Doskonale wiem przez co przechodzisz. Moja historia jest niemal identyczna. W Twojej wiadomości przeważa słowo "studia". Może bierzesz je trochę za poważnie ? Przecież nie są one odzwierciedleniem człowieka. Odsuwasz się od ludzi, bo w Twoich oczach są wspaniali. Wspaniali, bo Ty przecież beznadziejna. I tak ta "odległość" się powiększa.
Bardzo chciałbym Ci pomóc, ale najpierw muszę sam sobie poradzić. Wspomniałaś też, że żyjesz na garnuszku. Ja ostatnio w końcu powiedziałem rodzicom jakie mam problemy, z czym się męczę i chciałem usłyszeć co o mnie naprawdę myślą. Powiedzieli mi, że jeśli mam się katować, to lepiej żebym studia rzucił w cholerę. No i z domu też mnie nie wyrzucą. Oczywiście chciałbym być w pełni samowystarczalny ale postanowiłem przyjąć metodę małych kroków i cieszyć się z małych rzeczy, a nie patrzeć kilka lat przed siebie. Próbuję być świadomy swojej przeszłości, przeżyć i rozumieć, że mogą mieć czasami wpływ na teraźniejszość.
Rozmawiałaś z kimś o swoich problemach ? Jeśli nie masz przyjaciół, to może spróbuj z rodzicami ?
Mimo to też czuję się przegrany, myśli samobójcze też poznałem i też jestem sam ale jakoś mam nadzieję. Rówieśnicy mają już inż. przed nazwiskiem, a ja na dziekance znów nadrabiam zaległości. Jak tu nie myśleć, że jestem gorszy czy głupszy od nich ?
Może ten nieuporządkowany myślotok w odrobinie Ci pomoże. Trzymaj się !