-
Postów
31 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Lubov
-
D300. I jesteśmy z niego zadowoleni. Ja mam Canon PowerShot SX130 IS. Dla mnie sprzęt idealny, choć powoli zaczynam dojrzewać do kupna czegoś bardziej skomplikowanego. Ale to tak... powoli ;] Nie znam się specjalnie na sprzęcie, a fotografią zajmuję się dla przyjemności i relaksu - po prostu chowam sobie co piękniejsze chwile na pamiątkę. Dlatego nie spieszy mi się, zeby wywalać parę tysięcy na jakąś profeskę ;] Zwłaszcza, że jestem zdania iż fajnie mieć dobry aparat, ale jeszcze lepiej mieć aparat jakikolwiek ;] Bo sprzęt to tylko dodatek do szczęścia, oka i całej potrzebnej wiedzy.
-
Nikonem D300, jak akurat uda mi się go podprowadzić z pracy. A ja prywatnie mam skromnego superzooma canona i z nim się czuję najpewniej.
-
Paradoksalnie - kłótnia. Kłótnia z osobą, na której zdaniu z jakiegoś dziwnego powodu tak mi zależało zawsze. Kłótnia, dzięki której zdałam sobie sprawę z tego, ile sobie wmawiam odnośnie tej znajomości. Czuję wyzwolenie. I wcale nie potrzebuję już akceptów dla swoich działań, przyklasku i syczącego "fajnie fajnie" tej i innych, równie jadowitych osób. Sprawiał wrażenie, że zna się na wszystkim - może chciałam, żeby się znał i mówił mi co i jak robić. No... To gówno wie. A mnie jest z tym lepiej.
-
Pimpki to dobre towarzystwo. A, żeby nie odbiegać od tematu za bardzo, są też dobrymi modelami ;> Trzeba się napracować, żeby zdjęcia z nimi wychodziły - ale trzeba tez mieć refleks.
-
Sam jesteś Pimpek, Kowal ;D To jest Pan Arszenik, a nie żaden Pimpek. I tak, jest mój.
-
-
Najprostszy i najbardziej przyjazny dl użytkownika program obróbki graficznej, na jaki się natknęłam. Podejrzewam, że połowa gimbusów z niego korzysta bo jest całkowicie darmowy Photoscape
-
Lustrzanka, lustrzanka. Dość prosta. No i trochę "cudów" z photoshopopodobnego programu. Tak jak mówiłam - żaden ze mnie fotograf. Ale zwyczajnie to lubię.
-
Cudak - powiedz coś z czym nie da się zgodzić. Tylko dopilnuj, żebym to akurat zauważyła, bo sporo postów mi umyka na razie ;] Poza tym, taka już ze mnie nudna i asekuracyjna baba, że się ze wszystkimi i we wszystkim zgadzam. ;]
-
Tak, Cudaku. To druga strona medalu.
-
Siddhi - myślę, że po prostu trzeba odwagi do Twojego podejścia. Bezpieczniej założyć, że na penwo lepiej mi będzie z kimś, kto mnie bedzie głaskał i kochał i sprawi, że się rozwinę. Bezpieczniej - bo zakłada, że to nie moja wina, że się nie rozwijam, tylko wina tego, że nikt mnie nie chce. A jak się zdecydujesz na myślenie o sobie - sam za siebie odpowiadam, za to jak się czuję i widzę, za to co robię i nawet jak z kimś się zwiążę, nadal będę w całości odpowiedzialny za swój rozwój, decyzje i wybory... Wtedy musisz się sprężyć, popracować. Przykro mi, mam nadzieję, że mnie tu nie wyklniecie, ale... Wygodniej się poużalać.
-
Mam! Pana Arszenika. Masz coś do zrobienia?
-
Perwersyjną wręcz. Masz do polecenia jakiś fajny film akcji na wieczór?
-
Pewno. Chyba, że zwiążę kołtuny w kok, to mi nie spadają na plecy. A coś do lodu masz? ^^
-
Poniekąd. Byłam na muchomorach, obrabiając to zdjęcie. ;> Masz odwagę?
-
Mam "lubisz jesień". Choć nie do końca jestem pewna, co to jest, czuję intensywny fakt posiadania tego. ;] Masz agrafkę?
-
Ma się rozumieć! Masz zmywacz do paznokci? Bo się mi odprysk zrobił ;/
-
Spacery z aparatem - choć zaiste fotograf ze mnie żaden, jakoś zawsze relaksują. W taki dziwny sposób, nie umiem tego nazwać. Jednocześnie męczę się i odpoczywam, w każdym zdjęciu mam jakieś swoje emocje - i te, które oddałam i te, które ono dało mi. Dziwaczne. Lubię ;] Kilka moich zdjęć, które, zdaje się, lubię najbardziej:
-
Autodestrukcjo - swego czasu też byłam wrogiem generalizacji. Prowadziłam wręcz krwawą krucjatę przeciwko nim. Do czasu, aż dotarło do mnie, że bez nich ciężko się porozumiewać i każde, albo prawie każde uogólnienie zawiera w sobie niewidzialny dopisek "oczywiście, są wyjątki, jednak zasady to nie zmienia". I w tym przypadku NoName ma rację ;]
-
Coś podobnego napisałam już dzisiaj w innym wątku. Że związki przeważnie, paradoksalnie, nie są dobrym lekiem. Przeciwnie - jeśli bowiem nie umiemy sobie sami poradzić z naszymi problemami, to podświadomie oczekujemy, że gdy zjawi się właściwa osoba, ona nam pomoże. Nie robi tego bo nawet nie wie że tego oczekujemy, a nawet, jeśli sie domyśli, jak ma wiedzieć jak nam pomóc, skoro sami tego nie potrafimy określić? I tu jest to pogłębienie osamotnienia, a samotność w związku jest po stokroć gorsza od samotności w pojedynkę. I ostatecznie utwierdza nas w przekonaniu, że nikt nam nie pomoże i nikt nas nie zrozumie. Podziwiam Cię, WillBeGood, za tę odpowiedzialność za własne życie, za odwagę. Choć, prawdę mówiąc, sama jestem w miejscu, w którym wszystko mi mówi, że nie umiem zrobić tego wszystkiego sama i mój świat jest absolutnie pusty, kiedy jestem w nim sama. Nie ma żadnej wartości. To jest, zdaje się, ten lęk przed samotnością, którego Ty się pozbyłeś.
-
Otóż to. Cwana szmata z tej depresji. Dobrze wie, jak nas na dobre utopić w swoim smrodzie - samotności.
-
Zgadza się, cudaku. Przerażająco się zgadza.
-
To prawda - pod warunkiem, że wmawiasz sobie, że nikogo nie potrzebujesz. Przeważnie jednak dobrze wiemy, że kogoś potrzebujemy panicznie i niesamowicie realnie. A jednak trzymamy tych ewentualnych bliskich z daleka.
-
To zależy, czy tak to rozumiesz. Jeśli to dla Ciebie coś znaczy, to na pewno jest to jakiś krok. Ktoś mi niedawno powiedział, że nawet dreptanie w miejscu jest lepsze od bezruchu.
-
Kiya. Oczywiście, że nie chcesz. Musiałabyś do tego wykonać pewien wysiłek. Bo strata kogoś bliskiego wymaga zmian. Musimy przeanalizować swoje życie, znaleźć w nim przestrzeń, w której będziemy tylko my - bez wspomnien, żalu i cierpień, które też są potrzebne - są zupełnie naturalne. Nie znam dokładnie Twojej sytuacji. Nie wiem bez kogo i w jakich okolicznościach straciłaś. Ale zawsze łatwiej bez tej osoby po prostu nie chcieć żyć. Zechciej. I wykonaj pracę, by dostosować swój świat do życia bez tej osoby. Możesz to zrobić. I kiedy to zrozumiesz - zechcesz żyć.