Skocz do zawartości
Nerwica.com

luka1976

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez luka1976

  1. Rzadko to biorę. Tabletka 25 mg już odczuwalnie mi pomaga, ale 2-3 godziny po zażyciu robię się senny i przymulony. Jak się położę to wydaje się, że latam. Jak dla mnie lek do zaakceptowania, chociaż osobiście wolę zomiren, bo po nim nie usypiam.
  2. Ja bym poszedł do lekarza. Takie środki jak Melisa czy nervosol na ludzi z faktyczną nerwicą działają słabo lub w ogóle. Lekarz może przepisać ci silniejszy lek. Wtedy zobaczysz czy ci lepiej, czy to faktycznie na tle nerwowym, a takie zgadywanie co ci może być i jak sobie pomóc na nie wiele może się zdać. Trzeba działać. Trzymaj się.
  3. Samopoczucie oceniam na 4-. Ja chyba napiszę prośbę o wentylator. Zdecydowanie za ciepło w tym biurze. Żar leje się z nieba, a to dopiero 10-ta rano...
  4. Tak jak pisałem, leki brałem tylko doraźnie kiedy mnie brało lub juz wzięło. Wtedy starałem się nie pić, ale zdarzyło mi się w ciągu roku zażyć z rana hydroksyzynę lub zomiren (1 tabl.) a wieczorem wypić piwo czy dwa.
  5. człowiek nerwica: "ogóle boje się śmierci......i tego co jest potem..." nic się nie bój, będzie dobrze, nawet bardzo, myśl pozytywnie i nie dobieraj sobie do głowy tych bzdur z niektórych reklam, gazet, artykułów - zwykłe pranie mózgu. Niestety coraz więcej ludzi ma klapki na oczach z banknotów papierowych, nic poza tym na świecie nie widzą i robią wszystko byle się obłowić. Dla mnie pieniądze to g.... niestety potrzebne do życia na pewnym poziomie. zimbabwe: "A mnie dopadły myśli że do niczego się nie nadaję. Bo tak faktycznie jest zresztą. Nic nie umiem." umiesz tylko może jeszcze o tym nie wiesz. Każdy coś umie - jedno lepiej inne gorzej. Człowiek uczy się całe życie, kto wie czego i Ty się nauczysz? Uwierz w siebie. Amy Lee: generalnie z tego co napisałaś o egzaminach nie wynika nic co świadczyło by o twoim ewentualnym nie powodzeniu. Tak więc gratuluję pozdawania. :) Głupie studia = mądra głowa.
  6. Jowanka, byłem w podobnej sytuacji. Mi pomogła całkowita zmiana środowiska, otoczenia, ludzi. Sprzyjało temu skończenie szkoły i rozpoczęcie pracy. Zacząłem od nowa, zacząłem z poczuciem własnej wartości i pewności siebie. To dużo zmieniło. Nie można być wiecznie poniżanym i stawianym na końcu. Każdy z nas ma swoją wartość, trzeba tylko znaleźć tych, którzy ją docenią, a tym drgim powiedzieć żegnam. Powodzenia!
  7. Pozwólcie, że i ja się dopiszę. Na nerwicę lękową cierpię od kilku lat. Niestety od około roku zacząłem mieć problemy pojawiające się po wypiciu alkoholu, dnia następnego, od przebudzenia. Wcześniej tego nie było. Od wielu lat prawie codziennie wypijałem 2-3 piwa na wieczór. Rozluźniało mnie to, pomagało zasnąć, a jak miałem jakieś objawy działania nerwicy (oddech, zawroty głowy, drętwienie rąk) to po chwili znikały. Rano wstawałem i czułem się normalnie. Mogłem też wypić przysłowiowe pół litra z kolegą i na drugi nie było żadnych problemów. Zupełnie nagle się to skończyło i brutalnie dało o sobie znać. Miałem wtedy nieciekawe doświadczenie na drugi dzień po jednej z imprez imieninowych zakończone przyjazdem karetki pogotowia. Od tego czasu ciężkie chwile na drugi dzień przeżywam już po wypiciu 4-5 kieliszków wódki lub 3 piw. Obecnie staram się ograniczać, przestałem pić wódkę, piwa piję maks. 2, przeważnie jedno na wieczór, czasami w ogóle. Trochę ciężko się przestawić, ale jak sobie przypominam ciężkie chwile, które mnie czekają dnia następnego to odpuszczam alkohol. On jest tego nie wart. Zdałem sobie sprawę, że to świństwo które niszczy człowieka i jego życie, a przynajmniej w moim przypadku, chociaż to forum i ogromna liczba postów świadczy jednak o dużej skali problemu. Na koniec przedstawię ciężkie objawy dnia następnego po wypiciu 3 piw lub 4-5 kieliszków wódki: poranne roztrzęsienie, otłumanienie, senność, brak koncentracji, myślenia logicznego prawie nie ma, przyspieszone bicie serca, brak sił, uczucie braku tchu, hiperwentylacja, częste ziewania żeby złapać oddech, zawroty głowy, uczucie że zaraz stracę równowagę i przytomność, silne drętwienie rąk - dosłownie koszmar, który trwa kilka godzin. Przez te kilka godzin nie jestem w stanie nic robić, nigdzie wyjść. Na co dzień nie zażywam leków, ale w takich sytuacjach staram się ratować hydroksyzyną lub zomirenem - cała tabletka. Nikomu o tym nie mówię,bo pewnie by nie zrozumieli, może i wyśmiali. Żona wie, ale nie może tego pojąć. Teraz widzę, że nie tylko ja mam ten problem i po przeczytaniu waszych postów wiem, że muszę doprowadzić do całkowitego odstawienia alkoholu, bo nie warto dla niego cierpieć. Cierpieć mogę dla innych, dla Niego, ale nie dla alkoholu.
  8. Witam! Jestem tu nowy. Bardzo się cieszę, że taka strona istnieje. Szacunek za chęć i pracę włożoną w jej powstanie i utrzymanie dla autora. Podobnie jak wy, ja również męczę się z nerwicą. Chciałem natomiast opisać, jak wyglądała moja droga przez lekarzy do momentu "oświecenia", czyli do chwili, w której dowiedziałem się co mi dolega. 1. Zacząłem mieć problemy z napadami paniki i lęku. Uczucie duszności, niemożności złapania i opanowania oddechu, zawroty głowy były koszmarne. Pierwszy raz złapało mnie to kilka lat temu kiedy wieczorem poszedłem pobiegać dla relaksu. Ledwo wróciłem do domu. Od tego czasu zaczęły się wizytu u lekarzy. Byłem przekonany, że to coś z sercem itp. 2. Wizyta u lekarza ogólnego w przychodni. Opisałem objawy. Diagnoza: zalegająca w drogach odechowych wydzielina. Dostałem Mucosolvan. 2 tygodnie zażywania i nic, dalej to samo. Druga wizyta u lekarza, zmiana diagnozy: prawdopodobnie alergia. Dostałem Zyrtec. Znowu nic. Trzecia wizyta u lekarza. Znów inna diagnoza. Tarczyca. Badania krwi. Wszystko dobrze. Dostałem skierowanie do pulmonologa (choroby płuc). 3. Pulmonolog. Pierwsza wizyta: Rentgen klatki piersiowej. Wszystko dobrze. Druga wizyta: rentgen klatki piersiowej z kontrastem (taka śmietana do wypicia). Nic nie wykazał, wszystko dobrze. Dostałem skierowanie do kardiologa. 4. Kardiolog. Pierwsza wizyta zlecone EKG + UKG. Wszytsko w porządku. Druga wizyta zlecona ponownie EKG i Holter (EKG 24 godzinne). Znów wszystko dobrze. Diagnoza: do psychiatry. I tak minęło sobie prawie pół roku. Do psychaitry już nie poszedłem. Próbowałem dawać sobie z tym radę. Za wszelką cenę unikałem wysiłku fizycznego, którego się bałem. Przez 2 lata jakoś sobie żyłem, aż któregoś dnia w sklepie znowu mnie dopadło. Wtedy po wizycie u lekarza pierwszego kontaktu dostałem Xanax w małej dawce, który rzeczywiście mi pomagał. Brałem go około 3-ch m-cy, później zacząłem powoli odstawiać, aż przestałem go brać. Z nerwami sobie jakoś radziłem, i tak minęło kolejne 1,5 roku kiedy dopadł mnie atak jakich do tej pory nie miałem. Zdarzyło mi się to między ludźmi. Nie potrafiłem iść o własnych siłach, nie potrafiłem ruszać rękami, bo mi tak zdrętwiały, nie panowałem nad oddechem. Ludzie myśleli, że się duszę. Wezwano do mnie pogotowie ratunkowe. Lekarz stwierdził nerwicę. Dostałem zastrzyk Hydroxyzynę. Przeszło. Teraz czekam na wizytę u psychiatry. Nie będę już z tym zwlekał. Generalnie najbardziej dokucza mi właśnie ten oddech, boję się wysiłku fizycznego, bo wtedy pierwszy raz mnie to złapało. Dzięki za "wyczytanie". Pozdrawiam.
×