Skocz do zawartości
Nerwica.com

wieczniesmutny

Użytkownik
  • Postów

    18
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez wieczniesmutny

  1. A ja 27 lat. Pracę mam i jedyni ludzie to ci z pracy a po za pracą siedzę w domu i tak od wielu wielu lat
  2. Święta święta a już w sobotę idę na pogrzeb koleżanki
  3. W pracy mam jedynych znajomych, jednych dzięki którym rok temu nie popełniłem sam. a już 2 osoby nie żyją. Czemu oni a nie ja !!! Czemu ja nie mam tego cholernego raka zamiast nich Czemu dziś bedę musiał sięgnąć po żyl.... Czemu życie jest takie niesprawiedliwe
  4. Czemu Bóg zabiera jedyne mi bliskie osoby które mam. Dziś zmarła kolejna mi bliska osoba
  5. Ja od ka pamiętam zawsze bałem się ciemności, nie mówiąc już aby iść wieczorem do piwnicy. Gdy przyszła choroba to mogę nawet sam zejść wieczorem do piwnicy nawet bez latarki.
  6. czemu nie zrobiłem tego w zeszłym roku mogło być po wszystkim
  7. Ja po "próbie sam." i wylądowaniu w szpitalu z pomocą lekarzy zdecydowałem o terapii na oddziale dziennym. 12 tygodni ciężkiej pracy. Powiem tak terapie zakończyłem w zeszłym roku we wrześniu, i długi czas czułem się dobrze teraz niestety mam wachania nastroju, ze 3 razy doszło do samookaleczenia ale i tak twierdzę że bez tych 12 tygodniu terapii dziś nie wiem czy był bym na 2 świecie czy non stop w szpitalu. Sam nieraz jak mam doła to maże żeby chociaż na 1 dzień być na grupie i przepracować co mnie boli. Także ja ze swojej strony bardzo polecam taki rodzaj terapii.
  8. Niedawno miałem okres poprawy i tak nie myślałem ale ostatnio zaczynam tak myśleć. Przestaję powoli wmawiać sobie że jest inaczej, po co sobie mydlić oczy.
  9. Ja mam identyczny problem. Od ponad roku bardzo zaczęło mi to przeszkadzać, między innymi przez problemy z rozmowami trafiłem do szpitala a później na terapię. Co najśmieszniejsze terapia i moja praca tam włożona pomogły mi pokonać wiele problemów ale w rozmowach nadal mam problem i ostatnio zaczyna mnie to coraz bardziej denerwować. Gdy na terapii czy też u psychologa i psychiatry opowiadałem o tym problemie to lekarze czy terapeuci nie potrafili mi pomóc wyglądało to trochę tak jak by "problem z mówieniem (ta pustka w głowie) to żaden problem" ludzie są różni. I tak oto dalej muszę się męczyć bo nikt nie potrafi zrozumieć jak to jest. czesctoja rozumiem Ciebie w 100%
  10. Czytając o problemach innych ludzi i porównując je do swoich doszedłem do tego co mniej więcej mi jest i jak to się nazywa bo wcześniej nawet się nie wtajemniczałem np w terminologie itp. . Jutro się wszystko okaże na wizycie
  11. To ladywind to jakaś znana osoba tu na forum ?
  12. Jutro idę do psychiatry, dziś koleżanka z pracy mnie rejestrowała - boję się jak nie wiem co, nie wiem jak i co jej powiedzieć. Ogólnie to miałem pójść później ale ona dziś mnie zapisała na jutro, może nawet i lepiej że teraz a nie za pół miesiąca bo ostatnie 4 dni co miałem wolne od pracy były masakryczne, myślałem że sobie coś zrobię. Gdyby nie ta koleżanka prawdopodobnie nigdy bym się nie przemógł i nie poszedł - rodzice to do dziś mają na mnie wywalone.
  13. Czy ktokolwiek wie co się dzieje lub ma kontakt z ladywind ? Zaczynam się martwić, bo nastała cisza zero odzewu na emaile i pw.
  14. Witam Nie myślałem, że kiedykolwiek napiszę tu na forum ale nie mam wyjścia. Wybaczcie jak coś by było nie zrozumiałe bezsensowne itp. Nie chcę opisywać zbytnio moich problemów ale coś muszę napisać i prosić o radę. Mam 24 lata, przez 2 miesiące pobytu tu na forum i poznaniu pewnej osoby też tutaj na forum poznałem co mi jest, co może być i jak to się "fachowo" nazywa, więc może wymienię : jestem introwertykiem, mam niską samoocenę, nerwicę natręctw (nie aż tak dokuczliwą), przez jakiś czas miałem nerwicę natręctw myślowych teraz się trochę uspokoiło, problemy z pamięcią czy przekazaniem informacji, co ileś tam dni mam momenty że chce mi się płakać, chodzę smutny w pracy dużo ludzi to widzi, od nerwów czy stresu kłuje mnie w płucach nieraz w szyi a od jakiegoś czasu zaczęło mnie też dziwnie boleć w głowie ( to nie jest zwykły ból tylko też takie kłucie), chyba mam depresje czy jej początki sam nie wiem ( niedawno robiłem jakiś test w necie to wyszło że jest źle ze mną ), mam też coś z fobii społecznej czy jak się to nazywa - to by było tak ogólnikowo. W domu niestety nie mam z kim normalnie porozmawiać o moich problemach, nie będę tu się rozpisywał ale była pewna sytuacja 2 miesiące temu rodzice chcieli ze mną porozmawiać to ja właściwie nic nie powiedziałem czemu jestem jaki jestem tylko matka mówiła, tylko że zamiast spokojnie to lekkim krzykiem i wyzywaniem mnie od debili i idiotów, ojciec też dowalił mi tekstem który mnie boli do dziś, tamta sytuacja pokazała mi że nie mam rodziców tzn nie są nimi dla mnie. Przed świętami ostro pokłóciłem się z matką tzn. jako introwertyk mam problemy żeby na poczekaniu normalnie ułożyć zdania z głową lub nie palnąć coś głupiego no i coś źle ująłem to myślałem że mnie z domu wywali, przed świętami jakoś chciałem dać poznać że mam problemy to matka jakoś się tym za bardzo nie przejęła z lekkim uśmiechem spytała się co mi jest ( wiem to dziwnie zabrzmi ale mam taką niechęć do rodziców że nie powiedziałem nic) gdy nic powiedziałem to tylko powiedziała że zarejestruje mnie do lekarza. Tak tu powiecie że sam jestem sobie pewnie winny ale uwierzcie mam jej serdecznie dosyć bo nie zachowuje się jak matka, wychodzi że dla niej zawsze byłem normalny lub że ma na mnie wywalone. Musiał bym tu szerzej opisać co się działo w tym roku ze mną to jakoś bardziej byście to zrozumieli.Od dłuższego czasu jestem bardzo zamknięty w sobie tzn w domu, można powiedzieć że z rodzicami nie rozmawiam nawet z bratem nie chce m się rozmawiać co od niedawna mieszka z powrotem u nas, w święta przyjechał jeden brat z rodziną to nic się nie odzywałem nawet pytali się co mi jest że nic nie mówię a ja całe święta rozmyślałem nad sobą a poza tym ten brat w tym roku też zalazł mi za skórę. Czuję się samotny, nie lubię nigdzie wychodzić nie mam kumpli/koleżanek (tylko tyle co w pracy)co poniektórzy z forum chyba wiedzą jak to jest. Prawie codziennie w myślach mam myśli samobójcze tzn nie takie jak myślicie takie silne ale takie lekkie, w głowie rozmyślam jak by było najlepiej ze sobą skończyć i czy to by bolało. Jakiś czas temu 2 razy chciałem "spróbować" coś sobie zrobić ale na chęciach się skończyło bo odwagi też nie mam jakoś sobie nic zrobić, nie wiem czemu bo nie mam nic do stracenia. W pracy ludzie sami zauważyli że się bardzo zmieniłem w tym roku ( tylko rodzice jakoś nic nie widzą i nie chcą dojść co mi jest a ja sam jakoś nie chcę nic mówić za to jacy oni są, bo rodzicami to na pewno nie są). Wczoraj miałem dużego doła, to w pracy jak poszedłem do WC na moment to się zdziwiłem jak kierowniczka szukała mnie po zakładzie bo bała się że coś sobie zrobiłem, później inna koleżanka mnie się pytała czy płakałem tym czasem nie płakałem nic. Wczoraj na przerwie trochę ponarzekałem pewnej osobie to byłem bliski płaczu ale zamilkłem i się trochę uspokoiłem ( do tego zaczęły mi się trząść ręce i głowa drżała tak że miałem problemy żeby się napić ). Jakiś czas temu w pracy 2 osoby mówiły mi żebym poszedł do lekarza/psychologa itp. a ja ciągle mówiłem że nie. Ostatnio zacząłem się jednak zastanawiać tzn pewna osoba zaczęła w pracy bardzo nalegać. Postanowiłem że chyba jednak się skusze ( ta osoba chodzi to psychiatry po tragedii rodzinnej ), ta osoba chce mnie zarejestrować i zaprowadzić mnie w styczniu. I tu mam do Was pytanie ( chyba sam szukam problemu). Pierw myślałem, że ta osoba chodzi do psychologa a teraz się dowiedziałem że to jednak psychiatra i jakoś się przestraszyłem że aż tak źle ze mną żebym szedł aż do psychiatry. Nie wiem co robić czy jednak iść czy nie. Nieraz mam dni że czuję się dobrze jak by mi nic nie było a nieraz to chcę ze sobą skończyć itp. Powiem Wam tak, wczoraj gdybym poszedł to bym się chyba rozpłakał u niego a dziś to np nie wiedziałbym co jemu powiedzieć o sobie bo nie czuję się na chorego, te problemy jak by mnie nie dotyczyły ( wiem to idiotycznie brzmi ale mam takie dziwne wahania ), boję się że tylko się zbłaźnię przed psychiatrą zrobię z siebie idiotę, zmarnuję jego czas na mnie bo tak naprawdę nic mi nie jest ( kurde ale mam "filmy" w mojej głowie, masakra ). Nie wiem co robić, iść czy nie, psychiatra brzmi dla mnie strasznie jakoś ale ta osoba bardzo nalega żebym poszedł bo bardzo się martwi o mnie, a wiem że sam od siebie nigdzie nie pójdę przez te moje fobie społeczne/zamknięcie w sobie i inne pierdoły, więc chyba warto spróbować. Ogólnie bardzo chciał bym już przestać istnieć bo w tej chwili to żyję tak jak by w próżni. To co mnie bawiło interesowało hobby przestało dla mnie istnieć, siedzę i nie wiem co robić nie mam na nic ochoty jestem taki "wypalony". Moje dni jak czy też ostatnie lata to praca a po pracy to siedzenie w domu przy kompie, tylko że od jakiegoś czasu to nawet nie wiem co mam robić przy tym kompie bo już nic mnie nie bawi ostatnio. Nie lubię chodzić na imprezy itp. przyjaciół mam tylko w pracy a tak to jestem całkiem sam, w domu odcinam się tak jak by od rodziny nie rozmawiam już z nimi. Będę już kończył bo chyba zaczynam pierniczyć. Sorki jak coś było bezsensowne. Napiszcie proszę co byście zrobili na moim miejscu i czy sądzicie, że jest mi w ogóle coś. Z góry dziękuję za odpowiedzi Pozdrawiam
  15. AsAlien wysłałem Tobie prywatną wiadomość
×