Skocz do zawartości
Nerwica.com

lukk79

Użytkownik
  • Postów

    923
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez lukk79

  1. Ograniczenia, może mam na myśli po prostu cechy swojego charakteru, które są (co zrozumiałe) niezmienne jak u każdego człowieka ale u mnie są to cechy, które są zaburzone, tak jak w tym wątku autorka zamieściła - test-osobowo-ci-t38357.html?hilit=test%20osobowosci gdzie podany jest typ charakteru człowieka i przypisane do niego zaburzenia. Na pewno w jakimś stopniu są możliwości naprawiania tego ale wydaje mi się, że w którymś momencie jest granica kiedy już poprawić więcej nie można. Na pewno wytrwałą pracą można bardzo wiele osiągnąć, i tak właściwie jest mój cel żeby zrobić najwięcej jak się da żeby zbliżyć się do nie zaburzonego typu swojej osobowości. Bardzo rozumnie to napisałaś, że problemy w zasadzie pojawiają się same i wystarczy poczekać na ich pojawienie się. Tak też właśnie robię choć po drodze sporo potknięć, a są nimi w moim odczuciu marnowanie czasu na coś niepotrzebnego, coś co odrywa mnie od rozwiązania problemu/ów. Ale odpoczywać też trzeba i tego też staram się nauczyć. I tu mogę powiedzieć, że doszliśmy do kwestii sensu życia lub też po co w ogóle żyć. W moim odczuciu po to żeby korzystać z uroków życia, tego co ono oferuje. A równocześnie mieć świadomość, że życie w dużej mierze składa się z cierpienia, że się go nie uniknie ale właśnie ta chęć dojścia do, jak to ładnie ujęłaś "Moim obecnym celem a także celem wcześniejszym jest dążenie do odzyskania swojej prawdziwej natury, do odzyskania siebie, do bycia sobą.". No chyba po to się żyje właśnie, odkryć swoje możliwości i ograniczenia, wykorzystać swój potencjał w pełni (nie mniej i nie więcej, ja przynajmniej tak chcę) i w końcu cieszyć się tym co jest, tym co daje natura i ogólnie świat. No ale życie nas kopie co powoduje różne schorzenia ale skoro doszedłem już do tego co teraz to może to cierpienie było do zniesienia i można być gotowym na kolejne. Tu przychodzi na myśl słynne powiedzonko "co nie zabija to wzmacnia", które uważam ma dużo sensu. Czy poza złą sytuacją materialną, która oczywiście ma ogromne znaczenie, jest jeszcze coś co powoduje Twoje duże cierpienie, jakiś inny rodzaj lęków? Pisałaś o tej pustce na którą też zwróciłem uwagę ale pisałaś chyba, że ona już sporo ustąpiła obecnie ? Mogłabyś napisać ile masz lat? Ja też nie potrafię żyć bez oparcia się na kimś ale to raczej nic dziwnego, potrzebujemy innych ludzi bo człowiek nie może żyć w oderwaniu od innych.

    Rozmawiam z terapeutką o wszystkim co mi akurat przyjdzie do głowy lub jak coś poczuje, podobnie u mnie wygląda jak u Ciebie zawsze początek sesji, kiedy zawsze mówię, że nie wiem co powiedzieć, dziś było nie inaczej. Ale dalsza część sesji dziś była inna od wszystkich w końcu bo w trakcie zacząłem mieć dość dobry wgląd w siebie i potrafiłem się skupić na jednym wątku. Po prostu też mnie przeraża co mogę zobaczyć w głębi siebie i stąd takie na wcześniejszych sesjach skakanie z tematu na temat co niewiele przynosiło, jedynie moją konsternację po co ta terapia. Terapeutka to bardzo dobrze wszystko interpretuje (mówiąc właśnie dziś m.in. że boi się pan zobaczyć czegoś w sobie). Oczywiście to wszystko czubek góry lodowej ten dzisiejszy wgląd w siebie, zobaczymy co dalej.

  2. Hej neuropatik, witaj,

    u mnie właściwie podobnie tyle, że poligonem była dla mnie terapia grupowa 3-miesięczna gdzie zdałem sobie sprawę z tego co może mi dolegać. teraz jak sobie przypominam to odchodząc z terapii mówiłem, że to było dla mnie jak poligon właśnie, a terapeutka podsumowując bardzo trafnie stwierdziła, że ja po prostu potrzebowałem bardzo być wśród ludzi. I rzeczywiście jest mi to potrzebne ale właściwie najbardziej w sytuacjach kiedy trzeba się czymś wykazać, czegoś nauczyć, o czymś istotnym porozmawiać, jeśli chodzi o czysto towarzyskie spotkania to dość szybko się nimi męczę. Podobnie jest z relacjami intymnymi z kobietami. Więc właściwie można zadać pytanie co to znaczy funkcjonować społecznie bo mi zawsze kojarzy się ze sferą publiczną gdzie poruszane są istotne dla ogółu obywateli sprawy ale chyba do tego zalicza się również życie towarzyskie więc ja również kuleję w tej kwestii. Ale chyba zawsze ma się jakieś deficyty ale co do bliskości to jest to u mnie poza normą.

  3. Inga, samo się nie poprawia ale ja w ogóle siebie nie doceniam w swoich wysiłkach. Raz na jakiś czas mam takie podsumowanie (i to przychodzi samo, właśnie to miałem na myśli pisząc, że coś się zmienia bo przychodzą chwile głębszych refleksji i po prostu nie wiem kiedy przyjdą ale to, że przychodzą jest oczywiście wynikiem tego, że wciąż się staram i mozolnie robię swoje), więc podczas takiego podsumowania jestem z siebie bardzo dumny i doceniam siebie. Najczęściej to bardzo spokojny stan i jest konsekwencją zrealizowania pewnych swoich zamierzeń, ale czasem jest tak, że widzę jak wiele zrobiłem ale miast być z tego dumny to chłodno to oceniam i wewnątrz coś mi mówi, że nie ma się czym zachwycać bo to co robię po prostu trzeba robić. Moja terapeutka zwróciła uwagę, że ja bardzo mało siebie doceniam, wciąż wymagam od siebie, nie wiem może mam poczucie, że jak choć na chwilę się zatrzymam to marnuję czas. Dlatego też nie bardzo umiałem odpoczywać ale teraz po prostu na zasadzie logiki staram się nauczyć odpoczywać bo wiem, że odpoczynek jest ważny. I rzeczywiście potrafi sprawiać mi przyjemność ale też zanim uda mi się osiągnąć stan odpoczynku to mam szereg myśli. Podobnie na zasadzie logiki podchodzę do innych rzeczy, ciało jest jakby oderwane od świata fizycznego ale łapię się na tym i staram się czuć ciałem to co w danej chwili robię, to mi też porządkuje psychikę. Dzięki temu zdobywam jedność siebie i realny obraz siebie i w tym obrazie dostrzegam teraz, że jestem takim jak widzą mnie inni a nie jak ja siebie postrzegałem przez całe lata. To ostatnie zdanie to właściwie teraz sobie uświadomiłem pisząc je ale też mam poczucie, że było we mnie od zawsze. Dostrzegam też coś takiego jak ogromne zróżnicowanie życia pod względem biologicznym, kiedyś mi się wydawało, że ludzie są mniej więcej pod względem psychiki do siebie podobni, że jest powiedzmy kilka typów osobowości a teraz widzę całą tego złożoność. I pewnie szukam kogoś podobnego do mnie, jak najbardziej dopasowanego bo może kiedy znajdę to będzie znaczyło, że udało mi się osiągnąć jedność samego siebie. Cały czas mam wrażenie, że o to chodzi w życiu, znaleźć swoją drugą (i ostatnią) część, lustro w którym można się przejrzeć.

     

    -- 17 sty 2014, 01:11 --

     

    veganka, miałem 23 lata.

  4. no leki na nic się tu zdadzą, mogą ułatwić znoszenie ciężkich chwil i tyle. Ja z dokładnie tego samego powodu je zostawiłem, żeby nie czuć otępienia, podobnie przez jakiś czas też alkohol i nikotynę a i teraz sporadycznie. Też mam chyba moment gdzie było najtrudniej już za sobą, teraz jest tak, że nie grozi mi szaleństwo. Miło często nie jest ale żaden lek i tak tego nie naprawi, wolę się pomęczyć bo też podobnie jestem w stanie to znieść a przez to jest szansa, że mogę coś dzięki temu zyskać.

    Zaburzenie przyjąłem do wiadomości po 10 latach od diagnozy, wcześniej nawet nie sprawdzałem co ono oznacza, dopiero teraz na tej grupowej do mnie dotarło, w wypisie lekarz znów dał to samo. A obecna terapeutka ? Nie wiem właśnie do końca jak ona to postrzega, uważa, że mam jakiś rys schizoidalny ale mówi żebym się nie skupiał na tym i tak samo-nie-określał. No ja nie wiem, w którym miejscu na skali tego zaburzenia się znajduję, czasem odczuwam to bardziej a czasem mniej. Może mówi tak żebym sam siebie tym zaburzeniem nie usprawiedliwiał, zresztą ja od początku nie chcę tego robić ale czasem czuję, że ono występuje (zaburzenie, nie usprawiedliwianie). W sumie szczerze mówiąc to ja nie mam pomysłu na tą terapię, poruszam różne rzeczy ale to wszystko takie rozgrzebane. Coś mi się dzieje w tej głowie, mam problem ze zbliżeniem się do kogoś, chciałem nad tym pracować ale nie wiem już czy w ogóle jest sens się tym zajmować czy po prostu żyć tak jak teraz mi się udaje tzn. dość szczęśliwie. Pogodziłem się z tym trochę już, widzę swoje ograniczenia a kiedy zaczynam chcieć to zmieniać to komplikuje sobie życie. Zmienić raczej tego nie można ale w takim razie nie wiem jaki mam cel, chyba wciąż ten sam, po prostu być z kimś ale coraz bardziej dostrzegam, że po co właściwie. Mógłbym się spiąć i poznać kogoś ale po co zawracać komuś głowę bo ja nie będę umiał być taki cały czas. Bardzo chciałbym być jedną i tą samą osobą cały czas, mieć przynajmniej dobrą przyjaciółkę chociaż w sumie mam ale nie potrafił bym z nią żyć. Chciałbym chyba też osiągnąć coś znaczącego ale to musi mi się chyba wyklarować dopiero, biorę też pod uwagę, że nic takiego może się nie stać. A Ty jakie masz teraz na tą chwilę cele terapeutyczne ?

  5. Witaj Inga_beta :)

    Ja mam stwierdzoną schizoidalną, pomału jednak prę do przodu. Byłem na 3-miesięcznej grupowej, na której udało mi się rozpoznać to zaburzenie. Teraz staram się to kontynuować, odkrywam siebie i już sporo się na lepsze zmieniłem. Od niedawna chodzę na indywidualną, kilkanaście spotkań za mną.

  6. Wiesz, za pomocą słów trudno jest takie stany wyrażać. Po prostu nie ma odpowiednich słow.

    Ten stan pustki i martwoty kiedyś był o wiele silniejszy. kiedyś to nie była pustka wewnątrz mnie tylko poczucie nieistnienia mnie, poczucie że jest tylko zewnętrzna skorupa wypełniona lękiem a mnie nie ma. To było cierpienie nie do wytrzymania. Z czasem coś się we mnie zmieniało aż doszło do momentu że poczułam że jest we mnie punkt. potem ten punkt się rozrastał aż mnie wypełnił.

    pozwoliłem sobie zacytować gdyż miałem kiedyś bardzo podobnie, ok. 10 lat temu. Wtedy było własnie tak jak to opisałaś, nie zapomnę tego do końca życia, przerażający stan - pustki, niemożności wyrażenia siebie co pchnęło mnie nawet do próby samobójczej. Po tej próbie ten stan trwał jeszcze trochę, kilka miesięcy i zaczęło się zmieniać, wydaje mi się, że spowodował to lek (zyprexa), po prostu obudził coś ale jestem również obecnie za tym żeby leków nie brać, od 2 lat ich nie biorę, a przez te wszystkie lata do teraz coś się we mnie budziło pomału choć nadal uważam, że nie ma we mnie mojego "ja". mnie wtedy schizoidalną stwierdzili. teraz potrafię nawiązywać kontakty z ludźmi choć jak coś mnie męczy to staram się unikać, o, i też lubię kiedy się mnie o coś pyta, sam z siebie bardzo ciężko coś inicjuję.

  7. Miyoshi., :))

     

    sosy ja ostatnio polubiłem te gotowe w słoikach, Pudliszek np. tylko patrze żeby wegańskie były. I doprawiam je jeszcze dodatkowo, ostatnio pieprzem cayene i kiminkiem, dodaję jakieś warzywa jak mam, cebulkę czosnek paprykę bakłażana pieczarki co tam mam. aa, i granulat sojowy zawsze daję, jest genialny do sosu spaghettowego. Robię sos też czasem sam na bazie pomidorów z puszki, soku pomidorowego, koncentraru pomid., różnie. W Rossmanie nie kupuję, chyba faktycznie nie są dobre poza tym chyba nie są wegańskie. No i makaron pełnoziranisty, to już standard, białego nie używam w ogóle.

     

    abrakadabra xx, to ja czaję bo ja też kiedyś znalazłem jakąś stronę, jakąś ulotkę albo forum i tak mnie temat zainteresował.

  8. Inga_beta, może strach będzie mijał pomału i mam wrażenie, że faktycznie wszystko przed Tobą. Wszystko zmierza ku równowadze byle się nie dać temu złudzeniu, że jest kompletne rozdarcie. Depresja, strach, brak uczuć i emocji, to naturalne że to będzie ale byle się nie pchać w jakieś drogi na skróty, m.in. mam na myśli używki i tym podobne. Pomału uczucia będą wracać, ja sam też leżę często na kanapie i mówię, że chcę tylko coś poczuć. Potem znowu za dużo wszystkiego, smutek i depresja, potem znów radość, w którymś momencie spokój i tak po kolei cały czas i wciąż. I nie wiem skąd się co bierze, to że się dowiem też pewnie niewiele zmieni ale życie "nawet" dla takich jak my ma wiele w sobie uroku, jest jeszcze kilka wporzo osób na świecie :P . Pozdrawiam :)

     

    -- 13 sty 2014, 23:52 --

     

    Inga_beta,
    a zaburzenie powstało w okresie niemowlęcym.
    Nie chce Cię naciągać na zwierzenia, powiesz tyle, ile uznasz za słuszne. Mogłabyś rozwinąć, co masz na myśli, mówiąc, że zaburzenie powstało w trakcie niemowlęctwa? Nawiązujesz do traum, których doświadczyłaś na tak wczesnym etapie rozwoju psychicznego? Mogłabyś skrobnąć o nich co nieco, orientacyjnie? Dzięki.

     

    to faktycznie dość ciekawe.

×