Skocz do zawartości
Nerwica.com

ischemie

Użytkownik
  • Postów

    53
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ischemie

  1. cóż, miłość nie wybiera znam pewnego narcyza i nauczyłam się traktować z dystansem to, co mówi i robi. do tej pory przygnębiało mnie, kiedy opowiadał o swoich dawnych miłościach, do których pragnie powrócić. zauważyłam, że on nawet nie zna dobrze kobiet, o których opowiada. podobnie jak one jego. zaczęłam tłumaczyć mu jego problemy, przewidywać reakcje. zaczął się nawet przede mną otwierać. ostatnio znowu zamilkł i odpycha mnie od siebie. domyślam się, że znowu 'szuka przestrzeni'. boję się jednak, że odejdzie tym razem. bardziej boję się o niego. to nie on porzuca kobiety, ale one jego. mówił mi kiedyś, że jego była dziewczyna obwinia go o to, że wpędził ją w chorobę psychiczną. może jest bez serca, ale widzę jak cierpi i zapętla się. za każdym razem, kiedy popełni jakiś błąd czy zrobi mi przykrość, ucieka. tak jakby czuł się niegodny.
  2. czy taka osoba jest w stanie stworzyć związek, zaufać komuś? czy jest to ciągłe skakanie z kwiatka na kwiatek?
  3. a jeśli ktoś rozgryzie narcyza i otwarcie opowie mu o jego problemie? czy nie stara się on unikać takiej osoby (bo np. czuje się ośmieszony)? i jak jest z okazywaniem uczuć u narcyzów?
  4. A jak reaguje narcyz na wytknięciu mu błędu lub czegoś, co burzy jego idealny obraz siebie? -- 12 lis 2013, 15:31 -- Czy narcyz ma kompleksy czy jest przekonany o swojej idealności?
  5. ale to nie jest normalne. miałam przyjechać do niego w piątek. pod koniec października pisał mi, jak bardzo cieszy się, że przyjeżdżam. kiedy miałam przyjechać, zaczął kręcić i mnie zniechęcać. napisałam, że przyjadę kiedy indziej i ucieszył się. w końcu przez przypadek odkryłam na facebooku, że kłamał, bo wybiera się na pewne wydarzenie z kolegą. wkurzyłam się i napisałam mu esemesa. on nie odpowiadał, nie oddzwaniał. odezwał się po dwóch dniach, że "nie lubi, kiedy ktoś zarzuca mu kłamstwo i nie ma zamiaru się tłumaczyć". w rozmowie ze mną nie odpowiada prawie na pytania, jest agresywny. spytałam go, co się stało. nie odpowiedział mi. powiedział tylko, że nie ma nikogo i nie zamierza wracać do byłej dziewczyny. napisał tylko, że znowu ma depresję. może zareagowałam zbyt ostro, ale nie lubię, kiedy ktoś mnie okłamuje i robi ze mnie idiotkę. oświadczył nagle, że chce zerwać naszą znajomość, że nie jest godny moich nerwów. dodał, że możemy być przyjaciółmi. on nie jest taki.to spokojny, dość nieśmiały i niepewny siebie człowiek.
  6. być może. rozmawiałam z nim dzisiaj. był dość agresywny w stosunku do mnie. wiem, że ma jakiś problem. wiem też, że cierpi na depresję. nie wiem, co mam robić w tej sytuacji. nie można tak zostawiać człowieka
  7. bo cierpię i chciałam dać upust emocjom. poza tym nie prosiłam o ocenę, tylko o wyjaśnienie, co oznacza takie zachowanie. nie każdy ma szanse spotkać kogoś w realnym świecie. jestem z natury nieśmiała i zamknięta w sobie, więc pozostaje mi internet.
  8. nie znasz szczegółów tej relacji, więc nie oceniaj. oceniasz własne wyobrażenie o naszej znajomości.
  9. tak. skoro mnie nie potrzebuje/nie chce/nie podobam mu się/nie chce tego kontynuować, dlaczego nie poszuka innej dziewczyny, w swoim mieście? tyle razy próbowałam zerwać z nim kontakt, nie pisałam, nie odzywałam się. raz nawet napisałam mu wprost, żeby do mnie nie pisał. pisał całą noc, błagając, abym go nie zostawiała. próbowałam mówić z nim otwarcie, ale on bez przerwy zaprzecza i kłamie. czy człowiek może być aż tak bezczelny? jeśli mnie nie chce, po co podtrzymuje kontakt, który staram się przerwać? a jeśli zależy mu na mnie, dlaczego bez przerwy mnie od siebie odpycha i kłamie? jak mam interpretować takie zachowanie? -- 09 lis 2013, 11:09 -- temat zamknięty. ukochany zrobił mnie w konia, nie odpowiada na esemesy, wyłącza telefon, kiedy dzwonię. nie potrafi mi nawet powiedzieć 'przepraszam'. czuję się jak śmieć.
  10. A jak? Może oczekiwał, że to ja przejmę inicjatywę. Nie rozumiem działania ludzi
  11. ale on nawet nie wspominał o 'zaruchaniu'. to było naprawdę wspaniałe spotkanie. widziałam, że on też jest zadowolony. nie jest też prawdą, że traktuje mnie wyłącznie jak koleżankę, bo to on mówił o związkach. wydaje mi się po prostu, że ma ogromne problemy z empatią i nie rozumie, że swoim zachowaniem czasami kogoś krzywdzi. NIE POTRAFIĘ go rzucić. już teraz biorę leki uspokajające i nie śpię po nocach. rano wstaję i czuję, że boli mi całe wnętrze. co będzie, jeśli się z nim 'rozstanę'? nie mogę jednak ciągnąć tego dłużej i chyba napiszę mu otwarcie, jak to wygląda z mojego punktu widzenia
  12. Nie wiedzą o niej, bo w sumie, co mam im powiedzieć? Nie jesteśmy 'oficjalnie' parą (pomijając nasze żarty na ten temat). Przecież nie będę go pytać, czy przypadkiem nie chciałby być ze mną. To mnie dobija podwójnie. Bo wiem, że on jest wolny i może odejść, znaleźć kogoś w Poznaniu, a ja NAWET gdybym chciała, to nie potrafię spojrzeć na innego mężczyznę. Problemem jest też jego była dziewczyna, która może w każdej chwili do niego wrócić. O tej znajomości wie tylko - siłą rzeczy - moja przyjaciółka/współlokatorka. Wszystko między nami opiera się na niedopowiedzeniach i zawieszeniach.
  13. A jakie to ma znaczenie? Wystarczy mi, że zobaczymy się raz na kilka miesięcy. To co jest problemem to jego zamknięcie, strach, niepewność, które czasami nie wiem jak mam interpretować. Czasami boję się, że jest z nim źle, a on nie pisze do mnie. Po naszym spotkaniu zdystansował się jeszcze bardziej, bo zobaczyliśmy się 'na żywo', więc straciliśmy pewną anonimowość. Jak rozmawiać z taką osobą? Czy powinnam mówić mu o wszystkim wprost? Czy to nie będzie dla niego męczące/krzywdzące?
  14. Widział moje zdjęcia przed spotkaniem (wyraźne, bez retuszu). Wiele razy, zupełnie 'od siebie' powtarzał, że podobam mu się. Wiem, że było to szczere, bo mówił to z pewnym zawstydzeniem. Tak jak gdyby długo dusił to w sobie, zanim wypowiedział. NIE MOGĘ zostawić go 'tak sobie', bo wiem, że jest rozbity psychicznie. A ja nie jestem pewna, czy ten jego chłód emocjonalny to niechęć. On czasami nie zdaje sobie sprawy z tego, że coś robi "nie tak", że może kogoś tym skrzywdzić. W dodatku przyzwyczaił się do tego, że czytam mu w myślach. Chciałabym, żeby otworzył się całkowicie przede mną, żeby nasze stosunki stały się bardziej spontaniczne, ale nie wiem jak mogę to zrobić. Rozmowa wprost odpada, bo wszelka krytyka zamknie go jeszcze bardziej. Sprawa byłaby prostsza, gdybyśmy mieszkali bliżej. BARDZO nie chcę go odtrącać, ale to mnie męczy. Znowu zaczynam brać leki na uspokojenie, zdarza mi się nawet płakać w miejscach publicznych. Czuję się strasznie osamotniona. Wstydzę się zapytać go wprost, czy się mną znudził, bo nie chcę wyjść na natręta.
  15. Jakiś czas temu poznałam przez Internet pewnego pana. Szczerze mówiąc, na początku nie zależało mi na tej znajomości. Po pierwsze - nikogo wówczas nie szukałam, po drugie - dość sceptycznie podchodzę do znajomości internetowych, po trzecie - nie zainteresował mnie. To, co pisał było bardzo ogólnikowe, odpowiadał monosylabami, nie starał się podtrzymać konwersacji, toteż ciężko mi się z nim rozmawiało (rozmowę zaczął on). CZUŁAM jednak, że bardzo zależy mu na znajomości ze mną (zresztą kilka razy mi to powtórzył), więc postanowiłam, że nie ucieknę. Rozmawialiśmy coraz częściej, okazało się, że pan X cierpi na depresję, jest samotny (mimo, że ma wielu znajomych). Wydał mi się wtedy taki bezradny, a przy tym szczery i 'nieświadomy' w ten właściwy dzieciom sposób, tak, że chyba po raz pierwszy w życiu - odrzuciłam na bok swoje JA i chciałam mu pomóc. NIE WIEM jednak, czy on tej pomocy potrzebuje. Nasze spotkanie (ja mieszkam obecnie w Olsztynie, on w Poznaniu) wypadło dość dziwnie. Z jednej strony i on i ja NIE czuliśmy się sobą skrępowani. Tak jak byśmy byli przyjaciółmi od lat. To było bardzo ciepłe spotkanie. Nie mieliśmy problemów z rozmową, a kiedy milczeliśmy - nie była to cisza pełna napięcia i konsternacji. Ale blokował mnie jego chłód emocjonalny, dystans, sztywność wobec mnie. Pomyślałam, że ta rzekoma sympatia, to zwykła kurtuazja, że rozczarowałam go, ale tłumaczyłam sobie, że to tylko strach i niepewność. Że on ma taki sam problem ze mną. I rzeczywiście tak było. I tu pojawia się problem. Rozumiem go (co on bardzo docenia), czuję się za niego odpowiedzialna, uwielbiam go jako człowieka, z drugiej - MĘCZY mnie ta sytuacja, oparta na ciągłych domysłach i czytaniu w myślach (z mojej strony). Nigdy nie przyszło mu do głowy, żeby zadzwonić. Ostatnio napisałam mu, że jest mi smutno. Otrzymałam w odpowiedzi jedno suche zdanie. To ja wychodzę zawsze z inicjatywą, tak, że czasami zastanawiam się, czy nie narzucam się mu (zwykle okazuje się, że nie). Kiedy rozmawiamy, zwykle mówimy o nim (co również bywa bolesne, kiedy wchodzimy na temat jego byłej dziewczyny, o której wypowiada się z nietaktowną czułością, nie widząc w tym nic złego). Ale to też jestem w stanie zrozumieć. Chciałabym to skończyć czym wcześniej, bo widzę zależy mi coraz bardziej i kiedy okaże się, że jemu - niekoniecznie, nie zniosę tego. Z drugiej strony boję się, że to tylko moja chora wyobraźnia i skrzywdzę go. Nie chcę rozmawiać z nim o tym wprost, bo weźmie mnie za natrętną histeryczkę albo wystraszy go to jeszcze bardziej. To po pierwsze. Po drugie (i ważniejsze) - boję się, że znowu popadł w jakieś depresje, a ja mieszkam tak daleko, że nie mogę mu nawet pomóc. Nie mogę sprawdzić, co się z nim dzieje. Rozumiem go jak nikt inny, ale nie wiem, jak mam dalej postępować.
  16. Mam świadomość tego, że ten post jest niedorzeczny Mianowicie chcę się zabić - najlepiej dzisiaj. Cały problem w tym, że nie do końca chcę. Szkoda mi mojej mamy, która beze mnie zostanie "sama". Niemniej jednak dłużej nie wytrzymam tego bólu. Dlatego zwracam się z prośbą - czy ktoś z Krakowa mógłby spotkać się ze mną i porozmawiać. Naprawdę bardzo potrzebuję tego w tej chwili. Najlepiej dzsiaj, może być nawet o północy. Z góry dziękuję i pozdrawiam, Kasia PS. Proszę potraktować to serio.
  17. Spróbuj zacząć drugi kierunek. Przynajmniej ja tak zamierzam zrobić. Obecnie studiuję polonistykę. Po ukończeniu (lub po zrobieniu licencjatu) wybieram się na medycynę. Uda się, tu uda, nie - przynajmniej będę miała czyste sumienie, bo próbowałam.
  18. Też tak mam. Do tego dochodzi niska samoocena, w momencie kiedy moje JA rzeczywiste nie dorównuje wyobrażonemu JA idealnemu. Najgorzej jest na egzaminach - zawsze myślę o tym, czego nie wiem, zamiast wykorzystać to, co wiem. To strasznie utrudnia życie.
  19. niewidocznyjestem w krakowie sama, nie potrafię i nie mam możliwości nawiązania z kimkolwiek kontaktu, więc konto założyłam - w akcie desperacji - w poszukiwaniu znajomych. wielu ludzi - z tego co zauważyłam - tak robi, bo jednak istinieją ludzie samotni. Nana13brzydzenie się celesnością, nie oznacza braku potrzeby bycia z kimś.
  20. A myślałam, że tylko ja brzydzę się ludzką cielesnością. Czuję się samotnie, źle, bez sensu (z tego wszystkiego założyłam konto na Sympatii).
  21. Czuję się okropnie. Cały czas jestem w napięciu, nie jem, biorę leki na uspokojenie, po których cały dzień śpię. Potrzebuję rozmowy, ale jestem w Krakowie zupełnie sama. Tego nie da się wytrzymać ;(
×