U mnie też właśnie ciągłe poczucie winy, i to za błahostki typu "pisałam referat 4 godziny, jestem beznadziejna, bo gdybym pisała w 3, to mogłabym się nauczyć jeszcze czegoś".
Wymagam tylko od siebie, słyszałam wielokrotnie, że nigdy nie wymagam niczego od innych. Drażni mnie, gdy się na kimś zawodzę albo oczekuję czegoś innego, ale za nic nie umiem się do tego przyznać. Chyba też dlatego nie umiem stworzyć jakiejś trwalszej więzi, przyjaźni, mnie mówiąc już o związku. Gdy coś mi nie pasuje, nie mówię o tym, tylko zamykam się w sobie, a w konsekwencji oddalam od innych. Jednocześnie każde najdrobniejsze odsunięcie ze strony innych traktuję jako swoją winę, bo skoro ja nie mówię, że ktoś mnie krzywdzi, to wychodzę z podświadomego założenia, że nikt tego nie robi -> czyli zapewne ja też krzywdzę wszystkich wokół i cały czas wszystkiemu jestem winna.
Wiem, błędne koło, ciągle się przyłapuję na tym, że sama się nakręcam, próbuję to jakoś ogarnąć, ale opornie to idzie.