Skocz do zawartości
Nerwica.com

romantycznalaura

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia romantycznalaura

  1. Z kolei ja często odczuwam brak miłości, takie ukłucie (lęku?). Też tak macie? Też rzadko za kimś tęsknię. Jeśli już to jest to bardziej takie rozumowe. Potrafię kochać bardzo mocno tak mi się wydaje, ale to uczucie jest takie bardziej z poczucia, że tak powinnam, a nie, że przynosi mi to radość.
  2. Ghanne czytając Twój pierwszy post miałam wrażenie, że czytam siebie. (We wszystkim oprócz jednej kwestii, może najważniejszej odnośnie nieporadności Twojego chłopaka.) Jednak inne problemy i sposób myślenia niemalże identyczny Fajnie wiedzieć, że jest ktoś kto tak podobnie myśli:) Co do problemu- ja Ciebie jak najbardziej rozumiem, ponieważ najważniejszym zadaniem mężczyzny jest dawanie poczucia bezpieczeństwa swojej kobiecie. Jeśli tego nie ma to ciężko się czuć stabilnie i dobrze w związku, szczególnie kiedy samej się jest owładniętą przez lęki.
  3. Mi też prawdopodobnie zaszkodziła nadopiekuńczość matki. Ojciec pił, więc matka starała mi się wynagrodzić jego zachowanie. Ja też niestety mam tendencję do zatracania siebie w bliskich relacjach i wbrew pozorom też czuję głód miłości. Ciągle wydaje mi się jej za mało. Że za mało jej dostaję i za mało sama daję
  4. Cieszę się, że odpisałaś :) Ile trwała u Ciebie psychoterapia? Powodem tego była nadopiekuńcza matka?
  5. Zdecydowałam się odświeżyć ten wątek, ponieważ myślę, że ten problem może mnie dotyczyć. Do takiego wniosku doszłam dzisiaj Jeszcze nie miałam czasu zagłębić się w wątek jednak mam nadzieję, że ktoś przeczyta mój post i jakoś się do niego odniesie. Wychowywałam się w rodzinie w której ojciec był alkoholikiem. Jak byłam dzieckiem to czasami był agresywny i mnie bił. Jednak oprócz tego był raczej ok. Z kolei matka chcąc mnie chronić przed ojcem bardzo się mną opiekowała. Czułam jej miłość. Poza tym nie dopuszczała mnie do domowych obowiązków. W pewnym sensie traktowała mnie jak dziecko nawet kiedy miałam już kilkanaście lat. Pamiętam jak musiałam bronić mamę przed biciem ojca i jak uciekałyśmy razem z domu przed nim. Utworzyła się wtedy mocna więź między nami. Poza tym mama była z ojcem mimo tego, że ją czasami bił i mimo tego, że pił. Skutkiem mojego dzieciństwa jest to, że wydaje mi się, że w miłości powinno być zatracenie siebie dla innej osoby. Może to dlatego, że zbyt mocno czułam miłość mamy a może dlatego, że widziałam, że jest z ojcem mimo tego jak ją traktuje. Ja sama też się zatracam w związkach, bo uważam, że tak powinnam. Poza tym jestem bardzo niezdecydowana, boję się sprawić komuś bliskiemu ból nawet jeśli wiem, że jeśli tego nie zrobię to będę cierpieć. Od pewnego czasu matka nie interesuje się mną za bardzo i czasami źle mnie traktuje, co niedobrze znoszę, bo jestem przyzwyczajona do czegoś innego. Jaką macie na to radę? Rozumiem, że psychoterapię ale może ktoś ma swoje spostrzeżenia lub jest w podobnej sytuacji?
×