanów (dzisiaj to zrobię). Bardzo chciałbym też poznać dziewczynę, bo związek zmienia człowieka (pamiętam jak spędziłem 4 wspaniałe dni z osobą, której już nigdy prawdopodobnie nie zobaczę na oczy, ale wdzięczny jestem jej za to że chociaż przez chwilę obdarzyła mnie uczuciami). Przy niej byłem inny, eksponowałem bardziej swoją męskość, stałem się przez chwilę silniejszy, bo naszło mnie takie uczucie, że "nagle muszę trzymać wszystko w garści, bo to ona jest tą osobą "słabszą" i ogólnie czułem się jak nie Ja... No i oczywiście wrócić z powrotem do pracy... To chyba tyle póki co...
-
A dziękuję za wspieranie w szukaniu, no nie ukrywam... Tej drugiej połówki( i chciałbym, żeby była nawet świrnęta!). Ale ten wątek, chyba nie od tego... A co do tego co napisałeś, że ty tak masz, no cóż... Każdy ma swoje przywary i myślokształty. Pozdrawiam!
-
Miało być napisane na luzie i takie właśnie jest, a skoro nie rozumiesz, to chociaż miło że jesteś inicjatorem spotkań. Czyli wychodzi na to, że żebym mógł się pojawić na jakimś forumowym spotkaniu, to muszę ponabijać trochę postów? Rozumiem, że chodzi o to żeby inni mogli mniej-więcej wyrobić sobie w jakimś, tam stopniu pogląd na moją osobę by wiedzieć z kim mają do czynienia? Patrzenie na kogoś przez pryzmat udzielania się na forum internetowym potrafi być mylne i złudne. Wiem co mówię, bo spotykałem się już z osobami poznanymi w "Sieci" i do dzisiaj utrzymujemy kontakt. Mam na prawdę wiele do zaoferowania, jako np. towarzysz do rozmowy, wspólnych spacerów, czy też przemyśleń. Z chęcią poznam dziewczynę(w sumie kobietę) o problemach typu DDA, osobowość samotnicza, depresyjna, melancholijna, która lubisz puszczać wodzę fantazji od czasu do czasu. Więc jeśli jest ktoś z Łodzi, kto ma ochotę porozmawiać/umówić się to zapraszam pod numer gg: 3471489 Pozdrawiam Patryk!