Pozwólcie, że i ja się dopiszę. Na nerwicę lękową cierpię od kilku lat. Niestety od około roku zacząłem mieć problemy pojawiające się po wypiciu alkoholu, dnia następnego, od przebudzenia. Wcześniej tego nie było. Od wielu lat prawie codziennie wypijałem 2-3 piwa na wieczór. Rozluźniało mnie to, pomagało zasnąć, a jak miałem jakieś objawy działania nerwicy (oddech, zawroty głowy, drętwienie rąk) to po chwili znikały. Rano wstawałem i czułem się normalnie. Mogłem też wypić przysłowiowe pół litra z kolegą i na drugi nie było żadnych problemów. Zupełnie nagle się to skończyło i brutalnie dało o sobie znać. Miałem wtedy nieciekawe doświadczenie na drugi dzień po jednej z imprez imieninowych zakończone przyjazdem karetki pogotowia. Od tego czasu ciężkie chwile na drugi dzień przeżywam już po wypiciu 4-5 kieliszków wódki lub 3 piw. Obecnie staram się ograniczać, przestałem pić wódkę, piwa piję maks. 2, przeważnie jedno na wieczór, czasami w ogóle. Trochę ciężko się przestawić, ale jak sobie przypominam ciężkie chwile, które mnie czekają dnia następnego to odpuszczam alkohol. On jest tego nie wart. Zdałem sobie sprawę, że to świństwo które niszczy człowieka i jego życie, a przynajmniej w moim przypadku, chociaż to forum i ogromna liczba postów świadczy jednak o dużej skali problemu. Na koniec przedstawię ciężkie objawy dnia następnego po wypiciu 3 piw lub 4-5 kieliszków wódki: poranne roztrzęsienie, otłumanienie, senność, brak koncentracji, myślenia logicznego prawie nie ma, przyspieszone bicie serca, brak sił, uczucie braku tchu, hiperwentylacja, częste ziewania żeby złapać oddech, zawroty głowy, uczucie że zaraz stracę równowagę i przytomność, silne drętwienie rąk - dosłownie koszmar, który trwa kilka godzin. Przez te kilka godzin nie jestem w stanie nic robić, nigdzie wyjść. Na co dzień nie zażywam leków, ale w takich sytuacjach staram się ratować hydroksyzyną lub zomirenem - cała tabletka. Nikomu o tym nie mówię,bo pewnie by nie zrozumieli, może i wyśmiali. Żona wie, ale nie może tego pojąć. Teraz widzę, że nie tylko ja mam ten problem i po przeczytaniu waszych postów wiem, że muszę doprowadzić do całkowitego odstawienia alkoholu, bo nie warto dla niego cierpieć. Cierpieć mogę dla innych, dla Niego, ale nie dla alkoholu.