Cześć. Jestem Lubov i uważam, że pisanie tutaj jest bez sensu. Jestem diabolo mocną bestią, otwartą, odważną, uśmiechniętą, pogodną i posiadająca ogromną siłę przebicia. Ludzie mnie lubią, ja ich lubię i naiwnie ufam w ich dobre intencje, choć z drugiej strony i zawody nie są mi obce. Pracuję w inspirującym miejscu. Spotykam się z niezwykłymi ludźmi. Robię ciekawe rzeczy, a mogę zrobić jeszcze więcej, jeśli zechcę. Wiem to, a jednak jakaś bariera sprawia, że tkwię w miejscu. Drepcę, z tendencją do cofania się w rozwoju. Wszyscy widzą we mnie wulkan energii. I, choć tego nie rozumiem, nie dziwię im się.
Jestem Lubov i nie potrzebuję pomocy. Obcy ludzie, tacy jak Wy i wasze gadanie. W czym to może mi pomóc? Wiem, co jest nie tak przecież, skąd się wzięło i uważam, że znam drogę ewakuacyjną. Co możecie mi powiedzieć? Jakie drzwi otworzyć?
Jestem Lubov i jestem przerażona. W tłumie ludzi gasnę z dnia na dzień. Gasnę od środka i od środka przestaję lubić i kochać swoje życie. Przestaję je szanować, tak samo, jak przestaję szanować siebie.
Jestem Lubov i nigdy się nie zabiję. Za to umrę wewnątrz, mam takie przeczucie. Zamknęłam się w klatce własnej siły i ulegam presji otoczenia, które chce mnie widzieć jako siłaczkę bez lęków, porażek i problemów. Jestem wsparciem dla wszystkich poza sobą.
Jestem Lubov. Obcy człowiek kazał mi znaleźć innych obcych ludzi, by mi pomogli przestać "zajebywać" się tym, czego nie mogę zmienić, a co sprawi, że w końcu zapragnę "uciec". Podobno to rodzaj opętania. Szukam egzorcysty. Oczywiście, nie w sensie dosłownym. Ale szukam ludzi, którzy tę "cwaną sukę w mojej głowie" pomogą mi znaleźć i oddzielić od tego, co we mnie najlepsze. Inaczej mnie pochłonie.
Jestem Lubov i nie wiem co mi jest. Nie wiem nawet jak nazwać problem, a to sprawia, że nie jestem w stanie wycelować palcem w fachowca, który pomógłby mi go rozwiązać.
Jestem Lubov i nadal uważam, że ten post to strata czasu. Nie mam pojęcia dlaczego, ale jednak go napisałam. Nie wiem, jak go zakończyć. Więc niech zostanie otwarty.